sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 39 "Wyjdziesz za mnie?"

-Szczoteczka do zębów, bluzki z długim rękawem, dwanaście par 
skarpetek-zaczęłam wyliczać na palcach.
Kei patrzył na mnie jak na idiotkę.
   -Nadal mam wrażenie, że nie wziąłeś wszystkiego. Masz ładowarkę do telefonu? Pieniądze? Wziąłeś wszystkie papiery?
   -Jak tak dalej pójdzie, to powyrywasz sobie wszystkie włosy zanim wyjadę. Wziąłem wszystko, nie martw się. Nawet, jeżeli czegoś zapomnę, to ktoś mi dowiezie, albo kupie na miejscu.
Chłopak posadził mnie na kanapie, aby mnie uspokoić, ale to i tak nie działało.
Miałam go nie widzieć przez trzy miesiące, to bolało.
Kei wziął do ręki dwie walizki, całując mnie na w czoło.
   -Zostań tutaj i prześpij się jeszcze przed szkołą. Masz jeszcze trzy godziny, wypocznij.
   -Nie chcę-burknęłam, udając obrażoną.
Dobrze wiedziałam, że chłopak musi jechać, ale nie chciałam. Trzy miesiące bez niego...Kiedyś bym się cieszyła, ale teraz już nie.
Czarnowłosy potarł kciukiem mój policzek, powiedział "do zobaczenia" i wyszedł z pokoju.
To było nie fair. Ja też chcę jechać...

***

Pierwszy miesiąc minął jako tako.
Znalazłam sobie zajęcie, którym było pomaganie w kuchni. Pomagałam kroić warzywa, sprzątałam po posiłkach, więc czas dość szybko mi mijał.
W drugim miesiącu zaczęłam pomagać służącym. Nawet nie wiedziałam, że sprzątanie zamku to taka ciężka praca.
W trzecim miesiącu nie miałam już pomysłu na spędzanie czasu.
Ze szkoły przychodziłam do zamku i szwendałam się bez celu. Kei nie odpisywał na moje SMSy dwa miesiące, co bardzo mnie wnerwiało. Do jego powrotu zostały niespełna cztery tygodnie. Myślałam, że nie wytrzymam.
Leżałam smutna na łóżku. Patrzyłam się w wyświetlacz na telefonie. Usłyszałam dźwięk uświadamiający mnie, że dostałam SMSa. "Odwróć się" Po raz setny dostałam od niego tego samego SMSa. Czy tęskniłam? Bardzo. To, że za każdym razem się odwracałam, a jego tam nie było...bolało.    -Nie jestem taka głupia. Tym razem tego nie zrobię. Ten idiota mógłby się chociaż trochę wysilić i wracać wcześniej. Nie ma go dwa miesiące, a ja jak głupia szaleje. Koniec! Już ja się nim zajmę jak wróci-usłyszałam za sobą cichy śmiech.
Odwróciłam się szybko i ujrzałam czarnowłosego.
   -To tak mnie witasz? Leżysz na moim łóżku i jeszcze mnie wyzywasz. To trochę wnerwiające. Starałem się jak mogłem, aby szybko przyjechać. Powinienem wracać?
Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Kiedy skończył mówić szybko przywarłam do jego klatki piersiowej.
   -Za długo...
   -Dla mnie też to było niekomfortowe.-złożył na moich ustach motyli pocałunek.-Śpij...Jestem obok. Jutro idziemy do szkoły...Razem...
Patrzyłam na niego ze zdziwieniem, po czym odsunęłam się lekko. Jak to razem? Przecież jak się dowiedzą, że jesteśmy razem, to nie mam życia.
   -Nie martw się, jestem przy tobie. Teraz śpij, bo jutro nie wstaniesz.

Ubieranie się nie zajęło mi dużo czasu, tak samo jak miodowookiemu. Szybko chciałam się znaleźć w szkole i mieć to za sobą. Chociaż Kei przez cały czas chodził zadowolony, to mi nie było do śmiechu.
Parę minut później znaleźliśmy się przed drzwiami do klasy. Chłopak chwycił mnie za rękę, aby następnie otworzyć drzwi i wejść do klasy.
Znów wzrok całej klasy spoczął na nas i znów odskoczyłam. To był już mój odruch. Za bardzo się bałam.
Usiadłam na krześle, to samo zrobił Kei. Widać było, że humor mu się pogorszył. Chciałam podejść i go przeprosić, ale do sali wszedł nauczyciel i lekcja się rozpoczęła.
Gdy zadzwonił dzwonek, westchnęłam z ulgą. Materiał był bardzo trudny, ledwo co nadążałam za tłumaczeniem nauczyciela.
Poczułam na swoim policzku czyjąś dłoń. Skołowana popatrzyłam na chłopaka, który stał nade mną z uśmiechem na ustach.
   -K-Kei...-położył mi kciuk na usta.
   -Zamknij się wreszcie-i się stało. Poczułam na swoich ustach jego miękkie wargi. Natychmiastowo rozchyliłam usta, zapraszając jego język do środka. Pocałunek nie był zbyt długi, za to bardzo namiętny. Odlepiliśmy się od siebie dopiero po paru minutach.-I co, było aż tak strasznie?

***

Następne miesiące mijały nam bardzo szybko.
Sari znów powróciła do szkolenia mnie samoobrony i ataku, co bardzo mnie męczyło. Irina coraz częściej mówiła o tym, że chce już mieć wnuka. Hitaro dawał coraz więcej pracy Keiowi, a mnie wysłał na naukę pisma.
A co do mnie i do Keia...
Szczerze? Lepiej być nie mogło!
Nie widywaliśmy się zbyt często w ciągu dnia, ponieważ on miał pracę, a ja nauki, ale kiedy już się spotykaliśmy to...
Mogę powiedzieć, że większość zamku była 'ochrzczona'. Każdy mebel, pokój.
Gdyby tylko służba wiedziała o tym, co wyprawiamy, to musieliby chodzić w strojach ochronnych, albo przynajmniej w rękawicach.
   -Chcesz coś do jedzenia?-spytałam, przytulając go od tyłu.
Chłopak siedział na kanapie, przeglądając jakieś papiery.
   -Najchętniej to zjadłbym ciebie...-odwrócił się w moją stronę i zaczął całować po szyi.-Jeśli chodzi o jedzenie, to zdaje się na ciebie. Szybko się z tym uwinę i zjemy razem, dobrze?
   -Nie śpiesz się...-jęknęłam cicho, odwracając się i wychodząc z pokoju.
Okej, to czas przygotować romantyczną kolacje!
Weszłam do kuchni, od razu wyrzucając stamtąd wszystkie służące. Kobiety były zdziwione, ale kiedy wytłumaczyłam im o co chodzi, te tylko oznajmiły, że zostaną i popatrzą, jak będę gotować.
   -A co panienka ugotuje?
   -Ymm...Risotto z kurczakiem! Naprawdę, możecie pójść odpocząć.
   -No dobrze, ale musi panienka wiedzieć, że panicz...
   -Wiem, wszystko wiem! Teraz zmykajcie, szybko!
Kobiety wyszły, a ja zajęłam się gotowaniem. Na początku mi nie szło i zaczęłam panikować, ale po chwili opanowałam sytuację. Pokrojone warzyw wrzuciłam na patelnie, a po paru minutach miałam gotowe danie. Ryż też szybko ugotowałam, więc danie miałam gotowe w niecałe pół godziny.
Talerze położyłam na tacy i zaniosłam do pokoju. Czarnowłosy nadal siedział nad papierami.
Położyłam tacę na stole, chwytając za widelec. Nałożyłam na niego trochę risotto i wepchnęłam mu go do buzi.
Chłopak przełknął zawartość, uśmiechając się od ucha do ucha.
   -Pyszne.
   -Wiem, a teraz chwytaj za widelec i jedz sam.
Czarnowłosy zrobił jak chciałam, ale nadal zajmował się papierami. Nie zwracał nawet uwagi na to co je.
Szybko opróżnij swój talerz, ale coś było nie tak. Odpiął dwa górne guziki od koszuli, po czym zaczął się drapać po szyi, która zrobiła się czerwona.
Patrzyłam na niego zdziwiona.
   -Co dałaś mi do jedzenia?-spytał szybko.
   -Risotto.
   -A co tam było?
   -Ymm...Pora, papryka, ryż...
   -Za-Zawołaj lekarza.
   -Dlaczego?
   -Mam uczulenie na paprykę...
I moje oczy zrobiły się wielkie jak talerze.
Szybko pobiegłam do lekarki, która rozkazała pomocnikom, aby przynieśli Keia.
Byłam spanikowana. Nie wiedziałam co robić.
Kiedy miodowooki został przyniesiony do sali, myślałam, że zemdleje. Był cały czerwony, z trudnością łapał oddech. Wiedziałam, że to wszystko moja wina, ale nikt mi nie powiedział o tym, że chłopak nie może jeść papryki.

***

Kei leżał już w szpitalu przez trzy dni.
Jego stan był tak ciężki, że musieli go przewieźć do specjalnej kliniki w piekle.
Codziennie go odwiedzałam, przynosiłam różne posiłki, które przygotowywała Irina, ponieważ ja nie byłam dopuszczana do kuchni, od czasu tego incydentu.
   -Otwórz buzię i powiedz a~
   -Nie jestem głodny-wyszeptał.
Trudno mu było mówić.
   -Musisz coś jeść. Dalej, a~
Chłopak zamknął oczy, otwierając buzię. Włożyłam mu widelec do ust.
Mężczyzna szybko przełknął jedzenie, uśmiechając się do mnie promiennie.
   -Naprawdę cię przepraszam. Ja nie wiedziałam, wybacz mi.
   -Nic takiego się nie stało. Nie zadręczaj się tym tak.
Mimo, iż chłopak twierdził, że to nic takiego, to i tak byłam na siebie zła.
Prawie go zabiłam.
   -Ej, mówiłem, że masz się nie zadręczać.
   -A ty masz za dużo nie mówić.
   -Przestanę mówić, jak przestaniesz o tym wszystkim myśleć.
   -Ale kiedy to trudne!-nawet nie wiem, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach.-Prawie cię zabiłam! Lekarka sama tak powiedziała!
Parę sekund później poczułam jego dłoń na głowie. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Chłopak przysunął się do mnie, aby złożyć na moich ustach pocałunek.
Pogłaskał mnie po policzku, uśmiechając się promiennie.
   -Wyjdziesz za mnie?-powiedział z rumieńcem na twarzy.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Przecież byliśmy zaręczeni.
Szybko skinęłam głową, na co ten przytulił się do mnie.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 38 "Kimchi jjiage."

Przepraszam za chwilowy zastój, ale miałam rozwalony router.

*1,2,3 po koreańsku

***

Stałam na lotnisku, a obok mnie Kei. Czekaliśmy na chłopaka, który kiedyś mi się podobał.
Czarnowłosy na początku nie chciał iść, ale jakoś go namówiłam. Razem z nami
przyszli Naoki i Susumu. Kuzynka Susumu miała przylecieć tym samym samolotem. Byłam bardzo ciekawa, jak wygląda. Nie mogłabyć brzydka. W końcu była rodziną Susumu.
Ludzie wchodzili już na lotnisko. Czekaliśmy i czekaliśmy, aż w końcu obaczyliśmy osobę, na którą czekałam. Wysoki, brązowowłosy mężczyzna z torbą na ramieniu i
szerokim uśmiechem, wszedł na lotnisko. Odgarnął włosy, a kiedy mnie zobaczył, pomachał i podszedł do nas. Pocałował mnie w policzek, wcześniej witając się ze mną w swoim języku. Ukradkiem widziałam miny Naokiego i Susumu.
   -Emm...Kochanie, nie wnerwiłbyś się, gdybym cię z nim zdradził?-spytał blondyn.
   -Właśnie myślę o tym samym...
   -Przykro mi, ale wolę tych bardziej uległych-powiedział Yonghwan, obejmując mnie ramieniem.
Naoki trochę skołowany, uśmiechnął się do Susumu. Brązowowłosy nie zwracał na partnera uwagi. Jego wzrok przykuła jedna z dziewczyn, podążających w naszą stronę.
Była obładowana torbami, nosiła okulary, a włosy miała spięte w kitkę. Kiedy znalazła się przy chłopaku, rzuciła torby i zaczęła się drzeć.
   -Jonghyun! Tęskniłam!-uwiesiła się mu na szyi.
   -Nie Jonghyun, a Susumu.
   -Okej, okej, Suzumu~ -powiedziała słodko.
YongHwan patrzył na nią zdziwiony. Kiedy dziewczyna go zobaczyła, szybko rzuciła w niego jedną z walizek.
   -Jeszcze raz mnie zostawisz samą, a ci przyrodzenie do głowy przyszyje! Wiesz, co to chujorożec!? Nie? No to się kurwa dowiesz!-krzyczała, zwracając uwagę ludzi dookoła. Oczywiście to co mówiła tłumaczył Susumu.
Yonghwan zaczął się z nią kłócić, ale nie zrozumiałam z ich rozmowy zbyt dużo. O ile można to było nazwać rozmową.
Po paru minutach do akcji wkroczył Susumu, który zaczął ich opierdzielać, aż w końcu się nie uspokoili.
Chwyciłam niebieskookiego za rękę, aby przedstawić go Keiowi. Tak jak myślałam, chłopcy obdarzyli się piorunującymi spojrzeniami. Nie byłam tym zachwycona, ale musiałam to jakoś przetrwać.
   -Oppa, nie jesteś może głodny? Powinniśmy coś zjeść?
Chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie, znów obejmując mnie ramieniem.
Wiedziałam, że Kei zrobi mi awanturę.

***

Czarnowłosy trzasnął drzwiami od pokoju.
Nie przejmując się nim, usiadłam na łóżku, biorąc do ręki telefon. Byłam naprawdę szczęśliwa. Może i spędziłam z Yonghwan'em niecałe trzy godziny, ale dzięki temu poczułam się znacznie lepiej. Wysłałam do niego SMSa, po czym skierowałam wzrok na chłopaka.
Siedział na kanapie rozjuszony jak nigdy. Jedno nieodpowiednie słowo, a mnie pożre, to pewne.
Odłożyłam telefon i niepewnie usiadłam obok niego. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
Szybko usiadłam mu na kolanach, czekając na jakiekolwiek słowo.
   -Ej, kotek, co jest?
   -Nic! Kurwa! Wielkie, cholerne nic!-krzyczał najgłośniej jak umiał.
   -To znaczy?
   -Znowu spierdoliłem jakąś umowę. Jak się Hitaro dowie, to będę zabity. No kurwa!
Poklepałam go po głowie. A już myślałam, że to na mnie jest wnerwiony.

***

-Hana, dul, set*!
Brązowowłosy włożył mi łyżkę do buzi. Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Gotował naprawdę wspaniale.
   -Oppa, dlaczego nie zostaniesz kucharzem?
   -To nie dla mnie. Wole być aktorem.
   -Naprawdę powinieneś zająć się gotowaniem.
   -Możecie skończyć? Robi się tu za słodko...-do kuchni wszedł Naoki, biorąc z lodówki mleko.
Yonghwan i Goorin mieszkali chwilowo u Susumu i jego chłopaka. Naoki cały czas pożerał wzrokiem pośladki gościa, ale najwidoczniej mu to nie przeszkadzało.
Susumu wszedł do pomieszczenia, od razu piorunując wzrokiem Yonghwan'a. Nie a bardzo go lubił. Najprawdopodobniej przez blondyna.
   -Za ile będzie obiad? Goorin jest głodna.
   -Powiedz jej, że mogłaby ruszyć dupę i tu przyjść.
Usłyszeliśmy krzyk dziewczyny dochodzący z drugiego pokoju. Nie zrozumiałam co mówi, ponieważ nie za dobrze mówiła w naszym języku.
Wszystkich nas przeszły ciarki. Brązowowłosa była niebezpieczna.
Ja i Naoki zastawiliśmy stół, a Susumu i Yonghwan nalewali zupę do misek. Po chwili do pomieszczenia weszła zielonooka, która od razu usiadła do stołu.
   -Kimchi jjigae!-krzyknęła, biorąc do ręki łyżkę.
   -Co?-spytał Naoki
   -Kimchi jjiage to pikantna zupa. Potrawa koreańska, która, jak mówi nazwa, w większości zawiera kimchi, ale dodaje się jeszcze tofu, warzywa i owoce morza. Powinna wam wszystkim smakować.
Susumu przetłumaczył wszystko to co mówił swojej kuzynce. Ta uśmiechnęła się i powiedziała tylko smacznego.
Rozmawialiśmy przy stole o wszystkim i o niczym. Goorin była śmiertelnie obrażona na Yonghwan'a, więc rozmawiała tylko z Susumu. Bardzo dobrze się dogadywali.
   -Jak ci się układa z tym twoim chłopakiem?
   -Keiem? Dobrze. Wszystko jest świetnie.
Wydawało mi się, że chłopak posmutniał. Goorin powiedziała coś do niego po koreańsku, przez co wstał i wyszedł z kuchni.
Popatrzyłam na Susumu, który powiedział, że Yonghwan od rana nie czuł się zbyt dobrze.
Goorin jeszcze chwile jadła, po czym również poszła do salonu.
To wszystko wydawało mi się być bardzo dziwne. Czy Yonghwan mógł coś jeszcze do mnie czuć?
   -Dobre, ale ostre-powiedział Naoki, wycierając usta.
   -Bo ma być ostre-wyraźnie wnerwiony Susumu również wyszedł z pomieszczenia.
Blondyn również nie był w humorze. Tego dnia wszyscy byli dziwni.
Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam.
Sprzed domu przeniosłam się do pokoju zamkowego, gdzie smacznie spał Kei. Podeszłam do niego i pogłaskałam go po głowie. Był naprawdę uroczy.
   -Słodki...
Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zdziwiona wylądowałam na nim, wgapiając się w jego tęczówki.
   -Nie lubię spać bez ciebie-przytulił się do mnie, na co tylko się uśmiechnęłam.
Był bardzo słodki. Ta urocza chwila nie trwała zbyt długo, ponieważ znów zebrało mi się na wymioty. Odsunęłam się od niego i szybko pobiegłam do toalety.
   -Powinnaś już dawno przestać wymiotować-powiedział czarnowłosy, co prawie upewniło mnie w swoich przypuszczeniach.
Wytarłam usta, szybko wychodząc z pokoju.
Miałam szczęście, że nikogo nie było w pomieszczeniu, gdzie trzymano wszystkie leki. Po parominutowym szukaniu znalazłam dwa testy ciążowe.
Skierowałam się do swojego starego pokoju, gdzie zamknęłam się w łazience i zrobiłam testy.
Czekanie mnie wnerwiało, ale jakoś wytrzymałam. Obydwa wyszły negatywnie, na co tylko westchnęłam z ulgą.

***

Dni z Yonghwan'em mijały bardzo szybko.
Byłam z nim na zakupach, następnie towarzyszyłam mu w sesji zdjęciowej i paru wywiadach. Tydzień przeleciał jak z bicza strzelił.
Był dzień, w którym miałam się z nim pożegnać. Na lotnisku miałam być o jedenastej, więc wstałam już o dziewiątej. Pomalowałam się, ubrałam, ułożyłam fryzurę, lecz nadal pozostała mi godzina czekania. Zeszłam do kuchni, aby nalać sobie wody. Wypiłam ją duszkiem i wróciłam do pokoju. Drzwi od łazienki były otwarte, co informowało mnie o tym, że Kei wrócił ze spotkania.
   -Za godzinę wychodzę!-krzyknęłam, siadając na łóżko.
   -Okej, ale mogłabyś mi wyjaśnić, co to jest?
W drzwiach stanął Kei, machając opakowaniem od testu ciążowego w prawo i w lewo.
Moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Co mu się wzięło na sprzątanie łazienki!?
   -To...A co, nie widać? Test ciążowy-powiedziałam, jakby to było najnormalniejszą w świecie rzeczą.
   -I? Może coś więcej? Po co go robiłaś? Jesteś w ciąży?
   -Robiłam go przez ciągłe wymioty. Nie, nie jestem w ciąży.
W tym samym momencie chłopak wyciągnął z kieszeni mój telefon.
   -Jeszcze jedna sprawa. Nie uważasz, że spędzasz z nim za dużo czasu?
   -Nie martw się, dzisiaj wylatuje.
   -I to ma być pocieszenie?
   -To znaczy?-stanęłam naprzeciw niego.
   -Zauważyłaś, że przez ten tydzień prawie się nie widywaliśmy? Jedyne co nas łączyło to jedno łóżko, nic więcej.
   -Moja wina, że masz tak dużo pracy?
   -Dużo!? Jestem w domu prawie cały dzień! Czy ty w ogóle wiesz, że przełożyłem dla ciebie wszystkie wyjazdy!? Jeżeli myślałaś, że teraz miałem dużo pracy, to się pomyliłaś. Przez najbliższe trzy miesiące będę na wyjazdach. W ogóle nie będzie mnie w zamku, zadowolona!?-trzasnął drzwiami.
Nie mogłam uwierzyć w to co mówił. Kei był zazdrosny. Dodatkowo przełożył dla mnie wszystkie wyjazdy, a ja go olałam.
Weszłam do łazienki, gdzie chłopak czyścił lustro. Wyglądał na naprawdę wkurzonego. Szybko pokonałam dzielącą nas odległość i przytuliłam go do siebie.
   -Przepraszam...
   -Nie masz za co-powiedział głosem wypranym z emocji.
   -Mam. Cholernie mi głupio. Mogłeś mi powiedzieć.
   -A ty mogłaś mi powiedzieć o tym, że nadal cię kocha.
   -S-Skąd wiesz!?
Yonghwan dzień wcześniej wyznał mi, że nadal mnie kocha.
   -Nie powinno cię to interesować.
Zacisnęłam zęby, chwyciłam chłopaka za rękę i wyprowadziłam z łazienki.
Pchnęłam go na łóżko, od razu zawisając nad nim. Wpiłam się w jego usta, od razu zabierając się za rozpinanie guzików od koszuli. Chłopak nie pozostawał mi dłużny i już po chwili byliśmy bez odzienia.
   -I jeszcze jedno mi się nie podoba.
   -Co takiego?
   -Do mnie nie mówisz oppa...
   -No dobrze, oppa...-zamruczałam mu do ucha.
   -Tak lepiej.
Nie przejmowałam się tym, że Yonghwan najprawdopodobniej czekał na mnie.
To co mu powiedziałam dzień wcześniej powinno dać mu do myślenia. A ja w tym czasie zajmę się swoim narzeczonym. Boże, jak to bosko brzmi!

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 37 "Kobieta, którą szczerze nienawidzę."

Rozdział wyszedł krótki, za co was bardzo przepraszam. ^^

***

Chłopak chciał mnie przytulić, ale uniemożliwiłam mu to.
Zemsta była jedynym, o czym myślałam. O niczym innym nie marzyłam.
   -Idziesz ze mną?-spytałam wstając.
Kei szybko ruszył za mną.
Pojawiliśmy się przed wejściem do małego domku, którego szczerze nienawidziłam.
Gwałt, od którego uchronił mnie czarnowłosy, złe wspomnienia z tego miejsca nie dawały mi spokoju, ale to już były wspomnienia. Dlaczego wspomnienia muszą tak bardzo boleć?
Musiałam tam wejść. Kobieta, którą szczerze nienawidzę tam jest.
Nie pukałam, od razu weszłam do pomieszczenia. Skierowałam się do salonu. Ta suka zawsze tam siedziała. Oglądała telewizje, knując swoje cholerne intrygi. Ciekawe, ile ich jeszcze miała zaplanowanych? Na tyle, aby mnie wykończyć?
Popatrzyła na mnie, uśmiechając się szeroko.
   -Kogo moje oczy widzą!? Toż to moja kochana córeczka? Myślałam, że umarłaś. W ogóle nie dawałaś znaku życia...-parsknęłam śmiechem na jej słowa.-A ten chłoptaś to kto? Bogaty? Jakaś firma? Cokolwiek?
   -Pewnie chciałabyś, abym umarła, prawda?-spytałam ironicznie, na co oburzona kobieta wstała.
   -Jak ty się odzywasz do matki!? Jeszcze się kurwo nie nauczyłaś!?-ruszyła w moim kierunku, ale nie zdążyła do mnie podejść. Tuż obok pojawiła się Nin, która jednym ruchem dłoni przyszpiliła ją do ściany.
   -Jesienią mamy bardzo zimne wiatry, nie sądzisz?-voodoo przytaknęła, na co uśmiechnęłam się szyderczo.
   -Co to ma kurwa być!?-krzyczała kobieta.
   -To? Na razie taki mały pokaz umiejętności. A teraz powyjaśniamy sobie parę spraw...-pstryknęłam palcami, przez co wszystkie meble wylądowały pod ścianą boczną, a na środku pokoju zostało krzesło, na którym usiadłam.-Może zaczniemy od moich narodzin? Noo...To było coś. Kiedy mnie zobaczyłaś prawie mnie nie udusiłaś. To było naprawdę bolesne. Zamknij się, albo pokaże ci co jeszcze potrafi Nin!-wykrzyczałam, gdy kobieta chciała otworzyć usta.-Co tam jeszcze...Byłam dla ciebie problemem przez wszystkie lata. Opiekowała się mną niania, która nie była wcale lepsza od ciebie. Cały czas mnie biła, poniżała. Wiesz, że to nie było fajne? Tak samo, kiedy moim przyjacielem stał się oto ten chłoptaś-wskazałam palcem czarnowłosego, który stał za krzesłem.-W obecnej sytuacji powinnaś mu dziękować za życie, bo nie zabiłam cię dlatego, że on tu stoi. A tak go nie lubiłaś. Prawda jest też taka, że przepisałaś mnie do innej szkoły przez niego. Aż tak ci przeszkadzało to, że znalazłam przyjaciela? Dobra, dalej. Kiedy byłam w piątej klasie próbowałaś mnie utopić, ale nie udało ci się to. Ojciec wrócił wcześniej z pracy. Dostałaś wtedy leki, które niby miały ci pomóc. Pamiętam tamten dzień. Tata wyszedł, a ty poszłaś do łazienki, spuściłaś tabletki w toalecie i nasypałaś do opakowania witaminy. Pamiętam, że podeszłaś wtedy do mnie i pogłaskałaś mnie lekko po policzku, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, że mamusia już nic nie zrobi, po czym pociągnęłaś mnie za włosy i zmasakrowałaś twarz. Później, kiedy miałam sprawdziany, podpalałaś mnie papierosami, kiedy zrobiłam błąd, gdy ćwiczyłyśmy. Nie zapominając o rzucaniu kamieniami. No i jeszcze pas. Akihiko, mówi ci coś to imię?-oczy kobiety zrobiły się wielkie jak talerze.-Trudno by było nie pamiętać. W końcu, kiedy zabija się swoje dziecko...A co ja mówię! Ty nawet o nim jak o dziecku nie myślałaś! Pamiętam, że w ten sam dzień było przedstawienie w szkole. Grałam w nim jedną z głównych ról. Akihiko nie chciał iść. Miał katar, źle się czuł. Powiedziałaś, że z nim zostaniesz, bo boisz się go zostawić samego. Wtedy po raz pierwszy spojrzałam na ciebie jak na kochającą matkę. To był największy błąd w moim życiu. Przedstawienie wszystkim się spodobało. Ja i ojciec zostaliśmy dłużej, aby pomóc w posprzątaniu sali. Gdybyśmy wrócili wcześniej...Gdybym nie namawiała ojca na babeczki...Gdybyśmy nie stali w tym głupim korku...Gdyby nie padało...Gdyby tata nie musiał zaparkować auta do garażu...Gdybym nie przewróciła się tuż przy samym wejściu...-wytarłam łzy, nie spuszczając z niej wzroku. Widziałam jej minę. Nie wiedziała co zrobić, podobało mi się to. Miałam całkowitą kontrolę nad sytuacją.-Zabiłaś własne dziecko tylko dlatego, że pokłóciłaś się ze swoim gachem! Nie chciałaś Akihiko, jak i mnie! Byliśmy zwykłą wpadką! Dwie wpadki, które powstały, kiedy ojciec jeździł do pracy. Jestem tylko ciekawa tego, kto wymyślił, aby to zrobić? Ty, czy twój kochanek?
   -John kochał was oboje!-wykrzyczała.
Wygięłam usta w uśmiechu, zerkając na Nim, która tylko przytaknęła, plącząc jej nogi w korzenie.
   -Co taka suka jak ty wie o miłości!? Czy kiedykolwiek kogoś kochałaś!? A on tak strasznie płakał. Krzyczał "Mamo, znów się upiłaś! Wszystko będzie dobrze! Pójdziesz spać i weźmiesz lekarstwa! Rano znowu będziesz moją kochaną mamusią, która pocałuje mnie w główkę i..." nie dokończył, a ja stałam w wejściu i słuchałam. Nie zareagowałam w porę-straciłam panowanie nad emocjami.-Wszystko się rozjebało przez ciebie! Nie jechałam z ojcem, ponieważ też walnęłaś mnie z butelki w głowę! Straciłam pamięć, dlatego nie jechałam! Nie pamiętałam wszystkiego. Wmawiałaś mi, że mnie kochasz, że po wypadku pomyliły mi się osoby! Twierdziłaś, że to ojciec mnie bił! Kiedy miałaś już prawa rodzicielskie i alimenty zaczęło się ponownie. Zależało ci tylko na kasie! Nienawidziłaś mnie za to, że istnieje! Nie udał ci się plan z gwałtem. Takeo miał mnie później pociąć, prawda? Miałam zniknąć bez śladu, a ty miałaś być cierpiącą matką. Twoja historia pojawiłaby się w telewizji, zyski w twojej firmie by wzrosły. Plan idealny, tylko nie przewidziałaś, że będzie przy mnie Kei. Jak mogłaś nam coś takiego zrobić!? Mogłaś się rozwieść z ojcem! Wszystko skończyłoby się dobrze! Akihiko by żył, zostałabym z ojcem, nie zapomniałabym o Keiu. Wszystko przez ciebie!
   -To ojciec was bił! To nie ja! Znów ci się coś pomyliło-powiedziała najłagodniejszym tonem, na jaki umiała się zdobyć.-Puść mnie, a wszystko ci wytłumaczę.
Na mój rozkaz, Nin rozplątała kobietę. Nie pozwoliłam jej dalej podejść, ponieważ obok pojawiła się Ann. Zamroziła jej nogi, stając obok mnie.
   -Nie dam sobie mydlić oczu. Teraz posłuchaj mnie bardzo uważnie. Nigdy więcej do mnie nie zadzwonisz, nie napiszesz. Zajmiesz się firmą i wszyscy będą szczęśliwi. Nie będę cię śledzić. Po prostu ciesz się życiem, ale pamiętaj, że jeszcze z tobą nie skończyłam. Spotkamy się w piekle, gdzie ja będę nosiła królewską koronę, a ty będziesz się przede mną płaszczyła-wstałam, podchodząc do meblościanki, z której wyjęłam cztery teczki.-A to nie będzie ci już potrzebne. Kei, idziemy. Nin, ty możesz się chwile pobawić. A tobie radze zapamiętać to, że cię obserwuję. Chciałam
Kiedy wyszliśmy z domu, ukucnęłam, chowając twarz w dłoniach. Miałam już tego wszystkiego dość.
Czarnowłosy schylił się nade mną, obejmując mnie ramieniem. Nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić. To wszystko mnie przerastało.
   -Co chcesz teraz zrobić?-jego oddech pieścił moją szyję.
   -Nie wiem. Chcę go jak najszybciej zobaczyć. Teraz będzie miał już trzynaście lat.
   -Zadzwonię do Hitaro, aby to wszystko sprawdził.

***

Staliśmy przed dość dużym nagrobkiem.
W ręku trzymałam bukiet białych lilii, które szybko odłożyłam na dość zimną płytę marmurową.
   -Kiedy to było?-spytałam chłopaka, na co ten przełknął ślinę.
   -Tydzień temu.
Znów chciało mi się płakać. Gdybym przypomniała sobie o moim bracie tydzień wcześniej, to nie straciłabym go jeszcze raz.
Powiesił się. Jego rodzina miała problemy finansowe, a on nie chciał być dla nich problemem. Nie pamiętał o mnie. On też stracił pamięć, kiedy matka go uderzyła po raz ostatni.
   -Przepraszamy...-usłyszeliśmy za sobą ciche głosy.
Odwróciliśmy się, aby ujrzeć kobietę i mężczyznę. Ich ubrania były w nie najlepszym stanie.
Kiedy zobaczyli nasze twarze, od razu się ukłonili.
   -Kim jesteście?
   -Rodzicami.
Oczy od razu mi się zaświeciły. Ludzie, którzy opiekowali się moim bratem, stali przede mną.
   -Dziękuję!-wykrzyczałam, kłaniając się nisko.-Macie może jakieś zdjęcia?
Kobieta skinęła głową, podając nam fotografie. Patrzyłam na nią z uśmiechem na ustach, a łzy spływały po moich policzkach. Miał krótkie, czarne włosy i zielone oczy. Stał z uśmiechem na twarzy. Nie mogłam uwierzyć, że tydzień wcześniej żył. Mogłam go dotknąć, pogłaskać go po głowie i powiedzieć, że jestem jego siostrą.
   -Dlaczego pytasz o naszego Takeshi?
   -Na ziemi byłam jego siostrą. Tam nazywał się Akihito.
Małżeństwo było bardzo zdziwione, ale nie dziwiłam się im.

***

Padłam na łóżko zmęczona całym dniem.
To wszystko mnie już przerastało. Już wolałam sobie o tym wszystkim nie przypominać. Spojrzałam na Keia, który położył się obok mnie. Miałam mu coś jeszcze do powiedzenia.
   -Coś nie tak? Mam coś na twarzy?-spytał, bawiąc się moimi włosami.
Przejechałam palcami po jego policzku, na co się uśmiechnął.
Znów poczułam się niedobrze, więc szybko pobiegłam do łazienki i zwróciłam całe jedzenie, które tamtego dnia zjadłam. Po chwili poczułam, jak chłopak odgarnia mi włosy. Był naprawdę kochany.
   -Ja...Lubiłam kogoś innego-wykrztusiłam z siebie po dłuższej chwili.
Puścił moje włosy, na co spojrzałam na niego. Wyglądał, jakby zobaczył ducha. Znów zajęłam się wymiotami. To wydawało się być coraz dziwniejsze. Nie mogłam zajść w ciąże, prawda? Przecież to niedorzeczne!
Wstałam i wytarłam usta. Czarnowłosy stał oparty o ścianę.
   -Przepraszam-zdołałam tylko to z siebie wykrztusić.
Spojrzał na mnie, przecierając oczy.
   -Za co mnie przepraszasz, co? Nie miałaś o tym pojęcia. Pooglądamy telewizję?
Ruszyłam za chłopakiem. Nie wydawał się być zły. Może na początku był zdziwiony, ale przyjął do siebie to, że lubiłam kogoś innego.
Usiadł na kanapie. Szybko rzuciłam się na niego, na co ten patrzył na mnie jak na wariatkę.
Lekko musnęłam jego wargę, na co zamruczał.
   -Ej, kocham cię, pamiętaj o tym-przytuliłam się do niego, przenosząc wzrok na ekran.
Chłopak skakał po kanałach, w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Przez sekundę widziałam znajomą twarz, więc wyrwałam chłopakowi pilot i cofnęłam na dany kanał.
Patrzyłam na brązowowłosego chłopaka, który przykuł moją uwagę. Znałam go, ale skąd. Patrzyłam na jego delikatne rysy twarzy, próbując sobie przypomnieć.
Nagle zerwałam się z miejsca, otwierając szeroko usta, jak i oczy.
   -To on!

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 36 "Wspomnienia."

Ok, teraz proszę o uwagę...
Z tego co na razie wynika w ankiecie, to wygrywa blog nr. 2. więc napisałam trochę pierwszego rozdziału, a wy sami zdecydujecie, czy warto go pisać, ok?
Ankieta na temat tego, czy kontynuować jest już na Hello My Sweet Monster.
Bardzo proszę o opinie. :)
~YukinoKaki

*Eonnie - Koreański zwrot młodszej siostry do starszej siostry. Przyjaciółki też tak do siebie mówią.

***

Zaczęłam się wiercić.
Wszystko mnie swędziało. Chciałam się podrapać po nogach, ale ktoś trzymał mnie w silnym uścisku.
Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą śpiącego czarnowłosego mężczyznę. Chciałam uwolnić się z uścisku, ale było to niemożliwe. Szturchnęłam go lekko, na co się przebudził.
   -Wszystko mnie swędzi...-burknęłam robiąc minkę zbitego psa.
Odsunął się ode mnie, a ja mogłam swobodnie spojrzeć na nogi. Byłam cała pogryziona. Głupie komary.
Kei również podniósł się do siadu. Wyciągnął z szafki maść i podał mi ją.
   -U nas są jeszcze gorsze, niż na ziemi. Pewnie będziesz wymiotować, albo coś. Posmaruj się i idź spać-wyszeptał całując mnie w głowę, po czym wstał.
   -A ty gdzie idziesz?
   -Dzisiaj mam mieć jakieś spotkanie. Budzik i tak miał dzwonić za pięć minut-wyłączył urządzenie.-Wrócę jakoś o drugiej. Zjedz śniadanie a później pójdziemy na spacer, zgoda?
   -U-Um...-przytaknęłam i położyłam się spać.
Nie spałam zbyt długo. Obudziłam się o ósmej, a raczej obudziły mnie krzyki dochodzące z korytarza.
Wyszłam z pokoju a moim oczom ukazały się cztery służące. Myślałam, że za chwilę się na siebie rzucą.
   -Mogłabyś się w końcu czymś zająć!? Ile ty tu kurwa pracujesz, że chcesz jedzenie zanosić!? Naprawdę ci się na mózg rzuciło! Ile ty masz lat smarku, co!? Nie wkurwiaj mnie lepiej i wypierdalaj stąd, zrozumiano!? Nie chcę cie już więcej widzieć-wykrzyczała kobieta koło trzydziestki. Przed nią stała dziewczyna. Mogła mieć około piętnastu lat. Wzrok wbiła w ziemie, była wystraszona, bawiła się palcami. Za starszą stały dwie kobiety, cały czas przytakując. Kiedy najstarsza chciała uderzyć dziewczynę, szybko zasłoniłam ją własnym ciałem.
Miała dużo siły. Na moim policzku widniał czerwony ślad. Wbiłam w nią mordercze spojrzenie, na co ta padła na ziemie, płaszcząc się przed moimi stopami. Była bliska płaczu, ale nie obchodziło mnie to. Chciała krzyczeć na młodszych? Teraz młodsza pokrzyczy na nią...
   -Wiesz, że twoja niewyparzona morda mnie obudziła?-spytałam ironicznie, kładąc jej stopę na głowę.-Nie spałam dzisiaj za dobrze, wiesz?
   -Przepraszam-jęknęła, kiedy przycisnęłam jej twarz do podłogi.
   -Teraz jeszcze policzek mnie szczypie, zadowolona?-nakierowałam stopę na jej podbródek. Uniosłam go lekko po czym uderzyłam ją nogą w policzek.-Ktoś pozwolił ci na mnie patrzeć? Kiedy się pytam to żądam odpowiedzi!-krzyknęłam na całe gardło. W okół nas zrobiło się bardzo tłoczno.
   -Nie, przepraszam. Więcej nie będę.
   -Co mi z twojej obietnicy?
   -Przepraszam, poprawię się. Proszę mnie puścić. Nie będę, już nie będę.
   -Niech princessa ją zostawi, bardzo proszę!-nastolatka, która cały czas stała za mną, uklękła obok kobiety, spuszczając głowę w dół.-To moja wina. Proszę, niech princessa nie wyzywa eonnie.
   -Wstańcie-wyszeptałam, na co obie szybko się podniosły.-Ty ze mną,-wskazałam na młodszą-a ciebie nie chcę na razie widzieć. Wkrótce wezwę cię na rozmowę. A wy co? Rozejść się! Idź przodem-otworzyłam przed dziewczyną drzwi, a ta szybko wpełzła do pokoju. Nadal miała spuszczoną głowę.-Usiądź-powiedziałam już milszym głosem.
Zrobiła wszystko co chciałam.
   -Spokojnie, nie pogryzę cię. Możesz na mnie patrzeć. Tamto to były tylko groźby. Wnerwiłam się na to, jak na ciebie krzyczała. Powiesz mi swoje imię?
   -Ano...Dziękuje-popatrzyła na mnie.-Jestem Kim see mi.
   -Ile masz lat? Wydaje mi się, że jesteś tu nowa.
   -T-Tak. Mam czternaście lat.
Po chwili dziewczyna rozmawiała już ze mną swobodnie. Śmiałyśmy się ze wszystkiego, co mówiłyśmy. Nastolatka oczywiście parę razy mówiła, że musi wracać do pracy, ale umiałam ją odwieść od tego pomysłu. Rozmawiałyśmy parę dobrych godzin. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy do pomieszczenia wszedł Kei. Przytulił mnie, po czym usiadł na kanapie.
   -To o czym rozmawiacie?-spytał biorąc do ręki telefon.
   -Tak sobie. Wiesz, że Seemi mieszała w Seulu? Mówiła, że to piękne miasto. Pojedziemy tam kiedyś?-spytałam pełna entuzjazmu.
   -Zobaczymy. Mięliśmy iść do ogrodu.
   -Jasne! Seemi, idziesz z nami?-spytałam chwytając ją za dłoń.
   -Powinnam już wracać do pracy.
Szturchnęłam Keia, na co ten wstał i poszedł do dziewczyny.
   -Idziesz, albo cię wyniesiemy-powiedzieliśmy na raz, na co dziewczyna szybko wstała i podążyła w stronę wyjścia.
Chłopak objął mnie w pasie, aby następnie ruszył do ogrodu.
Czułam się jakbym była matką. Seemi po raz pierwszy była w naszym ogrodzie. Skakała, biegała, śpiewała, wyglądała uroczo. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy.

***

Poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za nogę.
Szybko chwyciłam się ramy łóżka, kiedy chłopak zaczął ciągnąć coraz mocniej.
   -Nigdzie nie idę! Wypierdalaj!
   -No chyba cię zaraz...Dalej! Nie ma czasu!
Wziął mnie na ręce, wrzucając do garderoby. Pomimo mojego protestu, ten nadal był nieugięty. Zamknął drzwi na klucz.
   -Nie wypuszczę cię, dopóki się nie ubierzesz. Masz dziesięć minut.
Przeczesałam palcami grzywkę, wgapiając się w drzwi.
Chyba nie sądził, że naprawdę się ubiorę i pójdę z nim do szkoły, żałosne.
Nie chciało mi się dłużej protestować i w końcu uległam. Ubrałam się, lekko ogarnęłam, ale nadal nie chciałam tam iść. Na pewno zemstę wymyślę kiedy indziej, przyrzekam.
Otworzyłam drzwi, na co chłopak szybko chwycił mnie za nadgarstek i teleportował nas do szkoły, pod schody.
Chciało mi się na niego krzyczeć, ale poprawiłam tylko bluzkę i pokazałam, aby poszedł pierwszy.
   -Nie ma tego dobrego. Idziemy razem-zaakcentował ostatnie słowo, na co przeszły mnie ciarki.
Kiedy już chciałam postawić pierwszy krok, ujrzałam szybko zbliżającą się do mnie Ikaros.
Szybko przyszpiliła mnie do ściany, na co jęknęłam niezadowolona. Przypominało mi o coś, ale na jej miejscu niegdyś był Kei.
   -Spierdalaj stąd! One cie rozszarpią!
Moje oczy otworzyły się szeroko.
   -Kto?
   -Nie udawaj, że nie wiesz. Te wszystkie pochrzanione laski, które były zadłużone w tym ośle-pokazała na chłopaka-chcą cie dopaść. Ja ci mówię, że to będzie horror!
   -Nie martwiłbym się o to. Haru zrobi jedno 'bang' i już ich nie ma. Poza tym ma jeszcze mnie. Nie martwiłbym się o to-powiedział spokojnie, ale nic to nie pomogło.
Słowa szkarłatnowłosej mnie przeraziły. Nie chciałam tak wcześnie umierać.
Nim się spostrzegłam czarnowłosy chwycił mnie za rękę i ruszył w stronę klasy. Nie opierałam się. Myślami wybiegałam w przyszłość, gdzie wszystkie dziewczyny lały mnie porządnie, następnie miodowooki położył kwiaty na moim grobie.
   -Ja nie chcę umierać-jęknęłam, kiedy chłopak otwierał drzwi od klasy.
Weszliśmy spokojnie, rozglądając się uważnie. Ludzie wgapiali się w nas, jakby co najmniej zobaczyli duchy. Słyszałam zgrzyt zębów Akiry, co mnie jeszcze bardziej przeraziło.
Właśnie w tym samym momencie zrozumiałam, że chłopak trzyma mnie za rękę. Dłużej nie myśląc wyrwałam rękę z uścisku, chwytając wazon stojący na jednej z szaf, aby następnie rozbić go na jego głowie.
Usłyszałam rozbijające się szkło, a następnie ujrzałam całego przemoczonego mężczyznę. Patrzył na mnie, jakby za chwile miał wybuchnąć.
   -Mówiłam ci, żebyś nie trzymał mnie za rękę. Jesteśmy narzeczonymi tylko przez to, że to wola naszych rodziców. Na coś takiego pozwalaj sobie tylko w ich obecności. Nie będę drugi raz powtarzać-patrzył na mnie jak na idiotkę. Ja po prostu nie chciałam zginąć.
Wszyscy w klasie westchnęli, kiedy usłyszeli moje słowa.
   -A już myślałyśmy, że wy naprawdę ze sobą jesteście-wesołe dziewczyny otoczyły Keia i zaczęły go wycierać chusteczkami.-Co ta dziewucha ci zrobiła...Naprawdę ci współczujemy.
Byłam wnerwiona tym, że tyle dziewczyn się koło niego kręci. Przecież on był mój! W sumie to wyglądało, jakbym publicznie z nim zerwała. Jakbym uważała nasz związek za nic...
Z ogromem myśli usiadłam na krześle, patrząc na czarnowłosego.
Zerknął na mnie, na co tylko powiedziałam ciche przepraszam, wyjmując telefon z torby.

~Odwdzięczę się jakoś...~

~Będziesz musiała wymyślić coś genialnego,
bo tej szopki na pewno nie będę pomagał ci ciągnąć.~

Włożyłam urządzenie z powrotem do torby, czekając, aż Akari wejdzie do pomieszczenia.

***

Lekcje mijały o dziwo bardzo szybko.
Nie było więcej pytań na temat mojego związku z Keiem. W sumie było to bardzo wygodne.
Położyłam się na łóżko, w tym samym momencie, kiedy chłopak usiadł na kanapę niezadowolony. Zerknęłam na niego, wzdychając głęboko.
   -Jesteś zły?-nie musiał mi nawet odpowiadać. Widziałam, że był niezadowolony.
Wstałam i usiadłam obok niego. Nie miałam pojęcia jak go pocieszyć. W końcu do głowy wpadł mi plan. Może nie genialny, ale zawsze jakiś.
   -Mam propozycję-powiedziałam, szybko znajdując się obok niego.
   -Czego chcesz?-potarł dłońmi o skronie, patrząc na mnie.
   -Mogę ci to jakoś wynagrodzić-zaczęłam głaskać jego ramie.
   -O co ci chodzi?
   -Chodźmy na randkę!-wykrzyczałam, na co ten zaczął się śmiać.
Czy on uważał to za żart? To nie było śmieszne!
Chciałam mu poprawić humor, a przy okazji spędzić romantyczny dzień. Czy to takie trudne do zrozumienia?
Wstał i poszedł w stronę wyjścia.
   -Idziesz, czy nie?-powiedział od niechcenia, na co tylko posłałam mu szeroki uśmiech.

***

Staliśmy przed wielkim, dość zaniedbanym domem.
Patrzyłam na czarnowłosego, ale ten tylko skinął głową na znak, że mam iść przodem.
   -Nawiedzony dom? Ale żeś miejsce wybrał na pierwszą randkę-burknęłam, gdy weszliśmy do pomieszczenia.
Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam przebywać w tym miejscu. Głowa zaczęła mnie boleć, kiedy weszliśmy do tego domu.
   -A jakieś lepsze rozwiązanie masz? Jeszcze tu nie byłaś, a ja znam to miejsce jak własną kieszeń. Często tu przychodzę, kiedy mam zły dzień...
   -I nie boisz się duchów-zapytałam.
Odpowiedział mi jedynie jego śmiech.
   -Duchy nie istnieją. No, może pośrednie dusze, ale nic mi nie zrobią. Jestem przyszłym Lucyferem! Tytuł do czegoś zobowiązuje...
Chodziliśmy po salonie. To miejsce było jakieś takie dziwne. Mimo, iż nie lubiłam takich miejsc, to w tym pomieszczeniu była dziwna aura. Mogło mi się wydawać, ale znałam to miejsce.
   -Znasz historię o tym miejscu?
   -Nie.
   -No to czas ci ją opowiedzieć. Niegdyś mieszkała tu bardzo zamożna rodzina. Mieli dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę. Dziewczynka była starsza o około sześć lat. Znaczy, ta mówi legenda. Pewnego wieczora matka się upiła. Puściła muzykę, zaprosiła kochanka. Jej syn akurat miał koszmary, a obudzony dość głośną muzyką przyszedł do matki. Ta upita nie chciała zajmować się synem. Wnerwił ją jego płacz, więc walnęła go z butelki po piwie w głowę. Chłopczyk upadł, rozbił sobie głowę. Matka jeszcze uderzyła go parę razy, aż nie umarł. To była tragedia tej rodziny. Mąż kobiety dowiedział się o kochanku i o tym, jak zabiła swojego syna. Córka przyszła do domu w tym momencie, kiedy kobieta zadawała ostatni cios. Mężczyzna odszedł, a kobieta została sama z córką. Z tego co wiem, to wszyscy wyprowadzili się z tego domu parę dni po wypadku.
   -Wiesz coś jeszcze?
   -Zrobiła to tam-wskazał na miejsce koło schodów, odpalając papierosa.-Jak się przyjrzysz, to są tam jeszcze zaschnięte ślady krwi.
Podeszłam do tego miejsca. Naprawdę było tam jeszcze widać zaschniętą krew.
Ukucnęłam przy tym miejscu, dotykając podłogi palcami.
Już nawet moja matka nie była taka zła. Tamta kobieta musiała być potworem.
Ból głowy się strasznie nasilił. Załapałam się za nią, a chłopak szybko podbiegł i ukucnął przy mnie.
   -Coś ci jest?
   -Chcę już iść do domu. Przepraszam, ale nie czuję się zbyt dobrze-kiedy wypowiadałam te słowa, zebrało mi się na wymioty.
Szybko pobiegłam do łazienki. O dziwo wiedziałam, gdzie ją znaleźć.
Zwróciłam wszystko, co akurat tego dnia jadłam.
   -Głupie komary-usłyszałam głos czarnowłosego.
   -Tssaaa...Głupie.
Chłopak chwycił mnie za rękę, abyśmy po paru chwilach pojawili się w pokoju zamkowym.
Źle się czułam. Cały czas kręciło mi się w głowie, o wymiotach nie wspominając. Znów szybko pobiegłam do łazienki, aby zwymiotować.
To już naprawdę było nieprzyjemnie. Brzuch też zaczął mnie boleć, ale to było dziwne, ponieważ nie zbliżała mi się jeszcze miesiączka.
Zgięta w pół ruszyłam przed siebie, ale zanim zdążyłam otworzyć drzwi, zostałam przez nie uderzona. Upadłam na podłogę, łapiąc się za głowę. Syknęłam z bólu.
Nawet nie pamiętam, kiedy Kei przeniósł mnie na łóżko. Siedziałam na nim, cały czas sycząc.
Miałam jakieś dziwne wizje.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Wszystkie, nawet te zapomniane momenty przeleciały mi przed oczami.

Chyba zaczynam sobie przypominać...

Po paru sekundach podniosłam wzrok na czarnowłosego, a z moich oczu polały się łzy.
Zacisnęłam ręce na kołdrze. Wszystkie zapomniane wspomnienia właśnie wróciły.
Już wiedziałam, dlaczego nie pamiętam tamtego okresu. Wszystko do mnie wróciło.

***

W następnym rozdziale...

-Więc wszystko, co mi mówiliście było kłamstwem, prawda!?
*
-Ja...Lubiłam kogoś innego.

wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 35 "Głupek."

Przetarłam oczy nadal zmęczona, ziewając.
Jakieś trzy sekundy wcześniej obudziło mnie cholerne słońce, którego promienie padały prosto na moją twarz.
Po chwilowym proteście otworzyłam oczy. Na początku złapałam się za głowę, bo muszę przyznać, że trochę mnie bolała. Podniosłam się do siadu, co okazało się być złym pomysłem, ponieważ dolne części ciała mnie bolały. Wygięłam usta w grymasie, na co usłyszałam cichy śmiech dochodzący z kanapy.
   -Nie powinnaś się tak zrywać. Będzie cie boleć przez cały dzień, przebolejesz-popatrzyłam na czarnowłosego chłopaka, który siedział w szlafroku i jadł tosty.
Patrzył się na mnie tymi swoimi uroczymi, miodowymi oczami, przez które się rozpływałam.
Nagle sobie przypomniałam, że my, że w nocy, że...
Zakryłam się kołdrą, patrząc na niego przerażona. Ten znów odpowiedział śmiechem. Następnie wstał, wziął do ręki kubek i tosta, podszedł, ukucnął i przysunął mi do buzi jedzenie.
Nadęłam policzki.
   -Dalej, musisz chociaż ugryźć.
   -Nie...
   -Mam mleko czekoladowe...-zagwizdał, na co ugryzłam kanapkę i szybko odebrałam mu kubek z ręki, aby wypić jego zawartość.
Kei lekko się podniósł i pocałował mnie w czoło.
Na mojej twarzy szybko zawitał uśmiech.
   -Wypadałoby się umyć, nie sądzisz?-zaśmiał mi się do ucha, na co tylko walnęłam go z pięści w ramie.
   -Głupek.
   -Głupi głupek-usiadł obok mnie, a następnie potargał mi włosy.
Nie wiedziałam jak się przy nim teraz zachowywać. Niby byliśmy razem, chodź to też nie było pewne, bo chłopak tego oficjalnie nie powiedział.
   -Ano...
   -Co? Zanieść cię do wanny?-wziął mnie na ręce, aby szybko zniknąć w drzwiach łazienki.
Wsadził mnie do jacuzzi, po czym uklęknął poza nim.
   -Pomóc ci jeszcze w czymś?-tym razem na ustach nie miał zboczonego uśmiechu.
Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam Kei. Cholera, to nie był ten sam człowiek.
W sumie, jakby nad tym dłużej pomyśleć, to wyżył się i teraz już z nim lepiej.
Przymknęłam lekko oczy ziewając przeciągle. Nie wyspałam się. Byłam cholernie zmęczona, a wczorajsze wrażenia spotęgowały moją senność.
Niby wszystko było idealnie. Ja i Kei razem, zaręczyny już za nami...ZARĘCZYNY!
Znów się poderwałam i snów pisnęłam z bólu, wracając na miejsce. Czarnowłosy złapał mnie za ramiona, oznajmiając mi, że jeżeli jeszcze raz wstanę, to będzie ze mną źle.
No, ale jak ja miałam się uspokoić? Cała szkoła o nas wiedziała, teraz nie będę mieć życia. Te dziewczyny mnie chyba rozniosą.
   -Aksz...Wszystko jest do dupy!-pisnęłam i uderzyłam dłońmi w wodę.
Ta rozprysła się na wszystkie strony, ochlapując przy tym Keia.
   -Czyli co? Ja też jestem do dupy?-udawał, że się obraził.
Był to naprawdę uroczy widok. Kei miał focha. Może udawanego, ale zawsze.
Chwyciłam jego policzki i zaczęłam nimi trząść na boki.
   -Nie martw się. Ty akurat do dupy nie jesteś. Jeszcze nie...
   -Jeszcze?-uniósł jedną brew do góry, szybko chlapiąc mnie wodą.
I tak się zaczęło. Miodowooki wskoczył do jacuzzi, aby rozpocząć naszą bitwę. Daje słowo, że w przeciągu dwóch minut cała łazienka była zalana. Skończyło się na tym, że obydwoje się zmęczyliśmy. Przyciągnął mnie do krótkiego, ale namiętnego pocałunku. Bardzo mi się to podobało. Chciałam jego bliskości, chociaż po ostatniej nocy powinnam mieć jej aż zanadto, ale pomarzyć zawsze można, nie ma co.
Jego usta stały się moim uzależnieniem. W ciągu jednej nocy pragnęłam go jak jeszcze nigdy wcześniej. Jęknęłam w jego usta, odsuwając się trochę od niego.
   -Nie ma tego dobrego. Wyłaź! Będziemy musieli sobie coś wyjaśnić. Na kanapie za dwadzieścia minut-robił minkę zbitego psa i wyszedł z wody. Wytarł się ręcznikiem, szybko znikając w drzwiach pokoju.
Trochę zajęło mi wstanie. Bolało jak cholera, ale było warto. Z trudnościami wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Szybko zmyłam z siebie resztki wczorajszego makijażu, po czym poszłam do garderoby, po jakieś ubrania.
Ostatecznie ubrałam się w beżowe rurki i białą, asymetryczną koszulę. Włosy spięłam w koka i lekko się podmalowałam. Idealnie zmieściłam się w dwudziestu minutach. Poszłam do pokoju, gdzie siedział Kei. Miał na sobie jeansy i białą koszule.
Wygięłam usta, gdy siadałam, ponieważ znów poczułam ten cholerny ból.
Czarnowłosy patrzył na mnie zafascynowany.
   -Mam coś na twarzy?-pokiwał przecząco głową.-To na co się gapisz?
   -Na ciebie, a co, nie mogę?-ugryzłam tosta, który leżał na talerzu przede mną.
Oparł się i westchnął głęboko, kiedy skończyłam jeść posiłek.
Rozsiadłam się wygodnie, wbijając w niego wzrok.
   -Czas na tłumaczenia-patrzył na mnie jak na idiotkę.-No dalej, wiecznie nie będę czekała.
   -Ale co mam ci tłumaczyć-on był naprawdę niekumaty.
   -Po co była ta cała szopka. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej-westchnęłam na co ten tylko podrapał się po głowie.
   -Bo to by było za łatwe-myślałam, że go walnę.-Starałem ci się wszystko przypomnieć. Starałem rozegrać się to tak, abyś sobie mnie przypomniała. W drugiej klasie też na początku się nie lubiliśmy, pamiętasz? Walczyliśmy o miejsce przewodniczącego klasy. Wygrałem, a ty byłaś zła. Myślałem, że sobie choć trochę przypomnisz, ale nie. No i jak Akira umarła, to Irina wpadła na pomysł, żeby cię tu ściągnąć. Nie wiedziałem nic o tym i byłem tak samo zdziwiony jak ty. Później dostałem nerwicy, kiedy się o tym dowiedziałem i stąd te kary. Nie jesteś zła, prawda?
Rozchyliłam usta, kiedy chłopak skończył mówić. Czyli ta cała szopka była po to, abym sobie przypomniała o tym, że niegdyś my...
Ta cholera nie żyje!
Zerwałam się z miejsca i rzuciłam na niego. Nie obchodził mnie już ból tyłka. Najwyżej pójdę po jakieś zioła i wszystko będzie w porządku. Wzięłam do ręki poduszkę i zaczęłam przyciskać do jego twarzy. No zajebie gnoja!
Przyciskałam ją coraz mocniej, aż chłopak przestał się opierać. Jego ręce opadły na kanapę, a ja z triumfalnym uśmiechem odsunęłam ją z jego twarzy.
No i oczywiście się przeraziłam.
Był cały siny, oczy miał zamknięte, chyba nie oddychał.
Zaczęłam panikować. Złapałam go za ramiona i trzęsłam najmocniej jak potrafiłam.
Nic, zero odpowiedzi. Policzkowałam go, ale on nadal nie odpowiadał.
Usiadłam na nim okrakiem i wpatrywałam się w jego siną twarz.
No po prostu zajebiście. Miałam chłopaka niecały jeden dzień i już go zabiłam. Bije rekordy, nie ma co. Złapałam za szklankę i chciałam go nią chlusnąć w twarz, ale ten złapał mnie za rękę i przyciągnął do pocałunku.
Natychmiastowo zaczęłam oddawać pieszczotę. Szybko wsunął język do moich ust i zaczął pieścić podniebienie. Naprawdę bardzo mi się to podobało.
Odsunęłam się od niego, kiedy przypomniałam sobie, jaki żart mi zrobił.
Walnęłam go z całej siły w klatkę piersiową.
   -Jeszcze jeden taki numer a nie żyjesz...
Posłał mi szeroki uśmiech całując mnie w nos. Przytuliłam się do niego. Miałam ochotę go rozszarpać, a jednocześnie wycałować. Dwie cholerne sprzeczności, no ale cóż...Miłość składa się w sprzeczności, tak przynajmniej tłumaczyłam to sobie w tym momencie.
Chciałam z niego zejść, ale znów przypomniałam sobie o wcześniej olanym bólu.
Naprawdę muszę sobie kupić jakąś maść na ból dupy.
   -Boli?-spytał przygryzając mi ucha.
Jęknęłam cicho. Jego pieszczoty działały na mnie bardzo pobudzająco.
   -Troszku...
   -Rozmasować?-zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
   -Jeszcze czego!-odepchnęłam go lekko od siebie, patrząc mu w oczy.-Zero! Przez najbliższy tydzień zero seksu!
Popatrzył na mnie zdezorientowany, a iskierki, które miał jeszcze sekundę temu w oczach zniknęły.
Uśmiechnęłam się pod nosem, czekając na jego następny ruch. Chciał się ze mną droczyć? Tylko by spróbował!
W końcu zeszłam z niego, siadając obok.
Mimo, iż ból powoli ustępował, to nadal bolało. Byłam ciekawa, jak Naoki to znosi, w końcu on i Susumu cały swój wolny czas spędzają w sypialni.
   -A jakiś ziółek na to nie ma?-jęknęłam.
   -Pewnie są, ale co ty sobie wyobrażasz? Mam iść i powiedzieć, że Haruka potrzebuje tabletek, bo ją w nocy tak...-zasłoniłam mu usta. Nie chciałam słyszeć dalszej części. Chłopak ugryzł mnie w rękę, na co szybko ją odsunęłam.-Nie przerywaj mi, jak do ciebie mówię-zaśmiał się, kładąc mi głowę na ramieniu.-To co dzisiaj robimy?
Potargałam mu włosy.
   -Najchętniej to cały dzień spędziłabym w łóżku...-chłopak szybko zerwał się z miejsca, a w oczach znów pojawiły się iskierki.-Nie w ten sposób! Aksz...Już nic więcej nie mówię, bo ta twoja zboczona główka za dużo podtekstów szuka.
Przeciągnęłam się, patrząc na zegarek. Była czwarta, a ja już byłam zmęczona.
   -Co robi Kei? Byłeś go odwiedzić, prawda?-spytałam na co ten zrobił zakłopotaną minę.-Nie byłeś go odwiedzić!?-znów się zerwałam i znów ból.
Szybko wbiegłam do pokoju, gdzie na moim łóżku smacznie spał pies. Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku. Ten tylko przysunął się bliżej i położył mi głowę na kolana. Pogłaskałam go po głowie, a w tym samym momencie do pokoju wszedł miodowooki. Podał mi kubek i zieloną, małą tabletkę.
   -Nie będę już takim potworem. Za dziesięć minut powinno być w porządku-i wyszedł.
Połknęłam tabletkę, po pięciu minutach uznając, że bardzo mi pomogła. Wstałam i poszłam do pokoju, gdzie siedział czarnowłosy. Grzebał coś w telefonie.
   -Wracając do naszej rozmowy...-podniósł głowę i spojrzał na mnie.-Niewiele pamiętam z tego, co działo się od drugiej klasy podstawówki, do drugiej klasy gimnazjum. Ponoć miałam wypadek i straciłam pamięć. Znaczy, nie było o tym nic w gazetach, ale tak mi powiedziano. Może to dlatego nie pamiętam o tym, że konkurowaliśmy ze sobą. W głowie mam wesołe chwile. Smutnych nie pamiętam-wyszeptałam bawiąc się palcami.
Mężczyzna podszedł i przytulił mnie mocno.
   -Powinniśmy iść na obiad? Tym razem zjemy w jadalni, co ty na to?-uśmiechnął się do mnie szeroko, podając mi dłoń. Odpowiedziałam tym samym.
Kiedy szliśmy korytarzem, służba patrzyła na nas ze zdziwieniem i dziwnymi uśmiechami. Nie wiem dlaczego, ale byłam cała czerwona. Pewnie chodziło o to, że trzymamy się za ręce, ale ja cały czas miałam w głowie poprzednią noc. Niby ściany były dźwiękoszczelne...
Weszliśmy do jadalni. Chłopak szybko zajął swoje miejsce.
W sumie to nawet nie wiedziałam, czy jesteśmy razem. Bałam się go o to spytać.
Na stole stało już pełno jedzenia. Patrzyłam na wszystko ze smakiem. Szybko nałożyłam sobie spaghetti, pakując danie szybko do buzi.
Kiedy już kończyłam jeść pierwszą porcję, do sali weszła Irina, Hitaro, Sari i nauczyciel.
Zdziwili się, gdy nas ujrzeli, ale zajęli swoje miejsca i zaczęli nakładać sobie jedzenie.
   -Hitaro, muszę złożyć skargę-powiedziała po pewnym czasie Sari. Ten tylko przytaknął.-Proszę cię o bardziej dźwiękoszczelne ściany, bo mi się straże nie wyspali...
Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Chyba przeczuwałam, co będzie dalej.
   -Służba nie mam dźwiękoszczelnych ścian. Nie wiem o co ci chodzi.
   -Skoro nie wiesz, to zapytaj swojego synalka. i jego, jak mniemam, nowy nabytek-zaczęła się śmiać, na co Akari walnął ją w głowę.
Ja i Kei zrobiliśmy się cali czerwoni, spuściliśmy głowy w dół. Szybko splótł nasze dłonie, które trzymaliśmy pod stołem.
Irina patrzyła na nas bardzo uważnie, z resztą Hitaro też. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
   -Czy to...Czy to prawda?-spytała po chwili miodowooka.
Wiedziałam, że Sari szukała okazji, aby dopiec Keiowi, ale żeby aż tak?
   -Ano...-odezwałam się, ale przerwał mi czarnowłosy.
   -Tak, a co? Coś się nie podoba?-powiedział od niechcenia.
Na twarzy małżeństwa zawitały szerokie uśmiechy.
   -Tak się ciesze...-westchnęła białowłosa, podchodząc i szybko nas przytulając.
Naprawdę nie miałam już ochoty tam siedzieć.
Zjadłam danie do końca i ruszyłam do pokoju czarnowłosego. Ten, o dziwo, nie poszedł za mną. Wnerwiło mnie to trochę. Chciałam z nim porozmawiać, jak on to wszystko widzi. Mamy zachowywać się jak para, czy może odwrotnie. Potargałam swoje włosy, kiedy usłyszałam hałas w moim pokoju. Szybko ruszyłam do tamtego pomieszczenia. Otworzyłam drzwi od łazienki i mnie zatkało.
Kei stał z dwoma walizkami na kółkach, miskami psa, a w buzi trzymał smycz, do której przywiązany był labrador.
   -Co ty robisz?
Wymruczał coś niezrozumiałego. Wyjęłam smycz z jego buzi, na co ten odetchnął.
   -Przeprowadzka-uśmiechnął się, pokazując swoje zęby.
Ominął mnie i postawił wszystko na środku pokoju. Podeszłam do niego, chwytając walizki.
   -O co chodzi? Mi w tamtym pokoju dobrze...
   -Po pierwsze, skoro Irina dowiedziała się, że jesteśmy razem, to musimy mieć jeden pokój-puściłam walizkę, a kiedy zaczął podchodzić w moją stronę, ja zaczęłam się cofać.-Po drugie, chyba lepiej jest być razem w pokoju, bo byłoby cholernie nieprzyjemnie, nie mieć cię przy sobie, a  po trzecie...-upadliśmy na łóżko.-Z tego co wiem, to moje łóżko jest wytrzymalsze-wyszeptał przygryzając mi ucho.
Wstał szybko, a kiedy ja jeszcze leżałam, ten zaczął robić miejsce w swojej garderobie.
Leniwie wstałam i poszłam do niego.
Lekko naburmuszona przytuliłam go od tyłu. Ten westchnął tylko, nie przerywając czynności.
   -Jestem zmęczona-burknęłam pod nosem.-Chodźmy spać.
   -Chcę to jeszcze dzisiaj skończyć. Za dziesięć minut, dobrze?-pocałował mnie w czoło.
Usiadłam na tachcie, czekając, aż chłopak skończy. Dziesięć minut zamieniło się w dwadzieścia, następnie w pół godziny...
   -Chodźmy...-mruczałam już od paru dobrych minut.
Chłopak wytarł ręce w spodnie, biorąc do ręki dresowe spodnie. Poklepał mnie po głowie i poszedł do toalety. Dość szybko się umył, a ja poszłam zaraz po nim.
Wzięłam prysznic, a kiedy chciałam zakładać moją piżamę, w oczy rzuciła mi się jego biała koszula, którą miał dziś na sobie. Założyłam, a następnie zaciągnęłam się jej zapachem. Szybko wyskoczyłam z toalety i ruszyłam jak torpeda w stronę jego łóżka, wskakując na nie.
Mężczyzna wystraszył się. Odłożył magazyn, który miał w rękach, na bok. Chwycił mnie i przyciągnął do siebie, więżąc mnie w swoich ramionach.

Teraz mogło być już tylko lepiej...-było to najbardziej mylne stwierdzenie w moim życiu.


Zapraszam do komentowania :)

***

W następnym rozdziale:

-O co ci chodzi?
-Chodźmy na randkę!
*
-Nawiedzony dom?
*
Chyba zaczynam sobie przypominać...

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 34,5 "Dodatek."

Ostrzeżenia: +18
No to zapraszam was na taki dodatek.
Pierwszy raz piszę taką scenę, więc nie oceniajcie mnie zbyt surowo. (ogólnie to pewnie się wam nie spodoba)
Proszę też o komentarze, bo dostałam dzięki nim takiego kopa, że pomysł przyszedł natychmiastowo. 
No to...Zapraszam.
Rozdział z perspektywy Keia.
~YukinoKaki

***

Natychmiastowo zaczęła oddawać pieszczotę.
Zacisnęła ręce na moich włosach. Chciała się ode mnie odsunąć, aby wziąć oddech, ale uniemożliwiłem jej to. Przycisnąłem ją jeszcze bliżej siebie.
Chciałem mieć ją na wyłączność. Musiałem ją mieć właśnie teraz, w końcu tak długo czekałem, chciałem zapłaty.
Odsunąłem ją od siebie. Dziewczyna otworzyła oczy i popatrzyła na mnie, biorąc głęboki oddech.
Nie wiedziałem, czy ona też tego chce. Po części bałem się to zrobić, a po części nie mogłem się już powstrzymywać. Nie chciałem, aby czuła się niekomfortowo, ale jeżeli nie teraz, to kiedy? Chyba wszystko już sobie wytłumaczyliśmy. (tak sobie mów...Haruka ci jeszcze pokaże)
   -Kei, ja...-przytuliła mnie do siebie.
Odwzajemniłem uścisk, zaciągając się jej zapachem. Uwielbiałem go. Zawsze, kiedy przechodziła obok mnie, kiedy czułem jej zapach, to uczucie było nie do opisania.
Chciałem ją mieć tylko dla siebie, zamknąć w jakiejś wieży, aby nikt nie mógł poczuć jej słodkiego zapachu.
   -Tak?-spytałem po chwilowym zawahaniu.
Ręce mi się trzęsły, nie wiedziałem co dalej robić.
   -Będzie w porządku, jeżeli nie wrócimy na bal?-tak! Kocham cię Boże! (pomyślał diabeł...)
   -A co chcesz tu ze mną robić, sama, przez całą noc?-przygryzłem płatek jej ucha. Nawet w taki momencie nie mogłem się powstrzymać, aby się z nią nie podroczyć.
Uwolniła się z uścisku i zalała bardzo widocznym rumieńcem.
   -Ano...To jest...-włożyła do ust najmniejszy palec i zaczęła nerwowo go przygryzać.
Boże (znowu), to wyglądało nieziemsko! Cała czerwona, zdezorientowana, bezbronna. Czułem się jak wilk polujący na dziką łanie.
Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Chwyciłem ją w pasie, ostrożnie przysuwając się do niej, aby następnie zassać się na jej dolnej wardze. Patrzyłem, jak zamyka oczy, podobało jej się to. Jeżeli przez zwykłe całowanie wygląda tak nieziemsko, to co się będzie z nią działo, kiedy przejdą do poważniejszych czynów.
Kiedy skończyłem bawić się z jej ustami, wydała z siebie cichy jęk.
Zaśmiałem się pod nosem, na co ta uderzyła mnie z pięści w klatkę piersiową. Kochana sadystka.
   -Coś nie tak? Nie powinnaś iść się przebrać?-uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. 
Brązowowłosa zrobiła tak jak chciałem. Weszła do garderoby, a następnie zamknęła za sobą drzwi. Widziałem, że była niezadowolona, co uświadomiło mnie w tym, że myślała o tym samym co ja. Jeszcze będzie miała dość. Plan, który wszedł mi do głowy podczas pocałunku był genialny. Poszedłem do łazienki, aby zamiast jacuzzi w pomieszczeniu pojawił się prysznic, a następnie wszedłem do garderoby, zamykając za sobą drzwi. Tak jak przypuszczałem Haruka była już bez sukni. Patrzyła na mnie oczami wielkimi jak talerze. Postępowałem zgodnie z planem, więc już sekundę później przyszpiliłem dziewczynę do ściany i namiętnie wpiłem się w jej usta. Natychmiastowo naparłem na nią językiem, a ta bez większych przeszkód rozchyliła usta. Nasze języki połączyły się w chaotycznym tańcu, walcząc o przewagę.
Cwana bestia, nie ma co, ale ja i tak byłem lepszy. Skończyłem z ustami, zabierając się za szyje. Całowałem ją, gryzłem, robiłem malinki, a jej reakcje były nieziemskie. Drgała, prosiła o więcej. Skoro dama prosi, to wypadałoby spełnić jej życzenie, prawda? A, że bez serca nie jestem, to je spełnię. Odpiąłem jej stanik, szybko rzucając go w kąt. Na jej twarzy znów zawitał rumieniec, który trudno było mi dostrzec, ponieważ już była cała czerwona z nadmiaru wrażeń. Mogłem się tego spodziewać. 
Zacząłem schodzić pocałunkami niżej, aż w końcu zassałem się na jednym z jej sutków. Reakcja była natychmiastowa. Jęki wypełniły całe pomieszczenie. Prawą ręką chwyciłem ją w pasie, a lewą zacząłem drażnić następny sutek. Chwyciła mnie za włosy, jęcząc coraz głośniej.
Kochana, ale nie ma tego dobrego. Był plan, a przecież planu trzeba się trzymać. Odsunąłem się od niej, na co ta westchnęła z wyrzutem. Przybliżyłem się do jej ucha, lekko go gryząc.
   -Już się spociłaś? Może powinnaś wziąć prysznic, nie sądzisz?-znów oczy wielkie jak talerze.
Chwyciłem ją za rękę, szybko ciągnąc za sobą do łazienki. Skoro wszystko było już gotowe, to co miałem dalej czekać? Zdjąłem krawat, rozpiąłem koszule i rzuciłem ją gdzieś w kąt, prezentując swój umięśniony brzuch. Dziewczyna wlepiła w niego oczy, co skomentowałem tylko cichym westchnieniem. Buty i skarpetki także szybko zostały zdjęte. Pociągnąłem dziewczynę w stronę kabiny, od razu ją do niej wrzucając. Puściłem letnią wodę, następnie zdejmując spodnie. Dołączyłem do dziewczyny, która nadal była lekko zdezorientowana. Patrzyła mi głęboko w oczy nie wiedząc co ze sobą zrobić. Szybko przyszpiliłem ją do zimnej powierzchni, na co przeszedł ją dreszcz. Zacząłem pieścić jej podniebienie. Jej usta stały się moim uzależnieniem. Uwielbiałem ją, od paru lat marzyłem o tej chwili, a gdy nadeszła, czułem się nieziemsko.
Szybko się od niej odkleiłem, ponieważ policzki miała już bardzo nabrzmiałe, o ustach nie wspominając. Znów robiłem jej malinki, ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, zero jęków.
Popatrzyłem na jej twarz, nie wierząc w to, co dziewczyna zrobiła. Przycisnęła mnie do szkła, szybko obcałowywując mój tors. Myślałem, że padnę na zawał, kiedy dziewczyna zaczęła się bawić gumką od moich bokserek.
   -Tego się nie spodziewałeś, prawda?-spytała ironicznie, jedną ręką gładząc mój policzek, a drugą zaciskając dłoń na moim członku, który stawał się coraz twardszy już od pewnego czasu.-I co ja mam z tobą zrobić, co?-pisnęła mi do ucha, przybierając najbardziej dziewczęcą barwę głosu, jaką kiedykolwiek od niej słyszałem.
   -Nie mam pojęcia. Ugh...-jęknąłem, gdy ta zacisnęła jeszcze mocniej rękę, wbijając paznokcie w moje przyrodzenie.
   -Masz szczęście, że przebywałam w jednym pomieszczeniu przez dobrą godzinę z Naokim, bo był byś na, jak on to powiedział, straconej pozycji i musiałbyś sobie zwalić jak ostatni pojeb, ale nie chciałabym, abyś tak szybko okazał się pojebem, zjebem, czy innym...-znów zmieniła głos, tym razem na bardziej uwodzicielski.
Ta dziewczyna była nienormalna, ale musiałem przyznać, że w takim wydaniu pociągała mnie jeszcze bardziej. Zdecydowana, zaciskająca dłoń na moim członku, od samego myślenia można było dojść.
Obserwowałem jej następne ruchy bardzo uważnie, po chwili zamykając oczy i wciągając głośno powietrze.
Haruka zaczęła całować mój tors, schodząc coraz niżej, aż nie potarła nosem o mój, nadal uwięziony w bardzo ciasnych już teraz bokserkach.
Powróciła do moich ust i namiętnie się w nie wpiła, lekko drażniąc opuszkami palców moją, odkrytą w ciągu sekundy męskość. Musiałem przyznać, że miałem się czym pochwalić, bo do zwyczajnych rozmiarów to on nie należał.
Znów zejście pocałunkami na dół i droczenie się ze mną przez jakiś czas.
Ona naprawdę lubiła wszystko spowalniać.
W końcu przejechała językiem po całej długości mojego penisa, następnie zasysając się na główce.
Zrobiło mi się gorąco, cholernie gorąco, niech ktoś kurwa po karetkę zadzwoni, bo ja tu zaraz na zawał zejdę.
Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że napalona do granic możliwości Haruka właśnie mi obciągała.
Naoki, po wszystkim ci podziękuje. Pójdę z kwiatami i po prostu wycałuje, chociaż może być to złym pomysłem. Susumu jeszcze się wkurwi i...
   -Ach...-jęknąłem, kiedy zaczęła brać go coraz głębiej do buzi.
Było to cholernie przyjemne uczucie. Nie wiedziałem, gdzie się tego nauczyła, szczerze, wolałem nawet nie pytać. Jej usta po prostu były cudowne, a język działał cuda. Myślałem, że zaraz dojdę, ale nie ma tego dobrego, nie w takim momencie. Wszystko musiało trzymać się planu.
Odsunąłem jej głowę od swojego krocza, lekko ciągnąc ją za włosy w górę. Nie protestowała.
   -Jak myślisz, jesteś już czysta?-spytałem, kiedy ta zaczęła wodzić ustami po mojej szyi.
   -A jak myślisz? Zapomniałeś o jednym, jeszcze raz będę musiała się dziś wykąpać. Niby taki geniusz, a mózg jak orzeszek-uśmiechnęła się, na co odpowiedziałem tym samym.
Znów zacząłem ją namiętnie całować, szybko wychodząc spod prysznica. Zakręciłem wodę, nie odrywając się od jej ust. Obijając się o ściany, w końcu wylądowaliśmy w pokoju, na łóżku, gdzie miała rozegrać się dalsza część mojego scenariusza. Ja oczywiście nie miałem już na sobie ubrań, ale ona to co innego. Miała jeszcze na sobie majtki, które od razu ściągnąłem.
A co się będę cackał! Już ja jej kurwa raj pokaże!
Jednym pociągnięciem zdarłem z niej ostatnią część garderoby, która wylądowała gdzieś za moimi plecami.
I znów do moich uszu dobiegł jęk. Napalona, czerwona do granic możliwości, mokra, zawstydzona...
Jak można być tak cholernie idealnym.
Szybko wyjąłem z szafki nocnej lubrykant, który przygotowałem dzień wcześniej. Co mogłem na to poradzić, że wiedziałem, jaki będzie ciąg dalszy? W końcu byłem geniuszem! W sumie nie trzeba być geniuszem, aby wiedzieć, że tak się to wszystko potoczy. W sumie to nie trzeba mieć takiego opóźnionego zapłonu jak Haruka, ale tematu rozwijać nie będę, bo mi się oberwie.
Wylałem lubrykant na swoje palce, a następnie włożyłem jeden z nich, wcześniej zajmując ją pocałunkiem.
Chciałem, aby skupiła się na nim, na moich wargach, ale się to nie udało.
Reakcja była wiadoma. Jęk, zaciśnięcie się, łezki w oczach.
   -Rozluźnij się, bo będzie boleć...-szeptałem, szybko schodząc pocałunkami na szyje,
Czułem, jaka jest ciasna. Kurwa, ona była nienormalnie ciasna.
Cóż...Na samą myśl, że mój członek wyląduje w tej ciasnocie...Musiałem się opanować, bo to nie miał być jakiś tam szybki numerek. Kiedy poczułem, że dziewczyna już się przyzwyczaiła dołączyłem do zabawy drugi palec. Nie było tak źle, jak się spodziewałem. Odchyliła tylko głowę w bok, zaciskając ręce na kołdrze.
Przy trzecim palcu nie było już tak kolorowo. Krzyk, łzy, wyglądała, jakbym co najmniej ją biczował.
   -Jeżeli nie chcesz, to...-przerwała mi dalszą część, szybko wpijając się w moje wargi.
   -Rób a nie pierdol-wysapała.
   -A co mam robić, jak nie pierdolić?-zboczony uśmieszek wdarł się na moją twarz.
Rozciągnąłem ją najmocniej, jak tylko mogłem.
Szybko rozsmarowałem żel na swoim członku, przystawiając go do jej dziurki. Znów złączyłem nasze usta w pocałunku, który zagłuszył w połowie jej jęk. Wszedłem cały i do końca.
Aż taki miłosierny to ja nie byłem, wolałem czekać, aż się przyzwyczai. Wkurwiało by mnie wchodzenie powoli. Działał również fakt, że ledwo co wytrzymywałem.
Po chwili zacząłem się wolno w niej ruszać. Sam fakt, że już nie roniła łez, był dla mnie pozwoleniem, na dalsze czynności.
Powoli zaczęła wychodzić naprzeciw moim ruchom. Podobało jej się to, świadczył o tym jej uśmiech i o wiele głośniejsze jęki, które były dla mnie tylko komplementami.
O tym jak głośno jęczy dziewczyna świadczy to, jak dobry jest jej chłopak, a ośmielę się powiedzieć, że w księdze rekordów guinnessa bym górował, a w sumie, nie tylko w niej.
   -Jak to było? Będę dziewicą do końca swojego życia? Dobrze zapamiętałem?-uśmiechnąłem się, przygryzając płatek jej ucha.
W odpowiedzi dostałem tylko najgłośniejszy jęk, jaki tej nocy z siebie wydała.
No i znakomicie. Znalazłem jej punkt G. Teraz się zacznie. Skupiłem się na tym, aby jak najczęściej w niego trafiać. Krzyki, piski, jęki...
W sumie to miała racje, że najpierw powinienem zaciągnąć ją do łóżka, a później pod prysznic, ale na pewno nie miałaby siły.
Następne szybkie ruchy. Jęki i sapanie wypełniały mój, w sumie powinienem teraz powiedzieć, że nasz pokój, od dobrej godziny.
Zabezpieczenie? Po co to komu!
Jak dobrze mi pójdzie, to spłodzę taką rodzinkę, że będziemy się musieli wyprowadzić z zamku. A co, ograniczać się nie będę. Tylko, że dzieci mózg mają mieć po ojcu, bo po matce to dobrej przyszłości im nie wróżę, chociaż musiała mieć gust i pewnie jakieś pozytywne strony swojego móżdżka, skoro na mnie poleciała. W sumie, co się dziwić. Niezły jestem. Narcyz ze mnie? Ja tylko stwierdzam fakty.
A wracając do rodzinki...Fajnie by było widzieć taką mini Harukę biegającą po ogrodzie. Cholera...Muszę skończyć o tym myśleć. Najpierw ślub, później będą starania.
Byłem już na skraju. Dłużej tego przeciągać nie mogłem. Przy takim widoku i tak długo zwlekałem. Jeszcze parę zwinnych pchnięć i doszedłem. Straciłem na chwilę kontakt z rzeczywistością. Nawet nie wiedziałem, kiedy położyłem się obok niej i przykryłem nas kołdrą.
Pocałowaliśmy się po raz enty.
Dziewczyna szybko przywarła do mojej klatki piersiowej, zamykając oczy i zasypiając.
Zrobiłem to samo.
Od tamtego dnia byłem pewny trzech rzeczy.
Po pierwsze: Kocham Haruke.
Po drugie: Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej, nie miałem zamiaru wypuszczać jej z moich objęć już nigdy.
Po trzecie: Seks stanie się moją ulubioną formą rozrywki.