Żeby wam umilić weekend spięłam się i jakoś udało mi się napisać.
Wiem, że miał być tydzień temu, ale jakoś mi nie wychodziło :/
No to....Miłego czytania.
***
Wyszłam z łóżka o szóstej.
Przez cały czas po policzkach spływały mi łzy. Nawet nie wiedziałam dlaczego. To, że powiedziałam, że nie chce go widzieć to była moja najlepsza decyzja, prawda? Poszłam do łazienki i jako tako się ogarnęłam. Peruka i soczewki zaczęły mnie wnerwiać. Było mi obojętne co ludzie sobie o mnie pomyślą. Wyszłam do szkoły o wiele wcześniej. Skierowałam się do pomieszczenia, gdzie zawsze przewodniczący klas się spotykali. Zrobiłam sobie kawę i wyciągnęłam z szuflady papiery, które Kei miał wypełnić. Chwyciłam do ręki długopis, aby pomóc mu przy pracy. Po chwili do pomieszczenia weszła Soonbi. Usiadła obok mnie i ziewnęła. Uśmiechnęłam się do niej.
-Płakałaś?-spytała po chwili.
Oczywiście zaprzeczyłam. Nie chciałam, aby Soonbi wiedziała o moim wczorajszym spotkaniu z czarnowłosym.
-A co z tobą?
Dziewczyna westchnęła głęboko i położyła mi głowę na ramieniu.
-Nieszczęśliwie się zakochałam...
-Wyznałaś komuś swoje uczucia?
-Nie. Ma dziewczynę. Wstydzę się mu powiedzieć, że coś do niej czuje.
-Powiedz mu o tym, inaczej będziesz się z tym męczyć. Zbliż się do niego i pokaż mu, że bez ciebie nie może funkcjonować.
Dziewczyna podniosła brwi i przechyliła głowę.
-I to podziała?
Przytaknęłam na co ona uśmiechnęła się i mnie przytuliła. Patrzyłam, jak zaczyna pisać SMSa. W końcu spytałam ją o jakiego chłopaka chodzi.
-Ano...O Keia. Od jakiegoś czasu mi się podoba. Wiem, że jesteście ze sobą blisko, więc mogłabyś mi pomóc. Co ty na to?
Byłam nieco skołowana. Przecież nie mogła się zakochać w Keiu. Na pewno nie zakochała się w tym chłopaku z którym pokłóciłam się uprzedniej nocy. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na co dziewczyna zaczęła mnie ściskać. Po chwili spytała, czy nie chciałabym się trochę zrelaksować. Po chwili przyniosła dwie miski z wodą i pianą. Była naprawdę silna. Kazała mi włożyć do jednej z nich nogi i się zrelaksować. Dzięki niej cały mój smutek minął. Zrobiłyśmy sobie pedicure cały czas się przy tym śmiejąc. Kiedy już po sobie sprzątałyśmy do pomieszczenia przyszedł Kei. Pokiwał mi, ale nie zwracał na mnie większej uwagi. Podszedł do Soonbi i zaczął z nią rozmawiać. Nie wiem dlaczego, ale zrobiłam się o nią zazdrosna. To, że trzymał ją za ramie mnie denerwowało. Kiedy chwyciła jego koszulkę myślałam, że oszaleje. W końcu wzięłam torbę i wyszłam z pomieszczenia. Miałam jeszcze pół godziny do rozpoczęcia lekcji, ale udałam się już do klasy. Położyłam torbę na ławkę. Po chwili ściągnęłam także perukę.
-Nie powinnaś ściągać jej w takim miejscu-usłyszałam głos czarnowłosego.
Odwróciłam się nie wiedząc co zrobić. Po sekundzie obok niego stanęła Akira. Chłopak objął ją ramieniem przez co poczułam, jakby ktoś w serce powbijał mi miliony szpilek. Dziewczyna po chwili podeszła do mnie i włożyła mi perukę z powrotem na głowę.
-Ponoć mamy mieć dwie godziny zajęć. Zrywamy się?-chłopak usiadł na swojej ławce i zapalił papierosa.
Akira oczywiście natychmiastowo się zgodziła. Zaczęła mnie błagać, abym poszła razem z nią, ale nie miałam takiej ochoty. W końcu uległam i razem poszliśmy do kawiarni.
-Wyglądasz, jakbyś w ogóle dzisiaj nie spała-stwierdziła blondynka.
Uśmiechnęłam się do niej lekko po czym zanurzyłam usta w kawie.
-Po prostu muszę dzisiaj zrobić coś na co nie mam najmniejszej ochoty-wypowiadając te zdanie popatrzyłam na czarnowłosego.
Blondynka nie wiedziała jak doprowadzić do tego, abyśmy wszyscy razem rozmawiali. Chciałam jak najszybciej opuścić lokal i wracać do domu. Po chwili przynieśli nam ciasto. Chłopak chwycił łyżeczkę, wziął kawałek ciasta i nakarmił nim Akirę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
-Haruka!-usłyszałam po chwili krzyk zielonookiej.
Szybko chwyciła moją dłoń i zawołała kelnera. Szklanka rozbiła mi się w dłoniach. Kei nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Powoli jadł ciasto patrząc na obraz za oknem. Kiedy blondynka opatrzyła mi rękę dostałam SMSa. Dopiero na jego dźwięk czarnowłosy raczył spojrzeć w moją stronę. Odczytałam go po czym powiedziałam, że muszę szybko wracać do domu.
-Kenta czeka?
-Ano...Raczej praca z Kentą. Za chwile jedziemy do pracy.
-Niech po ciebie przyjedzie-zerknęłam na miodowookiego. Zaciskał ręce na łyżeczce. Nie wiem dlaczego, ale uwielbiałam mu robić na złość.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po Kentę. Przyjechał pięć minut później. Od razu, kiedy wszedł do pomieszczenia wbił wzrok w czarnowłosego. Podszedł i objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Akira poprosiła, abyśmy usiedli, ale powiedzieliśmy, że musimy wracać do pracy. Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do auta. Brązowowłosy ruszył. Widziałam, że jest wściekły. Bardzo szybko byliśmy pod firmą. Kiedy wychodził trzasnął drzwiami. Wyszłam chwilę po nim. Stał oparty o samochód. Podeszłam do niego na co powiedział, że mam już iść do pracy i się nim nie przejmować. Zrobiłam jak chciał i już po chwili siedziałam zastawiona stertą papierów. Na prawdę nie miałam dzisiaj na nic ochoty. Po pół godziny Kenta wszedł do pomieszczenia oznajmiając, że on się wszystkim zajmie. Wysłał mnie do domu mówiąc, żebym przyrządziła mu coś dobrego do jedzenia.
-Jesteś zły?-spytałam po chwili.
-Nie. Jestem po prostu cholernie szczęśliwy.
-Jeżeli chodzi o Keia to nic nas nie łączy. Mówiłam ci już, że mieszkaliśmy ze sobą, ale do niczego między nami nie doszło. Poza tym Akira jest z nim w związku. Jeżeli jesteś zazdrosny to nie masz o co.
-Tak, wiem. Przepraszam. Po prostu nie lubię, kiedy z nim jesteś.
-Może będzie lepiej, jeśli to ty pojedziesz do domu i przygotujesz kolacje. Uwinę się szybko i wrócę do domu.
Mężczyzna przytaknął a za kontynuowałam wypełnianie papierów. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Shin.
-Co ty tu robisz?
-Raczej co ty tu robisz. Powinnaś być już gotowa na przyjęcie.
-Przykro mi, ale jestem już umówiona. Przeproś za mnie wszystkich.
Chłopak chwycił mnie za rękę i po sekundzie znaleźliśmy się w moim pokoju zamkowym. Czekał tam na mnie Hitaro. Od razu wręczył mi sukienkę i powiedział, że mam się przebrać. Zrobiłam jak kazał i po dwóch minutach wyszłam z garderoby. Szybko kazał mi biec do sali balowej. Kiedy już stałam przed drzwiami usłyszałam krzyk Iriny. Odwróciłam się i ujrzałam ją całą czerwoną. Jej kolor twarzy pasował do sukni jaką miała na sobie. Czarna góra, czerwony dół, rozkloszowana idealnie pasowała do Iriny.
-Kto cię w to ubrał?
-Hitaro...
-Mogłam się domyślić. Nie pozwolę, żeby ktoś zobaczył cię tak ubraną. Szybko idziemy do mojego pokoju!
Po drodze białowłosa zawołała pokojówki, które pomogły mi się przygotować.
-Długo jeszcze?-usłyszałam krzyk Keia zza drzwi.
-Jakieś pół godzinki. Wzbudzimy w nich jeszcze większą ciekawość. Idź do gości i porozmawiaj z nimi-Irina stawała się coraz bardziej zdenerwowana.
Kiedy ona przewracała swoją garderobę do góry nogami pokojówki robiły mi makijaż.
-Mam!-wykrzyczała, kiedy mój makijaż i fryzura były skończone.
Wyskoczyła z garderoby i podała mi szkarłatną suknie.
-Miałam ją założyć, kiedy miałam swój bal zaręczynowy, ale matka Hitaro kazała mi się ubrać w inną. Jest tylko jedna taka w całym wszechświecie wyprodukowana specjalne dla mnie. Myślę, że będzie ci dobra.
Była naprawdę cudowna. Długa, szkarłatna, rozkloszowana suknia bez ramion. Z tyłu nie miała pleców co sprawiało, że wyglądała majestatycznie. Szybko założyłam ją na siebie i podeszłam do lustra. Wyglądałam w niej prześlicznie a kok z wypuszczonymi bokami, w który służące zaplotły moje włosy również dodawał mi urody. Stanęłam przed Iriną na co ta szeroko się uśmiechnęła i oznajmiła, że możemy iść na bal. Położyła mi dłoń na swoim przedramieniu i kazała służącym otworzyć drzwi. Postawiłyśmy parę kroków do przodu i ujrzałyśmy wiele osób stojących pod nami.
-A oto przed państwem królowa Irina i narzeczona księcia Harada Haruka-mężczyzna z mikrofonem w ręce przedstawił nas.
-Denerwujesz się?
-Nie, dlaczego?
-Uśmiechaj się szeroko do wszystkich i próbuj nikogo nie zabić. Idziemy.
Ruszyłyśmy po schodach. Wzrok wszystkich był w nas wbity. Szłam do przodu z szerokim uśmiechem na twarzy. Zatrzymałyśmy się z Iriną jak tylko z nich zeszłyśmy. Białowłosa przekazała mnie w ręce Keia.
-Gdzie idziemy?
-Otwieramy bal. Musimy przecież zatańczyć.
-Nie umiem tańczyć.
-Spodziewałem się. Naśladuj moje ruchy.
Kiedy stanęliśmy na środku chłopak ukłonił się przede mną a ja dygnęłam. Orkiestra zaczęła grać a my zaczęliśmy tańczyć. Jakoś udało nam się zatańczyć, pomimo kilku błędów, które popełniłam. Skierowaliśmy się w stronę jednego ze stolików. Czarnowłosy ukłonił się przed mężczyzną w wieku Hitaro. Nie wiedziałam co zrobić, więc stałam w bezruchu z uśmiechem na twarzy.
-Ukłoń się-wyszeptał Kei.
Zrobiłam jak kazał.
-Nie bądź na nią zły. Powinienem się przedstawić.
-Kto to jest?-wyszeptałam do miodowookiego.
-To jest Bóg idiotko.
Na jego słowa szybko się ukłoniłam i zaczęłam przepraszać. Mężczyzna zaczął się śmiać. Chwile z nim porozmawialiśmy i poszliśmy dalej.
-Kei!-usłyszeliśmy krzyk.
Czarnowłosy uśmiechnął się do dziewczyny, która stała za mną.
-Możemy porozmawiać? Dawno się nie widzieliśmy.
Kei przytaknął i zostawił mnie samą.
-I jak się bawisz?-białowłosy mężczyzna podał mi kieliszek wina.
-Nijak. Powinnam być teraz w innym miejscu.
-Powinnaś się cieszyć. To wszystko zostało zorganizowane wyłącznie dla ciebie.
-Powinnam...Idę na balkon. Muszę się przewietrzyć.
Opuściłam go i wyszłam na balkon. Było dość ciepło. Oparłam się o balustradę i zanurzyłam usta w winie.
-Nie będzie ci za zimno?-usłyszałam za sobą kobiecy głos.
Odwróciłam się i ujrzałam dziewczynę, która wcześniej rozmawiała z Keiem. Miała krótkie, złote włosy, beżową, rozkloszowaną suknie i srebrną kolię. Stanęła obok mnie uśmiechając się przez cały czas.
-Naprawdę jesteś śliczna. Szkoda, że cię nie kocha...
-Co masz zamiar powiedzieć?
-Chcę ci przekazać, że nie jesteśmy dla niego stworzone. Dziwię ci się, że zgodziłaś się na jego oświadczyny.
-My?
-Zapomniałam się przedstawić. Jestem Satomi Isana. Była narzeczona Keia.
-Ty...Byłaś z nim?
-Już trochę minęło. Byliśmy razem zanim poszedł do liceum. Byłam w nim szaleńczo zakochana, ale oświadczył mi, że nie może być z kimś, kogo nie kocha. Wyznał mi, że jedyną dziewczyną, którą kocha jest jego pierwsza miłość.
-Tak, wiem.
-Więc dlaczego za niego wychodzisz?
-Powiedzmy, że mam z jego rodziną pewien układ. Oni pomogli mi a ja im.
-Rozumiem. No cóż...Nie wygramy z Soonbi.
-Soonbi?
-Tak. Z tego co wiem to chodzi o dziewczynę o imieniu Soonbi. Sądziłam, że muszę ci o tym powiedzieć. Nie chcę, żebyś podzieliła mój los. Wiesz, że chcesz być z kimś, kto cię nie kocha? Pasuje ci to?
-Nie. Jestem po prostu cholernie szczęśliwy.
-Jeżeli chodzi o Keia to nic nas nie łączy. Mówiłam ci już, że mieszkaliśmy ze sobą, ale do niczego między nami nie doszło. Poza tym Akira jest z nim w związku. Jeżeli jesteś zazdrosny to nie masz o co.
-Tak, wiem. Przepraszam. Po prostu nie lubię, kiedy z nim jesteś.
-Może będzie lepiej, jeśli to ty pojedziesz do domu i przygotujesz kolacje. Uwinę się szybko i wrócę do domu.
Mężczyzna przytaknął a za kontynuowałam wypełnianie papierów. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Shin.
-Co ty tu robisz?
-Raczej co ty tu robisz. Powinnaś być już gotowa na przyjęcie.
-Przykro mi, ale jestem już umówiona. Przeproś za mnie wszystkich.
Chłopak chwycił mnie za rękę i po sekundzie znaleźliśmy się w moim pokoju zamkowym. Czekał tam na mnie Hitaro. Od razu wręczył mi sukienkę i powiedział, że mam się przebrać. Zrobiłam jak kazał i po dwóch minutach wyszłam z garderoby. Szybko kazał mi biec do sali balowej. Kiedy już stałam przed drzwiami usłyszałam krzyk Iriny. Odwróciłam się i ujrzałam ją całą czerwoną. Jej kolor twarzy pasował do sukni jaką miała na sobie. Czarna góra, czerwony dół, rozkloszowana idealnie pasowała do Iriny.
-Kto cię w to ubrał?
-Hitaro...
-Mogłam się domyślić. Nie pozwolę, żeby ktoś zobaczył cię tak ubraną. Szybko idziemy do mojego pokoju!
Po drodze białowłosa zawołała pokojówki, które pomogły mi się przygotować.
-Długo jeszcze?-usłyszałam krzyk Keia zza drzwi.
-Jakieś pół godzinki. Wzbudzimy w nich jeszcze większą ciekawość. Idź do gości i porozmawiaj z nimi-Irina stawała się coraz bardziej zdenerwowana.
Kiedy ona przewracała swoją garderobę do góry nogami pokojówki robiły mi makijaż.
-Mam!-wykrzyczała, kiedy mój makijaż i fryzura były skończone.
Wyskoczyła z garderoby i podała mi szkarłatną suknie.
-Miałam ją założyć, kiedy miałam swój bal zaręczynowy, ale matka Hitaro kazała mi się ubrać w inną. Jest tylko jedna taka w całym wszechświecie wyprodukowana specjalne dla mnie. Myślę, że będzie ci dobra.
Była naprawdę cudowna. Długa, szkarłatna, rozkloszowana suknia bez ramion. Z tyłu nie miała pleców co sprawiało, że wyglądała majestatycznie. Szybko założyłam ją na siebie i podeszłam do lustra. Wyglądałam w niej prześlicznie a kok z wypuszczonymi bokami, w który służące zaplotły moje włosy również dodawał mi urody. Stanęłam przed Iriną na co ta szeroko się uśmiechnęła i oznajmiła, że możemy iść na bal. Położyła mi dłoń na swoim przedramieniu i kazała służącym otworzyć drzwi. Postawiłyśmy parę kroków do przodu i ujrzałyśmy wiele osób stojących pod nami.
-A oto przed państwem królowa Irina i narzeczona księcia Harada Haruka-mężczyzna z mikrofonem w ręce przedstawił nas.
-Denerwujesz się?
-Nie, dlaczego?
-Uśmiechaj się szeroko do wszystkich i próbuj nikogo nie zabić. Idziemy.
Ruszyłyśmy po schodach. Wzrok wszystkich był w nas wbity. Szłam do przodu z szerokim uśmiechem na twarzy. Zatrzymałyśmy się z Iriną jak tylko z nich zeszłyśmy. Białowłosa przekazała mnie w ręce Keia.
-Gdzie idziemy?
-Otwieramy bal. Musimy przecież zatańczyć.
-Nie umiem tańczyć.
-Spodziewałem się. Naśladuj moje ruchy.
Kiedy stanęliśmy na środku chłopak ukłonił się przede mną a ja dygnęłam. Orkiestra zaczęła grać a my zaczęliśmy tańczyć. Jakoś udało nam się zatańczyć, pomimo kilku błędów, które popełniłam. Skierowaliśmy się w stronę jednego ze stolików. Czarnowłosy ukłonił się przed mężczyzną w wieku Hitaro. Nie wiedziałam co zrobić, więc stałam w bezruchu z uśmiechem na twarzy.
-Ukłoń się-wyszeptał Kei.
Zrobiłam jak kazał.
-Nie bądź na nią zły. Powinienem się przedstawić.
-Kto to jest?-wyszeptałam do miodowookiego.
-To jest Bóg idiotko.
Na jego słowa szybko się ukłoniłam i zaczęłam przepraszać. Mężczyzna zaczął się śmiać. Chwile z nim porozmawialiśmy i poszliśmy dalej.
-Kei!-usłyszeliśmy krzyk.
Czarnowłosy uśmiechnął się do dziewczyny, która stała za mną.
-Możemy porozmawiać? Dawno się nie widzieliśmy.
Kei przytaknął i zostawił mnie samą.
-I jak się bawisz?-białowłosy mężczyzna podał mi kieliszek wina.
-Nijak. Powinnam być teraz w innym miejscu.
-Powinnaś się cieszyć. To wszystko zostało zorganizowane wyłącznie dla ciebie.
-Powinnam...Idę na balkon. Muszę się przewietrzyć.
Opuściłam go i wyszłam na balkon. Było dość ciepło. Oparłam się o balustradę i zanurzyłam usta w winie.
-Nie będzie ci za zimno?-usłyszałam za sobą kobiecy głos.
Odwróciłam się i ujrzałam dziewczynę, która wcześniej rozmawiała z Keiem. Miała krótkie, złote włosy, beżową, rozkloszowaną suknie i srebrną kolię. Stanęła obok mnie uśmiechając się przez cały czas.
-Naprawdę jesteś śliczna. Szkoda, że cię nie kocha...
-Co masz zamiar powiedzieć?
-Chcę ci przekazać, że nie jesteśmy dla niego stworzone. Dziwię ci się, że zgodziłaś się na jego oświadczyny.
-My?
-Zapomniałam się przedstawić. Jestem Satomi Isana. Była narzeczona Keia.
-Ty...Byłaś z nim?
-Już trochę minęło. Byliśmy razem zanim poszedł do liceum. Byłam w nim szaleńczo zakochana, ale oświadczył mi, że nie może być z kimś, kogo nie kocha. Wyznał mi, że jedyną dziewczyną, którą kocha jest jego pierwsza miłość.
-Tak, wiem.
-Więc dlaczego za niego wychodzisz?
-Powiedzmy, że mam z jego rodziną pewien układ. Oni pomogli mi a ja im.
-Rozumiem. No cóż...Nie wygramy z Soonbi.
-Soonbi?
-Tak. Z tego co wiem to chodzi o dziewczynę o imieniu Soonbi. Sądziłam, że muszę ci o tym powiedzieć. Nie chcę, żebyś podzieliła mój los. Wiesz, że chcesz być z kimś, kto cię nie kocha? Pasuje ci to?
-Nie mam innego wyjścia...
-Rób co chcesz. Chcę, abyś wiedziała, że popełniasz największy błąd swojego życia. Pośpiesz się i wejdź do środka-weszła z powrotem do pomieszczenia.
Kiedy skończyłam pić również wróciłam do sali palowej. Przez to, że wiedziałam, że Kei kocha Soonbi i odwrotnie nie mogłam racjonalnie myśleć. Miałam ochotę iść do Keia i wykrzyczeć, że go nienawidzę, ale dlaczego? Przecież to, że kocha Soonbi to dobrze. Odczepi się ode mnie i wreszcie będę miała spokój.
Sekundę później do pomieszczenia wbiegło trzydziestu ochroniarzy, którzy kazali się nam ewakuować. Podeszłam do Iriny, która właśnie skończyła rozmawiać z jednym z nich.
-Co się dzieje?
-Atakują nas. Nie wiem jakim cudem, ale dostali się do zamku. Udaj się z innymi gośćmi do schronu-szybko wybiegła z pomieszczenia.
Jeden z ochroniarzy zaprowadził mnie do schronu. Stałam w wielkim podziemnym pomieszczeniu razem z resztą gości. Troje ochroniarzy siedzieli i monitorowali całe zdarzenie. Cztery pokojówki stały przy mnie i obserwowały całe zdarzenie. Widziałam na monitorze wszystkie pomieszczenia w których odbywały się walki. Irina i Hitaro byli zamienieni w wielkie potężne smoki, co dawało im trochę przewagi. Wszyscy walczyli najlepiej jak tylko mogli. Sari i Akari walczyli ramię w ramię co świetnie im wychodziło. Makoto i Lori dawali z siebie wszystko, ale i tak Ade musiał im pomóc, ponieważ byli zbyt słabi. Louis, Shin i Sacha pokonali wiele przeciwników, ale było pewne, że za parę minut wyczerpią się ich siły. Mimo, iż wszyscy radzili sobie świetnie i tak byłam zmartwiona. Mój wzrok spoczął na walce Keia. Było dla mnie dziwne to, że w ogóle nie atakował przeciwników.
-Co się z nim dzieje?-spytałam jedną z pokojówek.
-Nie mam pojęcia. Zazwyczaj atakuje, ale teraz stara się, aby nikt go nie zranił. Jeśli tak dalej pójdzie wszystkie swoje siły zużyje na obronę i nie będzie w stanie nam pomóc.
-Idiota...-wyszeptałam i szybko wybiegłam ze schronu. Po drodze rozdarłam swoją sukienkę tak, że była mi do kolan.
Wzięłam pierwszy lepszy wazon, który stał w sali balowej i wybiegłam z niej. Kei walczył przy drzwiach zamku. Szybko zeszłam ze schodów i rzuciłam wazon w stronę jednego z przeciwników. Czarnowłosy odwrócił się w moją stronę na co został zraniony w biodro. Pisnęłam z bólu i szybko znalazłam się obok niego. Chłopak popatrzył na mnie i szybko ruszył na przeciwnika. Kiedy ten leżał już martwy chwycił mnie w pasie i pobiegł do swojego pokoju. Cicho zamknął za nami drzwi.
-Czy ciebie już naprawdę powaliło? Wiesz jakie to niebezpieczne?
-Wiem, że to niebezpieczne, ale wiem też, że mnie obronisz. Musisz iść i walczyć nie martwiąc się o to, czy poczuje ból po twoim zranieniu.
-Teraz to sam mam ochotę cię zranić. Przyszłaś tylko po to, aby mi to powiedzieć?
-Umm....
-Inne dziewczyny to raczej mówią "uważaj na siebie"....
-Uważaj na siebie. Zadowolony?
-Coś jeszcze? Wiesz, że musisz wracać do schronu?
-Nie wracam. Będę walczyć!
-Teraz to już naprawdę cię pogrzało!
-Chcę wam pomóc.
-Skoro sam Bóg nie daje sobie rady to myślisz, że ty dasz?
Przytaknęłam na co on zaczął się śmiać.
-Po co się o mnie martwisz? Jestem silna!
-Nie dałaś sobie ze mną rady, kiedy się biliśmy a co dopiero z nimi wszystkimi! Wiesz, że jeśli ci się coś stanie to sobie tego nie wybaczę.
-A to ciekawe....Mów dalej. Może mnie przekonasz.
-Jesteś idiotką, która ma tendencje do robienia sobie krzywdy.
-Jakoś nie umiesz przekonywać. Gdzie masz jakiś miecz?
-Wiesz, że ci nie pozwolę.
-Nie martw się o mnie.
Kiedy chciałam wyjść z pomieszczenia chwycił mnie za ramie i postawił przed sobą.
-Może powinnaś coś zrobić, żebym to ja się zgodził?
Szybko naparłam na niego usta swoimi. Kiedy chciałam przerwać pocałunek przyciągnął mnie do siebie mocniej. Moje serce zaczęło bić coraz mocniej a znak na plecach zaczął świecić. Po chwili odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się promiennie.
-Co to miało być?-spytałam po chwili.
-To ja powinnam zadać to pytanie. Ty zaczęłaś.
-Ach...Idiota. Dawaj już miecz i idziemy.
Czarnowłosy przyciągnął mnie do siebie.
-Co ty...
-Opleć się nogami wokół moich bioder i rękami w okół mojej szyi. Szybko.
Zrobiłam ja kazał i wyszliśmy z pomieszczenia. Musiało to wyglądać bardzo śmiesznie. Po chwili otoczyło nas paru mężczyzn. Kei głośno przełknął ślinę.
-Patrz się cały czas na mnie, rozumiesz?
Przytaknęłam na co chłopak ruszył do ataku. Pamiętam, że walczył tak jakieś dobre pół godziny, dopóki jeden z nich nie zranił go w nogę. Zdążył go pokonać. Nie było wokół nas już żadnych przeciwników, więc postawił mnie na ziemi.
-Za chwile przyjdą. Leć do schronu.
Z trudem i po mimo jego protestów zaniosłam go do pokoju.
-Jak myślisz, za ile się zjawią?
-Góra pięć minut.
Przytaknęłam i wzięłam od niego miecz. Patrzył się na mnie ze zdziwieniem. Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam krzyczeć. Po dosłownie minucie obok mnie znalazło się dwudziestu mężczyzn. Z pierwszą dziesiątką dałam sobie jakoś radę, ale następna była ode mnie lepsza. Z łatwością powalili mnie na ziemię i wyrwali miecz z ręki. Wiedziałam, że muszę ich pokonać, odciągnąć od Keia. Zamknęłam oczy....
...nic więcej z tamtego dnia nie pamiętam.
Obudziłam się nazajutrz o dwunastej. Przy moim łóżku leżał Kei. Szturchnęłam go lekko na co się obudził.
-Nic ci nie jest?
-Nie...Strasznie boli mnie kark.
-Nie dziwię się. Znak się uaktywnił.
Otworzyłam szeroko oczy. Miodowooki usiadł obok przytulił mnie do ciebie.
-Co ci?
-Masz już nigdy takiego czegoś nie robić, zrozumiano?
Sekundę później do pomieszczenia wbiegło trzydziestu ochroniarzy, którzy kazali się nam ewakuować. Podeszłam do Iriny, która właśnie skończyła rozmawiać z jednym z nich.
-Co się dzieje?
-Atakują nas. Nie wiem jakim cudem, ale dostali się do zamku. Udaj się z innymi gośćmi do schronu-szybko wybiegła z pomieszczenia.
Jeden z ochroniarzy zaprowadził mnie do schronu. Stałam w wielkim podziemnym pomieszczeniu razem z resztą gości. Troje ochroniarzy siedzieli i monitorowali całe zdarzenie. Cztery pokojówki stały przy mnie i obserwowały całe zdarzenie. Widziałam na monitorze wszystkie pomieszczenia w których odbywały się walki. Irina i Hitaro byli zamienieni w wielkie potężne smoki, co dawało im trochę przewagi. Wszyscy walczyli najlepiej jak tylko mogli. Sari i Akari walczyli ramię w ramię co świetnie im wychodziło. Makoto i Lori dawali z siebie wszystko, ale i tak Ade musiał im pomóc, ponieważ byli zbyt słabi. Louis, Shin i Sacha pokonali wiele przeciwników, ale było pewne, że za parę minut wyczerpią się ich siły. Mimo, iż wszyscy radzili sobie świetnie i tak byłam zmartwiona. Mój wzrok spoczął na walce Keia. Było dla mnie dziwne to, że w ogóle nie atakował przeciwników.
-Co się z nim dzieje?-spytałam jedną z pokojówek.
-Nie mam pojęcia. Zazwyczaj atakuje, ale teraz stara się, aby nikt go nie zranił. Jeśli tak dalej pójdzie wszystkie swoje siły zużyje na obronę i nie będzie w stanie nam pomóc.
-Idiota...-wyszeptałam i szybko wybiegłam ze schronu. Po drodze rozdarłam swoją sukienkę tak, że była mi do kolan.
Wzięłam pierwszy lepszy wazon, który stał w sali balowej i wybiegłam z niej. Kei walczył przy drzwiach zamku. Szybko zeszłam ze schodów i rzuciłam wazon w stronę jednego z przeciwników. Czarnowłosy odwrócił się w moją stronę na co został zraniony w biodro. Pisnęłam z bólu i szybko znalazłam się obok niego. Chłopak popatrzył na mnie i szybko ruszył na przeciwnika. Kiedy ten leżał już martwy chwycił mnie w pasie i pobiegł do swojego pokoju. Cicho zamknął za nami drzwi.
-Czy ciebie już naprawdę powaliło? Wiesz jakie to niebezpieczne?
-Wiem, że to niebezpieczne, ale wiem też, że mnie obronisz. Musisz iść i walczyć nie martwiąc się o to, czy poczuje ból po twoim zranieniu.
-Teraz to sam mam ochotę cię zranić. Przyszłaś tylko po to, aby mi to powiedzieć?
-Umm....
-Inne dziewczyny to raczej mówią "uważaj na siebie"....
-Uważaj na siebie. Zadowolony?
-Coś jeszcze? Wiesz, że musisz wracać do schronu?
-Nie wracam. Będę walczyć!
-Teraz to już naprawdę cię pogrzało!
-Chcę wam pomóc.
-Skoro sam Bóg nie daje sobie rady to myślisz, że ty dasz?
Przytaknęłam na co on zaczął się śmiać.
-Po co się o mnie martwisz? Jestem silna!
-Nie dałaś sobie ze mną rady, kiedy się biliśmy a co dopiero z nimi wszystkimi! Wiesz, że jeśli ci się coś stanie to sobie tego nie wybaczę.
-A to ciekawe....Mów dalej. Może mnie przekonasz.
-Jesteś idiotką, która ma tendencje do robienia sobie krzywdy.
-Jakoś nie umiesz przekonywać. Gdzie masz jakiś miecz?
-Wiesz, że ci nie pozwolę.
-Nie martw się o mnie.
Kiedy chciałam wyjść z pomieszczenia chwycił mnie za ramie i postawił przed sobą.
-Może powinnaś coś zrobić, żebym to ja się zgodził?
Szybko naparłam na niego usta swoimi. Kiedy chciałam przerwać pocałunek przyciągnął mnie do siebie mocniej. Moje serce zaczęło bić coraz mocniej a znak na plecach zaczął świecić. Po chwili odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się promiennie.
-Co to miało być?-spytałam po chwili.
-To ja powinnam zadać to pytanie. Ty zaczęłaś.
-Ach...Idiota. Dawaj już miecz i idziemy.
Czarnowłosy przyciągnął mnie do siebie.
-Co ty...
-Opleć się nogami wokół moich bioder i rękami w okół mojej szyi. Szybko.
Zrobiłam ja kazał i wyszliśmy z pomieszczenia. Musiało to wyglądać bardzo śmiesznie. Po chwili otoczyło nas paru mężczyzn. Kei głośno przełknął ślinę.
-Patrz się cały czas na mnie, rozumiesz?
Przytaknęłam na co chłopak ruszył do ataku. Pamiętam, że walczył tak jakieś dobre pół godziny, dopóki jeden z nich nie zranił go w nogę. Zdążył go pokonać. Nie było wokół nas już żadnych przeciwników, więc postawił mnie na ziemi.
-Za chwile przyjdą. Leć do schronu.
Z trudem i po mimo jego protestów zaniosłam go do pokoju.
-Jak myślisz, za ile się zjawią?
-Góra pięć minut.
Przytaknęłam i wzięłam od niego miecz. Patrzył się na mnie ze zdziwieniem. Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam krzyczeć. Po dosłownie minucie obok mnie znalazło się dwudziestu mężczyzn. Z pierwszą dziesiątką dałam sobie jakoś radę, ale następna była ode mnie lepsza. Z łatwością powalili mnie na ziemię i wyrwali miecz z ręki. Wiedziałam, że muszę ich pokonać, odciągnąć od Keia. Zamknęłam oczy....
...nic więcej z tamtego dnia nie pamiętam.
Obudziłam się nazajutrz o dwunastej. Przy moim łóżku leżał Kei. Szturchnęłam go lekko na co się obudził.
-Nic ci nie jest?
-Nie...Strasznie boli mnie kark.
-Nie dziwię się. Znak się uaktywnił.
Otworzyłam szeroko oczy. Miodowooki usiadł obok przytulił mnie do ciebie.
-Co ci?
-Masz już nigdy takiego czegoś nie robić, zrozumiano?
-Nie robić? Czego?
-Masz już nigdy się o mnie nie martwić-wyłkał.
Poklepałam go lekko po plecach i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Mam tendencje do martwienia się o ciebie.
-Masz już nigdy się o mnie nie martwić-wyłkał.
Poklepałam go lekko po plecach i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Mam tendencje do martwienia się o ciebie.
Super opowiadania <3 Ekstra blog :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas:
http://wwszystkoinnic.blogspot.com/