Jakoś szybko to minęło, prawda?
Mam zamiar napisać jeszcze jakieś 20 rozdziałów.
Nie mogę uwierzyć, że już prawie koniec.
Od stycznia minęło tak dużo czasu a my mamy dopiero 30 rozdział...
Zapomniałabym wam napisać, że moja rysowniczka naprawiła laptopa i rysunek pierwszej postaci już jest, ale to będzie do następnego opowiadania (pod koniec tego nie będę już dodawała rysunków).
***
Popatrzyłam na drzwi od jego pokoju zastanawiając się, czy jeszcze śpi.
-W sumie to muszę sprawdzić czy nic mu nie jest...-delikatnie otworzyłam drzwi zaglądając do środka.Czarnowłosy jeszcze spał.
Podeszłam do łóżka. Odgarnęłam włosy z jego czoła zastanawiając się, ile będzie jeszcze spał.
Posiedziałam na łóżku przez chwile, aż w końcu nachyliłam się nad jego twarzą.
Było to błędem, ponieważ na ustach chłopaka zawitał zboczony uśmieszek. Wnerwiłam się, kiedy ten otworzył oczy i złożył usta w dziubek. Odskoczyłam od niego jak oparzona.
-Co ty robisz?-spytałam gdy ten podniósł się lekko.
-To chyba ja powinienem cie o to spytać. Czego chcesz?
-Ano...Eto...
-Chyba wiem. Tak bardzo mnie kochasz, że chciałaś mnie pocałować, prawda?
Ha! Żałosne...
-N...Nie. Chciałam się spytać, czy jesteś głodny...
Chłopak przytaknął na co się uśmiechnęłam.
-Tak, ale ty mnie dzisiaj karmisz.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
***
Nie wiedziałam, czy zapukać do pokoju Iriny, czy jednak nie.
Chodziłam w kółko nie wiedząc co ze sobą zrobić. Naprawdę chciałam z nią porozmawiać.Kiedy już chciałam zapukać kobieta jak na zawołanie wyszła z pomieszczenia z ogromną walizką.
Tuż za nią stał przeszczęśliwy Hitaro. Kobieta spojrzała na mnie pytająco.
-Ano...Wyjeżdżacie gdzieś?
Mężczyzna objął białowłosą ramieniem uśmiechając się przy tym promiennie.
-Przez tydzień nas nie będzie. W sumie to wszyscy z domu wyjeżdżają...
-Ale jak to?
-Lost Devils mają koncerty w tym tygodniu, więc ich nie będzie. Reszta wyjeżdża z nami na wakacje i ćwiczenia. Sari zabiera ochronę na ćwiczenia na plaży, pokojówki wyjeżdżają na wakacje, więc w domu będziesz sama z Keiem. Jedzenie macie uszykowane, znaczy troczę warzyw, a obiady będziecie sobie zamawiać. Poradzicie sobie, prawda? Nie zagryziecie się?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Będę musiała się nim opiekować przez tydzień. Byłoby łatwiej, gdyby chłopak był nieprzytomny, ale w takim wypadku...
Nic więcej nie mówiąc wróciłam do pokoju chłopaka. Popatrzył na mnie zdziwiony podnosząc głowę znad dokumentów. Od razu wyrwałam mu je z ręki.
-Miałeś nie pracować...-odłożyłam papiery do meblościanki, na co chłopak się zezłościł.-Zero pracowania. Masz odpoczywać...
-Jak mam odpoczywać, skoro jest tyle dokumentów?
-Ja się chyba z tobą zabije przez ten tydzień....
-Czemu?
-Wszyscy wyjeżdżają na tydzień. Jesteśmy sami...
Chłopak patrzył na mnie jak na idiotkę. Wytłumaczyłam mu dlaczego zostajemy na tydzień. Kiedy skończyłam mówić chłopak pacnął się w głowę.
-Prędzej cię zabije, niż wytrzymam z tobą tydzień.
-I vice versa.
Po chwilowej rozmowie z chłopakiem zezłościłam się, więc wyszłam z pomieszczenia.
W sumie to powinnam się cieszyć z tego, że Kei odzyskał przytomność, ale jakoś dziwnie się przy nim czułam. Po tym incydencie z Sachą nie wiedziałam jak się do niego odzywać.
Po wypadku nie umiałam z nim rozmawiać. Wiem, że powinnam mu podziękować za to, że mnie uratował, ale po prostu nie umiałam tego zrobić, wstydziłam się. Poza tym za każdym razem, kiedy się widzieliśmy Kei cały czas mnie wnerwiał.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
***
-Nie pójdę!-krzyczałam przytulając się do poduszki.
-Musisz w końcu iść do szkoły. Nie byłaś tam przez tydzień...Rzuciłam w chłopaka poduszką. Ten zrobił unik a poduszka wylądowała w łazience.
Dość długo się z nim kłóciłam, aż w końcu wnerwiony chłopak chwycił mnie za nogę i wyszarpał z łóżka. Kiedy wrzucił mnie do łazienki uznałam, że nie warto się z nim kłócić.
Ubrania miałam już uszykowane w łazience.
Chłopak miał naprawdę dobry gust. Kremowe rurki, biały top, na to różowy włochaty sweter bez ramion i czarne szpilki. Włosy spięłam w wysoką kitkę. Gdy wyszłam chłopak podał mi torbę i rozkazał, abym przeniosła go do szkoły.
No tak...Był jeszcze zbyt słaby, aby się przenosić. Tylko do tego mnie potrzebował.
Pojawiliśmy się pod schodami.
-Ty idziesz pierwszy.
-Idziemy razem-chwycił mnie za ramie i ciągnął w stronę klasy.
Nie chciałam tam iść. Bez peruki czułam się dziwnie. Bałam się spojrzeń osób z mojej klasy. Bałam się także widoku Akiry. Bałam się rozmowy z nią.
W końcu dotarliśmy. Czarnowłosy z impetem otworzył drzwi klasy i wrzucił mnie do niej.
Wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Dziewczyny patrzyły na mnie, jakby chciały mnie zabić. Akira także. Chłopak zamknął drzwi i poszedł na swoje miejsce. Zrobiłam to samo.
Normalne lekcje minęły szybko. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. W końcu został tylko W-F. Do szatni weszłam dopiero wtedy, gdy nikogo nie było. Przebrałam się szybko, ale i tak dotarłam spóźniona. Na moje nieszczęście graliśmy w zbijaka, a na dodatek w źle podzielonych drużynach.
W jednej drużynie znalazły się wszystkie adoratorki Keia. Ustawiliśmy się po dwóch stronach boiska i zaczęliśmy grę.
Na szczęście w zbijaka byłam dobra. Łapałam piłki jak oszalała. W końcu popatrzyłam na trybuny, na których siedział czarnowłosy. Miał słuchawki w uszach i grzebał coś w telefonie. Uśmiechnęłam się lekko nie zauważając, że piłka leci w moją stronę. Zamknęłam oczy, zakryłam twarz dłońmi i czekałam, aż piłka mnie uderzy. Strzał nie nadszedł. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą czarnowłosego. Miał zamknięte oczy i zaciśnięte zęby.
-Kei! Nic ci nie jest!?
-Kei!-krzyczały wszystkie dziewczyny dookoła.
-Nic. A co z tobą? Jesteś cała?
Przytaknęłam i poczułam, jak chłopak traci równowagę i upada. Wszyscy patrzyli przerażeni. Nauczyciel kazał mi zaprowadzić czarnowłosego do pielęgniarki.
Kiedy wyszliśmy z sali chłopak oparł się o ścianę i wziął głęboki oddech.
-Dlaczego to zrobiłeś? Wiesz, że nie powinieneś się teraz zbytnio narażać. Nawet lekkie uderzenie może spowodować niesamowity ból!
-Przecież mówiłem, że będę cie chronić...
Powiedział to....Raz...Kiedyś.... (Scena nie opisana przez autorkę. Lenistwo....)
Kiedy prowadził mnie z imprezy do domu. Zostawił Akire samą i poszedł ze mną.
Powiedział to bardzo cicho, ale zdołałam usłyszeć.
Chłopak osunął się po ścianie w dół. Poklepałam go lekko po policzkach. Miał zamknięte oczy. Zemdlał.
Przeniosłam go do jego pokoju zamkowego. Położenie go do łóżka było cięższe niż się spodziewałam, ale udało mi się to zrobić.
W końcu poszłam zrobić mu herbatę.
Wszystko szło dobrze, ale gdy wchodziłam po schodach poślizgnęłam się, upadłam i wylałam na siebie wrzątek. Zaczęłam bardzo głośno krzyczeć. Z pokoju wybiegł miodowooki. Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju posadawiając mnie na podłodze przy łóżku.
-Ciebie to już nawet na pięć minut nie można spuścić z oczu-wypowiedział oglądając moje ręce.-Wszystko będzie w porządku. Na szczęście mamy tu jakieś maści, więc...-zaczął grzebać w apteczce, aby po chwili wyciągnąć z niej tubkę żelu.
Nałożył mi zimną substancję na ręce i zaczął powoli rozsmarowywać.
Przez cały czas patrzyłam na jego twarz. Był naprawdę przystojny. Nie dziwiłam się, że wszystkie dziewczyny za nim szaleją.
W końcu zawinął mi bandaż, wstał i wyszedł z pomieszczenia, ale wcześniej pocałował mnie w czoło. Patrzyłam się na drzwi, a moje serce biło bardzo szybko i najprawdopodobniej byłam cała czerwona na twarzy.
Mimo wszystko zależy mi na tym głupku...
Chłopak wrócił po dłuższej chwili. W rękach trzymał dwa kubki, których zawartość kazał mi wypić natychmiastowo. Zrobiłam jak chciał.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam.
Wiem tylko, że obudziłam się parę godzin później.
Nie wiedziałam nawet jakim cudem znalazłam się w łóżku.
Podniosłam się lekko i zobaczyłam, że w garderobie świeci się światło.
Wstałam cicho i udałam się tam. Spojrzałam, przez lekko otwarte drzwi i ujrzałam czarnowłosego, który stał bez koszulki. Przeglądał się w lustrze i dotykał rany, które miał na klatce piersiowej.
-Cholera...-wyszeptał po chwili.
Przez przypadek oparłam się o drzwi i wleciałam do pomieszczenia. Chłopak w tempie natychmiastowym założył koszulkę i zaczął wgapiać się we mnie.
-Długo tam stałaś?
Pokiwałam przecząco głową. Chłopak mnie wyminął z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, ale szybko wstałam i chwyciłam go za nadgarstek.
-Dziękuje...
-Za co?
-Za...wiesz...-nie wiedziałam jak z nim normalnie porozmawiać.
-Za co?
-Za to, że mnie uratowałeś! Zadowolony?
Chłopak odwrócił się w moją stronę i położył na mym czole dłoń.-Gorączki nie masz...Idź się jeszcze połóż. Jutro musisz wcześnie wstać.
-Jestem głodna...-wyszeptałam na co chłopak westchnął głęboko.
Poszliśmy do kuchni. Miodowooki kazał mi usiąść na krześle i poczekać chwile.
-Co chcesz zjeść?
-Naleśniki!
-O tej porze?-spytał z niedowierzaniem.
-No co? Lubie naleśniki-poklepałam się po brzuchu, a na moich ustach zawitał szeroki uśmiech.
Chłopak zaczął przygotowywać masę na naleśniki, a ja chodziłam po kuchni nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Jakie lubisz? Grube, czy cienkie?
-Cienkie! Niestety mi zawsze wychodzą grube. Umiesz robić cienkie?
Chłopak przytaknął na co zaczęłam skakać z radości.
Patrzyłam, jak zaczyna je smażyć. Przez cały czas oblizywałam usta. Byłam bardzo głodna.
-I jak z twoimi rękami?
-I jak z twoimi plecami?-chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-To przeze mnie, prawda? Przeze mnie masz tyle siniaków. Wyglądasz, jakbyś wpadł pod samochód, co akurat jest prawdą. Dziękuje ci za wszystko, ale nie musiałeś mnie dzisiaj osłonić przed piłką! Dałabym sobie rade! Do tego wszystkiego mam coraz większe wyrzuty sumienia...
Chłopak zazgrzytał zębami i przyparł mnie do ściany. Znów byłam niebezpiecznie blisko jego miodowych oczu.
-Nie mówiłem, że będę cię chronił?
-No tak, ale...
-Nie ma żadnego ale! Zamknij się wreszcie i usiądź na swoje miejsce!
Przełknęłam głośno ślinę, przytaknęłam, a chłopak zajął się dalszym przygotowywaniem naleśników.
Po paru minutach były już gotowe. Oblizałam usta na co chłopak zaczął się cicho śmiać.
-Coś do tego?
-Dżem truskawkowy, cukier i bita śmietana. Nic więcej do szczęścia mi nie trzeba.
Chłopak podał mi to co chciałam. Posmarowałam sobie naleśnika dżemem, posypałam cukrem, polałam bitą śmietaną i zaczęłam jeść.
Nie zdążyłam przełknąć pierwszego kawałka, ponieważ czarnowłosy przykucnął obok mnie i popatrzył mi w oczy.
-A co ze mną? Ja ci do szczęścia nie jestem potrzebny?-szybko wpił się w moje usta.
Byłam sparaliżowana. Chłopak przysunął mnie do siebie. Zaczęłam oddawać pocałunek. Ten idiota miał coraz głupsze pomysły. W końcu odsunął się ode mnie i wstał.
-Naleśniki wyszły mi dzisiaj wyjątkowo dobrze...
Wyszedł z pomieszczenia pozostawiając mnie samą z wybałuszonym oczami.
Przełknęłam resztki jedzenia i zazgrzytałam zębami.
-Ty, idiota! Wracaj w tej chwili! Jeszcze z tobą nie skończyłam! Zbije cię na kwaśne jabłko, zrozumiano!
Usłyszałam w odpowiedzi jego głośny śmiech.
Kei...Czy to możliwe, że naprawdę cię lubię?
Skończyłam jeść naleśniki i wzięłam się za mycie naczyń.
Było tego dość mało, więc nie miałam potrzeby wstawiać zmywarkę.
Zaczęłam myć naczynia, ale już po pierwszej minucie roztrzaskałam talerz.
Usłyszałam, jak drzwi się otwierają, a do pomieszczenia wbiega czarnowłosy.
Popatrzył na mnie i zaczął sprzątać kawałki szkła.
-Czy ty kiedykolwiek nauczysz się samodzielności?-kiedy powiedział to zdanie wyrzucił szkło do śmietnika i położył dłonie na umywalce tak, że pomiędzy jego dłońmi stałam ja.
Wnerwiało mnie już powoli jego zachowanie.
-Zapomniałaś języka w gębie?
-A żebyś wiedział...-wyszeptałam na co chłopak uśmiechnął się tym swoim zboczonym uśmieszkiem.
Ja...Naprawdę bardzo cię lubię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz