sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 23 "Zróbmy eksperyment."

Hejj ^^
Mamy już ten dwudziesty trzeci rozdział a ja tak z nudów przeczytałam wszystkie rozdziały, które napisałam.
Zaczynam się bać o moją psychikę....
No i tak z innej beczki mamy ankietę dotyczącą nowego bloga.
Mam pomysł na dwa następne blogi, ale muszę wiedzieć, który napisać najpierw, więc wy o tym zadecydujecie. Streszczenia macie w zakładce "Plany Blogów".
Mam nadzieje, że oddacie swój głos ^^
No ty do czytania!
~YukinoKaki

***

Chłopak przytulał mnie jeszcze przez dłuższą chwilę.
Nie wiedziałam dlaczego, ale za każdym razem, kiedy mnie obejmował moje serce przyśpieszało. W końcu odsunęłam go od siebie lekko i otarłam łzy spływające mu po policzkach.
   -Co jest? Na chwilę straciłam przytomność i tyle. Wszystko w porządku.
   -Na chwilę? Byłaś nieprzytomna przez miesiąc. Naprawdę się o ciebie martwiliśmy...
   -Miesiąc? W takim razie co z walką?-próbowałam się podnieść, ale chłopak szybko kazał mi się położyć.
   -Wygraliśmy, a raczej ty wygrałaś. Masz szlaban na używanie mocy, na wyprowadzanie się, na martwienie się o mnie...
   -Co to za szlabany? Nie rozumiem co się działo i myślę, że mi teraz tego nie wytłumaczysz. Masz straszne wory pod oczami. Ile spałeś przez ten miesiąc?
Uśmiechnął się i szybko przytulił się do mnie.
   -Zaryczana królewna wróciła? Czuje się jak w jakiejś kiepskiej dramie. Odsuń się, bo mam jeszcze trzy szanse do wykorzystania. Najlepiej leć się przespać a ja zrobię coś do jedzenia.
Oczywiście czarnowłosy mnie nie posłuchał. Nie pozwolił mi wstać. Sam pobiegł po jedzenie. Przyszedł po chwili razem z Hitaro. Mężczyzna usiadł przy mnie i zmierzył mi gorączkę.
   -Jesteś zadziwiająca. Wystarczy, że się prześpisz lub stracisz przytomność na dłuższy czas i wszystko jest w normie. Powinnaś na siebie bardziej uważać. Od teraz przez pół miesiąca nie możesz się denerwować i przemęczać. Wszystko powinno po jakimś czasie wrócić do normy-powiedział i szybko wyszedł.
Patrzyłam się na miodowookiego nie wiedząc co powiedzieć. Siedział na kanapie wpatrując się we mnie.
   -Ogarniesz się wreszcie i przestaniesz się na mnie gapić? To już się nieprzyjemne robi...
Odwróciłam się na drugą stronę w łóżku, aż po chwili przypomniałam sobie o tym, że mieszkałam z Kentą, który się pewnie martwił. Szybko chwyciłam za telefon, ale po chwili Kei wyrwał mi go z ręki.
   -Myśli, że wyjechałaś razem z Iriną na wakacje. Nie musisz go powiadamiać.
Przytaknęła i odłożyłam telefon na co chłopak wszedł do mojej garderoby i wyciągnął z niej długą, białą, zwiewną suknie. Wziął mnie na ręce i zaniósł go garderoby.
   -Zawołać służące, czy sama sobie poradzisz?
Wyszeptałam w odpowiedzi, że dam sobie sama radę na co ten wyszedł z pokoju. Z trudem ubrałam się w suknie. Kiedy chciałam wstać i podejść do drzwi straciłam czucie w nogach. Upadłam z hukiem. Sekundę później chłopak znalazł się w pomieszczeniu i zaniósł mnie do pokoju. Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem. Jeszce nigdy nie był aż tak opiekuńczy. Posadził mnie na łóżku a sam kucnął przede mną.
   -Chcesz zaczerpnąć świeżego powietrza?
Przytaknęłam na co ten zawołał służące, które przyniosły ze sobą wózek inwalidzki. Spojrzałam na niego lekko przerażona, ale uspokoił mnie mówiąc, że na razie nie będę mogła chodzić. Ponoć dopiero w połowie miesiąca miałam już samodzielnie chodzić. Przeniósł mnie na wózek i sprowadził na dół.
Oczywiście, kiedy wyszliśmy na dwór, chodź raczej wyjściem bym tego nie nazwała, skierowaliśmy się do ogrodu Ade.
Lubiłam przebywać w tym miejscu. Było takie piękne. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie co sprawiło, że trochę posmutniałam. Posadził mnie na huśtawkę i usadowił się obok. 
Czułam się nieco skrępowana, ale dawałam po sobie tego poznać.
   -Ano...-odezwaliśmy się w tym samym czasie i po chwili równo wybuchliśmy śmiechem.
   -Mów-ponagliłam go.
Czarnowłosy zrobił się czerwony na policzkach a na twarzy zawitał mu uśmiech od ucha do ucha.
   -To nic ważnego...
Przytaknęłam i zaczęłam ruszać nogami.
   -Czyli, że nie będę mogła przez pół miesiąca przenosić się na ziemię.
Chłopak przytaknął nie wiedząc jak dalej pociągnąć rozmowę.

***

-Już jestem-usłyszałam męski głos, który od zeszłego tygodnia 
o tej samej porze dawał o sobie znać.
Uśmiechnęłam się do miodowookiego, który usiadł na podłodze przy moim łóżku. Oparł głowę o moje kolana i lekko się uśmiechnął.
   -I co powiedziała pielęgniarka?
   -Że jak wszystko pójdzie dobrze to szybciej stanę na nogi.
   -To dobrze. Masz pozdrowienia od klasy. Może powinnaś ich w któryś dzień odwiedzić?
   -Z tobą pchającym mój wózek? Lepiej poczekajmy, aż wszystko wróci do normy. A tak w ogóle to skąd oni wiedzą, że jestem u ciebie?
   -Nie wiedzą-uśmiechnął się szeroko siadając na krawędzi łóżka.-Myślą, że jak wróciłaś z kilkudniowej wycieczki to dostałaś jakiejś choroby. Ponoć odwiedzam cię z Iriną w domu.
   -A Kenta?
Chłopak wpuścił głęboko powietrze do ust.
   -Nie wie o niczym i lepiej, żeby nikt mu nie powiedział.
Podrapałam się po głowie sprawdzając godzinę na telefonie.
   -Czyli mamy dwie wersje wydarzeń. Okej, rozumiem. A właśnie! Za chwilę zaczyna się drama! Szybko!-chłopak przeniósł mnie na kanapę i odpalił telewizor.
Tak, miałam telewizor już wcześniej, ale chłopak nic mi o tym nie powiedział. Podał mi kubełek lodów i butelkę mleka czekoladowego. W ciągu tygodnia nauczył się o moich przyzwyczajeniach dramowych. Usiadł na drugim końcu kanapy biorąc do ręki paluszki.
   -Robimy zakłady?-spytałam z szerokim uśmiechem na ustach.
   -Dajesz. W tym odcinku ją rzuci!
   -Omo...Jaki pesymista! Na sto procent w tym odcinku ją pocałuje. I jej nie rzuci! Oświadczy się jej jak w każdej dobrej dramie!
   -Nie w każdej wspaniałej dramie na końcu jest ślub.
   -To są ostatnie odcinki-wypowiedziałam i zakryłam mu usta.-Teraz cicho. Zaczyna się!
Oczywiście jak to ja, musiałam wkręcić kogoś w dramy, ponieważ Irina nie miała czasu, pokojówki nienawidziły dam, <Istne piekło! Bez dram...No ja wam współczuje.... Dop. Autorki>  Shin nie miał na nie najmniejszej ochoty, Lost Devils nagrywali swój mini album, więc został mi Kei, który po chwilowym proteście wkręcił się na maksa.
Oczywiście w połowie odcinka skończyły mi się lody a butelka mleka świeciła pustkami. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, aby coś znaleźć do jedzenia. W końcu rzuciły mi się w oczy paluszki, które czarnowłosy trzymał w ręku. Wolno zaczęłam się przysuwać w jego stronę i gdy już sięgałam bo ich garść chłopak odsunął dłoń. Prychnęłam niezadowolona.
   -Mogłaś sobie zorganizować jedzenie...
   -Jakbym mogła się ruszyć!
   -To trzeba było oszczędzać...Wiesz, że takie akcje mi robisz codziennie i już nie jest to zabawne. Dasz mi w spokoju obejrzeć drame?

Stworzyłam potwora...

W mgnieniu oka znalazłam się tuż przy nim i zaczęłam mu wyrywać opakowanie z ręki. Widać było, że czarnowłosego ta cała sytuacja śmieszy. Odsunął rękę po za granice kanapy. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie.
   -Oj nie kochany, tak się nie bawimy...-dmuchnęłam na grzywkę i przyczepiłam się rękoma do jego koszulki.
Szybko zaczęłam podciągać się wyżej, aż mogłam dotknąć jedzenia. Miodowooki nie mógł opanować śmiechu. Kiedy już łapałam za paczkę ręka ześlizgnęła mi się z klatki piersiowej czarnowłosego, przez co wylądowałam prosto na nim. Oczy miałam wbite w jego białą bokserkę. Nie chciałam podnieść głowy, aby nie zerknąć w te jego wnerwiająco-pociągające oczy, ale w końcu i tak ją podniosłam.
Chłopak patrzył na mnie zmieszany. Nie wiedział czy się śmiać, czy może zachować powagę. Zaczęłam się przybliżać do jego twarzy, aż w końcu stykaliśmy się nosami. Mężczyzna przełknął głośno ślinę i wbił wzrok w moje usta. Uśmiechnęłam się szyderczo i złapałam za paczkę paluszków. Odsunęłam się szybko pakując je sobie do buzi. Chłopak usiadł naburmuszony i skupił się na dramie.
   -Jak ja cie kurwa nienawidzę-wyszeptał na zakończenie naszej rozmowy.
Kiedy zaczął się zwiastun następnego odcinka chłopak oparł się i przeciągnął.
   -Moja nagroda-z uśmiechem na ustach wstał i podszedł do mnie.
   -Cholerny farciarz...Czy ty za każdym razem musisz wygrywać?
   -A czy ty za każdym razem przegrywać? Chcesz obstawiać co będzie jutro?
Rozkazałam, aby przeniósł mnie na wózek co po chwili zrobił. Patrzył, jak jeżdżę po całym pokoju, aż w końcu wyjechałam na balkon.

***

-No i gdzie on jest?-jeździłam po całym pokoju zmartwiona.
Kei powinien już dawno przyjść, ale o dziwo jeszcze go nie było. Wyjechałam na balkon, aż w końcu zrezygnowana znów chwyciłam za telefon.
   -Nie odbiera...Dupek!

   -A tak w ogóle to po co się martwisz. Masz jeden dzień spokoju. Jak będzie chciał to przyjdzie.
   -A jak mu się coś stało?
   -Co się dupkiem przejmujesz? Nie mogę uwierzyć, że jestem taką tępą idiotką.
   -A ja, że taką zołzą-uwielbiałam się kłócić sama ze sobą.

Po dłuższej chwili do pomieszczenia wszedł czarnowłosy. Nie chciałam pokazywać mu, że cieszę się z jego obecności. Wjechałam wózkiem do pokoju i dopiero wtedy zobaczyłam, że miodowooki jest kompletnie pijany. Chwiał się to na prawo, to na lewo z przymrużonymi lekko oczami.
   -Gdzie byłeś?
W odpowiedzi dostałam szeroki uśmiech. Podszedł i pogłaskał mnie po policzku.
   -Jaką mam piękną pannę młodą-chwycił mnie w zgięciu w kolanie, za plecy i przeniósł na łóżko.
Patrzyłam na niego zdziwiona, kiedy nakrywał mnie kołdrą po same uszy. Położył się obok, szybko ściągnął buty oraz koszulę, ukazując swoją wyrzeźbioną klatkę piersiową.
Przytulił mnie do siebie, chyba zasnął.
Zazgrzytałam zębami i uśmiechnęłam się złowrogo.
   -To tyle!?-podniosłam się do siadu na co chłopak się obudził.
Patrzył na mnie przecierając oczy. Nie wiedział co zrobił nie tak.
   -Przychodzisz nawalony o pierwszej w nocy, kładziesz mnie do łóżka i nic!? Przepraszam człowieku, ale mógłbyś się trochę wysilić!-szybko zasłoniłam sobie usta.-Chciałam powiedzieć, że masz sobie smacznie spać...-nie podziałało.
Chłopak przysunął mnie do siebie bardzo szybko. Po chwili lekko się uśmiechnął na co pacnęłam się w głowę.
   -Naprawdę jesteś pijany, czy tylko udawałeś...
   -Po części. Byłem na wieczorze kawalerskim, ale nie piłem. Chciałem sobie z ciebie trochę pożartować, ale jak widać wzięłaś to na serio...-zalałam się rumieńcem na co ten pocałował mnie w czoło.
Poczułam jak moje ciało zalewa przyjemna fala gorąca. Jego pocałunki...Nie mogłam wyrazić słowami, jak wspaniale się czułam, kiedy mnie nimi obdarowywał.
Przejechał swoimi ustami moją górną wargę. Zamknęłam oczy na co ten zaczął się po cichu śmiać.
Chłopak położył się na boku i zasnął. Patrzyłam na niego oniemiała. Czy on naprawdę to zrobił? W sumie to co zrobił...Prawie nic. W końcu odzyskałam mowę a na moich ustach zawitał szeroki uśmiech.
   -No cóż...Czyli Sacha miał racje...-wystarczyły tylko te słowa, aby chłopak znów pojawił się nade mną.
   -Co ci powiedział?
   -Powiedział, że dobry to ty jesteś tylko w gębie. Mam to powiedzieć jeszcze raz, czy wystarczy, abyś się trochę ogarnął?-przypadkowo wymsknęło mi się z ust. Uśmiechnęłam się do niego stając się coraz bardziej czerwona.
   -Naprawdę nie dasz człowiekowi spać...-wyszeptał i przyszpilił mnie do łóżka.
Najpierw lekko zaczął dotykać palcami mojej szyi co sprawiało, że czułam, że za chwilę odlecę.
Palce zastąpił ustami co jakiś czas robiąc mi czerwone znaki. Uwielbiałam czuć przy sobie jego ciepło. Chwilowa rozłąka uświadomiła mnie w tym, że nie uwolnię się od niego.
Wyrwał mnie z zamyśleń, kiedy polizał mój policzek. Moja twarz była już szkarłatna, jeżeliby nie ciemniejsza.
   -O co chodzi?-wyszeptał przygryzając mi płatek ucha.
W końcu pozbierałam się w sobie. Nie mogłam przecież zrobić tego Akirze. Nieważne jak bardzo mnie pociągał.
Zacisnęłam ręce na jego ramionach. Chwycił mnie za policzki i pocałował w czubek nosa.
   -Powinnaś się przespać. Martwię się, że coś wypiłaś-opadł na poduszki odwrócony do mnie plecami.
Byłam na siebie wściekła. Co ja właściwie narobiłam? Czy naprawdę byłam taka głupia?
   -Nie miej wyrzutów sumienia-wyszeptał do mnie po chwili.
   -Nie mam-uśmiechnęłam się sama do siebie.
Lekko się do niego przysunęłam. Chciałam go dotknąć, ale po chwili cofnęłam rękę. Dosłownie sekundę później poczułam, jak ktoś łapie mnie za dłoń. Pocałował moją rękę i położył ją sobie na klatce piersiowej.
   -Wiesz, że już mnie kochasz?
   -Nie kocham.
   -Zróbmy eksperyment-wyszeptał na co podniosłam brwi do góry.-Przez dwa dni będziemy udawać, że jesteśmy razem. Przekonasz się dzięki temu o tym, że nie możesz beze mnie żyć.
Przytaknęłam i położyłam swój nos na jego klatce piersiowej.

***

Poczułam, jak ktoś całuje mnie w policzek.
Otworzyłam lekko oczy na co ujrzałam czarnowłosego pochylonego nade mną. Szybko zalałam się rumieńcem nie wiedząc co zrobić.
   -Pora wstawać. Zabieram cię na spacer.
Przytaknęłam szybko przenosząc się na wózek. Wjechałam do garderoby i szybko się przebrałam. Byłam zdziwiona tym, że mnie tak obudził. W sumie mieliśmy ten zakład, ale nie sądziłam, że naprawdę będziemy musieli być ze sobą przez dwa dni. Ostatnio ubierałam tylko długie suknie, więc dzisiaj mój wybór poszedł na mgiełkę w kratę, asymetryczną błękitną spódnicę, białe baletki, srebrne kolczyki i białą opaskę. Kiedy skończyłam się ubierać podjechałam do toaletki. Ostatnim razem siedziałam tam przed wypadkiem. Prawie zapomniałam, jak nakłada się eyeliner. Przez pół godziny walczyłam z pomalowaniem oczu, aż w końcu się udało i wyjechałam z garderoby.
Chłopak siedział na łóżku i bawił się telefonem. Kiedy mnie zobaczył szybko podszedł do mnie. Klęknął i przetarł mój policzek opuszkami swych palców.
   -Trochę ci to zajęło.
   -Dawno się nie malowałam-oznajmiłam szybko zalewając się rumieńcem.
Chwycił za rączki od wózka szybko wyprowadzając mnie z pokoju. Po chwili kierowaliśmy się do ogrodu. Nie wiedziałam dlaczego, ale przez cały czas się uśmiechałam. Po chwili usłyszałam cichy chichot czarnowłosego.
   -Coś nie tak?-spytałam po chwili.
Chłopak pocałował mnie w głowę.
Po chwili znaleźliśmy się w ogrodzie. Szybko posadził mnie na huśtawce. Usadził się obok mnie. Odwróciłam głowę w drugą stronę, aby nie patrzeć mu w oczy. Parę sekund później poczułam, jak ktoś chwytał mnie za głowę i przyciąga do siebie. Automatycznie popatrzyłam na chłopaka, który siedział z zamkniętymi oczami. Głaskał mnie po włosach. Przymknęłam lekko oczy i patrzyłam na jego twarz na którą padały promienie słońca. Bardzo podobał mi się ten widok.
   -Wiesz...-zaczęłam na co podniósł powieki.
   -Co jest?
   -Skoro umiem już wchodzić samodzielnie na wózek, to może powinnam zacząć trochę ćwiczyć?
Chłopak myślał chwilę, a po tym czasie przytaknął z szerokim uśmiechem na ustach. Stanął przede mną i chwycił mnie za ręce, aby pomóc mi wstać. Chwyciłam się jego dłoni, przez co po trzech sekundach stałam już na nogach. Miodowooki chwycił mnie w pasie, za rękę i rozkazał, abym zaczęła stawiać małe kroki. Robiłam jak kazał. Oczywistym było to, że czułam się trochę dziwnie, kiedy mnie obejmował.
   -Spokojnie. Nie za szybko-wyszeptał mi do ucha, kiedy zaczęłam ciężko oddychać.
Uśmiechnęłam się i przytaknęłam. Zrobiliśmy okrążenie wokół ogrodu, aby znów powrócić na huśtawkę. Położyłam się na niej, a chłopak przykucnął obok mnie.
Przetarł mi czoło chusteczką.
   -Zmęczona?
   -Raczej wykończona. Powinnam robić to codziennie.
   -Chyba musimy iść na śniadanie. Chodzenie w twoim stanie z pustym żołądkiem nie wróży nic dobrego-uśmiechnął się ukazując swoje białe uzębienie.
Przeniósł mnie na wózek a po chwili znaleźliśmy się w pałacu. O dziwo siedzieliśmy w jadalni. Ja na jednym końcu stołu a Kei na drugim. Służące postawiły przed nami dopiero co przygotowane jedzenie. Westchnęłam głęboko.
   -Ile jeszcze będę musiała jeść warzywa.
   -Nie wybrzydzaj-odezwał się chłopak.-Musisz się dobrze odżywiać, aby szybko wyzdrowieć.
Pokazałam mu język i zaczęłam wpychać w siebie jedzenie.
Z ledwością udało mi się zjeść pół talerza. Czarnowłosy wytarł usta chusteczką, podszedł i ukucnął obok mnie.
   -Dalej, musisz to zjeść.
   -Nie chcę-pokazałam mu język i odsunęłam talerz.
   -Musisz to zjeść-przysunął do siebie talerz, chwycił za widelec i przysunął go mi do ust.-Dale, powiedz Aaa...
   -Nie jestem dzieckiem.
   -Ale tak się zachowujesz. Musisz zjeść wszystko, aby być zdrowa. Szybciej, Aaa...
Otworzyłam lekko usta na co chłopak włożył mi widelec naszpikowany warzywami do buzi.
   -Zadowolony?-spytałam przełykając i nabierając powietrze w usta.
   -Bardzo. A teraz szybko, bo nie obejrzysz dramy.
Zmierzyłam go wzrokiem.
   -Potwór-wysyczałam znów przełykając warzywa.
Tak przeleciało mi następne pół godziny. W końcu, kiedy zjadłam warzywa chłopak zabrał mnie do pokoju. Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy drame.
   -Zakłady?-spytał po chwili.
Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie wpychając sobie do buzi procję paluszków.

***

W końcu pozostał tydzień do mojego powrotu na ziemię.
Łykałam tabletki i smarowałam nogi najróżniejszymi specyfikami, aby szybciej powrócić do pełnej sprawności. Z Keiem przedłużyliśmy czas, aż do mojego powrotu. Chciałam mu pokazać, że nie zakochałam się w nim. Po chwilowych ćwiczeniach chodziłam już o własnych siłach, lecz nie mogłam schodzić samodzielnie po schodach.
Ścieliłam łóżko co chwila podśpiewując coś pod nosem.
   -Ppijjukppijjuk meorikkeuchi jjaritjjarit nae onmomi...-śpiewałam pod nosem poprawiając poduszki.
   -Aww...Nawet jak śpiewasz po cichu to słychać cię w całym domu....-odwróciłam się i ujrzałam w drzwiach łazienki wysokiego, czarnowłosego chłopaka.
Wycierał ręcznikiem dopiero co umyte włosy. Uśmiechnęłam się do niego lekko, kiedy podszedł i poczochrał mi włosy.
   -Wiesz, że byłem dobry z koreańskiego?-puścił mi oczko szybko wracając do łazienki.-Geurae naeilbuteo uri yeppeuge jal salgeyo. Widziałem tą drame.
Spaliłam buraka szybko wchodząc za nim do łazienki.
   -Wcale nie będziemy żyć długo i szczęśliwie-pokazałam mu język na co ten mrugnął do mnie.
   -A ty wcale nie dostajesz zawrotów głowy i twoje ciało nie jest naelektryzowane. Kłóciłbym się...
Westchnęłam głęboko szybko wracając do pokoju i rzuciłam się na kanapę. Po chwili poczułam zimne dłonie na swojej głowie.
   -Powinnaś się oszczędzać.
Przytaknęłam.

***

-Rozwiąż to, szybciej!
Chłopak chciał mi zrobić niespodziankę, więc zawiązał mi bandamkę na oczy i zaprowadził gdzieś.
Szliśmy już od jakiś dobrych dwudziestu minut. W końcu stanęliśmy.
   -Nie podglądasz, prawda?
   -Nie, szybciej!
Po chwili poczułam, jak kładzie rękę na materiale i spuszcza go w dół.
Staliśmy nad morzem a przed nami na niebie rozbłyskiwały dopiero co puszczone petardy. Patrzyłam zauroczona tym widokiem. Czarnowłosy objął mnie w pasie, położył swoją głowę na moim ramieniu, co chwila muskając go ustami.
   -Podoba ci się?
   -Tak, ale gdzie my jesteśmy?
   -Na Hawajach. Powinnaś się cieszyć widokiem.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha patrząc na pokaz. Było bardzo romantycznie. W końcu odwróciłam się w jego stronę i przytuliłam go do siebie.
   -Tylko mi się tu nie rozklejaj.
Odsunął mnie od siebie, aby złożyć na moich ustach delikatny pocałunek.

***

Patrzyliśmy się w ten sam budynek trzymając się za ręce.
Poczęliśmy iść w jego kierunku. Dni, kiedy mogłam być z nim minęły.
Wchodząc do tego budynku mięliśmy o wszystkim zapomnieć, co działo się przez niecały miesiąc.
Uśmiechnęłam się do niego szybko psując mu fryzurę.
   -Zapominamy?
   -Zapominamy-otworzył drzwi od budynku puszczając mnie przodem.

Akira ja go nie kocham, prawda?

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 22 "Soonbi?"

I się wyrobiłam.
Żeby wam umilić weekend spięłam się i jakoś udało mi się napisać.
Wiem, że miał być tydzień temu, ale jakoś mi nie wychodziło :/
No to....Miłego czytania.

***

Wyszłam z łóżka o szóstej.
Przez cały czas po policzkach spływały mi łzy. Nawet nie wiedziałam dlaczego. To, że powiedziałam, że nie chce go widzieć to była moja najlepsza decyzja, prawda? Poszłam do łazienki i jako tako się ogarnęłam. Peruka i soczewki zaczęły mnie wnerwiać. Było mi obojętne co ludzie sobie o mnie pomyślą. Wyszłam do szkoły o wiele wcześniej. Skierowałam się do pomieszczenia, gdzie zawsze przewodniczący klas się spotykali. Zrobiłam sobie kawę i wyciągnęłam z szuflady papiery, które Kei miał wypełnić. Chwyciłam do ręki długopis, aby pomóc mu przy pracy. Po chwili do pomieszczenia weszła Soonbi. Usiadła obok mnie i ziewnęła. Uśmiechnęłam się do niej.
   -Płakałaś?-spytała po chwili.
Oczywiście zaprzeczyłam. Nie chciałam, aby Soonbi wiedziała o moim wczorajszym spotkaniu z czarnowłosym.
   -A co z tobą?
Dziewczyna westchnęła głęboko i położyła mi głowę na ramieniu.
   -Nieszczęśliwie się zakochałam...
   -Wyznałaś komuś swoje uczucia?
   -Nie. Ma dziewczynę. Wstydzę się mu powiedzieć, że coś do niej czuje.
   -Powiedz mu o tym, inaczej będziesz się z tym męczyć. Zbliż się do niego i pokaż mu, że bez ciebie nie może funkcjonować.
Dziewczyna podniosła brwi i przechyliła głowę.
   -I to podziała?
Przytaknęłam na co ona uśmiechnęła się i mnie przytuliła. Patrzyłam, jak zaczyna pisać SMSa. W końcu spytałam ją o jakiego chłopaka chodzi.
   -Ano...O Keia. Od jakiegoś czasu mi się podoba. Wiem, że jesteście ze sobą blisko, więc mogłabyś mi pomóc. Co ty na to?
Byłam nieco skołowana. Przecież nie mogła się zakochać w Keiu. Na pewno nie zakochała się w tym chłopaku z którym pokłóciłam się uprzedniej nocy. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na co dziewczyna zaczęła mnie ściskać. Po chwili spytała, czy nie chciałabym się trochę zrelaksować. Po chwili przyniosła dwie miski z wodą i pianą. Była naprawdę silna. Kazała mi włożyć do jednej z nich nogi i się zrelaksować. Dzięki niej cały mój smutek minął. Zrobiłyśmy sobie pedicure cały czas się przy tym śmiejąc. Kiedy już po sobie sprzątałyśmy do pomieszczenia przyszedł Kei. Pokiwał mi, ale nie zwracał na mnie większej uwagi. Podszedł do Soonbi i zaczął z nią rozmawiać. Nie wiem dlaczego, ale zrobiłam się o nią zazdrosna. To, że trzymał ją za ramie mnie denerwowało. Kiedy chwyciła jego koszulkę myślałam, że oszaleje. W końcu wzięłam torbę i wyszłam z pomieszczenia. Miałam jeszcze pół godziny do rozpoczęcia lekcji, ale udałam się już do klasy. Położyłam torbę na ławkę. Po chwili ściągnęłam także perukę.
   -Nie powinnaś ściągać jej w takim miejscu-usłyszałam głos czarnowłosego.
Odwróciłam się nie wiedząc co zrobić. Po sekundzie obok niego stanęła Akira. Chłopak objął ją ramieniem przez co poczułam, jakby ktoś w serce powbijał mi miliony szpilek. Dziewczyna po chwili podeszła do mnie i włożyła mi perukę z powrotem na głowę.
   -Ponoć mamy mieć dwie godziny zajęć. Zrywamy się?-chłopak usiadł na swojej ławce i zapalił papierosa.
Akira oczywiście natychmiastowo się zgodziła. Zaczęła mnie błagać, abym poszła razem z nią, ale nie miałam takiej ochoty. W końcu uległam i razem poszliśmy do kawiarni.
   -Wyglądasz, jakbyś w ogóle dzisiaj nie spała-stwierdziła blondynka.
Uśmiechnęłam się do niej lekko po czym zanurzyłam usta w kawie.
   -Po prostu muszę dzisiaj zrobić coś na co nie mam najmniejszej ochoty-wypowiadając te zdanie popatrzyłam na czarnowłosego.
Blondynka nie wiedziała jak doprowadzić do tego, abyśmy wszyscy razem rozmawiali. Chciałam jak najszybciej opuścić lokal i wracać do domu. Po chwili przynieśli nam ciasto. Chłopak chwycił łyżeczkę, wziął kawałek ciasta i nakarmił nim Akirę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
   -Haruka!-usłyszałam po chwili krzyk zielonookiej.
Szybko chwyciła moją dłoń i zawołała kelnera. Szklanka rozbiła mi się w dłoniach. Kei nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Powoli jadł ciasto patrząc na obraz za oknem. Kiedy blondynka opatrzyła mi rękę dostałam SMSa. Dopiero na jego dźwięk czarnowłosy raczył spojrzeć w moją stronę. Odczytałam go po czym powiedziałam, że muszę szybko wracać do domu.
   -Kenta czeka?
   -Ano...Raczej praca z Kentą. Za chwile jedziemy do pracy.
   -Niech po ciebie przyjedzie-zerknęłam na miodowookiego. Zaciskał ręce na łyżeczce. Nie wiem dlaczego, ale uwielbiałam mu robić na złość.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po Kentę. Przyjechał pięć minut później. Od razu, kiedy wszedł do pomieszczenia wbił wzrok w czarnowłosego. Podszedł i objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Akira poprosiła, abyśmy usiedli, ale powiedzieliśmy, że musimy wracać do pracy. Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do auta. Brązowowłosy ruszył. Widziałam, że jest wściekły. Bardzo szybko byliśmy pod firmą. Kiedy wychodził trzasnął drzwiami. Wyszłam chwilę po nim. Stał oparty o samochód. Podeszłam do niego na co powiedział, że mam już iść do pracy i się nim nie przejmować. Zrobiłam jak chciał i już po chwili siedziałam zastawiona stertą papierów. Na prawdę nie miałam dzisiaj na nic ochoty. Po pół godziny Kenta wszedł do pomieszczenia oznajmiając, że on się wszystkim zajmie. Wysłał mnie do domu mówiąc, żebym przyrządziła mu coś dobrego do jedzenia.
   -Jesteś zły?-spytałam po chwili.
   -Nie. Jestem po prostu cholernie szczęśliwy.
   -Jeżeli chodzi o Keia to nic nas nie łączy. Mówiłam ci już, że mieszkaliśmy ze sobą, ale do niczego między nami nie doszło. Poza tym Akira jest z nim w związku. Jeżeli jesteś zazdrosny to nie masz o co.
   -Tak, wiem. Przepraszam. Po prostu nie lubię, kiedy z nim jesteś.
   -Może będzie lepiej, jeśli to ty pojedziesz do domu i przygotujesz kolacje. Uwinę się szybko i wrócę do domu.
Mężczyzna przytaknął a za kontynuowałam wypełnianie papierów. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Shin.
   -Co ty tu robisz?
   -Raczej co ty tu robisz. Powinnaś być już gotowa na przyjęcie.
   -Przykro mi, ale jestem już umówiona. Przeproś za mnie wszystkich.
Chłopak chwycił mnie za rękę i po sekundzie znaleźliśmy się w moim pokoju zamkowym. Czekał tam na mnie Hitaro. Od razu wręczył mi sukienkę i powiedział, że mam się przebrać. Zrobiłam jak kazał i po dwóch minutach wyszłam z garderoby. Szybko kazał mi biec do sali balowej. Kiedy już stałam przed drzwiami usłyszałam krzyk Iriny. Odwróciłam się i ujrzałam ją całą czerwoną. Jej kolor twarzy pasował do sukni jaką miała na sobie. Czarna góra, czerwony dół, rozkloszowana idealnie pasowała do Iriny.
   -Kto cię w to ubrał?
   -Hitaro...
   -Mogłam się domyślić. Nie pozwolę, żeby ktoś zobaczył cię tak ubraną. Szybko idziemy do mojego pokoju!
Po drodze białowłosa zawołała pokojówki, które pomogły mi się przygotować.
   -Długo jeszcze?-usłyszałam krzyk Keia zza drzwi.
   -Jakieś pół godzinki. Wzbudzimy w nich jeszcze większą ciekawość. Idź do gości i porozmawiaj z nimi-Irina stawała się coraz bardziej zdenerwowana.
Kiedy ona przewracała swoją garderobę do góry nogami pokojówki robiły mi makijaż.
   -Mam!-wykrzyczała, kiedy mój makijaż i fryzura były skończone.
Wyskoczyła z garderoby i podała mi szkarłatną suknie.
   -Miałam ją założyć, kiedy miałam swój bal zaręczynowy, ale matka Hitaro kazała mi się ubrać w inną. Jest tylko jedna taka w całym wszechświecie wyprodukowana specjalne dla mnie. Myślę, że będzie ci dobra.
Była naprawdę cudowna. Długa, szkarłatna, rozkloszowana suknia bez ramion. Z tyłu nie miała pleców co sprawiało, że wyglądała majestatycznie. Szybko założyłam ją na siebie i podeszłam do lustra. Wyglądałam w niej prześlicznie a kok z wypuszczonymi bokami, w który służące zaplotły moje włosy również dodawał mi urody. Stanęłam przed Iriną na co ta szeroko się uśmiechnęła i oznajmiła, że możemy iść na bal. Położyła mi dłoń na swoim przedramieniu i kazała służącym otworzyć drzwi. Postawiłyśmy parę kroków do przodu i ujrzałyśmy wiele osób stojących pod nami.
   -A oto przed państwem królowa Irina i narzeczona księcia Harada Haruka-mężczyzna z mikrofonem w ręce przedstawił nas.
   -Denerwujesz się?
   -Nie, dlaczego?
   -Uśmiechaj się szeroko do wszystkich i próbuj nikogo nie zabić. Idziemy.
Ruszyłyśmy po schodach. Wzrok wszystkich był w nas wbity. Szłam do przodu z szerokim uśmiechem na twarzy. Zatrzymałyśmy się z Iriną jak tylko z nich zeszłyśmy. Białowłosa przekazała mnie w ręce Keia.
   -Gdzie idziemy?
   -Otwieramy bal. Musimy przecież zatańczyć.
   -Nie umiem tańczyć.
   -Spodziewałem się. Naśladuj moje ruchy.
Kiedy stanęliśmy na środku chłopak ukłonił się przede mną a ja dygnęłam. Orkiestra zaczęła grać a my zaczęliśmy tańczyć. Jakoś udało nam się zatańczyć, pomimo kilku błędów, które popełniłam. Skierowaliśmy się w stronę jednego ze stolików. Czarnowłosy ukłonił się przed mężczyzną w wieku Hitaro. Nie wiedziałam co zrobić, więc stałam w bezruchu z uśmiechem na twarzy.
   -Ukłoń się-wyszeptał Kei.
Zrobiłam jak kazał.
   -Nie bądź na nią zły. Powinienem się przedstawić.
   -Kto to jest?-wyszeptałam do miodowookiego.
   -To jest Bóg idiotko.
Na jego słowa szybko się ukłoniłam i zaczęłam przepraszać. Mężczyzna zaczął się śmiać. Chwile z nim porozmawialiśmy i poszliśmy dalej.
   -Kei!-usłyszeliśmy krzyk.
Czarnowłosy uśmiechnął się do dziewczyny, która stała za mną.
   -Możemy porozmawiać? Dawno się nie widzieliśmy.
Kei przytaknął i zostawił mnie samą.
   -I jak się bawisz?-białowłosy mężczyzna podał mi kieliszek wina.
   -Nijak. Powinnam być teraz w innym miejscu.
   -Powinnaś się cieszyć. To wszystko zostało zorganizowane wyłącznie dla ciebie.
   -Powinnam...Idę na balkon. Muszę się przewietrzyć.
Opuściłam go i wyszłam na balkon. Było dość ciepło. Oparłam się o balustradę i zanurzyłam usta w winie.
   -Nie będzie ci za zimno?-usłyszałam za sobą kobiecy głos.
Odwróciłam się i ujrzałam dziewczynę, która wcześniej rozmawiała z Keiem. Miała krótkie, złote włosy, beżową, rozkloszowaną suknie i srebrną kolię. Stanęła obok mnie uśmiechając się przez cały czas.
   -Naprawdę jesteś śliczna. Szkoda, że cię nie kocha...
   -Co masz zamiar powiedzieć?
   -Chcę ci przekazać, że nie jesteśmy dla niego stworzone. Dziwię ci się, że zgodziłaś się na jego oświadczyny.
   -My?
   -Zapomniałam się przedstawić. Jestem Satomi Isana. Była narzeczona Keia.
   -Ty...Byłaś z nim?
   -Już trochę minęło. Byliśmy razem zanim poszedł do liceum. Byłam w nim szaleńczo zakochana, ale oświadczył mi, że nie może być z kimś, kogo nie kocha. Wyznał mi, że jedyną dziewczyną, którą kocha jest jego pierwsza miłość.
   -Tak, wiem.
   -Więc dlaczego za niego wychodzisz?
   -Powiedzmy, że mam z jego rodziną pewien układ. Oni pomogli mi a ja im.
   -Rozumiem. No cóż...Nie wygramy z Soonbi.
   -Soonbi?
   -Tak. Z tego co wiem to chodzi o dziewczynę o imieniu Soonbi. Sądziłam, że muszę ci o tym powiedzieć. Nie chcę, żebyś podzieliła mój los. Wiesz, że chcesz być z kimś, kto cię nie kocha? Pasuje ci to?
   -Nie mam innego wyjścia...
   -Rób co chcesz. Chcę, abyś wiedziała, że popełniasz największy błąd swojego życia. Pośpiesz się i wejdź do środka-weszła z powrotem do pomieszczenia.
Kiedy skończyłam pić również wróciłam do sali palowej. Przez to, że wiedziałam, że Kei kocha Soonbi i odwrotnie nie mogłam racjonalnie myśleć. Miałam ochotę iść do Keia i wykrzyczeć, że go nienawidzę, ale dlaczego? Przecież to, że kocha Soonbi to dobrze. Odczepi się ode mnie i wreszcie będę miała spokój.
Sekundę później do pomieszczenia wbiegło trzydziestu ochroniarzy, którzy kazali się nam ewakuować. Podeszłam do Iriny, która właśnie skończyła rozmawiać z jednym z nich.
   -Co się dzieje?
   -Atakują nas. Nie wiem jakim cudem, ale dostali się do zamku. Udaj się z innymi gośćmi do schronu-szybko wybiegła z pomieszczenia.
Jeden z ochroniarzy zaprowadził mnie do schronu. Stałam w wielkim podziemnym pomieszczeniu razem z resztą gości. Troje ochroniarzy siedzieli i monitorowali całe zdarzenie. Cztery pokojówki stały przy mnie i obserwowały całe zdarzenie. Widziałam na monitorze wszystkie pomieszczenia w których odbywały się walki. Irina i Hitaro byli zamienieni w wielkie potężne smoki, co dawało im trochę przewagi. Wszyscy walczyli najlepiej jak tylko mogli. Sari i Akari walczyli ramię w ramię co świetnie im wychodziło. Makoto i Lori dawali z siebie wszystko, ale i tak Ade musiał im pomóc, ponieważ byli zbyt słabi. Louis, Shin i Sacha pokonali wiele przeciwników, ale było pewne, że za parę minut wyczerpią się ich siły. Mimo, iż wszyscy radzili sobie świetnie i tak byłam zmartwiona. Mój wzrok spoczął na walce Keia. Było dla mnie dziwne to, że w ogóle nie atakował przeciwników.
   -Co się z nim dzieje?-spytałam jedną z pokojówek.
   -Nie mam pojęcia. Zazwyczaj atakuje, ale teraz stara się, aby nikt go nie zranił. Jeśli tak dalej pójdzie wszystkie swoje siły zużyje na obronę i nie będzie w stanie nam pomóc.
   -Idiota...-wyszeptałam i szybko wybiegłam ze schronu. Po drodze rozdarłam swoją sukienkę tak, że była mi do kolan.
Wzięłam pierwszy lepszy wazon, który stał w sali balowej i wybiegłam z niej. Kei walczył przy drzwiach zamku. Szybko zeszłam ze schodów i rzuciłam wazon w stronę jednego z przeciwników. Czarnowłosy odwrócił się w moją stronę na co został zraniony w biodro. Pisnęłam z bólu i szybko znalazłam się obok niego. Chłopak popatrzył na mnie i szybko ruszył na przeciwnika. Kiedy ten leżał już martwy chwycił mnie w pasie i pobiegł do swojego pokoju. Cicho zamknął za nami drzwi.
   -Czy ciebie już naprawdę powaliło? Wiesz jakie to niebezpieczne?
   -Wiem, że to niebezpieczne, ale wiem też, że mnie obronisz. Musisz iść i walczyć nie martwiąc się o to, czy poczuje ból po twoim zranieniu.
   -Teraz to sam mam ochotę cię zranić. Przyszłaś tylko po to, aby mi to powiedzieć?
   -Umm....
   -Inne dziewczyny to raczej mówią "uważaj na siebie"....
   -Uważaj na siebie. Zadowolony?
   -Coś jeszcze? Wiesz, że musisz wracać do schronu?
   -Nie wracam. Będę walczyć!
   -Teraz to już naprawdę cię pogrzało!
   -Chcę wam pomóc.
   -Skoro sam Bóg nie daje sobie rady to myślisz, że ty dasz?
Przytaknęłam na co on zaczął się śmiać.
   -Po co się o mnie martwisz? Jestem silna!
   -Nie dałaś sobie ze mną rady, kiedy się biliśmy a co dopiero z nimi wszystkimi! Wiesz, że jeśli ci się coś stanie to sobie tego nie wybaczę.
   -A to ciekawe....Mów dalej. Może mnie przekonasz.
   -Jesteś idiotką, która ma tendencje do robienia sobie krzywdy.
   -Jakoś nie umiesz przekonywać. Gdzie masz jakiś miecz?
   -Wiesz, że ci nie pozwolę.
   -Nie martw się o mnie.
Kiedy chciałam wyjść z pomieszczenia chwycił mnie za ramie i postawił przed sobą.
   -Może powinnaś coś zrobić, żebym to ja się zgodził?
Szybko naparłam na niego usta swoimi. Kiedy chciałam przerwać pocałunek przyciągnął mnie do siebie mocniej. Moje serce zaczęło bić coraz mocniej a znak na plecach zaczął świecić. Po chwili odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się promiennie.
   -Co to miało być?-spytałam po chwili.
   -To ja powinnam zadać to pytanie. Ty zaczęłaś.
   -Ach...Idiota. Dawaj już miecz i idziemy.
Czarnowłosy przyciągnął mnie do siebie.
   -Co ty...
   -Opleć się nogami wokół moich bioder i rękami w okół mojej szyi. Szybko.
Zrobiłam ja kazał i wyszliśmy z pomieszczenia. Musiało to wyglądać bardzo śmiesznie. Po chwili otoczyło nas paru mężczyzn. Kei głośno przełknął ślinę.
   -Patrz się cały czas na mnie, rozumiesz?
Przytaknęłam na co chłopak ruszył do ataku. Pamiętam, że walczył tak jakieś dobre pół godziny, dopóki jeden z nich nie zranił go w nogę. Zdążył go pokonać. Nie było wokół nas już żadnych przeciwników, więc postawił mnie na ziemi.
   -Za chwile przyjdą. Leć do schronu.
Z trudem i po mimo jego protestów zaniosłam go do pokoju.
   -Jak myślisz, za ile się zjawią?
   -Góra pięć minut.
Przytaknęłam i wzięłam od niego miecz. Patrzył się na mnie ze zdziwieniem. Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam krzyczeć. Po dosłownie minucie obok mnie znalazło się dwudziestu mężczyzn. Z pierwszą dziesiątką dałam sobie jakoś radę, ale następna była ode mnie lepsza. Z łatwością powalili mnie na ziemię i wyrwali miecz z ręki. Wiedziałam, że muszę ich pokonać, odciągnąć od Keia. Zamknęłam oczy....
...nic więcej z tamtego dnia nie pamiętam.
Obudziłam się nazajutrz o dwunastej. Przy moim łóżku leżał Kei. Szturchnęłam go lekko na co się obudził.
   -Nic ci nie jest?
   -Nie...Strasznie boli mnie kark.
   -Nie dziwię się. Znak się uaktywnił.
Otworzyłam szeroko oczy. Miodowooki usiadł obok przytulił mnie do ciebie.
   -Co ci?
   -Masz już nigdy takiego czegoś nie robić, zrozumiano?
   -Nie robić? Czego?
   -Masz już nigdy się o mnie nie martwić-wyłkał.
Poklepałam go lekko po plecach i uśmiechnęłam się sama do siebie.
   -Mam tendencje do martwienia się o ciebie.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 21 "Najsmutniejsza noc."

No i mamy rozdział 21...
Jestem lekko zmęczona a jutro szkoła.
I dopiero dzisiaj zaczynam nowy rozdział...
Jakoś nie mam weny, ale słuchając mojej nowej ulubionej piosenki jakoś mi szybko idzie pisanie.
Postaram się następny dodać w sobotę, ale nie mam pojęcia, czy mi się uda :)
Ilość słów: 2499
~YukinoKaki

*CEO - Dyrektor generalny, prezes zarządu.
**CRO - Prezes działu ryzyka w przedsiębiorstwie.

***

Stałam przed firmą i spoglądałam na drzwi.
Zadzwoniłam do Kenty, aby po mnie zszedł, ale się nie zjawił. Czekałam na niego jeszcze dziesięć minut, aż zbiegł ze schodów i otworzył drzwi. Powitał mnie szerokim uśmiechem. Opowiedziałam mu tym samym i weszłam do środka. Firma od kiedy byłam mała się zmieniła. Wcześniej królowały w niej brązy, ale teraz widać było tylko czernie, biele i lekkie prześwity błękitnego. Recepcjonistki mnie nie poznały. Co prawda minęło parę lat, ale powinny chociaż dostrzec, że to ja, córka szefa i najbardziej wnerwiająca dziewczynka, która kiedykolwiek była w firmie. Weszliśmy na górę po schodach a kiedy znaleźliśmy się na następnym piętrze ujrzałam wielu pracowników stojących przed wejściem do biura mojego ojca.
   -Co się dzieje?-spytałam szeptem.
   -Nie mam pojęcia-odpowiedział i szybko podszedł do jednego z pracowników.
Po chwili wszyscy się rozeszli a my zostaliśmy sami. Mężczyzna otworzył przede mną drzwi do biura. Weszłam i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Wystrój zmienił się całkowicie. Nie był już to pokój w którym zawsze ja i Akira bawiłyśmy się, kiedy byłyśmy małe. Szybko usiadłam na kanapę i zaczęłam przeglądać papiery, które były na stole.
   -Tylko tyle?-spytałam po chwili.
   -Szybko się rozgościłaś...
   -Przecież jestem u siebie. Firma jest przepisana na mnie, ale dostane ją tylko wtedy, kiedy wyjdę za mąż. Z tego co wiem-szybko chwyciłam segregator, który leżał na stole i otwarłam go.-macie tylko dwadzieścia procent udziałów. Ojciec posiada ich pięćdziesiąt jeden, czyli jest CEO* tej firmy. Pod jego nieobecność ty sprawujesz władze, prawda?-mężczyzna przytaknął na co się uśmiechnęłam.-Jako, że z ojcem macie umowę to na razie zajmuję miejsce twojej sekretarki. Myślę, że nie będziesz potrzebował zbyt wielkiej pomocy, ponieważ z tego co wiem to nie powinniście mieć wielu zleceń.
   -Prawda jest taka, że na dzisiaj nie miałem zbyt wiele do pracy...
   -Czyli skończyłeś. Prześpij się na kanapie a ja spróbuje się w tym wszystkim odnaleźć.
Chłopak zrobił tak jak mu kazałam. Zasnął bardzo szybko. Usiadłam na krześle i pościągałam z półek wszystkie segregatory. Poprzeglądałam je bardzo szybko. Zorientowałam się jaka jest mniej więcej sytuacja w firmie, więc byłam w stanie coś zadziałać. W końcu zaczęłam przeglądać ostatni segregator z naszymi udziałowcami. Dziesięć lat firmy znajdowało się w tym segregatorze. Nic nadzwyczajnego w nim nie było, aż dotarłam do spisu udziałowców od rozpoczęcia mojej nauki w liceum, aż do teraz. Znajdowało się tam nazwisko, które bardzo mnie zmartwiło. Najmłodszy udziałowiec firmy, który wykupił udziały w dzień rozpoczęcia mojej nauki w nowej szkole. Wiek, nazwisko, wszystko się zgadzało, ale nie przyjmowałam do siebie wiadomości, że to co przeczytałam jest prawdą. Szybko obudziłam Kente i spytałam, gdzie są szczegółowe informacje o udziałowcach.
   -W sejfie. Powinnaś znać kod.
Kod był oczywisty. Data moich urodzin. Szybko otworzyłam szafkę w biurku, gdzie znajdował się sejf i wbiłam kod. Szybko wyjęłam dokumenty i zaczęłam szukać folderu z dokumentami drugiego najważniejszego udziałowca. Dwadzieścia dziewięć udziałów przypisane było...
Szybko otwarłam szukane przeze mnie dokumenty i jeszcze szybciej walnęłam nimi o ścianę.
   -To nie może być prawda...
Kenta obudził się i poprosił, abyśmy pojechali już do domu. Przystałam na jego prośbę i zrobiliśmy tak jak sobie zażyczył. Po niecałej godzinie brązowowłosy leżał już w swoim łóżku i spał.
Wyszłam z jego pokoju i od razu natknęłam się na tygrysa leżącego pod drzwiami.
   -Jak po pierwszym dniu w pracy?-zmienił się w człowieka i stanął obok mnie.
   -Powiedz...Wiesz coś o udziałach Keia w firmie?
Chłopak pokiwał przecząco głową na co lekko się uśmiechnęłam.

***

Szykowanie się do szkoły poszło mi szybciej niż zazwyczaj.
Na dole czekał już na mnie Kenta z gorącym śniadaniem. Usiadłam przy stole i szybko pochłonęłam śniadanie. Mężczyzna odwiózł mnie do szkoły i obiecał, że odbierze mnie z niej. Byłam szczęśliwa, ponieważ czułam, że stałam się dla kogoś ważna. Szybko weszłam po schodach i weszłam do klasy. Od razu zobaczyłam, że wiele dziewczyn stało przy ławce Keia. Nie zwracałam na to większej uwagi i szybko skierowałam się na swoje miejsce. Co prawda miałam jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji, więc zajęłam się czytaniem papierów, które pozwoliłam sobie zabrać z biura. Spadek klientów w firmie był niepokojący a nasz CRO** nie był najlepszy, więc było to dla nas niebezpieczne. Przez hałas, który panował w klasie trudno mi się było skupić. Wstałam i szybko podeszłam do zbiorowiska dziewczyn. Od razu w oczy rzucił mi się obraz Akiry i Keia. Dziewczyna siedziała na krześle obok czarnowłosego i wpatrywała się w jego zeszyt. Chłopak całkowicie ją ignorował. Całkowicie zapomniałam o tym, że miodowooki spytał dziewczynę, czy chce z nim być. Kiedy blondynka mnie zauważyła od razu wstała i rzuciła mi się na szyje.
   -Udusisz mnie...-wyszeptałam z trudem łapiąc oddech.
   -Dzisiaj...ja...Kei spytał mnie, czy chciałabym zostać jego dziewczyną! To wspaniałe, prawda?
Dziewczyna odsunęła się ode mnie, więc mogłam wziąć głęboki oddech. Patrzyłam na chłopaka z szeroko otwartymi oczami. Chciałam go udusić, ale wiedziałam, że na oczach całej klasy byłoby to niestosowne. W końcu zadzwonił dzwonek i wszyscy usiedli na swoich miejscach.
Po pierwszej lekcji od razu udałam się do pokoju przewodniczących. Kiedy tam weszłam od razu się przeraziłam. Wszędzie walały się puste opakowania po popcornie i chipsach. Chłopcy ganiali się po całym pokoju nie zwracając na mnie uwagi. Po sekundzie spostrzegłam, że obok mnie stoi Soonbi. Na twarzy była cała czerwona ze złości. Sekundy dzieliły ją od wybuchu złości.
   -Czy was już naprawdę pochrzaniło!? Posprzątać mi to w tej chwili! Wszyscy zostajecie po lekcjach i ma mi tu lśnić! Banda idiotów!
   -Soonbi, ale ja mam dzisiaj randkę! Tia powie, że ją wystawiłem.
   -Trudno. A za Soonbi ci się dostanie.
   -Niech panienka nie będzie dla nich taka oschła...-wyszeptałam na co dziewczyna się do mnie uśmiechnęła.
   -Jaka panienka? Mów mi Soonbi. Jesteś tu jedyną dziewczyną, prócz mnie. Musimy się trzymać razem. Czego się napijesz? Mamy jeszcze jakieś dziesięć minut do lekcji.
   -W takim razie pa...Soonbi, mogłabyś mi nalać wody? Strasznie chce mi się pić.
Dziewczyna przytaknęła i poszła po wodę. Patrzyłam na chłopaków, którzy zaczynali sprzątanie. Byli naprawdę wściekli na Soonbi, ale nie mogli się jej przeciwstawić, bo wiedzieli, że będą przez to musieli ponieść kare. Usiadłam na kanapie w pokoju obok i włączyłam telewizje. Po chwili obok mnie znalazła się brązowowłosa i podała mi kubek z wodą. Włączyłyśmy telewizor i zaczęłyśmy oglądać drame. Reszta przerwy minęła nam bardzo szybko. W końcu zadzwonił dzwonek i musieliśmy się udać do sali.
   -To nie fair! My musimy sprzątać a wy oglądacie dramy.
Soonbi rzuciła mi mordercze spojrzenie na co się uciszyli. Pożegnałyśmy się i udałyśmy do swoich klas. Naprawdę nie chciało mi się siedzieć na lekcjach. Mało skupiałam się na tym co mówili nauczyciele. W końcu nadszedł upragniony koniec. Kenta napisał mi, że trochę się spóźni, więc poszłam zobaczyć jak chłopakom idzie sprzątanie. Kiedy weszłam w pokoju już lśniło. Po wcześniejszym bałaganie nie było już śladu. Chłopców zresztą też nie było, więc mogłam usiąść i w spokoju napić się kawy. Położyłam torbę na biurku i sięgnęłam po kubek. Niestety szafka była zbyt wysoko, więc nie mogłam dosięgnąć. W końcu ujrzałam czyjąś dłoń obok mojej. Kubek znalazł się w mojej ręce. Szybko się odwróciłam. Za mną stał wysoki, czarnowłosy chłopak z obojętnym wyrazem twarzy.
   -Jak po pierwszym dniu pracy?
Szybko położyłam kubek na blacie i chwyciłam torbę z której wyjęłam dokumenty.
   -Wyjaśnisz mi co to ma być?
Na ustach chłopaka zawitał lekki uśmiech.
   -Pomyślmy...Prezent ślubny? Jak się postarasz to je dostaniesz.
   -A tak na serio?
   -Dowiesz się wkrótce. Mi to już kawy nie zrobisz?
Pokazałam mu język i wsypałam sobie do kubka łyżeczkę kawy rozpuszczalnej. Wlałam wodę do czajnika elektrycznego i zaczęłam stukać paznokciami o blat. Było bardzo cicho. Nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać.
   -Dobrze ci się u niego mieszka?-zaczął chłopak.
Jego ironiczny ton był nie do zniesienia. Zdenerwował mnie tym pytaniem. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Wiedział jak wytrącić mnie z równowagi.
   -Dobrze ci się z nią chodzi?
Chłopak automatycznie znalazł się obok mnie. Czułam jego oddech na szyi. Był bardzo wnerwiający. Pocałował mnie w bark. Odwróciłam się i odsunęłam go od siebie. Usłyszałam skrzypienie drzwi. Spojrzałam na osobę, która właśnie stała w drzwiach.
   -Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.
   -Nie, skądże! Usiądź! Czego się napijesz?
   -Ymm...Kawy!
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i popatrzyłam na kubki, które stały w szafce. Miodowooki ściągnął dwa z nich.
   -Myślałam, że skończyliście już lekcje.
   -Bo skończyliśmy. Czekam na kogoś.
   -A on?-spytał wskazując na czarnowłosego.
Zalałam napoje i zaniosłam je do stołu. Po chwili znów drzwi się otworzyły a do pomieszczenia wbiegła Soonbi. Wyglądała na zmartwioną. Zaczęła otwierać wszystkie szafki w pokoju i kląć coś pod nosem. Miodowooki spytał się czego szuka na co ta odpowiedziała, że szuka swojego portfela. Wszyscy wstaliśmy i zaczęliśmy jej pomagać w poszukiwaniach.
   -Mam!-wykrzyczał Kei.
Dziewczyna podeszła do niego i odebrała swój portfel. Chłopak objął ją ramieniem i zaczął jej coś szeptać na ucho. Wnerwiło mnie to. Najpierw przystawia się do mnie a teraz do Soonbi. Zazgrzytałam zębami i usiadłam na miejsce. Dziewczyna po chwili wyszła. Kei wrócił do nas. Patrzyłam się na niego jak głupia. W końcu zerknął na mnie i puścił mi oczko. Zrobiłam się cała czerwona i odwróciłam głowę w stronę Sachy.
   -Kompletnie zapomniałem po co przyszedłem! Będziemy nagrywać czwarty mini album. Przyjdziesz do studia w któryś dzień? Byłyby wesoło. Od kiedy się wyprowadziłaś nie mieliśmy kontaktu. Myślę, że chłopaków by to podniosło na duchu.
   -Jasne! Może w weekend? Wpadłabym rano na jakieś trzy godziny.
   -W weekend? Przecież w weekend macie bal zaręczynowy. Zapomniałaś?
Popatrzyłam na czarnowłosego, który wygiął usta w uśmiechu.
   -Wiesz nie wiedziałam. 'Ktoś' chyba zapomniał mnie uprzedzić...
Białowłosy po chwili wyszedł. Kiedy go nie było ja i Kei siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Gdy skończyłam pić kawę usłyszałam dźwięk wydobywający się z mojego telefonu. Dostałam SMSa.

~Jestem na dole.
Możesz już schodzić.
Kupiłem jedzenie. Myślę, że ci zasmakuje.~

Spakowałam telefon do torebki a następne odłożyłam szklanki do zlewu.
   -Napisał do ciebie?
Przytaknęłam. Chłopak wstał i podszedł do mnie. Uśmiechnęłam się do niego lekko, omijając go. Patrzył na mnie zdziwiony z ustami zaciśniętymi w cienką linię.
   -Spotkajmy się dzisiaj.
   -Nie ma takiej potrzeby...
   -Oddam ci wszystkie udziały.
   -Nie dzisiaj. Za dwa dni. Godzinę przed północą na dachu.
Wyszłam z pomieszczenia i udałam się przed budynek, gdzie czekał na mnie Kenta.

***

Nadszedł dzień spotkania z Keiem.
Nie byłam co do tego dobrze nastawiona, ale musiałam iść. W końcu miał mi oddać swoje udziały. Koniec lekcji nadszedł bardzo szybko. Miałam już wracać do domu, kiedy Akira spytała, czy nie odprowadzę jej do domu. Zgodziłam się. Szłyśmy początkowo w grobowej ciszy, ale po chwili zaczęłyśmy ze sobą swobodnie rozmawiać.
   -A jak u ciebie i Keia?-tak naprawdę nie byłam ciekawa. Wiedziałam, że dziewczyna czeka, aż zadam to pytanie.
   -Dobrze...-kłamała. Chwyciłam ją za ramie i poprosiłam, żebyśmy usiadły na ławce.
Położyła mi głowę na ramieniu a z jej oczu poleciały łzy. Poklepałam ją po głowie.
   -Staram się jak mogę, ale on przez cały czas jest oschły. Możesz mnie mieć za idiotkę, ale naprawdę nie chcę go stracić. To, że poprosił mnie o to, abym z nim była...Myślałam, że śnie.
   -Czy to nie dziwne, że spytał cię o to? Wcześniej odrzucił twoje wyznanie.
   -Nie oglądasz dram? Wiesz, że chciałabym żyć jak w dramie z takim chłopakiem jak on. Jestem szczęśliwa kiedy go widzę i wiem, że muszę się starać ze wszystkich sił, aby z nim być. Co robisz jutro? Chcesz gdzieś ze mną wyjść? Dlaczego jeszcze tego nie powiedział? Czy on w ogóle coś do mnie czuje? Staram się ze wszystkich sił, aby był ze mną szczęśliwy, ale mu chyba to nie wystarcza.
   -Jesteście razem dopiero przez trzy dni. Spokojnie. Wszystko się ułoży.
Z blondynką spędziłam resztę dnia po czym odprowadziłam ją do domu. Zbliżała się północ, więc zaczęłam biec w stronę szkoły. Po paru minutach znalazłam się na dachu. Co prawda spóźniłam się o pięćdziesiąt minut, ale miałam nadzieje, że Kei będzie czekał. Otwarłam drzwi prowadzące na dach i szybko znalazłam się obok czarnowłosego.
   -Czekałeś...
   -Wiedziałem, że się spóźnisz. Dopiero przyszedłem.
Nie wiedziałam jak z nim rozmawiać. W sumie to każda nasza rozmowa prowadziła do kłótni.
   -Ja...
Chłopak zasygnalizował, abym była cicho i wskazał na gwiazdy. Nocne niebo wyglądało tamtego dnia bardzo ładnie. Bezchmurne, obsypane gwiazdami...
   -Co chciałaś powiedzieć?
   -Dlaczego jesteś z Akirą.
   -Myślę, że to jedyna droga, by cię przekonać, abyś wróciła do piekła.
   -Ona bardzo się stara. Jedyne o czym marzy to to, abyś był dla niej miły. Jest naprawdę wspaniałą dziewczyną. Potrafi dobrze gotować, umie szyć na maszynie, więc jest przydatna. Zawsze się do wszystkich uśmiecha, pomaga młodszym, jest jak anioł stróż. Więc proszę...-ukłoniłam się przed nim zalewając się łzami.-...Zaopiekuj się nią! Nie zostawiaj jej nigdy samej. Kiedy będzie płakać, pociesz ją. Uśmiechnij się do niej czasem, okaż jej więcej uczuć.
   -Nie chcę...-wyszeptał na co szybko podniosłam głowę.-Zapomniałaś, że jestem z nią dlatego, abyś wróciła do domu.
   -Wiesz, że nie wrócę. Przyszłam tu tylko dlatego, abyś oddał swoje udziały w firmie.
   -Nie rozmawiamy o firmie...
   -Przy okazji poprosiłam cię też o okazywanie uczuć Akirze. Przez ciebie dzisiaj płakała. Z resztą nie po raz pierwszy. Dlaczego musisz ją w to wplątywać?
   -To ty ją w to wplątałaś.
   -W nic ją nie wplątałam!-zaczęłam tracić panowanie nad swoimi uczuciami.-To wszystko przez ciebie! To ty chcesz się na mnie mścić! Nienawidzisz mnie od początku naszej znajomości! Ty chcesz mi zniszczyć życie! To ty zabrałeś mój pierwszy pocałunek. Byłeś pierwszym chłopakiem, który uratował mnie z opresji. Pierwszy raz przy mężczyźnie spaliłam się rumieńcem. Po raz pierwszy czułam, że serce mi szybciej bije, kiedy ktoś stoi blisko mnie! Teraz po raz pierwszy czuje, że serce mi pęka przez kogoś takiego jak ty! Teraz idź! Wynoś się stąd! Nienawidzę cię! Zniknij!-krzyczałam w amoku.
Chłopak rzucił pod moje nogi teczkę i przeszedł obok mnie. Zatrzymał się. Stykaliśmy się ramionami.
   -Te wszystkie rzeczy o których mówiłaś...Uczucia...Wolałbym okazywać je komuś takiemu jak ty. Chciałbym cię o coś prosić. Od teraz nie umawiaj się z takimi facetami jak ja.
Kei zniknął za moimi plecami. Upadłam na ziemie w tym samym czasie, gdy dzwony zaczęły oznajmiać, że już północ. Waliłam ręką w ziemie. Po mojej twarzy spokojnie spływały łzy.
Spojrzałam na gwiazdy. Nie były już takie piękne jak wcześniej. Wiedziałam, że o tym dniu na pewno nie zapomnę. Noc stała się bardzo ponura. Nie było słychać nic, prócz mojego głośnego płaczu. Powinnam się cieszyć. W końcu uwolniłam się od takiego mężczyzny jak on, ale to nie dawało mi satysfakcji. Czułam, jakby mój cały świat się rozpadł. Nie był dla mnie nikim ważnym, w sumie był najgorszym człowiekiem, jakiegokolwiek poznałam.
Cała zapłakana wstałam i wróciłam do domu.

***

Pamiętam, że tamtego dnia nie mogłam zasnąć.
Wszystkie moje myśli krążyły w okół Keia. Przez cały czas myślałam o tym co mi powiedział. Czy on tak naprawdę coś do mnie czuł? Była to najsmutniejsza noc jaką kiedykolwiek przeżyłam.

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 20 "Ciesze się, że tu jesteś."

No i dobiliśmy do rozdziału dwudziestego...
Tak szybko jakoś się to wszystko toczy....
~YukinoKaki

***

Od razu, kiedy znalazłam się w domu rzuciłam się na łóżko.
Rany bolały już o wiele mniej niż wcześniej. Mój telefon leżał na stoliku. Wiedziałam, że Shin musiał go przynieść. Szybko chwyciłam bransoletkę i pogrążyłam się we śnie.
Bardzo szybko znalazłam Eve. Tym razem zamiast fioletu i bieli miała na sobie czerń i czerwień. Kiedy mnie zobaczyła szeroko się uśmiechnęła.
   -Odwiedzaj mnie częściej. Bez ciebie jest tu strasznie nudno!
W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niej szeroko. Dziewczyna przyniosła przekąski i kazała mi usiąść.
   -Musisz na siebie uważać. Kei jest bardzo nieodpowiedzialny. Prawie cię zakatował na śmierć!
   -Czy ty wiesz o wszystkim? Jesteś niemożliwa.
Rozmawiałyśmy o wszystkim co się dzieje na ziemi, aż przyszła pora na to, abym wracała do siebie. Pożegnałam się z nią i wróciłam na ziemie. Wstałam i zrobiłam sobie jedzenie do szkoły. Shin wstał parę minut później. Bez śniadania wyszedł z domu. Szybko poszłam do łazienki, umyłam się i wcisnęłam się w czarne rurki, biały t-shirt i biało czarne sneakersy. Z włosów zrobiłam koka, wzięłam plecak i wyszłam z domu. Kiedy znalazłam się na dworze znieruchomiałam. Za każdym człowiekiem z osobna chodził mężczyzna w czarnym garniturze lub dziewczyna w białej sukience. Chwyciłam jednego z mężczyzn w garniturze i przyciągnęłam go do siebie bliżej.
   -Kim wy jesteście?
Czarnooki patrzył na mnie ze zdziwieniem.
   -Ty mnie widzisz? Gdzie twój opiekun?
   -Ta..Widzę! Jaki do cholery opiekun? Kim wy jesteście!?
   -Proszę się uspokoić. To bardzo dziwne, że nas widzisz. Masz jakiś kontakt z piekłem?
Westchnęłam głęboko i przetarłam oczy.
   -Przyszła żona nowego lucyfera...-kiedy to powiedziałam mężczyzna natychmiastowo się ukłonił.
   -Nie możliwe...Przepraszam, ale jeszcze nie znamy panienki tożsamości. To i tak bardzo dziwne, że mnie panienka widzi. Nawet książę nie ma takiego daru.
   -Długo będę czekać, aż mi powiesz kim jesteś?
Chłopak zrobił się cały czerwony i szybko zaczął mówić.
   -Jestem opiekunem ludzkim. Nie wszyscy z piekła mogą mnie zobaczyć. Musi być panienka wyjątkowa.
   -Dobra, możesz iść. Za chwilę się spóźnię.
Szybko zaczęłam biec do szkoły. Oczywiście istoty, które chodziły za ludźmi patrzyli się na mnie jak na opętaną. Nie zwracałam na nich uwagi i przyśpieszyłam. Wbiegłam do klasy równo z dzwonkiem. Kei siedział już na swoim miejscu. Kiedy zjawiłam się w klasie nawet na mnie nie spojrzał. Usiadłam na swoje miejsce i czekałam, aż lekcja się rozpocznie. Kiedy wszedł dyrektor lekko się zdziwiłam. Nigdy nie wchodził do sal lekcyjnych. W sumie to uczniowie widzieli go tylko na rozpoczęciu roku. Zdziwiłam się, kiedy powiedział, że chciałby mnie zobaczyć w swoim gabinecie. Od razu poszłam z nim. Kiedy weszłam do jego gabinetu i ujrzałam Shina byłam zdziwiona. Chłopak był zdenerwowany. Usiadłam obok niego nie wiedząc o co chodzi.
   -Musimy poszukać nowego mieszkania-oznajmił po dłuższej chwili ciszy.
   -Co się stało?
   -Powiedz...Zakręciłaś wodę w kranie, kiedy szłaś do szkoły?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy i spuściłam głowę.
   -Zalało nam mieszkanie. Musimy poszukać czegoś nowego. Dzisiaj jesteś zwolniona z lekcji.
Szybko pobiegłam do klasy i zabrałam z niej torbę. Wróciłam do Shina i poszliśmy do zalanego mieszkania. Musieliśmy wchodzić w gumiakach. Na szczęście moje ubrania i rzeczy osobiste nie ucierpiały. 
Spakowałam się szybko i wyszliśmy z pomieszczenia. Szybko chwyciłam za telefon i wykręciłam numer.

~Halo?~

~Mogę mieć do ciebie nietypową prośbę?~

Po paru minutach pod domem zjawiło się czarne SSC Aero razem z właścicielem pojazdu. Blondyn szybko zmienił się w tygrysa, kiedy Kenta wysiadł z auta. Uśmiechnęłam się i podałam mu torby. Szybko włożył je do samochodu cały czas nucąc coś pod nosem. Wsiadłam do pojazdu wcześniej ostrzegając Shina, aby nie gryzł Kenty. Brązowowłosy wrócił i ruszyliśmy. W aucie puścił głośno muzykę i zaczęliśmy śpiewać. Po pierwszej piosence dostałam SMSa.

~Proszę skończcie!
Moje uszy puchną!
Jeszcze rozumiem ciebie,
ale on? Tego już za wiele!
W domu pogryzę mu kanapę!~

Automatycznie moja głowa powędrowała w stronę Shina, który zaczął mruczeć. Posłałam mu mordercze spojrzenie i zaczęłam śpiewać następną piosenkę. Po paru następnych dojechaliśmy do jego domu. Auto zaparkował w garażu i zaniósł moje rzeczy na górę. Na szczęście Shin przeniósł swoje rzeczy do z powrotem do zamku mówiąc, że i tak będzie przez cały czas w wcieleniu tygrysa, więc nie będą mu potrzebne. Wytłumaczył mi też, że w nocy będzie się teleportował do zamku.
Weszłam na górę i szybko pobiegłam do Kenty. Pokazał mi mój nowy pokój i kazał zejść za dziesięć minut na posiłek. Shin wszedł na górę i od razu wlazł na łóżko i zasnął. Po chwili dostałam SMSa, który bardzo mnie zasmucił.

~Przykro mi, ale niestety
pani miejsce w pracy zostało
już zajęte. Wierzymy, że
uda się pani znaleźć inną pracę~

Zeszłam na dół i smutna usiadłam przy stole. Kenta od razu spytał o co chodzi. Powiedziałam mu o tym, że ktoś zajął moje miejsce w pracy.
   -Nie chciałabyś pracować u nas? Wiesz...Mogłabyś mi trochę pomóc w pracy. Ostatnio wiele się dzieje w firmie. Twój ojciec byłby zadowolony.
   -I tak jest już za granicą.
   -Ale to nie zmienia faktu, że byłby zadowolony-puścił mi oczko i podał obiad.
Jedzenie przygotowane przez niego zjadłam ze smakiem. Oczywiście trochę się powygłupialiśmy.
Musieliśmy posprzątać całą kuchnie, ponieważ jedzenie walało się wszędzie. Wzięłam szmatkę i zaczęłam szorować nią płytki. Brązowowłosy zbierał resztki posiłku spod szafki i głośno się przy tym śmiał.
   -Ciesze się, że tu jesteś. Od teraz nie będę smutny, kiedy będę jeść posiłki.
Przytaknęłam i posłałam mu szeroki uśmiech. Odwzajemnił go i zaczął się śmiać. Przez resztę dnia było bardzo wesoło. Dowiedziałam się, że lubi oglądać dramy. Obejrzeliśmy trzy odcinki najnowszej dramy i zasnęliśmy. Obudziłam się na kanapie. Przetarłam oczy i ujrzałam, że na stoliku leży jedzenie a obok niego żółta karteczka.

~Zjedz ze smakiem.
Dzisiaj nie idziesz do szkoły. O szesnastej bądź w firmie.~

Zjadłam zrobione przez niego śniadanie, które było bardzo dobre. Kenta miał zadatki na kucharza. Poszłam się umyć i zmienić ubrania. Zdecydowałam się tego dnia na czarną spódniczkę, bluzkę w czerwoną kratkę, białe zakolanówki i trampki w czerwoną kratkę. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc zaczęłam sprzątać w domu. Była to ciężka robota i zajęła mi wiele czasu. Kiedy skończyłam nagle zabolał mnie brzuch. Szybko teleportowałam się do zamku i skierowałam się do pokoju Keia.
Trzasnęłam drzwiami wchodząc do jego pokoju. Chłopak popatrzył na mnie i uśmiechnął się lekko.
   -Czego chcesz? Zadowolony z tego, że zaczął mnie boleć brzuch!?
   -Szybko przyszłaś...Nie było cię w mieszkaniu. Gdzie byłaś?
Podeszłam do niego nie wiedząc co powiedzieć. Chłopak położył się na łóżku i zaczął się cicho śmiać.
   -Skąd wiesz gdzie mieszkam?
   -Chyba już nie mieszkasz. Słyszałem od Shina o zalaniu. Następnym razem zakręcaj wodę...
Gotowałam się ze złości, ale starałam się zachować spokój.
   -Dlaczego cię to interesuje?
   -Bo jesteś moją narzeczoną? Czy nie powinienem mieć nad tobą jakiejś władzy?
Wybuchnęłam głośnym śmiechem na co on się rozzłościł. Szybko wstał i chwycił mój podbródek.
   -W co ty chcesz się znowu bawić?-odsunęłam się od niego.
Schował dłonie do kieszeni i zaczął gwizdać.
   -W nic się nie bawię. Chcę po prostu wyciągnąć z ciebie gdzie mieszkasz.
   -Naprawdę chcesz wiedzieć?
Miodowooki przytaknął przez co na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech.
   -Mieszkam w domu mojego narzeczonego. Jakiś problem?
Widziałam, że jest zły, więc kontynuowałam zabawę.
   -Dla twojej wiadomości będę jego osobistą sekretarką. Zaczynam dzisiaj o szesnastej. Chciałbyś coś jeszcze wiedzieć? Jeżeli nie to ja już pójdę.
Kiedy ruszyłam w stronę wyjścia chłopak wyrwał mi telefon z ręki. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Szybko wbił sobie pewien numer do telefonu i zadzwonił.
   -Halo? Akira, prawda? Mam do ciebie nietypowe pytanie...Chciałabyś ze mną być? Wiem, że to nie rozmowa na komórkę, ale mam nadzieje, że się zgodzisz. Odpowiedz mi jutro w szkole.
Kiedy się rozłączył oddał mi aparat. Patrzyłam na niego z otwartymi oczami. Miodowooki zaczął się śmiać i szybko złożył krótki pocałunek na moich ustach.
   -Powodzenia księżniczko. Dasz sobie radę w firmie. Tylko pamiętaj, że romanse biurowe są zakazane. A teraz leć, bo spóźnisz się już pierwszego dnia.
Szybko wyszłam z pomieszczenia i wróciłam do mieszkania.

Co to właściwie miało być?