poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 33 "To może być moja ostatnia szansa."

No to macie rozdział 33.Trochę smuci mnie brak komentarzy, ponieważ dzięki nim mam większą motywację do pisania...
Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale nie miałam na niego pomysłu.
Postaram się następny napisać lepiej!
~YukinoKaki

***

Od jego powrotu minęło już kilka dni. 
Wspólne posiłki, które musieliśmy jeść razem z Iriną, Htaro i "Lost Devils" były bardzo ciche. Między nami panowała napięta atmosfera. Kiedy mijaliśmy się na korytarzu nawet nie wymienialiśmy spojrzeń. Myślałam, że kiedy przyjedzie rzucę mu się w ramiona i wszystko się będzie toczyło jak z najpopularniejszych dram. Wielka miłość itp..Jednak tak nie było. Od kiedy wrócił między nami było całkiem cicho. Nawet Irina zaczęłam przepraszać go za to, że powiedziała mi tę rzecz, a powinien zrobić to on. Cześć...Czy to było tak wiele? Przepraszam, że cię oszukiwałem? Tak naprawdę to cię kocham? Czy to takie trudne!? Stałam przed drzwiami do jego pokoju i nie miałam pojęcia, czy zapukać. W końcu kiedy się zdecydowałam to on otworzył drzwi.
   -Wyjdź. Muszę skorzystać.-pierwsze jego słowa do mnie po pół tygodnia.
   -Y...ymm...-poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżko.-Idiota!-cisnęłam poduszką w drzwi.-Czy to tak trudno powiedzieć 'wróciłem' lub 'tęskniłaś'?
Wstałam i poszłam do garderoby. Stanęłam przed lustrem, aby móc się w nim przejrzeć.
   -Tak chcesz się bawić? W tej grze to ja ustalam zasady! Jeszcze się do mnie odezwiesz, obiecuje-uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
Wyszłam z garderoby i skierowałam się w stronę biurka. Wyjęłam z szuflady MP4 i podłączyłam urządzenie do głośnika. Ustawiłam najgłośniej jak się dało i położyłam przed drzwiami łazienki.
To naprawdę musiało go wnerwić. Włożyłam gumę do żucia do buzi, usiadłam na łóżku i czekałam, aż chłopak się zjawi. Usłyszałam pukanie do drzwi, a kiedy spojrzałam na nie w pokoju już stała pokojówka.
   -Panicz każe, aby panienka wyłączyła muzykę.
   -Idź i powiedz mu, że jego rozkazy mam głęboko w czterech literach. Jak chce, żebym wyłączyła, to niech sam tu przyjdzie i mi to powie.
Kobieta wyszła z pokoju. Uśmiechnęłam się w duchu, a czekać na czarnowłosego wcale nie musiałam długo. Przyszedł do pomieszczenia jakieś trzy sekundy później. Stanął w drzwiach łazienki, wziął do ręki głośnik i odczepił go od urządzenia. Rzucił wszystko na podłogę, po czym szybko wyszedł.

Chociaż wszedł...Jest postęp!

Podrapałam się po głowie nie wiedząc, co zrobić dalej.
Chwyciłam za telefon zastanawiając się przez dłuższą chwilę, czy zadzwonić, czy też nie.
W końcu wydusiłam numer do Naokiego, ale od razu tego pożałowałam.

~Halo?~

Słyszałam w słuchawce jego dyszenie. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy. Słyszałam też szepty Susumego, które przyprawiły mnie o gęsią skórkę.

~Nie przeszkadzam?~

~Nie. Susumu wypierdalaj!
Nie teraz! Dasz mi  porozmawiać?~

~Na pewno nie przeszkadzam?~

~Nie przeszkadzasz. Wypierdolić ci ty niewyżyta seksualnie świnio?~

~Mogę zadzwonić kiedy indziej...~

~Dalej, gadaj! Albo przyjdź dzisiaj do nas!
Możesz? Najszybciej jak tylko się da?~

~Jasne. Za chwilę będę.~

Odłożyłam telefon na komodzie szybko teleportując się przed dom Naokiego. Szybko zapukałam do drzwi, które po chwili otworzył mi blondyn. Był ubrany w czarne rurki i białą bokserkę. Szybko wprowadził mnie do środka i usadowił na kanapie.
   -O co chodzi?
   -Długo by opowiadać...
   -Mamy czas. Mów co się stało i w czym mam pomóc.
Opowiedziałam o wszystkim Naokiemu. Po paru minutach zjawił się także Susumu, który wydawał się zainteresowany tą historią. Chłopacy patrzyli na mnie w skupieniu, a kiedy skończyłam równo wybuchnęli śmiechem.
   -Co was tak śmieszy!?
   -Kochana, ty to jednak jesteś naprawdę tempa. Naprawdę nie widziałaś tego, że jest w tobie zakochany?
   -Ano...
   -Dobra, jakoś ci pomożemy. Trzeba go zapędzić w taką pułapkę, z której się już nie wywinie...Tylko gdzie i jak?
   -Naoki bo cie walnę!-brązowowłosy podniósł głos.
   -A wal mnie ile chcesz kotku-Naoki oparł mu głowę na kolanie, na co ten go odepchnął.
   -Oboje macie nasrane w głowach.
   -Dzięki. Przyszłam po radę, a zostaje zmieszana z błotem.
   -Dobra, Naoki siadaj obok niej. Teraz dam wam darmową lekcje na temat tego, co myślą faceci.
   -Halo, a ja to co?-naburmuszył się blondyn.
   -Ty to jesteś dupa, a nie facet. Nawet Haruka jest bardziej męska od ciebie.
   -Dobra, jak mnie nie chcecie to nie. Wychodzę!-powiedział wstając.
Chwyciłam go za ramię i pociągnęłam w dół.
   -Naoki, bo ci trzepnę!
   -No zajebiście! Ta mi trzepie, ten mnie wali. Czekam, aż się w tego wywiążecie.
   -Naoki!-ja i Susumu krzyknęliśmy w tym samym momencie.
   -Dobra, dobra, ale i tak nadal jestem zły!
Westchnęłam czekając, aż Susumu zacznie mówić.
   -Co robił ci Kei?
   -To znaczy?
   -Dotykał cię, czy coś w tym stylu?-czuję się jak na przesłuchaniu o gwałt.
   -Ano...Jakby to ująć...
Chłopak westchnął opierając głowę o dłoń. Uśmiechnął się do mnie lekko.
   -Mniejsza...Mówił kiedyś, że mu na tobie zależy?
   -W sumie to było kilka takich sytuacji.
   -Kiedy do ciebie mówił byłaś spięta?
   -Trochę.
   -A więc dotykał cię?
   -Czasami.
   -Jak często?
   -No...Nawet często.
   -Patrzyłaś wtedy na niego?
   -Unikałam jego wzroku.
   -A on?
   -Co on?
   -Patrzył na ciebie?
   -T...Tak.
Naoki poklepał mnie po plecach czekając, aż jego chłopak się odezwie.
   -Słuchaj mnie teraz kochana. Jeżeli patrzył na ciebie, dotykał cię w dziwny sposób, mówił, że mu na tobie zależy, to naprawdę nic nie wyczułaś?
   -To było...
   -Jeżeli patrzył się na ciebie...Słuchaj mnie. Jeżeli mężczyzna patrzy ci w oczy to znaczy, że chcę odczytać, jakie są twoje uczucia. Kiedy napotykałaś jego wzrok co czułaś?
Zastanowiłam się przez chwilę.
   -Były to dziwne uczucia. Najpierw trochę się bałam, z czasem było coraz lepiej. Unikałam jego wzroku, ponieważ kiedy się w nie patrzyłam targały mną dziwne uczucia.
   -To znaczy?
   -Ból, podniecenie, chciałam mieć go tylko dla siebie.
   -To ja tak często mam, kiedy śpię z nim-słoneczko oczywiście musiał się wtrącić.
   -Naoki, na górę!-brązowowłosy wskazał na schody.
   -Ale...
   -Na górę w tej chwili!
   -Susumu...
   -Nie słyszałeś!? Za chwilę ci kurwa dam ból i podniecenie! Na górę, ale już!
Chłopak spuścił głowę w dół i poszedł do sypialni. Mężczyzna westchnął ciężko.
   -Przepraszam za niego. On nigdy się nie nauczy...
   -Wiesz, zastanawiam się czasem, jakiego rodzaju jest wasz związek. Dość często się kłócicie. Czasem mam wrażenie, że żyjecie jak pies z kotem. Wam zależy tylko na sprawach łóżkowych?
Chłopak zaśmiał się cicho.
   -Takie jest pierwsze wrażenie. Szczerze...Nawet ja nie wiem, jaki to związek. Po prostu czuję, że bez tego czubka nie byłbym sobą, Wiesz, taka jest miłość. W miłości trzeba się tolerować, próbować dopasować do drugiej osoby. Sprawy łóżkowe to inna bajka...
Uśmiechnęłam się widząc, jak Naoki schodzi ze schodów. Susumu odwrócił się w jego stronę, rzucając w niego laczkiem.
   -Ała! Idę tylko po wodę!-powiedział wchodząc do kuchni, otwierając lodówkę i wracając na schody z butelką w ręce.-Sprawy łóżkowe też są bardzo ważne.
Następny laczek wylądował na głowie jasnowłosego.
   -Naoki, bo ci...
   -Bo mi co?-na jego ustach zawitał figlarny uśmieszek.
   -Nic, nieważne, zapomnij.
Słoneczko zniknął za drzwiami pokoju.
   -On naprawdę zachowuje się jak diva-westchnął chłopak.
   -Zauważyłam już. Mogłabym cię prosić o pomoc?
   -Jasne.
   -Pomożesz mi odzyskać Keia?
Ciemnowłosy podniósł brwi do góry czekając, aż rozwinę wątek.

***

Walnęłam komórką o szafkę nocną.
Ja i Susumu nie mogliśmy sobie poradzić z planem odzyskania Keia. Było to dla nas za ciężkie. Miodowooki był cwany, więc można się było spodziewać, że wszystkiego się domyśli. W końcu brązowowłosy dał mi radę, żebym zaczęła myśleć tak jak Kei.
   -Myśleć jak Kei...-wyszeptałam rzucając się na łóżko, z którego sekundę później wstałam.-On by się przecież w takie rzeczy nie bawił. Idzie i mówi prosto z mostu.
Szybko wparowałam do łazienki i bez pytania otworzyłam drzwi od jego pokoju.
Weszłam do środka czekając, aż ten się do mnie odezwie.
Spojrzałam na łóżko, na którym siedział i czytał gazetę. Przełknęłam głośno ślinę, uderzając się pięścią w kolano.
   -Bo ja...
   -Jest przeciąg. Zamknij drzwi.
Zrobiłam jak chciał.
   -Chodziło mi o to, że masz zniknąć za nimi. Taka tępa jesteś?
   -Ano...
   -Mów co chciałaś powiedzieć i zniknij.
   -Bo ja...
   -Wnerwiasz mnie-wstał, złapał mnie za ramię, otworzył drzwi i wrzucił do łazienki.
Upadłam na podłogę patrząc, jak ten zamyka drzwi. Chwyciłam się za serce i ścisnęłam bluzkę.

***
Patrzyłam to na Irinę, to na Hitaro.
   -Ale jak to!?
Białowłosa przełknęła ślinę.
   -Tak...To postanowienie rady. Muszą ogłosić wasze zaręczyny na ziemi.
   -Ale dlaczego tam?
   -Ponoć wszyscy wasi znajomi mają to widzieć. Przykro mi, ale cała szkoła jest zaproszona.
To, że Kei nie odpowiedział na moje uczucia....rozumiem. Zdenerwowany....Ale, żeby rada wprowadzała nowe zasady i urządzała oficjalniejszy bal na ziemi? Jeszcze w szkole? Już jeden był i wystarczy. Jeszcze kłótnia z Akirą...Miałam tego wszystkiego już naprawdę dosyć.
   -Chyba muszę zacząć zabawę z laleczkami wudu...
   -Nie możesz. Mają polecenie od Boga. Wiem, że cię lubi, ale na to nie przymknie oka...
   -Ja pierdole! Wszyscy są tu pojebani!-wykrzyczałam i zamknęłam za sobą drzwi.
Irina chciała powiedzieć coś na zakończenie, ale nie zdążyła. Zamknęłam drzwi od jej pokoju, od razy siadając przed drzwiami.
   -To może być moja ostatnia szansa-wyszeptałam opierając głowę o ścianę.

***

W następnym rozdziale...

 Drogie brylanty, piękna suknia balowa, nic w tej chwili nie sprawiało mi przyjemności. Zerknęłam na Akirę, która była bliska płaczu. Zeszłam po schodach i stanęłam obok Iriny. Nie słuchałam jej przemówienia. Patrzyłam na blondynkę, która smutna siedziała przy stole‎. Wszyscy tańczyli. Gratulacją nie było końca. Niektóre dziewczyny nadal były złe, ale nie obchodziło mnie to. Akira, która miała nadal oczy od łez wyszła z pomieszczenia jakiś czas temu. Podążyłam jej śladem. Szukałam w całej szkole, aż w końcu poszłam do klasy. Zastałam tam czarnowłosego mężczyznę, który był oparty o ostatnią ławkę w drugim rzędzie od okna. Lekko zdenerwowana podeszłam do niego. Wpatrywałam się w ziemię.
***
   -Oto moja odpowiedź na twoje uczucia.

Zapraszam do komentowania :)

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 32 "Kocham cię."

No to macie kolejny rozdział.
Myślę, że na niego czekaliście od początku ^^
Jeszcze zostało nam duużooo do końca, więc będziecie mieli co czytać :)
Dzisiaj taki krótki, ale powinien się spodobać ;))
No to czytajcie ;3

~YukinoKaki

***

Stałam jak wryta nie mogąc wydusić z siebie słowa.
Patrzyłam, jak czarnowłosy odchodzi, aż w końcu znika za budynkiem.
   -Zajebiście mi to wyszło!-usłyszałam za sobą śmiech blondynki.-Skoro wszystko jest już jasne, to możemy się znowu przyjaźnić, co nie?-zacisnęłam dłonie w pięści.-Muszę powiedzieć, że jego mina była bezcenna. To co, idziemy się napić?-położyła głowę na moim ramieniu.
Do moich oczu zaczęły napływać łzy, a paznokcie wbijać się w skórę.
   -Zamknij się...-wyszeptałam na co ta podniosła brew.
   -Co jest? Przecież jesteśmy przyjaciółkami. Chodź, napijemy się.
   -Zamknij się ty wredna suko!-odwróciłam się w jej stronę policzkując ją.
Dziewczyna patrzyła na mnie nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Chwyciła się za piekące miejsce i zaczęła chichotać.
   -No cóż...Szkoda. A już myślałam, że będzie okej. W takim razie do zobaczenia w szkole. Ciekawe, czy teraz Kei będzie mógł odpowiedzieć na moje uczucia. A jeżeli nie, to będę się na nim mściła.
   -Wiesz, że jesteś wredna?
   -Wiesz, że złamaliście mi serce? Na niego się nie mogę gniewać, ale na ciebie to co innego. Skoro już się polubiliście, to mogę to wykorzystać przeciwko niemu. Pomożesz mi, prawda?-spytała podchodząc bliżej.-Bo wiesz...Nie chciałabyś, żebym zerwała nasze kontakty, racja?-zacisnęłam zęby.-No cóż...Zostawiam cię z tą myślą i idę. Mam naprawdę dużo nauki. Zgadamy się, prawda?-znów na jej ustach pojawił się milutki uśmiech.-To ja zmykam, papasie!-i odeszła.
Patrzyłam przed siebie nie wiedząc co zrobić. Przecież naprawdę polubiłam Keia. Chciałam mu o wszystkim powiedzieć, a teraz...Tylko przez to, że byłam zaślepiona Akirą wszystko zepsułam.
W końcu zamknęłam oczy i pojawiłam się w zamku. Chłopak siedział w salonie. Chciałam do niego podejść, ale gdy ten mnie zobaczył automatycznie skierował się w stronę schodów.
   -Kei...-wyszeptałam, kiedy postawił nogę na pierwszym stopniu.
Poszedł na górę, a ja pobiegłam za nim. Złapałam go dopiero wtedy, kiedy naciskał na klamkę swojego pokoju.
   -Kei, bo ja...
   -Bo ty co?-zepchnął moją rękę ze swojej.-O co ci w tym wszystkim chodziło?
   -To nie tak...
   -A jak?
   -Bo to wszystko jest inne, niż myślisz. Ja tak naprawdę...
   -Nie chcę już tego słuchać, odechciało mi się nawet na ciebie patrzeć.-odwrócił się w moją stronę. Dopiero wtedy zobaczyłam, że do jego oczu napłynęły łzy.-Nie chcę cię już więcej widzieć. Jutro ma cię tu nie być. Zniknij z mojego życia raz na zawsze-wszedł do pokoju zatrzaskując mi drzwi przed nosem.
Stałam jak wryta nie wiedząc co zrobić. W głowie miałam pustkę. Rozum z sercem toczył walkę o to, co zrobić. W końcu upadłam na kolana zakrywając twarz w dłoniach.
   -Lubie cie. Ja tak naprawdę bardzo cię lubię-wyszeptałam dając upust łzą.
Nawet nie miałam siły iść do pokoju. Zasnęłam pod drzwiami jego pokoju.
Obudziłam się rano myśląc, że to wszystko było tylko koszmarem, ale się pomyliłam.
Obolałe plecy dały o sobie znać od razy po przebudzeniu, więc wydałam z siebie cichy, ledwo słyszalny jęk.
   -Więc to wszystko nie było snem i dzisiaj będę musiała się wyprowadzić, prawda?-powiedziałam wstając.
Weszłam do swojego pokoju rozglądając się po nim.
Niby kiedyś marzyłam o tym dniu, ale kiedy nadszedł czułam się, jakby ktoś wyrwał ze mnie serce.
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do łazienki i puszcza wodę w prysznicu. Podeszłam do drzwi opierając na nich czoło.
   -Czyli to tak ma wyglądać, prawda?-westchnęłam odpychając się od nich.
Podeszłam do drzwi balkonowych i szeroko je otwarłam. Od razu moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wyszłam na zewnątrz opierając się o balustradę. Spojrzałam na balkon obok, przez co na moich ustach pojawił się uśmiech.
   -Nawet tego będzie mi brakowało-usiadłam na leżak rozglądając się dookoła. W końcu mój wzrok zatrzymał się na paczce papierosów, która leżała na jego balkonie.

Zapomniał nawet o papierosach...Idiota.

Przeskoczyłam na jego balkon i chwyciłam za paczkę, z której wyleciała zapalniczka. Od razu na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech, ponieważ przypomniało mi się, kiedy ją znalazłam w swojej garderobie. Usiadłam na balustradzie, zaczynając machać nogami w tą i wew tą. 

Wtedy naprawdę byłam na niego zła...

Zeskoczyłam z balustrady i przeskoczyłam na swój balkon słysząc, jak chłopak otwiera drzwi od łazienki. Zamknęłam drzwi od balkonu, prędzej znikając w swoim pokoju.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się bała na niego spojrzeć. Nie chciałam widzieć jego twarzy. Chodź już raz go opuszczałam to było o wiele bardziej bolesne. Wtedy robiłam to ze swojej własnej, nieprzymuszonej woli, a teraz...
Usiadłam na łóżko zacierając ręce. Zerknęłam na zegarek, na którym widniała godzina czternasta.
   -Naprawdę długo dzisiaj spałam.
W końcu po paru chwilach wstałam i udałam się do garderoby. W sumie, to nie miałam zbyt wiele rzeczy do spakowania. Większość należała do Iriny. Wyciągnęłam walizkę, która stała za drzwiami i położyłam ją ta tachcie. Podeszłam do szafy i zaczęłam wyciągać z niej rzeczy, które należały do mnie. Nie miałam tutaj za dużo moich ubrań. Prawie wszystkie były prezentami od miodowookiej. 
Przez przypadek wzięłam do ręki białą spódniczkę z kwiatami sakury.
   -Cholera...-szepnęłam, kiedy zaczęła do mnie napływać kolejna masa wspomnień.
Cisnęłam nią o szafę, kontynuując szukanie następnych rzeczy.
W końcu spakowałam się. Wzięłam ze sobą walizkę i położyłam ją na łóżko.
Zerknęłam na swoje rzeczy i uznałam, że muszę się przebrać. Wyjęłam z walizki brązową sukienkę, białe szpilki i poszłam się przebrać.
Stanęłam przed lustrem spoglądając na siebie. Wyglądałam naprawdę okropnie.
Zmyłam wczorajszy makijaż, weszłam pod prysznic, a po piętnastu minutach byłam już mniej więcej ogarnięta.
Wzięłam parę rzeczy z łazienki i wyszłam z niej. 
W końcu pozabierałam wszystko z pokoju i spojrzałam na zegarek.
   -Szesnasta...-wyszeptałam zamykając walizkę.
Zestawiłam ją na ziemie patrząc na drzwi od łazienki. Zaciągnęłam tam walizkę, w końcu stając przed wejściem do pokoju czarnowłosego. Zastukałam cicho. Kiedy nie usłyszałam odpowiedzi zdecydowałam się na uchylenie drzwi.
Ujrzałam stojącego przed lustrem Keia. Poprawiał marynarkę, którą miał na sobie.
Zakaszlałam cicho, na co ten odwrócił się w moją stronę.
   -Ja...
   -Myślałem, że już cię nie ma-wypowiedział trochę zezłoszczony.-Co chciałaś?
   -Pożegnać się.
   -Super. W takim razie możesz już iść-odwrócił się w moją stronę.-No dalej, zjeżdżaj-zasygnalizował ruchem ręki, abym wyszła.
Zrobiłam jak chciał. Zamknęłam za sobą drzwi, odgarniając grzywkę na bok. 
Dopiero teraz do mnie dotarło, że to już taki prawdziwy koniec, że nigdy więcej go nie zobaczę. Wyjechałam z walizką do pokoju, aby ostatni raz sprawdzić, czy niczego nie zapomniałam.
Założyłam Keiowi obroże, spakowałam jego rzeczy i pogłaskałam go po głowie.
Kiedy miałam już znikać usłyszałam, jak drzwi mojego pokoju się otwierają.
   -Co się dzieje?-spytała lekko zdziwiona białowłosa.
Popatrzyłam na nią z sztucznym uśmiechem. Kobieta podeszła do mnie chwytając mnie za ramiona.
   -Nic się nie stało. Po prostu...-pociągnęłam nosem.
   -Kei coś ci zrobił, prawda? Już ja go dorwę!-kobieta chciała odejść, ale zdążyłam złapać ją za rękaw bluzki.
   -To moja wina. Wszystko spieprzyłam-usiadłam na łóżku opowiadając jej, co się stało.
Kiedy kobieta mnie wysłuchała przetarła dłonią czoło.
   -Dobra, chodź. On chyba już nigdy ci tego nie powie-złapała mnie pod pachę i zaprowadziła do swojego pokoju.
Kazała mi usiąść na kanapie. Zrobiłam jak chciała. Kobieta wyjęła z szafy album z zdjęciami. Usiadła obok mnie otwierając go na jednej ze stron.
   -Proszę-podała mi go czekając na jakąkolwiek reakcje.
Patrzyłam na zdjęcia lekko zszokowana. Głowa zaczęła mnie boleć, kiedy zobaczyłam zdjęcia Keia z dzieciństwa.
   -Właśnie dlatego tu jesteś. Nie mogłam patrzeć na to, jak on cierpi. Sprowadziłam cię tu, abyście się na siebie otwarli, a wyszło jak wyszło. Myślałam, że w końcu sobie coś przypomnisz, albo on się wygada, ale...-uciszyłam ją jednym ruchem dłoni.
Patrzyłam na zdjęcie nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Mój mózg działał na zdwojonych obrotach przywracając mi połowę wspomnień z dzieciństwa.
   -Jak to możliwe, że on...że ja się nie zorientowałam? To wszystko co mówił...to było o mnie. Dlaczego nie skojarzyłam faktów? Dlaczego sobie jego nie przypomniałam? Dlaczego on mi o tym nie powiedział?-zaczęłam zadawać sobie pytania. Irina poklepała mnie po plecach.-Gdzie on jest?
   -Teraz? Najprawdopodobniej na dachu. Ma dzisiaj spotkanie z ważnymi ludźmi. Biegnij, szybko. Na dachu mamy pas startowy. Powinnaś zdążyć.
Wstałam szybko wybiegając z pomieszczenia.
Biegłam w amoku. Przez cały czas wpadałam na służbę, co chwila się potykałam. Nie zwracałam na to uwagi. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na pasie startowym. Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam aż tak ślepa i nie dostrzegałam jego uczuć. W końcu się tam znalazłam. 
Helikopter już startował. Biegłam najszybciej jak mogłam. Widziałam, że czarnowłosy mnie zauważył. Pomachał do mnie trochę zdziwiony moim zachowaniem. Pokazywałam, aby wylądował, ale zleciał tylko nieco niżej i wychylił się z maszyny.
   -Zejdź!-krzyczałam najgłośniej jak mogłam.
   -Co!? Nic nie słyszę!-krzyczał patrząc na mnie.-Za chwile się spóźnię na spotkanie...
   -To ważne! Zejdź!
   -Nie mogę! Mów!
Walnęłam się z pięści w nogę.
   -Kocham cię...-wyszeptałam.
   -Głośniej!
   -Kocham cię.-powiedziałam już nieco odważniej.
   -Głośniej! Nic nie słyszę!
   -KOCHAM CIĘ TY IDIOTO! KEI! KOCHAM CIĘ! Kocham cię....kocham...
Patrzył na mnie zdziwiony i zasygnalizował pilotowi, aby odlecieli. Patrzyłam na niego zdziwiona. Czy on to słyszał? Może nie...Przecież nie będę już tak odważna, aby mu to powiedzieć... Położyłam się na pas startowy i zaczęłam płakać. Płakałam....ze szczęścia? Z bólu? Płakałam z miłości do tego idioty...
Zakryłam oczy w dłoniach nie mogąc uwierzyć w to, co zrobiłam.
To miało być moje wyznanie miłosne? Żałosne...
W końcu wstałam patrząc na niebo.
   -Cholerny idiota-wyszeptałam uśmiechając się sama do siebie.-Nie jesteś już zły, prawda? Wracaj szybko, będę na ciebie czekać, nigdzie nie odejdę.

Prawda jest taka, że mogłam się teleportować, ale chyba za dużo nad tym nie myślałam.
Rzuciłam się na łóżko patrząc przy tym tępo w sufit.
   -Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to ty byłeś chłopakiem, którego szukałam, co?-spytałam po raz ostatni, po czym zapadłam w głęboki sen.

Zapraszam do komentowania :)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 31 "My? Razem?"

Cześć, cześć i czołem!
Marudzenie mojej przyjaciółki mnie już tak wnerwiało, że musiałam dodać rozdział.
Następny powinien się wam spodobać.
Ogólnie to mam pytanie...
Jakie macie zastrzeżenia co do bloga?
Co was wnerwia, co powinnam zmienić...Pod tym rozdziałem możecie narzekać na wszystko, nawet na to, że Haruka to 'jeszcze' dziewica. :) Znaczy moja przyjaciółka mnie tym męczy...
No i zapraszam do wypełnienia ankiety ;3
I przepraszam za to, że był mały zastój.
Dobra to nie będę zanudzać ^^ Zapraszam do czytania i komentowania. C:

*hyung - koreański zwrot chłopaka do starszego kolegi lub brata.


***

Ughh...Ten facet...Dosłownie wszystko mnie w nim wnerwiało.
Był człowiekiem, któremu słowo 'nie' było nieznane. W sumie jak takie 'coś' można nazwać facetem? Naprawdę żył na innej planecie!
Pewnie myślicie, że chodzi o Keia....Pomyłka!
Aktualnie siedziałam przed wnerwiającym mnie od pół godziny Naokim.
   -Ale no proszęęę....! Będę ci bardzo wdzięczny! To tylko ten jeden raz! Nie chce, by Susumu uważał mnie za dupę wołową...
   -Przecież nią jesteś!-nawet nie za dobrze zapamiętałam, jak się dostałam do domu słoneczka i jego chłopaka.
Z tego co udało mi się zapamiętać, to blondyn poprosił mnie, abym przyszła do niego do domu i pomogła mu w czymś.
Nawet nie sądziłam, że to 'coś' będzie aż tak bardzo...szalone?
   -No błagam! Mój brązowowłosy misiek nie chce mi na to pozwolić. Uważa, że nie mam jaj! No i wiesz, zawsze eksperymentowałem w tych sprawach na nim, a raczej on na mnie...Och no ja cie proszę! To nie jest nic wielkiego!
   -A właśnie, że jest! W takich sprawach zawsze powierzam się jednej osobie!-piszczałam.
   -A może pora to zmienić?-przysunął się niebezpiecznie blisko mojej twarzy.-To jak, spróbujemy? Później będziesz żałować.
Wciągnęłam głęboko powietrze, wstałam i poszłam do pokoju chłopaka. Czułam się dziwnie, kiedy ten szybko wbiegł do pokoju i zamknął za nami drzwi.
   -Zostaw je otwarte...-wyszeptałam lekko zarumieniona.
   -Nie. Niech misiek otworzy drzwi i zobaczy, co potrafię zrobić! Jeszcze mu kopara opadnie! Zobaczysz, że będzie pragnął być na twoim miejscu! Dobra, teraz siadaj!
   -Ale, że tak teraz?
   -Nie, pojutrze! Siadaj i nie marudź! Zajmie się tobą specjalista w tych sprawach!-zaczął podchodzić coraz bliżej.
   -Boję się..-wyszeptałam.

***

Ja i słoneczko 'bawiliśmy' się jakąś dobrą godzinę.
Nie sądziłam, że ta dupa wołowa może czynić cuda swoimi rękami.
Co prawda jeszcze nie doszedł do punktu kulminacyjnego, ale i tak byłam zadowolona.
Był drugą osobą, której zaufałam tak bardzo, żeby....a z resztą, nie ważne.
Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu.
   -Słoneczko! Kupiłem twoje ulubione lody! Mam też bitą śmietanę, ale to na później! Miśku, gdzie jesteś!?
   -Zboczona świnia jedna...Niech no tylko tu wejdzie...-wysyczał Naoki z podstępnym uśmieszkiem na ustach.-Kochanie za chwile będzie po wszystkim i będziesz wolna, tylko niech temu imbecylowi się zachce ruszyć dupsko do mojego pokoju...
Nie wiedziałam co zrobić. Najchętniej zapadłabym się pod ziemie. Nie mówiłam Naokiemu, ale tylko Susumu poświęcałam się w tych sprawach. Bałam się jego reakcji. Ponoć mówił, że jestem jego jedyną i...a z resztą, nie ważne.
Drzwi od pokoju szeroko się otwarły, a uśmiech z twarzy brązowowłosego zniknął, kiedy spojrzał na nas. Wypuścił siatki z rąk i stał jak kołek z otwartą buzią.
   -Coś nie tak, hyung*?-no tak...przecież  Susumu miał korzenie koreańskie, więc Naoki zwracał się tak do niego często.-Mógłbyś nas zostawić? Jesteśmy zajęci...
Rumieńce na mojej twarzy stawały się coraz bardziej widoczne. Byłam ciekawa kogo Susumu zabije. Mnie, czy swojego chłopaka.
   -Ty podła, przebrzydła świnio! Jak mogłeś mi to zrobić!? To zdrada, wiesz?
   -A ja już miałem taką ochotę na zabawę z bitą śmietaną...No cóż, pieszczoty na później. Coś ci się nie podoba hyung? Nie spieprzyłem sprawy, nie jestem dupa wołowa, mam jaja!
   -Które za chwile urwę ci przy samej dupie! Jesteś martwy! Tylko ja mogę jej coś takiego robić, zrozumiano? Jestem ciekawy co powie Kei, kiedy mu powiem co narobiliście...
Szybko wstałam i podeszłam do lustra, obejrzałam się w nim i uśmiechnęłam do blondyna.
   -Myślę, że Naoki jest od ciebie lepszy w tych sprawach. Przez ciebie często bolała mnie szyja, a z nim jest inaczej. Nic mnie nie boli. Czuje się idealnie.
   -No widzisz hyung!? Jestem od ciebie lepszy!
Chłopak usiadł na łóżku zakładając nogę na nogę.
Tak...Ten dzieciak zdecydowanie był divą!
Po chwili do naszych uszu dotarło trzaśnięcie drzwi wejściowych, a w progu pokoju stanął czarnowłosy. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się lekko.
   -Czy ty się właśnie cieszysz? Nie widzisz w jakim ona jest stanie? Naoki jej to zrobił!
   -No i ładnie wygląda, czego chcesz?-zalałam się rumieńcem.
   -Ale...ale...-jęczał brązowowłosy.
Chłopak podszedł do mnie, chwycił za rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi.
   -Nie gniewaj się, ale to tylko podcięcie włosów. Nie straciła ich aż ta wiele, a Naoki wykonał dobrą robotę. Powinieneś być z niego dumny! Poza tym jeszcze trochę przefarbował jej końcówki. Powinieneś być z niego mega zadowolony. To teraz idziemy, pa!
Szybko ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Na pożegnanie usłyszeliśmy skrzyp łóżka i pisk Naokiego błagającego o pomoc.
Cóż...Związek tej dwójki był nieco dziwny...
A co do mnie i czarnowłosego to...było chujowo.
Niby już miało coś być, ale oczywiście przerwał w najlepszym momencie. Dupek jeden! Nie morze mnie po prostu zerżnąć? O czym ja myślę... Muszę przestać widywać się ze słoneczkiem i jego miśkiem. Oni na mnie źle działają...
Podeszłam do Keia, który jakby nigdy nic szedł, pogwizdując przy tym co jakiś czas.
   -Naprawdę dobrze wyglądam?-spytałam po chwili.
Chłopak zrobił się cały czerwony na twarzy. Szturchnęłam go lekko w ramie na co ten się zaśmiał.
Gdyby ktoś nas nie znał pomyślałby, że jesteśmy jakąś zakochaną w sobie młodą parką. W sumie to chyba po części nią byliśmy. No przecież byłam jego narzeczoną!
Miodowooki złapał mnie za rękę, przez co serce zaczęło mi szybciej być, a twarz stała się czerwona.

Walone serce! Zamknij się, bo jeszcze usłyszy!

Kiedy popatrzyłam na niego zobaczyłam, że jest cały spocony.
   -Może pójdziemy na lody?-(bez skojarzeń proszę) spytałam po chwili.
   -Ymm...Jasne. Skoro chcesz...
Wybraliśmy się do pobliskiej kawiarni. Usiedliśmy przy oknie, ponieważ uwielbiałam wcinać lody i patrzeć na innych. Za oknem zawsze dużo się działo. To ktoś się wywalił, to jakaś śmieszna para, która robiła sobie na złość. Chłopak podał mi menu i się zaczęło...
   -Może tiramisu?
   -Niee...Wole truskawkowe!
   -Baba...
   -Przecież nią jestem-pokazałam mu język.
   -Kawowe?
   -I kawa do tego...Imbecyl!
   -Dziękuje?
Pokazałam mu rządek swoich zębów, na co ten głośno się zaśmiał.
Tego dnia był jakiś inny, dziwny. Jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie wiedział, jak to zrobić.
   -Zostały nam tylko lody gałkowe...
   -W sumie to nie taki zły pomysł...-wstaliśmy i podreptaliśmy szybko w stronę kasy, aby zobaczyć jakie smaki są.
   -Jakie chcesz?-spytał po chwili.
   -Jagodowe, truskawkowe, jogurtowe, śmietankowe i waniliowe.
Stał z szeroko otwartymi ustami. Podszedł do kobiety stojącej za ladą i zamówił. Kiedy przyszła pora na zapłatę chłopak pomacał się po kieszeniach i....upss...Nie miał pieniędzy.
   -Zapomniałem portfela z domu Naokiego. Trzeba będzie się tam wybrać.
   -Nie martw się, ja zapłacę.-powiedziałam wyciągając z kieszeni portfel.
Widać było, że czarnowłosy był zażenowany. W końcu to chłopak powinien płacić za dziewczynę, a nie odwrotnie. Wzięliśmy lody, za które naprawdę sporo dałam i usiedliśmy do stolika. Kelner przyniósł kawę, kiedy chłopak przysunął się z krzesłem bliżej mnie. Patrzyłam na niego dziwnie.
   -Co ty robisz?
   -Patrzę...Wyglądasz jak te lody...-co to ma kurwa być? Jakieś podteksty erotyczne? Jeszcze mi powie, że by mnie schrupał...Ach...Zero więcej odwiedzania Naokiego, bo padnie mi tak bardzo na mózg, że będę temu idiocie właziła do wyra, a tego to ja nie mam zamiaru zrobić!
   -Dlaczego jak te lody?
   -Masz na włosach takie same kolory co na gałkach. Naoki zrobił z ciebie tęcze!-aż tak musiałeś to zjebać?
Zaśmiałam się cicho przystawiając mu rożka do ust.
   -Ale ta tęcza jest smaczna, spróbuj-kiedy chłopak chciał polizać loda, ja maznęłam nim o jego policzek. Chłopak popatrzył zdziwiony i chciał zrobić to samo, ale szybko zrobiłam unik i walnęłam go nim w nos, sprawiając, że miał lody na połowie twarzy. Zaczęłam się śmiać nie zauważając, że chłopak próbuje mnie zaatakować. Szybko odchyliłam się do tyłu. Szczerze, nie mogłam się podnieść do normalnego siadu. Jeden ruch i bym spadła. Chłopak nachylił się nade mną, a na jego ustach pojawił się nie zboczony uśmieszek, ale uśmiech pełen czułości. Chwycił mnie za kark i bez większych ceregieli wpił się w moje usta. Natychmiastowo zaczęłam oddawać pocałunek czując, że coś mokrego ląduje mi na sukience. Nie przejmowałam się tym. Wplotłam ręce w jego miękkie włosy, otwierając przy tym oczy. Widok chłopaka zarumienionego, z zamkniętymi oczami...ach, chyba naprawdę zaczynało mi odbijać. Znów zamknęłam oczy. Podnosiliśmy się do zwykłego siadu. Kiedy byliśmy już w normalnych pozycjach odsunęliśmy się od siebie. Oddech miałam płytki, nierówny. Z miodowookim to już co innego. Był szczęśliwszy, niż dziecko, które dostało lizaka.
Nie odezwałam się. Czekałam, aż on to zrobi, ale raczej nie miał zamiaru na razie otwierać ust.
   -Wiedziałem, że i tak cię maznę lodami-wyszeptał wycierając chusteczką twarz.
   -Wcale, że mnie nie maznąłeś!
   -Sukienka i połowa twarzy. Wyglądasz jak niemowlę, które ubrudziło się przy jedzeniu.-pokazał mi język podając mi chusteczkę.-Wytrzyj się. Musimy iść do skowroneczków, bo boję się o mój portfel. W sumie to nie tylko o portfel...Ciekawe gdzie Susumu zakopał zwłoki Naokiego...W sumie to mógł się na nim wyżyć w inny sposób...
Wstaliśmy i udaliśmy się po portfel. Kiedy staliśmy przed domem baliśmy się zadzwonić. Nie wiedzieliśmy co nas czeka. W końcu zadzwoniliśmy i....nic. Spojrzeliśmy na siebie nieco skołowani nie wiedząc co powiedzieć. Znów zadzwoniliśmy...nic! Wnerwiona nacisnęłam klamkę, która o dziwo uchyliła drzwi. Weszliśmy po cichu, żeby im nie przeszkadzać. Chłopak zaczął szukać swojego portfela, a ja przebrałam się w rzeczy, które kiedyś zostawiłam u nich. Miałam na sobie długie spodnie i gruby sweter. Kiedy chłopak mnie zobaczył o mało co nie padł ze śmiechu.
   -Lepiej szukaj swojego portfela, a nie się mną zajmujesz!-pisnęłam siadając obrażona na Keia.
Kanapa była dosyć wygodna.
   -Portfel jest chyba w pokoju...
   -Ja tam nie idę!-wykrzyczałam.
   -Na pewno nic się tam nie dzieje. Naoki jest obrażony, więc pewnie tylko rozmawiają. Idź!
Nasza kłótnia trwała dobre pięć minut, aż z pokoju nie wyszedł blondyn. Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej wodę. Nawet na nas nie spojrzał.
   -Naoki?-spytałam po chwili.
   -Co? Długo będziecie siedzieć jak kołki. Idźcie po portfel, jest w pokoju. Zrobić wam kawę?
Przytaknęliśmy i poszliśmy na górę. Susumu siedział na łóżku. Grzebał w telefonie, nawet na nas nie spojrzał. Usiedliśmy na kanapie lekko zakłopotani.
   -Nie jest ci za gorąco? Przebierz się w jakąś sukienkę-odezwał się po chwili.
   -Nie mam ubrań...
   -Otwórz szafę Naokiego. Z tego co pamiętam to ma tam parę damskich ciuchów...
   -Nie słuchaj go-słoneczko położył na blat dwie kawy. Usiadł obok swojego chłopaka i pstryknął go w czoło.-Miałem ci to dać na święta, ale...-powiedział wyjmując spod łóżka czerwoną paczkę. Podał mi ją i uśmiechnął się promiennie.-Wesołych świąt.
Otworzyłam paczkę, w której znajdowała się biała spódniczka, bluzka w kwiaty i czerwone szpilki.
   -Dziękuje-powiedziałam lekko zarumieniona przytulając do siebie chłopców.
Szybko pobiegłam do łazienki, aby się przebrać. Zajęło mi to chwilkę. Kiedy wróciłam chłopcy popatrzyli na mnie, a na ich ustach zawitały uśmiechy.
   -Z tymi końcówkami dobrze to wygląda-powiedział brązowowłosy. Chciał przytulić swojego chłopaka, ale ten zrobił unik, wstał i podszedł do mnie.
   -No raczej! Wyglądasz idealnie. Schrupałbym cię, ale dziewczyny mnie nie kręcą. Teraz siadaj i wypij kawę. Pewnie za chwilę będziecie chcieli iść na randkę.
   -Randkę? Niby czemu?-Kei był trochę zdziwiony.
   -Faceci naprawdę nic nie rozumieją...-brązowowłosy westchnął obejmując mnie ramieniem.
W sumie to Kei mógłby powiedzieć, że...no właśnie, co? Miałam od niego za duże wymagania!
Przecież nie był moim facetem. Zagalopowałam się z tym.
Usiadłam przy czarnowłosym patrząc na chłopaków. Susumu chciał złapać Naokiego za rękę, ale ten robił szybkie uniki. Nie wiedziałam czy zacząć się śmiać, kiedy brązowowłosy został uderzony w twarz przez blondyna.
   -Nie przy ludziach...
   -Mówi to ten, któremu ostatnio zachciało się lizania na środku ulicy...
   -To co innego!
   -No tak, przecież tam jest więcej ludzi-brązowowłosy pokazał mu język wychodząc z pokoju.
Siedzieliśmy chwile rozmawiając i się śmiejąc. Susumu nie przyszedł do pokoju, ponieważ uznał, że nie będzie się pakował tam, gdzie go nie chcą. Oczywiście słoneczko nie robił z tego większych problemów. Wstał tylko podchodząc do drzwi i kiwając mu na do widzenia, po czym zamykając je przed jego nosem.
Naoki był pociesznym stworzeniem. Cały czas zachowywał się jak diva. Znów usiadł na łóżku przyglądając się nam.
   -A tak w ogóle, to ile wy już jesteście razem?
   -My? Razem? Chyba sobie jaja robisz!-odezwał się Kei.
No cudnie! Mógł chociaż skłamać!
   -No, ale przyznaj, że masz na nią chrapkę-chłopak wybałuszył oczy patrząc na niego trochę przerażony.
Kiedy blondyn to powiedział zakrztusiłam się kawą. Naoki chyba był trochę zbyt szczery.
Wzrok automatycznie przeniosłam na miodowookiego. Siedział i się nie ruszał, przez parę sekund nawet nie oddychał.
Wyglądał słodko.
Kei...
Kei...
Kei...
KEI!?
Szybko zerwałam się na równe nogi patrząc przerażona przed siebie. Chłopcy skierowali na mnie swoje lekko zdziwione oczy.
   -Zapomniałam dać Keiowi jedzenie! Jeszcze nie wyszłam z nim na dwór! To wszystko przez ciebie! Mogliśmy nie iść na te lody. Pewnie biedaczek siedzi głodny! Musimy się zbierać.
   -Dałem mu dzisiaj jeść i wyprowadziłem go na dwór. Nie musisz się martwić, chodź będziesz mi musiała ładnie podziękować za to, że go wyprowadziłem.
Usiadłam na miejsce, przecierając ręką lekko spocone czoło.
Blondyn patrzył na nas jak na debili.
   -Możecie mi to wyjaśnić?-wydukał.
   -Kiedy byłem w szpitalu Haruka znalazła psa i nazwała go moim imieniem, ponieważ tak bardzo za mną tęskniła. Teraz musi się nim opiekować, chodź to bardziej ja się nim zajmuje.
   -A moja wina, że dzisiaj Naoki mnie tu zaciągnął?-wydęłam policzki udając obrażoną.
   -Macie pieska? Jak słodkoo...Też bym chciał...A w sumie...-wstał i poszedł do drzwi, otwierając je lekko.-Susumu, kochanie, przyjdziesz na chwilę? Stęskniłem się...-brązowowłosy pojawił się po sekundzie w pomieszczeniu. Przytulił się do blondyna z szerokim uśmiechem na twarzy.-A teraz do rzeczy...Chce mieć pieska!
   -No i się zaczęło...Ile razy rozmawialiśmy już o zwierzętach?-usiadł na łóżko zakładając nogę na nogę. Słoneczko usiadł obok niego lekko naburmuszony.
   -Ale pieski są słodkie!
   -Ale nie dostaniesz zwierzaka!
   -Nie rozpoczyna się zdania od 'ale'-westchnął czarnowłosy.
   -Weź się w końcu ucisz!-zdzieliłam go z otwartej dłoni w tył głowy. Potarł bolące go miejsce.
   -Pieski są słodkie!
   -Nie!
   -A może?
   -Porozmawiamy o tym później.
   -Czyli kiedy?
   -Później!
   -Czyli kiedy?-załkał blondyn odsuwając się od niego.
   -Później! Nie rozumiesz słowa później!?
   -Nie! Data i godzina! Chcę wiedzieć! Chcę pieska! Haruka, powiedz mu coś!-skierował na mnie swoje załzawione oczy.
   -Nie mieszaj jej w to. Porozmawiamy o tym wieczorem-westchnął biorąc do ręki kubek, ale nim zdążył cokolwiek upić zawartość wylądowała na nim, ponieważ słoneczko się do niego przytulił.
Był to naprawdę rozczulający obrazek.
   -Ano...A co do odwdzięczania...Haruka nie chcesz pożyczyć bitej śmietany?-spytał z szerokim, zboczonym uśmieszkiem Naoki.
W tym samym czasie na mojej twarzy zawitał widoczny z daleka rumieniec.
   -Może się przydać...-wypowiedział miodowooki przez cały czas rechocząc. Objął mnie ramieniem.
   -Jesteście siebie warci...-wyszeptałam zezłoszczona zdejmując jego rękę ze swojego ciała.

***

Szliśmy ulicą nawet na siebie nie spoglądając.
   -Nie powinieneś tego brać-wyszeptałam w końcu patrząc na siatkę, którą trzymał w rękach czarnowłosy.
Naoki umiał postawić na swoim. Wcisnął Keiowi do rąk siatkę i wypchnął za drzwi.
   -To kłóć się ze słoneczkiem. A tak w ogóle zapomniałem portfela-wyszeptał drapiąc się po karku.
Popatrzyłam na niego piorunującym wzrokiem.
   -Leć. Poczekam na ciebie-wyszeptałam pchając go w stronę domu.
Usiadłam na krawężnik chodnika czekając na niego. Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu.

~Halo?~

~Cześć.
Bo jest sprawa...~

~Coś się stało?
Przecież miałeś być na wyjeździe...~

~No tak, ale...
Muszę się z tobą spotkać.
Mogłabyś przyjść do szkoły za pół godziny?~

~Jasne, ale wiesz, że zbliża się dwudziesta trzecia?~

~Możesz się teleportować.
Tylko nie mów nic Keiowi.
To dość delikatna sprawa.~

~Jasne. Za pół godziny w szkole.
Będę! Teraz kończę, bo Kei idzie.~

Popatrzyłam na chłopaka, który zbliżał się w moją stronę z uśmiechem na ustach.
Lekko wnerwiona zmierzyłam go wzrokiem.
   -Miałeś oddać tą cholerną bitą śmietanę.
   -Tssaaa...To weź sobie porozmawiaj z Naokim! On reklamacji nie przyjmuje-wysyczał chwytając mnie za ramię i podnosząc do pionu.-Idziemy?
Chwyciłam go za rękę, a po sekundzie pojawiliśmy się w zamku.
Wzięłam siatkę do kuchni, a jej zawartość włożyłam do lodówki. Wciąż miałam trochę czasu, aby się uszykować.
Poszłam do pokoju czarnowłosego. Siedział na łóżku tonąc w stercie dokumentów. Nawet mnie nie zauważył. Zamknęłam cicho drzwi i otworzyłam następne, które prowadziły do mojego pokoju.
Pies, który leżał na łóżku automatycznie z niego zszedł i podbiegł do mnie. Pogłaskałam go po głowie, po czym odłożyłam torbę na łóżko.
Chodź miałam jeszcze trochę czasu wolałam iść trochę wcześniej.
Na pożegnanie pogłaskałam psa po głowie. Pojawiłam się tuż przed wejściem do klasy.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przy oknie siedział trochę smutny miodowooki.
Zakaszlałam na co ten szybko się odwrócił.
   -Już jesteś?-ukazał rząd swoich białych jak perły zębów.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, siadając w tym samym czasie na ławkę.
   -O czym chciałeś pomówić?
   -Ktoś wie, że tu jesteś?
   -Nie. Nikomu nic nie mówiłam.
W tym samym momencie z ust białowłosego zszedł uśmiech.
Wstał, złapał mnie za ramię, pociągnął w stronę ściany i przyszpilił do niej.
Jego oczy były inne. Zmieniły swój kolor z miodowego na czerwony.
Patrzyłam na chłopaka ze zdziwieniem. Nigdy go takiego nie widziałam.
   -Kochasz mnie, prawda?-chwycił za gardło i zaczął ściskać.
Prawie straciłam przytomność.
   -Możesz mnie pokochać, prawda?-cały czas naciskał.
Zaczął całować mnie po szyi. Odepchnęłam go od siebie i uderzyłam w twarz. Uderzył mnie z pięści w twarz. Upadłam. Było to dla mnie straszne. Do teraz był spokojny i czuły. Byłam ciekawa co się mu stało.
   -Sacha...Dlaczego to robisz?
Zaczął się śmiać i nachylił się nade mną.
   -Bo mam cię już dość. Jestem też trochę zdenerwowany...Jeszcze żadna dziewczyna mnie nie odrzuciła….
Pociągnął mnie do góry i kontynuował. Zamknęłam oczy i zaczęłam się z nim siłować. W końcu kopnęłam go w szczękę. Splunął krwią i uśmiechnął się.
   -Gdyby on to robił to byś nie narzekała?
Zaczął się do mnie coraz szybciej dobierać.
   -Pomocy!-zaczęłam krzyczeć.
Nienawidziłam tego, że dałam się podejść. Mogłam nie iść po niego o tej godzinie do szkoły. Nikogo już nie było, a szkoła na pewno była zamknięta.
   -Nikt cię nie usłyszy...
   -Kei! Pomocy! Kei!-zaczynałam zdzierać sobie gardło.
Uderzył mnie tak mocno, że zaczęłam krwawić.
   -Nie chcę o nim słyszeć! W tym momencie liczę się tylko ja, rozumiesz?
Miałam już coraz mniej siły. Odsunął swoją rękę z moich ust i uśmiechnął się.
   -Kei...-wyszeptałam i zamknęłam oczy.
Po chwili usłyszałam kojący głos. Uśmiechnęłam się, chodź z moich ust nadal spływała krew.
   -Ciebie to już naprawdę nie można zostawić samej...-wyszeptał. Otworzyłam oczy akurat w tym momencie, kiedy celował w twarz białowłosego. -Mam nadzieje, że teraz nie będziesz mnie powstrzymywać.
   -Proszę...Nie krzywdź go-spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.-Zajmij się mną. Jego sama załatwię.
Chwyciłam się ściany próbując wstać. Nie udało mi się to. Upadłam wydając z siebie głuchy jęk.
Czarnowłosy podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka, który opierał się o ścianę i uśmiechał, jakby nigdy nic.
   -Dasz radę opleść nogami moje biodra?-spytał po chwili.
Zrobiłam tak jak chciał. Oplotłam nogami jego biodra, rękoma szyję, a podbródek położyłam na obojczyku.
Sekundę później pojawiliśmy się w jego pokoju. Chłopak chciał mnie postawić na ziemie, ale nie chciałam go puścić. Przez cały czas się trzęsłam.
   -Zejdziesz?-spytał najłagodniejszym głosem, jakim kiedykolwiek od niego usłyszałam.
Pogładził mnie po pleckach, siadając na łóżku i biorąc do ręki paczkę chusteczek.
Wyjął jedną z nich i zaczął delikatnie wycierać moje usta. Zadrżałam, kiedy nacisnął w najbardziej bolące mnie miejsce.
   -Następnym razem trzeba mówić, gdzie się idzie-złapał mnie za kark, abym się nie oddalała.-Boli cię jeszcze?
Nie odzywałam się. Przez cały czas byłam oszołomiona. Nie mogłam uwierzyć, że Sacha mógł mi coś takiego zrobić.
   -Jak mnie znalazłeś?-wyszeptałam ledwo słyszalnie.
   -Zostawiłaś torbę. Miałaś w niej telefon, więc zajrzałem do niego-powinnam go skrzyczeć za grzebanie w nim, ale, po pierwsze, dzięki temu mnie uratował, po drugie, najzwyczajniej w świecie nie miałam ta no siły.
Pisnęłam, gdy miodowooki przejechał mocniej po dolnej wardze.
   -Coś jeszcze?
Nie odezwałam się na co westchnął, przytulając mnie do siebie. Wbiłam paznokcie w jego plecy, automatycznie zalewając się łzami. Mężczyzna pogładził mnie po plecach, odsuwając od siebie lekko i kciukiem zmazując moje łzy.
   -Wszystko będzie dobrze, obiecuje. Zajmę się tobą.
Znów położyłam podbródek na jego obojczyku. Ten poklepał mnie tylko po głowie cicho wzdychając.
Podniosłam lekko głowę, aby pocałować go w szyje. Wiedziałam, że się uśmiechnął.
Chwycił mój podbródek i uniósł go ku górze.
   -Nie płacz już. Idziemy spać, czy kupujemy coś do wypicia?
   -Do wypicia-wyszeptałam lekko zarumieniona.
   -Dobrze...W takim razie schodź. Będziemy musieli wybrać się do sklepu na ziemi, bo wątpię, że znajdziemy gdzieś tutaj sklep otwarty o północy.
Niechętnie, ale zrobiłam jak chciał. Wstałam lekko się chwiejąc, a przed upadkiem uratowała mnie ręka Keia. Posłałam mu delikatny uśmiech, stając na równe nogi.

***

Popatrzyłam na czarnowłosego, który trzymał w rękach dwie puszki.
   -Jak myślisz, co wybieramy?-podrapał się po głowie, zerkając na mnie.
   -A które ma więcej procentów?-spytałam, przez co oberwałam puszką w głowę.
   -Ta-powiedział chwiejąc prawą dłonią.
   -W takim razie prawa.
   -Ale ja lubię lewą-wyszeptał po chwili.
   -No to lewą.
   -Ale...
   -Nie zaczynamy zdania od 'ale'-znów dostałam z puszki w głowę.-Ja biorę tą, która ma więcej procentów, a ty tą, którą lubisz, okej?
Chłopak przytaknął wkładając do koszyka po pięć puszek z każdego rodzaju.
Popatrzyłam na okno, za którym stała dobrze znana mi postać. Przełknęłam głośno ślinę.
   -Kei...Poczekasz na mnie chwilkę?-powiedziałam klepiąc go w ramie, szybko wychodząc ze sklepu.
Przed budynkiem stała blondynka. Miała na sobie czarną bluzę z kapturem, który miała zarzucony na głowę, lateksowe rurki, a w buzi trzymała niedawno co odpalonego papierosa.
   -Co ty tu robisz?-spytała wypuszczając dymka z ust.
   -Przyszłam po alkohol. Chciałam spytać o to samo.
   -Nie powinno cię to interesować-popatrzyła na to, co się dzieje w sklepie.-Porozmawiamy przez chwile?-powiedziała z uśmiechem na twarzy, zmieniając ton z ponurego na wesoły.
Oczywiście byłam szczęśliwa.
   -Co robiłaś przez cały ten czas?
   -Szczerze...Nawet nie wiem co odpowiedzieć. Błąkałam się to tu, to tam. Nic ciekawego się u mnie nie wydarzyło. Mów lepiej co u ciebie-oczywiście, że kłamałam.
   -Przyjechałaś tu z nim?-powiedziała nadal nie odrywając wzroku z okna sklepowego.
   -Tak-wyszeptałam.-Ale nie wyciągaj pochopnych wniosków! Postanowiliśmy się razem napić, nic więcej. Tamto, co wtedy widziałaś to tylko jednorazowa sytuacja. Więc wiesz, gdybyś mogła mi...
   -Zależy ci na nim?-spytała przegryzając dolną wargę.
   -Nie-odpowiedziałam unosząc kąciki ust lekko w górę.
   -A mogłabyś to powiedzieć pełnym zdaniem?
   -Jasne? Ale...Jeżeli to usłyszysz, to się pogodzimy, prawda?
   -Jasne! Szybciej!
   -Ja, Harada Haruka uroczyście oświadczam, że nigdy nie zależało mi na Abe Keiu!-kiedy to powiedziałam usłyszałam, jak puszka uderza o ziemie.
Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą czarnowłosego chłopaka. Oczywiście słyszałam też, jak zza moich pleców dochodzi śmiech Akiry. Nie przejmowałam się tym. Mój wzrok utkwił w jego twarzy, która nie wyrażała żadnych uczuć. Zacisnął pięści wbijając we mnie wzrok.
   -Kei...-wyszeptałam, kiedy ten odwrócił się i odszedł.

piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 30 "Naprawdę bardzo cię lubię..."

No to mamy 30 rozdział.
Jakoś szybko to minęło, prawda?
Mam zamiar napisać jeszcze jakieś 20 rozdziałów.
Nie mogę uwierzyć, że już prawie koniec.
Od stycznia minęło tak dużo czasu a my mamy dopiero 30 rozdział...
Zapomniałabym wam napisać, że moja rysowniczka naprawiła laptopa i rysunek pierwszej postaci już jest, ale to będzie do następnego opowiadania (pod koniec tego nie będę już dodawała rysunków).

***

Popatrzyłam na drzwi od jego pokoju zastanawiając się, czy jeszcze śpi.
   -W sumie to muszę sprawdzić czy nic mu nie jest...-delikatnie otworzyłam drzwi zaglądając do środka.
Czarnowłosy jeszcze spał.
Podeszłam do łóżka. Odgarnęłam włosy z jego czoła zastanawiając się, ile będzie jeszcze spał.
Posiedziałam na łóżku przez chwile, aż w końcu nachyliłam się nad jego twarzą.
Było to błędem, ponieważ na ustach chłopaka zawitał zboczony uśmieszek. Wnerwiłam się, kiedy ten otworzył oczy i złożył usta w dziubek. Odskoczyłam od niego jak oparzona.
   -Co ty robisz?-spytałam gdy ten podniósł się lekko.
   -To chyba ja powinienem cie o to spytać. Czego chcesz?
   -Ano...Eto...
   -Chyba wiem. Tak bardzo mnie kochasz, że chciałaś mnie pocałować, prawda?

Ha! Żałosne...

   -N...Nie. Chciałam się spytać, czy jesteś głodny...
Chłopak przytaknął na co się uśmiechnęłam.
   -Tak, ale ty mnie dzisiaj karmisz.
Nie wiedziałam co powiedzieć.

***

Nie wiedziałam, czy zapukać do pokoju Iriny, czy jednak nie.
Chodziłam w kółko nie wiedząc co ze sobą zrobić. Naprawdę chciałam z nią porozmawiać.
Kiedy już chciałam zapukać kobieta jak na zawołanie wyszła z pomieszczenia z ogromną walizką.
Tuż za nią stał przeszczęśliwy Hitaro. Kobieta spojrzała na mnie pytająco.
   -Ano...Wyjeżdżacie gdzieś?
Mężczyzna objął białowłosą ramieniem uśmiechając się przy tym promiennie.
   -Przez tydzień nas nie będzie. W sumie to wszyscy z domu wyjeżdżają...
   -Ale jak to?
   -Lost Devils mają koncerty w tym tygodniu, więc ich nie będzie. Reszta wyjeżdża z nami na wakacje i ćwiczenia. Sari zabiera ochronę na ćwiczenia na plaży, pokojówki wyjeżdżają na wakacje, więc w domu będziesz sama z Keiem. Jedzenie macie uszykowane, znaczy troczę warzyw, a obiady będziecie sobie zamawiać. Poradzicie sobie, prawda? Nie zagryziecie się?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Będę musiała się nim opiekować przez tydzień. Byłoby łatwiej, gdyby chłopak był nieprzytomny, ale w takim wypadku...
Nic więcej nie mówiąc wróciłam do pokoju chłopaka. Popatrzył na mnie zdziwiony podnosząc głowę znad dokumentów. Od razu wyrwałam mu je z ręki.
   -Miałeś nie pracować...-odłożyłam papiery do meblościanki, na co chłopak się zezłościł.-Zero pracowania. Masz odpoczywać...
   -Jak mam odpoczywać, skoro jest tyle dokumentów?
   -Ja się chyba z tobą zabije przez ten tydzień....
   -Czemu?
   -Wszyscy wyjeżdżają na tydzień. Jesteśmy sami...
Chłopak patrzył na mnie jak na idiotkę. Wytłumaczyłam mu dlaczego zostajemy na tydzień. Kiedy skończyłam mówić chłopak pacnął się w głowę.
   -Prędzej cię zabije, niż wytrzymam z tobą tydzień.
   -I vice versa.
Po chwilowej rozmowie z chłopakiem zezłościłam się, więc wyszłam z pomieszczenia.
W sumie to powinnam się cieszyć z tego, że Kei odzyskał przytomność, ale jakoś dziwnie się przy nim czułam. Po tym incydencie z Sachą nie wiedziałam jak się do niego odzywać.
Po wypadku nie umiałam z nim rozmawiać. Wiem, że powinnam mu podziękować za to, że mnie uratował, ale po prostu nie umiałam tego zrobić, wstydziłam się. Poza tym za każdym razem, kiedy się widzieliśmy Kei cały czas mnie wnerwiał.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.

***

-Nie pójdę!-krzyczałam przytulając się do poduszki.
   -Musisz w końcu iść do szkoły. Nie byłaś tam przez tydzień...
Rzuciłam w chłopaka poduszką. Ten zrobił unik a poduszka wylądowała w łazience.
Dość długo się z nim kłóciłam, aż w końcu wnerwiony chłopak chwycił mnie za nogę i wyszarpał z łóżka. Kiedy wrzucił mnie do łazienki uznałam, że nie warto się z nim kłócić.
Ubrania miałam już uszykowane w łazience.
Chłopak miał naprawdę dobry gust. Kremowe rurki, biały top, na to różowy włochaty sweter bez ramion i czarne szpilki. Włosy spięłam w wysoką kitkę. Gdy wyszłam chłopak podał mi torbę i rozkazał, abym przeniosła go do szkoły.

No tak...Był jeszcze zbyt słaby, aby się przenosić. Tylko do tego mnie potrzebował.

Pojawiliśmy się pod schodami.
   -Ty idziesz pierwszy.
   -Idziemy razem-chwycił mnie za ramie i ciągnął w stronę klasy.
Nie chciałam tam iść. Bez peruki czułam się dziwnie. Bałam się spojrzeń osób z mojej klasy. Bałam się także widoku Akiry. Bałam się rozmowy z nią.
W końcu dotarliśmy. Czarnowłosy z impetem otworzył drzwi klasy i wrzucił mnie do niej.
Wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Dziewczyny patrzyły na mnie, jakby chciały mnie zabić. Akira także. Chłopak zamknął drzwi i poszedł na swoje miejsce. Zrobiłam to samo.

Normalne lekcje minęły szybko. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. W końcu został tylko W-F. Do szatni weszłam dopiero wtedy, gdy nikogo nie było. Przebrałam się szybko, ale i tak dotarłam spóźniona. Na moje nieszczęście graliśmy w zbijaka, a na dodatek w źle podzielonych drużynach.
W jednej drużynie znalazły się wszystkie adoratorki Keia. Ustawiliśmy się po dwóch stronach boiska i zaczęliśmy grę.
Na szczęście w zbijaka byłam dobra. Łapałam piłki jak oszalała. W końcu popatrzyłam na trybuny, na których siedział czarnowłosy. Miał słuchawki w uszach i grzebał coś w telefonie. Uśmiechnęłam się lekko nie zauważając, że piłka leci w moją stronę. Zamknęłam oczy, zakryłam twarz dłońmi i czekałam, aż piłka mnie uderzy. Strzał nie nadszedł. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą czarnowłosego. Miał zamknięte oczy i zaciśnięte zęby.
   -Kei! Nic ci nie jest!?
   -Kei!-krzyczały wszystkie dziewczyny dookoła.
   -Nic. A co z tobą? Jesteś cała?
Przytaknęłam i poczułam, jak chłopak traci równowagę i upada. Wszyscy patrzyli przerażeni. Nauczyciel kazał mi zaprowadzić czarnowłosego do pielęgniarki.
Kiedy wyszliśmy z sali chłopak oparł się o ścianę i wziął głęboki oddech.
   -Dlaczego to zrobiłeś? Wiesz, że nie powinieneś się teraz zbytnio narażać. Nawet lekkie uderzenie może spowodować niesamowity ból!
   -Przecież mówiłem, że będę cie chronić...

Powiedział to....Raz...Kiedyś....     (Scena nie opisana przez autorkę. Lenistwo....)
Kiedy prowadził mnie z imprezy do domu. Zostawił Akire samą i poszedł ze mną.
Powiedział to bardzo cicho, ale zdołałam usłyszeć.

Chłopak osunął się po ścianie w dół. Poklepałam go lekko po policzkach. Miał zamknięte oczy. Zemdlał.
Przeniosłam go do jego pokoju zamkowego. Położenie go do łóżka było cięższe niż się spodziewałam, ale udało mi się to zrobić.
W końcu poszłam zrobić mu herbatę.
Wszystko szło dobrze, ale gdy wchodziłam po schodach poślizgnęłam się, upadłam i wylałam na siebie wrzątek. Zaczęłam bardzo głośno krzyczeć. Z pokoju wybiegł miodowooki. Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju posadawiając mnie na podłodze przy łóżku.
   -Ciebie to już nawet na pięć minut nie można spuścić z oczu-wypowiedział oglądając moje ręce.-Wszystko będzie w porządku. Na szczęście mamy tu jakieś maści, więc...-zaczął grzebać w apteczce, aby po chwili wyciągnąć z niej tubkę żelu.
Nałożył mi zimną substancję na ręce i zaczął powoli rozsmarowywać.
Przez cały czas patrzyłam na jego twarz. Był naprawdę przystojny. Nie dziwiłam się, że wszystkie dziewczyny za nim szaleją.
W końcu zawinął mi bandaż, wstał i wyszedł z pomieszczenia, ale wcześniej pocałował mnie w czoło. Patrzyłam się na drzwi, a moje serce biło bardzo szybko i najprawdopodobniej byłam cała czerwona na twarzy.

Mimo wszystko zależy mi na tym głupku...

Chłopak wrócił po dłuższej chwili. W rękach trzymał dwa kubki, których zawartość kazał mi wypić natychmiastowo. Zrobiłam jak chciał.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam.
Wiem tylko, że obudziłam się parę godzin później.
Nie wiedziałam nawet jakim cudem znalazłam się w łóżku.
Podniosłam się lekko i zobaczyłam, że w garderobie świeci się światło.
Wstałam cicho i udałam się tam. Spojrzałam, przez lekko otwarte drzwi i ujrzałam czarnowłosego, który stał bez koszulki. Przeglądał się w lustrze i dotykał rany, które miał na klatce piersiowej.
   -Cholera...-wyszeptał po chwili.
Przez przypadek oparłam się o drzwi i wleciałam do pomieszczenia. Chłopak w tempie natychmiastowym założył koszulkę i zaczął wgapiać się we mnie.
   -Długo tam stałaś?
Pokiwałam przecząco głową. Chłopak mnie wyminął z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, ale szybko wstałam i chwyciłam go za nadgarstek.
   -Dziękuje...
   -Za co?
   -Za...wiesz...-nie wiedziałam jak z nim normalnie porozmawiać.
   -Za co?
   -Za to, że mnie uratowałeś! Zadowolony?
Chłopak odwrócił się w moją stronę i położył na mym czole dłoń.
   -Gorączki nie masz...Idź się jeszcze połóż. Jutro musisz wcześnie wstać.
   -Jestem głodna...-wyszeptałam na co chłopak westchnął głęboko.
Poszliśmy do kuchni. Miodowooki kazał mi usiąść na krześle i poczekać chwile.
   -Co chcesz zjeść?
   -Naleśniki!
   -O tej porze?-spytał z niedowierzaniem.
   -No co? Lubie naleśniki-poklepałam się po brzuchu, a na moich ustach zawitał szeroki uśmiech.
Chłopak zaczął przygotowywać masę na naleśniki, a ja chodziłam po kuchni nie wiedząc co ze sobą zrobić.
   -Jakie lubisz? Grube, czy cienkie?
   -Cienkie! Niestety mi zawsze wychodzą grube. Umiesz robić cienkie?
Chłopak przytaknął na co zaczęłam skakać z radości.
Patrzyłam, jak zaczyna je smażyć. Przez cały czas oblizywałam usta. Byłam bardzo głodna.
   -I jak z twoimi rękami?
   -I jak z twoimi plecami?-chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
   -To przeze mnie, prawda? Przeze mnie masz tyle siniaków. Wyglądasz, jakbyś wpadł pod samochód, co akurat jest prawdą. Dziękuje ci za wszystko, ale nie musiałeś mnie dzisiaj osłonić przed piłką! Dałabym sobie rade! Do tego wszystkiego mam coraz większe wyrzuty sumienia...
Chłopak zazgrzytał zębami i przyparł mnie do ściany. Znów byłam niebezpiecznie blisko jego miodowych oczu.
   -Nie mówiłem, że będę cię chronił?
   -No tak, ale...
   -Nie ma żadnego ale! Zamknij się wreszcie i usiądź na swoje miejsce!
Przełknęłam głośno ślinę, przytaknęłam, a chłopak zajął się dalszym przygotowywaniem naleśników.
Po paru minutach były już gotowe. Oblizałam usta na co chłopak zaczął się cicho śmiać.
   -Coś do tego?
   -Dżem truskawkowy, cukier i bita śmietana. Nic więcej do szczęścia mi nie trzeba.
Chłopak podał mi to co chciałam. Posmarowałam sobie naleśnika dżemem, posypałam cukrem, polałam bitą śmietaną i zaczęłam jeść.
Nie zdążyłam przełknąć pierwszego kawałka, ponieważ czarnowłosy przykucnął obok mnie i popatrzył mi w oczy.
   -A co ze mną? Ja ci do szczęścia nie jestem potrzebny?-szybko wpił się w moje usta.
Byłam sparaliżowana. Chłopak przysunął mnie do siebie. Zaczęłam oddawać pocałunek. Ten idiota miał coraz głupsze pomysły. W końcu odsunął się ode mnie i wstał.
   -Naleśniki wyszły mi dzisiaj wyjątkowo dobrze...
Wyszedł z pomieszczenia pozostawiając mnie samą z wybałuszonym oczami.
Przełknęłam resztki jedzenia i zazgrzytałam zębami.
   -Ty, idiota! Wracaj w tej chwili! Jeszcze z tobą nie skończyłam! Zbije cię na kwaśne jabłko, zrozumiano!
Usłyszałam w odpowiedzi jego głośny śmiech.

Kei...Czy to możliwe, że naprawdę cię lubię?

Skończyłam jeść naleśniki i wzięłam się za mycie naczyń.
Było tego dość mało, więc nie miałam potrzeby wstawiać zmywarkę.
Zaczęłam myć naczynia, ale już po pierwszej minucie roztrzaskałam talerz.
Usłyszałam, jak drzwi się otwierają, a do pomieszczenia wbiega czarnowłosy.
Popatrzył na mnie i zaczął sprzątać kawałki szkła.
   -Czy ty kiedykolwiek nauczysz się samodzielności?-kiedy powiedział to zdanie wyrzucił szkło do śmietnika i położył dłonie na umywalce tak, że pomiędzy jego dłońmi stałam ja.
Wnerwiało mnie już powoli jego zachowanie.
   -Zapomniałaś języka w gębie?
   -A żebyś wiedział...-wyszeptałam na co chłopak uśmiechnął się tym swoim zboczonym uśmieszkiem.

Ja...Naprawdę bardzo cię lubię...