Ok, teraz proszę o uwagę...
Z tego co na razie wynika w ankiecie, to wygrywa blog nr. 2. więc napisałam trochę pierwszego rozdziału, a wy sami zdecydujecie, czy warto go pisać, ok?
Ankieta na temat tego, czy kontynuować jest już na Hello My Sweet Monster.
Bardzo proszę o opinie. :)
Bardzo proszę o opinie. :)
~YukinoKaki
***
Zaczęłam się wiercić.
Wszystko mnie swędziało. Chciałam się podrapać po nogach, ale ktoś trzymał mnie w silnym uścisku.Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą śpiącego czarnowłosego mężczyznę. Chciałam uwolnić się z uścisku, ale było to niemożliwe. Szturchnęłam go lekko, na co się przebudził.
-Wszystko mnie swędzi...-burknęłam robiąc minkę zbitego psa.
Odsunął się ode mnie, a ja mogłam swobodnie spojrzeć na nogi. Byłam cała pogryziona. Głupie komary.
Kei również podniósł się do siadu. Wyciągnął z szafki maść i podał mi ją.
-U nas są jeszcze gorsze, niż na ziemi. Pewnie będziesz wymiotować, albo coś. Posmaruj się i idź spać-wyszeptał całując mnie w głowę, po czym wstał.
-A ty gdzie idziesz?
-Dzisiaj mam mieć jakieś spotkanie. Budzik i tak miał dzwonić za pięć minut-wyłączył urządzenie.-Wrócę jakoś o drugiej. Zjedz śniadanie a później pójdziemy na spacer, zgoda?
-U-Um...-przytaknęłam i położyłam się spać.
Nie spałam zbyt długo. Obudziłam się o ósmej, a raczej obudziły mnie krzyki dochodzące z korytarza.
Wyszłam z pokoju a moim oczom ukazały się cztery służące. Myślałam, że za chwilę się na siebie rzucą.
-Mogłabyś się w końcu czymś zająć!? Ile ty tu kurwa pracujesz, że chcesz jedzenie zanosić!? Naprawdę ci się na mózg rzuciło! Ile ty masz lat smarku, co!? Nie wkurwiaj mnie lepiej i wypierdalaj stąd, zrozumiano!? Nie chcę cie już więcej widzieć-wykrzyczała kobieta koło trzydziestki. Przed nią stała dziewczyna. Mogła mieć około piętnastu lat. Wzrok wbiła w ziemie, była wystraszona, bawiła się palcami. Za starszą stały dwie kobiety, cały czas przytakując. Kiedy najstarsza chciała uderzyć dziewczynę, szybko zasłoniłam ją własnym ciałem.
Miała dużo siły. Na moim policzku widniał czerwony ślad. Wbiłam w nią mordercze spojrzenie, na co ta padła na ziemie, płaszcząc się przed moimi stopami. Była bliska płaczu, ale nie obchodziło mnie to. Chciała krzyczeć na młodszych? Teraz młodsza pokrzyczy na nią...
-Wiesz, że twoja niewyparzona morda mnie obudziła?-spytałam ironicznie, kładąc jej stopę na głowę.-Nie spałam dzisiaj za dobrze, wiesz?
-Przepraszam-jęknęła, kiedy przycisnęłam jej twarz do podłogi.
-Teraz jeszcze policzek mnie szczypie, zadowolona?-nakierowałam stopę na jej podbródek. Uniosłam go lekko po czym uderzyłam ją nogą w policzek.-Ktoś pozwolił ci na mnie patrzeć? Kiedy się pytam to żądam odpowiedzi!-krzyknęłam na całe gardło. W okół nas zrobiło się bardzo tłoczno.
-Nie, przepraszam. Więcej nie będę.
-Co mi z twojej obietnicy?
-Przepraszam, poprawię się. Proszę mnie puścić. Nie będę, już nie będę.
-Niech princessa ją zostawi, bardzo proszę!-nastolatka, która cały czas stała za mną, uklękła obok kobiety, spuszczając głowę w dół.-To moja wina. Proszę, niech princessa nie wyzywa eonnie.
-Wstańcie-wyszeptałam, na co obie szybko się podniosły.-Ty ze mną,-wskazałam na młodszą-a ciebie nie chcę na razie widzieć. Wkrótce wezwę cię na rozmowę. A wy co? Rozejść się! Idź przodem-otworzyłam przed dziewczyną drzwi, a ta szybko wpełzła do pokoju. Nadal miała spuszczoną głowę.-Usiądź-powiedziałam już milszym głosem.
Zrobiła wszystko co chciałam.
-Spokojnie, nie pogryzę cię. Możesz na mnie patrzeć. Tamto to były tylko groźby. Wnerwiłam się na to, jak na ciebie krzyczała. Powiesz mi swoje imię?
-Ano...Dziękuje-popatrzyła na mnie.-Jestem Kim see mi.
-Ile masz lat? Wydaje mi się, że jesteś tu nowa.
-T-Tak. Mam czternaście lat.
Po chwili dziewczyna rozmawiała już ze mną swobodnie. Śmiałyśmy się ze wszystkiego, co mówiłyśmy. Nastolatka oczywiście parę razy mówiła, że musi wracać do pracy, ale umiałam ją odwieść od tego pomysłu. Rozmawiałyśmy parę dobrych godzin. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy do pomieszczenia wszedł Kei. Przytulił mnie, po czym usiadł na kanapie.
-To o czym rozmawiacie?-spytał biorąc do ręki telefon.
-Tak sobie. Wiesz, że Seemi mieszała w Seulu? Mówiła, że to piękne miasto. Pojedziemy tam kiedyś?-spytałam pełna entuzjazmu.
-Zobaczymy. Mięliśmy iść do ogrodu.
-Jasne! Seemi, idziesz z nami?-spytałam chwytając ją za dłoń.
-Powinnam już wracać do pracy.
Szturchnęłam Keia, na co ten wstał i poszedł do dziewczyny.
-Idziesz, albo cię wyniesiemy-powiedzieliśmy na raz, na co dziewczyna szybko wstała i podążyła w stronę wyjścia.
Chłopak objął mnie w pasie, aby następnie ruszył do ogrodu.
Czułam się jakbym była matką. Seemi po raz pierwszy była w naszym ogrodzie. Skakała, biegała, śpiewała, wyglądała uroczo. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy.
***
Poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za nogę.
Szybko chwyciłam się ramy łóżka, kiedy chłopak zaczął ciągnąć coraz mocniej.-Nigdzie nie idę! Wypierdalaj!
-No chyba cię zaraz...Dalej! Nie ma czasu!
Wziął mnie na ręce, wrzucając do garderoby. Pomimo mojego protestu, ten nadal był nieugięty. Zamknął drzwi na klucz.
-Nie wypuszczę cię, dopóki się nie ubierzesz. Masz dziesięć minut.
Przeczesałam palcami grzywkę, wgapiając się w drzwi.
Chyba nie sądził, że naprawdę się ubiorę i pójdę z nim do szkoły, żałosne.
Nie chciało mi się dłużej protestować i w końcu uległam. Ubrałam się, lekko ogarnęłam, ale nadal nie chciałam tam iść. Na pewno zemstę wymyślę kiedy indziej, przyrzekam.
Otworzyłam drzwi, na co chłopak szybko chwycił mnie za nadgarstek i teleportował nas do szkoły, pod schody.
Chciało mi się na niego krzyczeć, ale poprawiłam tylko bluzkę i pokazałam, aby poszedł pierwszy.
-Nie ma tego dobrego. Idziemy razem-zaakcentował ostatnie słowo, na co przeszły mnie ciarki.
Kiedy już chciałam postawić pierwszy krok, ujrzałam szybko zbliżającą się do mnie Ikaros.
Szybko przyszpiliła mnie do ściany, na co jęknęłam niezadowolona. Przypominało mi o coś, ale na jej miejscu niegdyś był Kei.
-Spierdalaj stąd! One cie rozszarpią!
Moje oczy otworzyły się szeroko.
-Kto?
-Nie udawaj, że nie wiesz. Te wszystkie pochrzanione laski, które były zadłużone w tym ośle-pokazała na chłopaka-chcą cie dopaść. Ja ci mówię, że to będzie horror!
-Nie martwiłbym się o to. Haru zrobi jedno 'bang' i już ich nie ma. Poza tym ma jeszcze mnie. Nie martwiłbym się o to-powiedział spokojnie, ale nic to nie pomogło.
Słowa szkarłatnowłosej mnie przeraziły. Nie chciałam tak wcześnie umierać.
Nim się spostrzegłam czarnowłosy chwycił mnie za rękę i ruszył w stronę klasy. Nie opierałam się. Myślami wybiegałam w przyszłość, gdzie wszystkie dziewczyny lały mnie porządnie, następnie miodowooki położył kwiaty na moim grobie.
-Ja nie chcę umierać-jęknęłam, kiedy chłopak otwierał drzwi od klasy.
Weszliśmy spokojnie, rozglądając się uważnie. Ludzie wgapiali się w nas, jakby co najmniej zobaczyli duchy. Słyszałam zgrzyt zębów Akiry, co mnie jeszcze bardziej przeraziło.
Właśnie w tym samym momencie zrozumiałam, że chłopak trzyma mnie za rękę. Dłużej nie myśląc wyrwałam rękę z uścisku, chwytając wazon stojący na jednej z szaf, aby następnie rozbić go na jego głowie.
Usłyszałam rozbijające się szkło, a następnie ujrzałam całego przemoczonego mężczyznę. Patrzył na mnie, jakby za chwile miał wybuchnąć.
-Mówiłam ci, żebyś nie trzymał mnie za rękę. Jesteśmy narzeczonymi tylko przez to, że to wola naszych rodziców. Na coś takiego pozwalaj sobie tylko w ich obecności. Nie będę drugi raz powtarzać-patrzył na mnie jak na idiotkę. Ja po prostu nie chciałam zginąć.
Wszyscy w klasie westchnęli, kiedy usłyszeli moje słowa.
-A już myślałyśmy, że wy naprawdę ze sobą jesteście-wesołe dziewczyny otoczyły Keia i zaczęły go wycierać chusteczkami.-Co ta dziewucha ci zrobiła...Naprawdę ci współczujemy.
Byłam wnerwiona tym, że tyle dziewczyn się koło niego kręci. Przecież on był mój! W sumie to wyglądało, jakbym publicznie z nim zerwała. Jakbym uważała nasz związek za nic...
Z ogromem myśli usiadłam na krześle, patrząc na czarnowłosego.
Zerknął na mnie, na co tylko powiedziałam ciche przepraszam, wyjmując telefon z torby.
~Odwdzięczę się jakoś...~
~Będziesz musiała wymyślić coś genialnego,
bo tej szopki na pewno nie będę pomagał ci ciągnąć.~
Włożyłam urządzenie z powrotem do torby, czekając, aż Akari wejdzie do pomieszczenia.
***
Lekcje mijały o dziwo bardzo szybko.
Nie było więcej pytań na temat mojego związku z Keiem. W sumie było to bardzo wygodne.Położyłam się na łóżko, w tym samym momencie, kiedy chłopak usiadł na kanapę niezadowolony. Zerknęłam na niego, wzdychając głęboko.
-Jesteś zły?-nie musiał mi nawet odpowiadać. Widziałam, że był niezadowolony.
Wstałam i usiadłam obok niego. Nie miałam pojęcia jak go pocieszyć. W końcu do głowy wpadł mi plan. Może nie genialny, ale zawsze jakiś.
-Mam propozycję-powiedziałam, szybko znajdując się obok niego.
-Czego chcesz?-potarł dłońmi o skronie, patrząc na mnie.
-Mogę ci to jakoś wynagrodzić-zaczęłam głaskać jego ramie.
-O co ci chodzi?
-Chodźmy na randkę!-wykrzyczałam, na co ten zaczął się śmiać.
Czy on uważał to za żart? To nie było śmieszne!
Chciałam mu poprawić humor, a przy okazji spędzić romantyczny dzień. Czy to takie trudne do zrozumienia?
Wstał i poszedł w stronę wyjścia.
-Idziesz, czy nie?-powiedział od niechcenia, na co tylko posłałam mu szeroki uśmiech.
***
Staliśmy przed wielkim, dość zaniedbanym domem.
Patrzyłam na czarnowłosego, ale ten tylko skinął głową na znak, że mam iść przodem.-Nawiedzony dom? Ale żeś miejsce wybrał na pierwszą randkę-burknęłam, gdy weszliśmy do pomieszczenia.
Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam przebywać w tym miejscu. Głowa zaczęła mnie boleć, kiedy weszliśmy do tego domu.
-A jakieś lepsze rozwiązanie masz? Jeszcze tu nie byłaś, a ja znam to miejsce jak własną kieszeń. Często tu przychodzę, kiedy mam zły dzień...
-I nie boisz się duchów-zapytałam.
Odpowiedział mi jedynie jego śmiech.
-Duchy nie istnieją. No, może pośrednie dusze, ale nic mi nie zrobią. Jestem przyszłym Lucyferem! Tytuł do czegoś zobowiązuje...
Chodziliśmy po salonie. To miejsce było jakieś takie dziwne. Mimo, iż nie lubiłam takich miejsc, to w tym pomieszczeniu była dziwna aura. Mogło mi się wydawać, ale znałam to miejsce.
-Znasz historię o tym miejscu?
-Nie.
-No to czas ci ją opowiedzieć. Niegdyś mieszkała tu bardzo zamożna rodzina. Mieli dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę. Dziewczynka była starsza o około sześć lat. Znaczy, ta mówi legenda. Pewnego wieczora matka się upiła. Puściła muzykę, zaprosiła kochanka. Jej syn akurat miał koszmary, a obudzony dość głośną muzyką przyszedł do matki. Ta upita nie chciała zajmować się synem. Wnerwił ją jego płacz, więc walnęła go z butelki po piwie w głowę. Chłopczyk upadł, rozbił sobie głowę. Matka jeszcze uderzyła go parę razy, aż nie umarł. To była tragedia tej rodziny. Mąż kobiety dowiedział się o kochanku i o tym, jak zabiła swojego syna. Córka przyszła do domu w tym momencie, kiedy kobieta zadawała ostatni cios. Mężczyzna odszedł, a kobieta została sama z córką. Z tego co wiem, to wszyscy wyprowadzili się z tego domu parę dni po wypadku.
-Wiesz coś jeszcze?
-Zrobiła to tam-wskazał na miejsce koło schodów, odpalając papierosa.-Jak się przyjrzysz, to są tam jeszcze zaschnięte ślady krwi.
Podeszłam do tego miejsca. Naprawdę było tam jeszcze widać zaschniętą krew.
Ukucnęłam przy tym miejscu, dotykając podłogi palcami.
Już nawet moja matka nie była taka zła. Tamta kobieta musiała być potworem.
Ból głowy się strasznie nasilił. Załapałam się za nią, a chłopak szybko podbiegł i ukucnął przy mnie.
-Coś ci jest?
-Chcę już iść do domu. Przepraszam, ale nie czuję się zbyt dobrze-kiedy wypowiadałam te słowa, zebrało mi się na wymioty.
Szybko pobiegłam do łazienki. O dziwo wiedziałam, gdzie ją znaleźć.
Zwróciłam wszystko, co akurat tego dnia jadłam.
-Głupie komary-usłyszałam głos czarnowłosego.
-Tssaaa...Głupie.
Chłopak chwycił mnie za rękę, abyśmy po paru chwilach pojawili się w pokoju zamkowym.
Źle się czułam. Cały czas kręciło mi się w głowie, o wymiotach nie wspominając. Znów szybko pobiegłam do łazienki, aby zwymiotować.
To już naprawdę było nieprzyjemnie. Brzuch też zaczął mnie boleć, ale to było dziwne, ponieważ nie zbliżała mi się jeszcze miesiączka.
Zgięta w pół ruszyłam przed siebie, ale zanim zdążyłam otworzyć drzwi, zostałam przez nie uderzona. Upadłam na podłogę, łapiąc się za głowę. Syknęłam z bólu.
Nawet nie pamiętam, kiedy Kei przeniósł mnie na łóżko. Siedziałam na nim, cały czas sycząc.
Miałam jakieś dziwne wizje.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Wszystkie, nawet te zapomniane momenty przeleciały mi przed oczami.
Chyba zaczynam sobie przypominać...
Po paru sekundach podniosłam wzrok na czarnowłosego, a z moich oczu polały się łzy.
Zacisnęłam ręce na kołdrze. Wszystkie zapomniane wspomnienia właśnie wróciły.
Już wiedziałam, dlaczego nie pamiętam tamtego okresu. Wszystko do mnie wróciło.
***
W następnym rozdziale...
-Więc wszystko, co mi mówiliście było kłamstwem, prawda!?
*
-Ja...Lubiłam kogoś innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz