poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 15 "Przestaniesz za wszystko przezpraszać?"

Usiadłam obok Sachy, który uśmiechał się do Loriego. Sari zaczęła kręcić butelką a my wszyscy czekaliśmy na kogo wypadnie. Na pierwszy ogień poszedł Ade, który nie wykazywał zainteresowania co do gry.
   -Tooo....pytanie czy wyzwanie?
   -Pierdole.....-wyszeptał wzdychając głęboko.
Brązowowłosa walnęła go w ramie na co ten się położył.
   -Dobra...pytanie.
Wszyscy wpatrywaliśmy się w Sari, która w ułamku sekundy uśmiechnęła się od ucha do ucha. Nastała chwilowa, grobowa cisza. Wszyscy zastanawialiśmy się jakie pytanie wymyśli Sari.
   -Jesteś prawiczkiem?-walnęła prosto z mostu na co wszyscy otwarli szeroko usta.
   -Tak!-całe Lost Devils, prócz Ade odpowiedziało zbiorowo.
   -Jest gejem.-dodał Louis z uśmiechem na ustach.
Wszyscy patrzyli na nich ze zdziwieniem.
    -Popierdoleniec. Mówiłem już, że jestem Hetero.
   -Ale to nie zmienia faktu, że jesteś prawiczkiem.
   -A kto powiedział, że jestem?-uśmiechnął się szeroko i zjadł kawałek kurczaka, który leżał przed nim w pudełku z CFK (takie nasze KFC).
   -Nie jesteś taki szybki jak nasz książę.-białowłosy zaśmiał się po czym spojrzał na drzwi od ubikacji.
Patrzyłam na nich wszystkich z ciekawością i cisnącym się pytaniem na usta "niby jak? Z kim?", ale zdołałam zdusić w sobie ciekawość. Ade wyrwał butelkę z rąk Sari i zaczął nią kręcić. Wypadło na miejsce w którym nikt nie siedział. Było skierowane na drzwi, które otworzyły się sekundę później. Stała w nich Irina a tuż za nią Makoto i Akari.
   -Jestem naprawdę smutna. Nie zaprosiliście mamci do zabawy...-białowłosa mówiła z dającym się usłyszeć wyrzutem w głosie.-To co? Wypadło na mnie. Wyzwanie!
Usiedli obok nas przez co Ade trochę się speszył. Patrzyliśmy na niego czekając, aż wymyśli zadanie dla Iriny.
   -Mów!-wnerwiona brunetka zaczęła krzyczeć na chłopaka, który wymyślał zadanie.
   -Nie wiem! Poddaje się!-zdenerwowany blondyn wykrzyczał prosto do ucha Sari.
   -W takim razie ja wymyślam! Irina ty moja kochana... Idziesz po swojego synalka i nie wracasz bez niego!
Miodowooka skinęła głową i wyszła z pomieszczenia. Oczywiście wybrała krótszą drogę, czyli przez łazienkę. Patrzyliśmy na drzwi, które zostawiła otwarte. Całą rozmowę było słychać.
   -Do pokoju Haruki.
   -Idź.
   -Do pokoju Haruki.
   -Wypierdalaj!
   -Bo pokaże im zdjęcia...
   -Już idę mamusiu.
Czarnowłosy i Irina pojawili się w drzwiach parę sekund później. Na ustach białowłosej widniał uśmiech od ucha do ucha. Kei chciał zająć miejsce na którym wcześniej siedziała Irina, ale ta wskazała, aby usiadł obok mnie. Była to dla mnie nie komfortowa sytuacja, ponieważ po mojej prawej stronie siedział Sacha a po lewej Kei. Białowłosy szturchnął mnie lekko w ramie i przesłał uśmiech szeroki od ucha do ucha. Irina zaczęła kręcić butelką, która po paru sekundach wypadła na Louisa. Niebieskowłosy poklepał się po głowie.
   -Aksz...I co ja mam wybrać? No w takim razie pytanie.
   -Dlaczego nie lubisz woźnego? Miałam ostatnio trochę telefonów ze szkoły, wiec jestem zdenerwowana.
   -Wnerwia mnie. Mamy ze sobą małą sprzeczkę, więc może to trochę potrwać, aż stane się dla niego miły.
Czarnooki zaczął kręcić butelką, która wypadła na Makoto. Kobieta, która była przyssana do butelki z piwem pokazała palcem, że wybiera opcje drugą, czyli wyzwanie.
   -Ten o tam...-wskazał na nauczyciela.-Masz go pocałować. W usta! Co najmniej przez minutę!-kobieta automatycznie odessała się od butelki a aura wokół niej zrobiła się fioletowa. W rękach trzymała katane, którą przystawiała niebieskowłosemu do gardła.
   -Makoto level hard.-podsumował Sacha szturchając w ramię Loriego.-Ty weź coś z nią zrób!
Chłopak kiwnął głową i uszczypnął Makoto w nogę. Kobieta popatrzyła na niego na co on zrobił smutną minę i zaczął raz po raz walić palcem w jej łydki.
   -Ty, idiota! Przestań zachowywać się jak dziecko i odpierdol się od mojej nogi!-wykrzyczała na co ten odwrócił głowę do Sachy.
   -Nie podziała. Louis jest trupem.
   -Schowaj tą zabawkę, albo ci ją skonfiskuje!-wykrzyczał czarnowłosy wyrywając jej z ręki katane.
Dziewczyna wydęła usta w grymasie i usiadła na swoje miejsce.
   -Dobra, zrobię to. Zobaczycie, że jeszcze się to na was odbije!-przybliżyła się do mężczyzny a kiedy była już blisko jego ust usłyszeliśmy huk. Patrzyliśmy jak oniemiali na scenę, która odbywała się przed nami. Na nauczycielu leżała Sari, która była przyssana do jego ust. Nawet Makoto, która zawsze była rozgadana nie wiedziała co powiedzieć.
   -Dom wariatów.-podsumował Kei.
Zerknęłam na niego, ale okazało się to być błędem, ponieważ w tej samej chwili on również odwrócił swoją głowę. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Miał coś w swoich oczach, coś tajemniczego, ale za razem pociągającego. Zacisnął powieki i odwrócił się, a y zobaczyć romantyczną scenę odgrywaną przed nami. Nie wiem dlaczego, ale coś ukuło mnie w serce. Nie myślałam nad tym więcej i powróciłam wzrokiem do sceny rozgrywanej przede mną. Akurat był jej koniec. Sari chwyciła mężczyznę za rękę i uśmiechnęła się promiennie.
   -Jesteśmy razem.-nauczyciel zrobił się cały czerwony na twarzy i przytulił ją do siebie.-Prawda jest taka, że to ja się starałam, żeby go zdobyć. To śmieszne, ale ja jako pierwsza musia...ghgh...-niebieskooki włożył jej kurczaka do ust i objął ją ramieniem.
   -Aksz...Mogłabyś się chociaż raz zamknąć!? Psujesz mi reputacje...
Gra trwała dalej. Lekko porażeni pogratulowaliśmy im i wróciliśmy do gry. Chociaż Makoto powinna kręcić butelkę przejęła Sari mówiąc, że to ona wykonała jej zadanie. Wszyscy byliśmy ciekawi kto będzie jej następna ofiarą. Wypadło na wysokiego, białowłosego, miodowookiego chłopaka, który tylko lekko się uśmiechnął wybierając zadanie.
   -Ayoo...I co mam zrobić? A miałam już takie piękne pytanie...No dobrze! Więc zadanie...Wskaż osobę którą lubisz!
   -Lubię was wszystkich!
Niebieskooka lekko zdenerwowana zakaszlała.
   -Którą lubisz. Mam ci przeliterować? L-U-B-I-S-Z...W specjalny sposób.
   -Nie mogę ci jej wskazać, ale mogę ci o niej opowiedzieć. Ma bardzo ładne, ciemne, długie włosy, jasne oczy a na jej twarzy zawsze widnieje uśmiech. Ma ogromne poczucie stylu. Jest szalona, ale i poważna, kiedy się tego od niej oczekuje. Zaskakuje mnie swoimi pomysłami. Zawszę, nie ważne w jakiej sytuacji się znajdę, mogę na nią liczyć. Lubimy to samo jedzenie, tą samą muzykę. Lubi mi robić na złość i się ze mną droczyć, przy czym wygląda naprawdę słodko. Jest moją fanką. Uważa, że miłość usłana jest tylko różami. Jest przy mnie i nigdy mnie nie opuści. W sumie to ma tylko jedną wadę.
   -Jaką?
   -Nie istnieje.-powiedział i lekko posmutniał.
Niebieskooka zrobiła się cała czerwona nie przez to, że wypiła tak dużo alkoholu, ale przez to, że sprawiła, iż po policzku chłopaka spłynęła pojedyńcza łza.
Białowłosy szybko zakręcił butelką i zacisnął powieki. O dziwo wypadło na mnie.
   -Pytanie.-oznajmiłam na co Sari jęknęła ze złości mówiąc, że nie umiemy się bawić.
Sacha patrzył to na mnie, to na Keia, aż w końcu klasnął w dłonie.
   -Czy w tym pomieszczeniu siedzi ktoś, kogo lubisz?
Patrzyłam zdziwiona na wszystkich dookoła mnie.
   -Jest już późno. Powinnam się położyć spać. Wy też! Jutro szkoła! Nie pozwolę wam wagarować.
   -Odpowiedz!-wszyscy, prócz Keia krzyknęli chórem.
   -Ktoś kogo lubię...Nie mam pojęcia. Osoba, którą kocham...nie znam nawet jej imienia, ale jestem pewna, że jeżeli bym ją ujrzała zorientowała bym się, że to ona.
Zakręciłam butelką i wstałam, aby udać się do łazienki,ale od tego pomysłu odwiódł mnie głos Iriny.
   -Ach...A wypadło na Keia. Byłoby wesoło...
Automatycznie wróciłam do kręgu.
   -Masz pytanie! Twoja idealna dziewczyna! Kto?
Westchnął głęboko wstając.
   -Koniec tej dziecinady!
   -Odpowiedz!-wstałam krzycząc mu w twarz.
Przełknął ślinę i zacisnął usta w cienką linie.
   -U mnie jest tak jak u Sachy tylko, że mój ideał mnie nie chce! Zadowolona!? To chciałaś usłyszeć!?-wykrzyczał po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Białowłosa wstała i zabrała butelkę.
   -Myślę, że na dzisiaj to koniec. Dobranoc dzieciaki. Jutro szkoła.
Wyszła zabierając ze sobą wszystkich, prócz Sachy.
   -Ten dupek potrafi wszystko zepsuć.-rzuciła niebieskooka na pożegnanie.
Nauczyciel szybko zakrył jej usta i zamknęli drzwi. Miodowooki uśmiechnął się i wstał z miejsca w którym siedział.
   -Do jutra. Śpij dobrze.
Nim dotknął klamkę podbiegłam do niego i chwyciłam jego dłoń.
   -Twój ideał...czy on naprawdę nie istnieje?
Usłyszałam jak chichocze po czym zniknął za drzwiami wysuwając rękę z uścisku. Lekko zmartwiona pochyliłam się nad szafką nocną i wyciągnęłam z nich dwie walentynki. Popatrzyłam na nie i uśmiechnęłam się. Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza, którą szybko zmyłam.
   -Mój ideał...-wyszeptałam słabo głaszcząc kartki.
W sekundę ogarnął mnie smutek. Upadłam na łóżko bezwładnie zakrywając twarz dłońmi. Zalałam się gromkim płaczem, który nie ustępował dopóki nie zasnęłam. Śniło mi się, że byłam na środku łąki, która była w całości usłana różami. Dotknęłam jednej z nich opuszkami palców. Po paru sekundach zamieniła się w motyla i odleciała w stronę bezkresnego nieba. Patrzyłam na niego próbując go złapać. Wstałam i zaczęłam za nim biec. Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się w pobliskim parku. Patrzyłam na rodziny, które bawiły się ze swoimi dziećmi. Śmiały się, biegały, rozmawiały ze sobą przy czym byli bardzo szczęśliwi. Zerknęłam na napis, który widniał nad wejściem przez co lekko posmutniałam. Chodziłam i patrzyłam na szczęśliwych ludzi. Zdawałoby się, że mnie nie widzą. Niebo w tamtym dniu zdawało się być bardzo błękitne. Bezchmurny, słoneczny dzień, którego dawno na ziemi nie było. Dosłownie po sekundzie poczułam, jak głowa zaczyna mnie boleć a ja znikam. Chłopiec, który biegł za piłką przeszedł przeze mnie. Dotknęłam swojego czoła i poczułam, że ktoś chwyta mnie za prawą rękę. Odwróciłam się do tej osoby i wyrwałam swoją dłoń z jej uścisku. Przede mną stała wysoka, brązowowłosa kobieta, która patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy. Miała na sobie białą, krótką, tiulową spódniczkę, fioletową bluzkę i białą marynarkę. Na butach lśniły jej fioletowe koturny a na ręce tego samego koloru bransoletka. Obok niej była jeszcze jedna, ale biała.
   -Haruka, prawda?
Przytaknęłam na co ta się uśmiechnęła. Odgarnęła do tyłu swoje krótkie włosy i chwyciła mnie za rękę.
   -Chodź, idziemy.
   -Gdzie?-spytałam podejrzliwie.
Zaczęła chichotać na co zrobiłam krok do tyłu.
   -Jesteś teraz w swoim śnie. Możesz się przenieść gdzie tylko zechcesz, ale z moją pomocą. Jestem Eveline, ale możesz mi mówić Eve.
   -Kim jesteś? Mam wrażenie, że już gdzieś cię widziałam. Jesteś w tym samym wieku co ja, prawda?
   -Jestem tobą z przyszłości. Będziemy widywały się bardzo często. Przychodź do mnie, kiedy będziesz czegoś potrzebowała. Teraz zaprowadze cię gdzieś, bo musisz mi pomóc.
Kiedy skończyła mówić wzięła mnie za rękę i dotknęła ręką fioletowej bransoletki. Znalazłyśmy się w szpitalu przed salą operacyjną. Irina, Hitaro i Lost Devils siedzieli przed nią cali zdenerwowani.
   -Ile to może trwać!?-wykrzyczał czarnowłosy na co Irina szybko go przytuliła.
Zza rogu wyłoniłam się ja biegnąc w ich kierunku. Byłam cała zapłakana, ledwo co miałam siłę biec.
   -Gdzie on jest!?
Wszyscy wskazali na drzwi na co usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać zakrywając twarz w dłoniach. Stanęłam nad sobą i wyciągnęłam rękę w stronę płaczącej na ziemi brązowowłosej dziewczyny. Kiedy już miałam dotknąć jej głowy znalazłam się w innym miejscu. Najprawdopodobniej był to dom Eve, ponieważ ta rzuciła się na łóżko i przytuliła poduszkę.
   -Mam do ciebie prośbę. Nie pozwól, aby to się stało. Masz jak najszybciej odnaleźć Keia i sprowadzić go do zamku.
   -Przecież jest w zamku.
   -Ta operacja...Trochę cie okłamałam. Nie jestem tobą z przyszłości.
   -No co ty nie powiedz...-powiedziałam sarkastycznie.-Nie zauważyłam. Jesteś na mnie za chuda.
   -Żyje tu od jakiś trzech lat. Jestem jednym z dziesięciu bóstw Bożych. Podczas jednej z misji w waszym świecie zamknięto mnie tu. Najprawdopodobniej moje ciało jest już na pośredniej planecie. Nie przewiduje przyszłości, ale widzę jaka najprawdopodobniej może być. Kei pewnie wyszedł już z domu. Musisz iść go poszukać, albo on...powinnaś się domyślić. Tak czy inaczej musisz zmienić przyszłość.-wyszeptała zakładając mi na dłoń białą bransoletkę.-Masz to nosić przez cały czas. Zero zdejmowania. Kąpiesz się w tym, śpisz i wszystko inne. Dzięki temu będziemy się mogły spotkać w twoich snach. Idź, szybko.
Kiedy to powiedziała nastała ciemność, którą po chwili przebiło światło lampy, które przebijało się przez moje powieki. Zasłoniłam oczy, ale poczułam coś zimnego na twarzy. Rozchyliłam powieki by po chwili ujrzeć białą bransoletkę podrażniającą mój nos. Zerwałam się szybko z łóżka i pobiegłam do pokoju czarnowłosego przez łazienkę. Nie było go tam. Wybiegłam na korytarz i spytałam strażników, gdzie się udał. Odpowiedzieli, że nigdzie nie wychodził. Założyłam na siebie płaszcz oraz buty i wybiegłam z zamku. Rozglądałam się dookoła w jego poszukiwaniu. Nie było go nigdzie, gdzie szukałam. Przez dwie godziny chodziłam i szukałam go tam, gdzie najprawdopodobniej mógł się ukryć. W pewnym momencie zgubiłam się. Na ulicach nie było widać żadnego przechodnia. W końcu zrezygnowana poszłam nad rzekę. Ku mojemu zdziwieniu było tam naprawdę pięknie. Woda była przezroczysta i bardzo czysta. Przejrzałam się w niej, aby poprawić sobie włosy. Zrobiło mi się chłodno, więc zaczęłam skakać w miejscu i chuchać na dłonie. Po paru minutach poszłam dalej, ponieważ przypomniałam sobie co jest moim celem.
   -Kei!-wykrzyczałam resztkami sił.
Miałam zachrypnięty głos a z oczu zaczynały mi lecieć łzy. Przeszłam parę metrów dalej, ale na więcej nie było mnie stać. Przewróciłam się w pobliską kałuże zalewając się łzami.
   -Kei...-nie miałam już siły, aby mówić.
Położyłam się na plecach i zaczęłam patrzeć na gwiazdy. Podniosłam lekko rękę i zaczęłam rysować coś w powietrzu. Zamknęłam oczy a kiedy to zrobiłam poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce. Powieki miałam cały czas zaciśnięte. Nie miałam potrzeby, aby je rozdzielać. Wiedziałam kto jest przy mnie. Kiedy poczułam, że posadził mnie gdzieś otworzyłam oczy.
   -Po co tu przyszłaś?-usadowił się obok mnie i zapalił papierosa.
   -Szukałam cię. Miałam złe przeczucia.
   -Wracaj do domu. Dziś jest za zimno na nocne spacery. Poza tym jesteś ubrana w piżamę. Nie chce się tobą opiekować, kiedy będziesz chora.
   -Trudno. Jestem tu z twojego powodu. Nie znam też drogi do domu, więc nie mogę wracać sama do zamku.
   -Teleportacja...
   -Ano...Kompletnie o tym zapomniałam...-wyszeptałam kompletnie zażenowana.
Zerknął na mnie, ale po paru sekundach wrócił wzrokiem do gwiazd. Obróciłam się wbijając wzrok w rzekę.
   -Za to dzisiaj przepraszam. Nie powinnam była o to pytać. Wiem, że jest to dla ciebie trudny temat...
   -Było minęło. Teraz już idź. Przeziębisz się. A w sumie to co mnie to obchodzi? Spadaj.
Przytaknęłam zacierając ręce. Miodowooki wyrzucił papierosa do kałuży i westchnął głęboko. Chciałam dotknąć jego dłoni, ale szybko się powstrzymałam i postawiłam nogi na ziemi. Okazało się to być błędem, ponieważ straciłam równowagę i upadłam. Chłopak zerwał się na równe nogi i szybko wziął mnie na ręce. Patrzyłam na niego zdziwiona.
   -Co ty robisz? Mam siłę, aby dojść do zamku.
   -Właśnie widzę...
Ruszył przed siebie nie zwarzając na moje protesty.
Akira...Ja go wcale nie lubię, prawda? To dziwne, ale kiedy jest przy mnie czuje się dziwnie szczęśliwa. To pewnie przez to, że dawno nie miałam faceta. Ma bardzo ładne oczy, prawda? Chyba zaczynam rozumieć dlaczego go lubisz. Niby udaje, że niczym się nie interesuje, ale tak naprawdę to bardzo się martwi o ludzi dookoła niego. Może to zabrzmieć dziwnie, ale lubię, kiedy jest przy mnie. Miłość? Zauroczenie? Współczucie? Samotność? Potrzeba bliskości drugiej osoby? Nie wiem przez które z tych uczuć pragnę się do niego przytulić.
   -Zimno mi...-wyszeptałam mu cicho do ucha na co ten się uśmiechnął.
   -Chyba będzie mi trudno cię znowu znienawidzić. Można powiedzieć, że się do ciebie przyzwyczaiłem...
   -To wyznanie miłosne?-spytałam na co ten zaczął się głośno śmiać.
   -Nie myśl za dużo, okej? Nie wychodzi ci to najlepiej.
Zacisnęłam mocniej ręce na jego plecach na co ten syknął z bólu. Przeniosłam ręce na jego szyje i mocno się w nią wtuliłam.
   -Przepraszam...Nie powinnam poruszać tego tematu...
Czarnowłosy zaczął kaszleć na co zaczęłam ściągać kurtkę. Patrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy zarzuciłam mu ją na plecy.
   -Załuż ją spowrotem. Przeziębisz się.
Pokiwałam przecząco głową i wyjęłam z jego kieszeni papierosa. Szybko go odpaliłam po czym zaciągnęłam się mocno.
   -Od jutra rzucam. A tak w ogóle to dlaczego się nie przeniesiemy do zamku?
   -Nie będę na coś takiego marnował sił. Nie powinnaś się interesować. Bądź zadowolona z tego, że jestem tak uprzejmy i zanosze cię do zamku.
   -A czy ktoś powiedział, że nie jestem?-kiedy wypowiedziałam te słowa zakryłam sobie usta.
Miodowooki podniósł jedną brew do góry na co walnęłam go w głowę.
   -Nie rób tak! I idź szybciej, bo zamarzam
Po parunastu minutach doszliśmy do zamku. Byliśmy cali zmarznięci, więc zrobiliśmy sobie po kubku gorącej czekolady. W szczególności mi było zimno. Paręnaście minut w piżamie na mrozie może być niebezpieczne. Kiedy skończyliśmy robić picie poszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na kanapę i zaczęliśmy pić. Panowała niezręczna cisza, którą przebijało tylko tykanie zegara.
   -Ogólnie co do dzisiejszego dnia to przepraszam. Wiem, że chciałeś dobrze a ja wszystko popsułam.
   -Nie ma o czym mówić, ale w przyszłości myśl kogo całujesz.
Byłam lekko zarumieniona. Czarnowłosy patrzył się na mnie i co parę sekund chichotał. W końcu nie wytrzymałam i walnęłam go z poduszki w twarz.
   -Przestań...-wyszeptałam cicho.
   -Mam nadzieje, że nic o potomstwie nie było w kontrakcie...
   -A to dlaczego? Jestem aż tak brzydka?-kiedy wypowiedziałam te słowa szybko zakryłam sobie twarz poduszką.
Chłopak odsunął ją i położył swoją lewą rękę na moim czole, a prawą usadowił na policzku lekko je muskając palcami. Byłam pewna, że na mojej twarzy zagościł trzy razy większy rumieniec.
   -Gorączki nie masz...Zaczynasz bredzić. Połóż się spać...
   -Nie bredze...-wyszeptałam oburzona i odsunęłam go od siebie.
Miodowooki zabrał swój kubek i wyszedł zostawiając mnie samą. Szybko wskoczyłam do łóżka, ale nie poszłam spać. Patrzyłam na drzwi łazienki myśląc nad tym co powiedział chłopak. Nie nienawidzi mnie...Cały czas miałam tą myśl w głowie. W końcu światło łazienki zgasło a ja wyszłam z łóżka. Poszłam odłożyć kubek do kuchni a kiedy wróciłam pisnęłam ze strachu i szybko zaczęłam dobijać się do pokoju czarnowłosego. Otworzył drzwi a ja szybko wbiegłam do jego pokoju.
   -Pa...pa...pa...Tam jest pająk!
   -I co w związku z tym?-powiedział lekko wnerwiony.
   -Ano...Przenocujesz mnie?
Kiedy to powiedziałam chłopakowi oczy wyszły z orbit. Zamknął drzwi i uśmiechnął się szyderczo.
   -Dobrze, ale nie ma niczego za darmo.
Przełknęłam głośno ślinę.
   -A jeszcze niedawno byłeś takim miłym człowiekiem...
   -Idź spać. Ja jeszcze muszę popracować. Nie musisz wyciągać innej kołdry. Pewnie i tak dzisiaj nie zasnę.
Szybko położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą aż po czubek nosa. Czarnowłosy poklepał mnie po głowie i usiadł przy stoliku rozkładając tam stertę papierów. Patrzyłam na to jak je wypełnia. Wiedziałam, że była to ciężka praca, więc nie przeszkadzałam mu i poszłam spać. Obudziłam się około czwartej nad ranem. Chłopak siedział na podłodze i wypełniał papiery. Głowa co jakiś czas opadała mu na stolik, ale szybko ją podnosił i wracał do wykonywanej czynności. Cicho wstałam i podeszłam do niego. Dotknęłam go w ramię na co odwrócił się w moją stronę. Przetarł oczy i uśmiechnął się lekko.
   -Chodź już spać. Za parę godzin idziemy do szkoły.
   -Za chwile. Muszę skończyć prace.
   -Koniec.-powiedziałam stanowczo i wyrwałam mu dokumenty z ręki.
Kei wstał i powoli ruszył w stronę łóżka. Kiedy się położył nakryłam go. Uśmiechnął się lekko, kiedy położyłam się obok niego. Widać było, że jest zmęczony. Nakrył mnie kołdrą w tym samym czasie przejeżdżając palcem po moim policzku. Uśmiechnęłam się a na moich policzkach zawitał rumieniec. Czarnowłosy poklepał mnie po głowie i przysunął do siebie. Impulsywnie położyłam ręce na jego klatce piersiowej, ale po chwili zorientowałam się co robię. Odsunęłam się od niego szybko i spojrzałam mu w oczy.
   -Przepraszam...-szybko spuściłam wzrok.
   -Przestaniesz za wszystko przezpraszać?
Po sekundzie poczułam jego usta na swoich. Muskał je lekko, ale po chwili pogłębił pieszczotę. Zamknęłam oczy i zaczęłam oddawać pocałunek. Szybko zacisnęłam ręce na jego szyji. Czułam jak uśmiecha się lekko. Szybko wtargnął językiem do moich ust i zaczął badać ich wnętrze. Jego usta miały słodki, malinowy smak. Odsunął mnie od siebie i zalał się rumieńcem.
   -P..prze...przepraszam...
Odwrócił się do mnie plecami i zasnął. Dotknęłam palcami swoje usta i uśmiechnęłam się lekko.
   -Przestaniesz za wszystko przezpraszać...-wyszeptałam i zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się o siódmej rano. Kiedy otworzyłam oczy jego już obok nie było, ale wiedziałam, że tym razem to nie był sen. Pocałowaliśmy się naprawdę. Położyłam stopy na podłodze i ujrzałam, że na nodze mam bandaż. Podrapałam się po głowie, ale nie poszłam się ubrać. Siedziałam tam wpatrując się w opatrunek. Wiedziałam, że takie coś mogła zrobić tylko i wyłącznie jedna osoba. Miałam tylko nadzieje, że tamto wydarzenie nie zepsuje naszych relacji.

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 14 "Koniec rozejmu?"

Przyszedł czas na rozdział 14.
Jakoś za szybko blog się rozkręca.
Chyba trzeba zwolnić tempo ;)
Ilość słów: 2 189

***

Siedziałam za kierownicą i ukradkiem patrzyłam na chłopaka siedzącego obok mnie. 
Uśmiechał się promiennie, ale widać było, że się denerwuje.
   -Możemy wolniej? Wiesz...nigdy nie ufałem kobietą za kierownicą.
Uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.
   -Będziesz się musiał przyzwyczaić.-naparłam całym swoim ciężarem na pedał gazu.
Kenta chwycił się siedzenia i zamknął oczy.
   -Jeszcze pięć minut, jeszcze pięć minut...-powtarzał jak mantrę, dopóki nie stanęłam na poboczu. Rozchylił lekko powieki i nieśmiało się uśmiechnął.
   -Już jesteśmy?
   -Nie. Mógłbyś mieć do mnie większe zaufanie i we nie wierzyć. W końcu mam to jebane prawo jazdy...
Uśmiechnął się do mnie i potargał mi włosy.
   -Muszę się przyzwyczaić. To co, jedziemy?
Ruszyłam a niecałe pięć minut później byliśmy przed wielkim budynkiem.
   -Dzisiejsza niespodzianka.-wyszeptał i chwycił mnie za rękę zaprowadzając do środka.
Weszliśmy do pomieszczenia na co od razu się uśmiechnęłam. Prawda jest taka, że nie wiedziałam, gdzie jadę. Podążałam zgodnie z zaleceniami GPSa. Znajdowaliśmy się na torze gokartowym. Brązowowłosy chwycił mnie za rękę i poszliśmy do mężczyzny, który tam pracował. Po chwilowej rozmowie z nim poszliśmy na tor. Wybraliśmy pojazdy i pojechaliśmy na tor. Trzy godziny zleciały nam bardzo szybko. Cały czas się ścigaliśmy. Wjeżdżaliśmy w siebie próbując wyprzedzić osobę, która wychodziła na prowadzenie. Oczywiście, kiedy skończył nam się czas kłóciliśmy się kto wygrał.
   -Aksz...Jak jestem z tobą zawsze mam pecha.-powiedziałam, kiedy wyszliśmy z budynku.
Kenta uśmiechnął się i potargał mi włosy. Nie wiem dlaczego, ale szybko odwróciłam się za siebie patrząc na pobliskie drzewa.
   -Stało się coś? Wyglądasz na zmartwioną.
Powiedziałam, że nic się nie stało i wsiedliśmy do auta. Jak na zawołanie zaczęło lać. Chłopak uśmiechnął się do mnie i przekręcił kluczyki w stacyjce. Auto nie chciało odpalić.
   -A ponoć te auta są takie świetne...-wyszeptałam i zaczęłam szukać telefonu w torebce.
Brązowowłosy podrapał się po głowie i uśmiechnął się promiennie.
Wyszłam z auta i stanęłam za nim. Zaczęłam pchać pojazd a po chwili pojawił się przy mnie Kenta.
   -Wsiadaj. Zadzwonimy po pomoc.
Spiorunowałam go wzrokiem i kazałam usiąść za kierownicą. Po paru przepchanych metrach auto odpaliło. Z uśmiechem na twarzy oparłam się o auto. Brązowowłosy wyszedł z maszyny i stanął naprzeciw mnie kładąc mi ręce na policzki. Popatrzył mi w oczy i przyłożył swój nos do mojego.
   -Wiesz, że zachowujesz się nieodpowiednio?
Popatrzyłam w jego głębokie, niebieskie oczy.
   -To znaczy?
   -Znam cię niecałe dwa dni a już mi zamieszałaś w głowie. Jak to w ogóle możliwe?-zbliżył swoje usta do moich.
Zamknęłam oczy i czekałam, aż połączy nasze usta, ale tak się nie stało. Otworzyłam oczy i ujrzałam, że tuż przede mną stoi zdyszany, czarnowłosy chłopak.
   -Idiotka...-wychrypiał i chwycił mnie za rękę.
Zaczęłam się wyrywać, ale ścisnął ją mocniej i zaczął biec. Usłyszałam za sobą krzyk Kenty. Chciałam do niego wrócić i mu wszystko wyjaśnić, ale nie miałam jak. Kiedy byliśmy już dość daleko od miejsca zdarzenia Kei puścił moją dłoń.
   -Jesteś idiotą!? Co to miało być!? Śledziłeś mnie!?-krzyczałam najgłośniej jak tylko umiałam, ale w odpowiedzi dostałam tylko jego cichy śmiech.-Bawi cię to? Będę musiała się przed nim tłumaczyć.
   -Powinnaś mi dziękować. Chciałaś pocałować kogoś takiego jak on...
Chwycił mnie za nadgarstek i prowadził przez miasto, aż do pobliskiej cukierni. Poprosił o coś co zamówił i poszliśmy dalej. Następnym naszym przystankiem był sklep RTV i AGD. Kazał mi czekać na zewnątrz, ponieważ miał tam jakąś sprawę do załatwienia. Wyszedł parę minut później z następną siatką w ręce.
Szliśmy jakieś dziesięć minut w całkowitej ciszy. W końcu Kei westchnął i chwycił mnie za rękę.
   -Zmokłaś.
   -Cały czas pada. Chyba to normalne, że zmokłam. Ty też suchy nie jesteś.-uśmiechnął się lekko i puścił moją dłoń.
Wskazał ręką mój dom i ruszył do niego.
Szybko podbiegłam do chłopaka i walnęłam go w głowę.
   -Powaliło cię? W domu jest mój ojciec.
Popatrzyłam na okna i uśmiechnęłam się. W domu jednak nikogo nie było. Podeszłam do drzwi i westchnęłam.
   -Nie mam kluczy. Zostały w torebce w aucie.
   -A balkon?-spytał na co przytaknęłam i poszłam za dom. Drzwi od balkonu nigdy nie zamykamy, więc dzięki temu weszliśmy do środka. Zdjęłam buty i marynarkę po czym poszłam przynieść ręczniki. Zaniosłam jeden z nich chłopakowi, który siedział w salonie. Rzuciłam mu go i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafę na oścież i wyjęłam z niej białą bokserkę z czarną biedronką, krótkie spodenki ombre i fioletową opaskę. Szukałam ubrań dla chłopaka, aż w końcu wyciągnęłam z szafy rzeczy, które dał mi Kenta. Przebrałam się i poszłam dać ubrania czarnowłosemu chłopakowi. Popatrzył na mnie i cisnął nimi o ścianę.
   -O co ci chodzi!?
Wziął pilot do ręki i włączył kanał muzyczny. Podeszłam do telewizora i odłączyłam od niego kable.
   -Patrz na mnie jak do ciebie mówię!
Odwrócił głowę w moją stronę a na jego ustach pojawił się ten zboczony uśmiech, którego nienawidzę.
Wstał z miejsca i przyszpilił mnie do ściany. Przysunął swoje usta do mojego ucha i lekko je przygryzł. Opuszkami palców podniósł mój podbródek do góry. Odciągnął swoje usta od mojego ucha i patrzył na mnie. Drugą rękę położył na ścianie. Odepchnęłam go od siebie i rzuciłam w niego ubraniami, które wcześniej rzucił na ścianę.
   -O co ci kurwa znowu chodzi? Może jesteś po prostu zazdrosny? Kenta stanowi dla ciebie zagrożenie? Przyznaj się, że to ty straciłeś dla mnie głowę a nie ja dla ciebie!
Kei chciał dotknąć mojego policzka, ale odepchnęłam jego rękę. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale po paru sekundach znów się uśmiechnął pokazując wszystkie swoje zęby. Chciałam iść do swojego pokoju, ale ten wygiął swoje usta w grymasie i znów przyparł mnie do ściany.
   -Tak się nie bawimy.-wyszeptał i naparł swoimi ustami na moje.
Patrzyłam na niego ze zdziwieniem próbując go odepchnąć, ale przyciskał mnie do siebie coraz mocniej. Odsunął się ode mnie i wydął usta w grymasie.
    -Mogłabyś się postarać.-wyszeptał a ja otworzyłam szeroko usta.
Czarnowłosy znów się uśmiechnął i szybko wpił się w moje usta. Nie miałam już sił, żeby go od siebie odepchnąć. Wtargnął językiem do moich ust powoli badając ich wnętrze. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam oddawać pieszczotę. Czułam, jak się uśmiecha nie przerywając zajęcia. Jego usta miały smak taki jak z mojego snu. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Po chwili wylądowaliśmy na kanapie. Kei całował moją szyję a co parę pocałunków zostawiał po sobie czerwone ślady. W końcu wrócił do moich ust. Tym razem pocałunek był bardziej namiętny od poprzedniego. Zaczęłam cicho pojękiwać w jego usta na co ten raz po raz chichotał. Odsunęłam się od niego lekko i przywarłam do jego klatki piersiowej. Uśmiechnął się do mnie i zaczął gładzić mnie po włosach.
   -Jeszcze trochę i tak umrę.
Przytulił mnie do siebie mocniej i pocałował w czoło.
   -Wiesz, że na to nie pozwolę.
Samotna łza spłynęła mi po policzku. Miodowooki zmył ją pocałunkiem i uśmiechnął się promiennie.
   -Więcej optymizmu. Jesteś Haruka. Dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych....
Zamknęłam oczy i usłyszałam jak ktoś mówi moje imię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Keia. Chwycił mnie szybko za czoło i uśmiechnął się.
   -Udało się zbić gorączkę...
Szybko się od niego odsunęłam na co on spojrzał na mnie pytająco.
   -Co się stało?
   -Szłaś po ubrania, pamiętasz? Nie było cię dosyć długo, więc poszedłem sprawdzić co się dzieje. Leżałaś na podłodze przed drzwiami. Miałaś naprawdę wysoką gorączkę. Na szczęście trochę udało mi się ją zbić. Będziesz musiała leżeć w łóżku, ale najpierw do lekarza. Chodź...-wyszeptał biorąc mnie na ręce.
Chwycił też siatki i zniknęliśmy pojawiając się w moim pokoju zamkowym.
Położył mnie na łóżko i zawołał pielęgniarkę. Po chwili przybiegła do mnie cała służba oraz Irina, Lost Devils, Hitaro, Sari, Akari i Shin. Wszyscy patrzyli na mnie tak, jakbym umierała. W końcu Irina wyprosiła całą służbę z pokoju i zostaliśmy sami z pielęgniarką.
   -Że też ci się to stało w walentynki....-powiedziała wysoka, czerwonowłosa kobieta podając mi tabletkę.
Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, ale połknęłam tabletkę i położyłam się spać.
Obudziłam się jakieś trzy godziny później. Popatrzyłam na szafkę nocną, gdzie leżało dużo kartek walentynkowych. Wzięłam je i wyszłam na balkon. Chwilę później na balkonie obok znalazł się Kei. Patrzył na mnie i na walentynki, które dostałam.
   -Dlaczego dostałam dzisiaj walentynki?
   -W naszym świecie walentynki są obchodzone dzisiejszego dnia. Są obchodzone tak jak w europie.
Przytaknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Wszedł do środka a ja zostałam sama. W końcu natrafiłam na kartkę, która mocno przykuła moją uwagę. Koloru fioletowego i zrobiona własnoręcznie. Otworzyłam ją i po sekundzie wszystkie inne kartki wyrzuciłam z rąk. Stałam tam jak porażona i wpatrywałam się w jej tekst. Wbiegłam szybko do pokoju, otworzyłam szafkę nocną i wyjęłam z niej dosyć starą walentynkę.
Wpatrywałam się w jej tekst, który był taki sam jak na nowej. Popatrzyłam jeszcze raz na nowsza i dostrzegłam mały napis. Przybliżyłam się do niego i uśmiechnęłam się promiennie.

~Jestem obok....~

Wybiegłam na balkon i zaczęłam się rozglądać na ludzi chodzących pod nim. Na balkon obok wyszedł czarnowłosy. Szybko się do niego odwróciłam i uśmiechnęłam się.
   -On tu jest!
Spojrzał na mnie pytająco i westchnął.
   -Nie miałaś o nim zapomnieć?
   -Nie mogę jeżeli wiem, że jest tuż obok.
Miodowooki wszedł do pokoju i po sekundzie wrócił niosąc mały torcik. Zaczęłam się śmiać i zrobiłam się cała czerwona, kiedy zaczął śpiewać sto lat. Skończył i podstawił mi tort pod nos.
   -Życzenie. W naszym świecie jest bardzo prawdopodobne to, że się spełni.
Zamknęłam oczy i zdmuchnęłam świeczki. Popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać.
Przejechał palcem po torcie i dotknął mojego policzka zostawiając na nim lukrowy ślad. Po paru minutach zaczęliśmy obkładać się kawałkami tortu. Kiedy się skończył zmazywaliśmy go z twarzy, aby następnie go zjeść. Śmialiśmy się z siebie bardzo długo. Po jakiejś godzinie podał mi prezent i uśmiechnął się.
Otworzyłam go szybko i przeskoczyłam przez płotek, tym razem nie odnosząc żadnych obrażeń. Rzuciłam mu się na szyje, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego co robię i odsunęłam się od niego. Dotknął mojego czoła i uśmiechnął się.
   -Gorączka zniknęła.
Kiedy odsunął swoją rękę od mojego czoła walnęłam go tacką na której stał tort. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem i dotknął swoją głowę.
   -A to za co?
   -Za zjebaną randkę.-pokazałam mu język i zaczęłam się śmiać.

Naprawdę nie rozumiem co w nim widzą dziewczyny.
Jest taki dziwny....No bo kto normalny interesowałby się tym z kim się całuje?
I opiekował się mną.....
No i dodatkowo ten powalony sen. Dlaczego on był taki realny?
Moje życzenie....Dlaczego nie było takie, żeby odnaleźć chłopaka, którego kiedyś kochałam?
Chciałam dowiedzieć się jakie są moje prawdziwe uczucia do.....ale może kiedyś ci o tym opowiem.

Walnęłam go jeszcze raz tacką na co on się na mnie rzucił.
Stykaliśmy się nosami. Czułam jego oddech na swojej twarzy.
   -A tak w ogóle to co ci się śniło? Cały czas mówiłaś moje imię.
Zrobiłam się cała czerwona na twarzy i odepchnęłam go od siebie.
   -Nic...to tylko...ja pierdole musisz zaczynać!?-wykrzyczałam i wstałam.
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem i wskazał, żebym usiadła. Zrobiłam jak kazał, ale nie patrzyłam na niego. Wbiłam wzrok w ziemie.
   -Popatrzysz na mnie? Kurwa!-wykrzyczał i przekręcił mi głowę w swoją stronę.
Mimowolnie patrzyłam mu w oczy, które miały piękny kolor.
Przełknęłam głośno ślinę i zrobiłam się cała czerwona.
   -Kim dla ciebie jestem?
Odsunęłam się od niego i wstałam.
   -Jesteś dla mnie....
   -No kim!?
Odwróciłam się w jego stronę. Nachyliłam się nad nim i poklepałam go po głowie.
   -....kimś komu muszę usługiwać. Uwierz mi, gdyby nie to, że Akira może umrzeć to by mnie tu nie było.
Wyszłam z pomieszczenia przez łazienkę. Zamknęłam drzwi w moim pokoju i oparłam się o nie. Mimowolnie po policzku spłynęła mi łza, którą szybko zmazałam. Usłyszałam trzask drzwi.
   -Kurwa! Czyli co, koniec rozejmu?-jego głos słychać było tak wyraźnie, jakby stał tuż obok mnie.
Wzięłam do ręki wazon i cisnęłam nim o ścianę. Nie panowałam nad swoim ciałem. W końcu weszłam do łazienki, aby ochłonąć. Przemyłam twarz i wróciłam do pokoju. Wzięłam paczkę i włączyłam nowy telefon. Zaczęłam się nim bawić, aż w końcu wydusiłam numer do Kenty.

~Halo?~

~Cześć...ja przepraszam za to co się dzisiaj stało.
To mój znajomy. Przykro mi, że tak wyszło.~

~To ja powinienem przeprosić...~

~Nie ma o czym mówić!
Masz moją torebkę?~

~Tak. Przywiozę ci ją jutro.
Teraz będę musiał kończyć. Dobranoc.~

~Ta...Branoc.~

Rozłączyłam się i usiadłam na kanapie. Po chwili usłyszałam pukanie do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi przed którymi stał czarnowłosy mężczyzna. Wpuściłam go do środka na co on od razu rzucił się na łóżko.
   -Mogę spać dzisiaj u ciebie słoneczko, co nie?-puścił mi oczko na co opadła mi szczęka.
   -L..L..Lori....n..n..no wiesz...
Zbagatelizował mnie i przytulił się do poduszki. Podeszłam do niego i zaczęłam go budzić, ale nie wstawał.
Westchnęłam, kiedy usłyszałam pukanie do okna. Podeszłam do niego ze zdziwieniem i otwarłam je. Po drugiej stronie stał Louis a obok niego Ade, Shin i Sacha, który ledwo co trzymał się na nogach.
   -Wolę bardziej przyziemnie metody...-stwierdził białowłosy i puścił mi oczko.
   -To co...wbijamy do ciebie. Przepraszamy, że nie poimprezowaliśmy z tobą w urodziny, ale nie wiedzieliśmy, kiedy są. Teraz mamy walentynki, więc żeby się nie nudzić...-pokazał mi skrzynkę piwa.-...wpuścisz nas?
Skinęłam głową i zaprosiłam ich do środka.
Lori siedział już na podłodze bawiąc się butelką.
   -Coś czuje, że będzie zabawnie.-stwierdziłam patrząc na siedzących w kole mężczyzn.
   -Halooo....A ja!?-usłyszałam krzyk dochodzący z balkonu.
Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam Sari, która siedziała na dachu z kilkoma siatkami w rękach.
   -Ale wiecie, że ja będę musiała jutro iść do szkoły!?

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 13 "Jestem Kenta."

No to czas na trzynasty rozdzialik.
Dedykowany jest on mojej kochanej Kasi. Ona jako jedyna w mojej szkole czyta mojego bloga i codziennie chce nowe rozdziały.
Rozdział był pisany na telefonie za co mi wybaczcie. :)
Ilość słów: 1905

***

Wyleciałam z łóżka jak strzała i spojrzałam na zegarek. Szybko wbiegłam do garderoby i zabrałam z niej
błękitną sukienkę. Ubieranie się zajęło mi niecałe pięć minut, ale nakładanie makijażu bardzo długo. Tusz przez cały czas się rozmazywał, ale w końcu po pół godziny byłam gotowa do wyjścia. Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym pojawiłam się przed wejściem na lotnisko. Osoby przechodzące obok nie zwróciły na mnie uwagi. Weszłam na nie i usiadłam na krzesło.  Czekałam na ojca około godziny, aż w końcu się pojawił. Ciągnął za sobą walizkę i szukał mnie wśród tłumów. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i podbiegł przytulając mnie.
   -Tęskniłem. Dawno się nie widzieliśmy.
   -Ja też tęskniłam.-skłamałam.
Nie wiedziałam dlaczego, ale kiedy go zobaczyłam zabolało mnie serce. Chyba byłam po prostu ciekawa tego, jak wygląda jego narzeczona. Puścił mnie z objęć a w tym samym czasie obok niego stanęła wysoka blondynka. Na oko była od niego jakieś trzy lata młodsza. Chwyciła go za rękę i uśmiechnęła się do mnie.
   -Czyli to ty?-spytałam od niechcenia przez co lekko posmutniała. Ojciec zbeształ mnie wzrokiem a kobieta podeszła do mnie.- Jestem Haruka. Wkopałaś się do końca życia.
Blondynka zaśmiała się.
   -Zabawna tak jak opowiadałeś.
   -Mam nadzieje, że nic złego o mnie nie usłyszałaś.
Po paru minutach napięta atmosfera opadła. Okazało się, że blondynka miała na imię Kasia, ale zmieniła imię na Aiko jakiś rok wcześniej. Pojechaliśmy taksówką do domu, aby zostawili tam swoje torby i poszliśmy do restauracji. Oczywiście musiała być najdroższa w mieście. Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku. Aiko przez cały czas trzymała ojca za rękę. Było to dla mnie trochę zbyt romantyczne. Zamówiliśmy, a kiedy czekaliśmy na jedzenie blondyn uśmiechnął się do mnie promiennie.
   -Twój prezent urodzinowy powinien za chwile tu być....O właśnie wchodzi.
Odwróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam wysokiego, szczupłego, młodego chłopaka. Na oko miał około dwadzieścia trzy lata. Podszedł do nas.
   -Witam.-wyszeptał lekko zakłopotany i posłał mi uśmiech.
Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Miał naprawdę piękne oczy, te włosy, a ton w którym mówił...
Usiadł obok mnie i wbił wzrok z kolana.
   -To twój narzeczony. Podoba ci się, prawda?
Przytaknęłam i w tym samym czasie kelner przyniósł jedzenie.
   -Jest najmłodszym pracownikiem w mojej firmie, a jego rodzice są w niej udziałowcami. To najlepsza partia dla ciebie.
   -Młody, utalentowany, przystojny, czego więcej pragnąć?-Aiko uśmiechnęła się do mnie i chwyciła ojca za rękę.-Musimy gdzieś iść. Mam nadzieje, że poznacie się lepiej, kiedy nas nie będzie.-wstali i wyszli.
Automatycznie zrobiłam się cała czerwona. Mężczyzna podniósł głowę i popatrzył na mnie.
   -Mam nadzieje, że cię nie zawstydziłem....
   -N..n..nie...Chodzi o to, że dopiero się dowiedziałam, że wybrano mi narzeczonego i....i....no wiesz....denerwuje się.
   -Czyli nie jestem jedyny.-wyszeptał i poklepał mnie po głowie.
   -Czym się zajmujesz w firmie ojca? Skoro mam spędzić z tobą resztę życia powinnam to wiedzieć.
Przez pół godziny rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy jedliśmy wygłupialiśmy się głośno się przy tym śmiejąc. Okazało się, że ma bardzo różne pasje i pracuje w firmie ojca tylko dlatego, że rodzina go do tego zmusiła.
   -Masz przecież dwadzieścia trzy lata.-zgadłam co do wieku.-Dlaczego nie poszukasz sobie innej pracy.
   -Trudno mi będzie zostać koszykarzem a w firmie twojego ojca zarobki nie są takie złe, więc skorzystałem z szansy którą mi dano.
   -I jesteś zadowolony?
   -Każdy kto by mógł spotkać taką dziewczynę jak ty byłby zadowolony.-potargał mi włosy.
Uśmiechnęłam się promiennie i wyjęłam z torebki lusterko. Popatrzyłam w nie i zrobiłam się cała czerwona. Miałam rozmazany tusz i jedzenie pomiędzy zębami.
   -Od kiedy tak wyglądam?
   -Od jakiś dwudziestu minut. Rozkazał ci się tusz, kiedy przetarłaś sobie oczy. Nie chciałem nic mówić, bo wyglądałaś zabawnie.-mówił, kiedy poprawiałam sobie makijaż.-Inne dziewczyny chodzą poprawiać go sobie do toalety....
   -Ale ja nie jestem jak reszta.
Kiedy moja twarz wyglądała już dobrze wyszliśmy z restauracji, aby się przejść. Kiedy byliśmy w połowie drogi do mojego domu zaczął padać deszcz.
   -Wspaniale...Ten na górze mnie naprawdę nie lubi.
   -Kiedy byłem mały rodzice wmawiali mi, że deszcz tworzy szatan. Robi na złość ludzią, którzy go wnerwili.
   -Jeżeli on to naprawdę widzi to mam przejebane....
   -Co?
   -Nic, nic, nie słuchaj mnie.
Kiedy rozpadało się mocniej chłopak ściągnął marynarkę, zarzucił mi ją na głowę i przyciągnął do siebie.
   -Idiotka...Nie jest tak ciepło, żeby chodzić w sukience. Mogłaś przynajmniej zabrać płaszcz...-nie wiem dlaczego, ale przez chwile wydawać by się mogło, że przy mnie, zamiast pracownika mojego ojca, stał Kei i uśmiechał się promiennie.-Mój dom jest tuż za rogiem. Powinniśmy się wysuszyć.
Pobiegliśmy najszybciej jak tylko mogliśmy do jego mieszkania. Myślałam, że zobaczę małą kawalerkę, ale się pomyliłam. Ujrzałam wielki, dwupiętrowy dom z gigantycznym ogrodem. Wyciągnął klucze z kieszeni i otworzył drzwi. Zapalił światło i zaprosił mnie do środka. Zamknął je za mną i pobiegł na górę. Rozglądałam się dookoła z zachwytem w oczach.
   -Ile osób tu mieszka?
   -Tylko ja.-wykrzyczał z góry.
Weszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Sekundę później przyszedł i rzucił mi ręcznik na głowę.-Wytrzyj się. Za chwile dam ci ubrania na zmianę.
Czekałam na niego patrząc na ściany w pomieszczeniu. Wisiały tam naprawdę piękne obrazy. Podeszłam do jednego z nich i uśmiechnęłam się promiennie.
   -Podobają ci się?-przytaknęłam.-Dzięki. Sam je malowałem.
   -Naprawdę? Naucz mnie tak!
Podał mi ubrania i poklepał mnie po głowie.
   -Znalazłem tylko takie ubrania. Idź się przebrać a o korepetycjach pogadamy kiedy indziej.
Poszłam do łazienki i ubrałam rzeczy, które dał mi chłopak.
Kiedy z niej wyszłam brązowowłosy nie mógł opanować śmiechu. Miałam na sobie jego jeansy i bluzkę, oczywiście rzeczy te były mi za duże.
   -Wyglądasz w tym naprawdę słodko...Po prostu jak dziecko.
   -Nie wszyscy są tacy wysocy. Jebany dinozaur...
Kiedy to powiedziałam wydęłam policzki na co o mało mężczyzna nie spadł z krzesła. Podeszłam do niego i pstryknęłam go w czoło. Uśmiechnął się i poszedł powiesić moje ciuchy na kaloryfer. Czekałam na niego pijąc ciepłe kakao. Oczywiście jak to ja musiałam coś wywinąć. Kiedy szłam odnieść naczynie do zmywarki przewróciłam się z hukiem. Chłopak szybko przybiegł i pomógł mi wstać.
   -Przepraszam...Rozbiłam twój kubek.
Mężczyzna pokiwał głową i uśmiechnął się.
   -Nic nie szkodzi. Ważne, że tobie nic nie jest.
   -Naprawdę bardzo przepraszam. Mogę ci to jakoś wynagrodzić?
   -Wystarczy, że będziesz bardziej na siebie uważała. Powinienem cię już odwieźć? Robi się ciemno. Pewnie twój ojciec się o ciebie martwi.
Przytaknęłam i poszliśmy do garażu. Kiedy zobaczyłam jego auto Popatrzyłam na niego zdziwiona.
   -Masz SSC Aero? Serio? Od kiedy zdałam prawko chciałam je mieć!
   -Jeździsz? Jakie masz auto?
   -Opel Mokka. Szczęściarz z ciebie.
   -Może kiedyś dam ci się przejechać. Wsiadaj. Twój ojciec mnie zabije.
Zrobiłam jak kazał i ruszyliśmy. W aucie puściłam głośno muzykę i zaczęłam śpiewać. Po chwili brązowowłosy się dołączył, więc droga minęła nam szybko i wesoło. Kiedy byliśmy już pod domem trochę posmutniałam.
   -To co....widzimy się jutro?-spytał targając mi nadal mokre włosy.
   -Ym...ym...okej.-wyszeptałam i wyszłam z auta.
Kiedy chłopak odpalił silnik szybko sobie o czymś przypomniałam i zastukałam w szybę. Mężczyzna opuścił ją i uśmiechnął się.
   -Nawet nie wiem jak masz na imię.
   -Jestem Kenta.-zaśmiał się i odjechał.
Weszłam do domu i popatrzyłam na dwie osoby siedzące w salonie.
   -Tak wcześnie? Przez ciebie przegrałam zakład...-Aiko podeszła, chwyciła mnie za ręce i zaprowadziła do mojego pokoju.-Opowiadaj jak było.
Byłam zdziwiona tym, że kobieta pyta mnie o takie rzeczy. Usiadłyśmy na łóżku i powiedziałam jej o wszystkim. Kiedy skończyłam zaczęła się głośno śmiać i przytuliła mnie.
   -Jestem bardzo szczęśliwa. Myślę, że będzie wam ze sobą dobrze. Teraz szybko idź się połóż spać, bo jutro szkoła. Nie możesz się spóźnić.-poklepała mnie po głowie i wyszła.
Poszłam pod prysznic myśląc o tym co się działo parę godzin wcześniej.
Oczywiście wychodząc z łazienki trafiłam do pokoju zamkowego. Weszłam do garderoby i zaczęłam przebierać w ubraniach.
   -Czego szukasz?-usłyszałam obojętny głos Keia za mną.
Odwróciłam się i posłałam mu uśmiech. Opierał się o drzwi i patrzył na moje poczynania.
   -Szukam ubrania, które mówi jestem wolna, ale nie łatwa. Oby nie była to sukienka.
   -Proponuję....Białą bluzkę, czarną marynarkę, oraz spódniczkę w tym samym kolorze byle nie do kolan. Do tego czarne szpilki, opalone rajstopy i jakaś kolia. Powinno wyglądać to dobrze.-patrzyłam na niego i potakiwałam z otwartymi ustami.-Zamknij buzie! Wychowywała mnie Irina. Wiem bardzo dużo o kobiecych sprawach.
   -Robisz coś jutro?
   -Myślę, że chyba już tak...
Spojrzałam na niego pytająco, ale nie czekałam na odpowiedź. Uszykowałam ubrania o których mówił i poszłam się wykąpać.
Oczywiście po paru minutach od kąpieli zasnęłam. Obudziły mnie pokojówki mówiąc, żebym wstawała do szkoły, ale odesłałam je mówiąc, że mam tylko dwie lekcje, które zaczynają się od dwunastej i, że mają mnie zostawić na razie w spokoju. Zrobiły jak kazałam. O dziesiątej zadzwonił budzik, więc szybko pobiegłam się uszykować. Oczywiście ubrałam rzeczy, które doradził mi Kei. Zamiast ubrania szkolnego miałam na sobie białą bluzkę, czarną marynarkę z bufkami i pod kolor spódniczkę przed kolana. Na szyi zawisła diamentowa kolia z czarnymi diamentami, które jak się okazało pochodziły z piekła. Na uszach wisiały do kompletu kolczyki a na prawej ręce pierścionek. Na nogach miałam czarne szpilki a na twarzy makijaż, który według mnie pasował do tego stroju najlepiej. Patrzyłam na siebie przed lustrem myśląc co jeszcze jest nie tak.
Potrzebowałam opinii faceta. Szybko weszłam do łazienki co okazało się być błędem, ponieważ w tej właśnie chwili z jacuzzi wyszedł Kei. Szybko odwróciłam się i zasłoniłam sobie oczy.
   -Nic nie widziałam!-wykrzyczałam na co usłyszałam za sobą głośny śmiech.
   -Ale przyznaj się, że chciałaś zobaczyć.
   -Jesteś facetem, nie?-to pytanie całkowicie zbiło go z tropu.
Odwrócił mnie w swoją stronę i podszedł do lustra.
   -A jak ci się wydaje?
Miał w pasie przewiązany ręcznik. Odetchnęłam z ulgą i obróciłam się wokół własnej osi.
   -I jak wyglądam?
Czarnowłosy podniósł jedną brew i uśmiechnął się.
   -Nie wyrażę swojej opinii. Mogłabyś już wyjść? Chciałbym się ubrać.-przytaknęłam i opuściłam pomieszczenie.
Pobiegłam jeszcze po czarną torebkę, nałożyłam na głowę perukę i wsadziłam w oczy soczewki. Zamknęłam oczy a kiedy je otworzyłam stałam w jednej z kabin w ubikacji. Wyszłam z niej i udałam się do klasy. Kiedy Akira mnie zobaczyła uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
   -Tak odstrzeloną widziałam cię tylko w reklamie twojej matki. To...kim jest ten szczęściarz?
   -Ojciec znalazł mi narzeczonego, który jest bardzo...ym...miły.
Uniosła do góry jedną brew na co zaśmiałam się i usiadłam na miejsce. Lekcje minęły bardzo szybko. Oczywiście od razu po nich Akira zaproponowała, żebym odprowadziła ją do domu. Oczywiście się zgodziłam. Kiedy wychodziłyśmy ze szkoły pod bramę podjechało czarne SSC Aero. Spojrzałam na auto i uśmiechnęłam się promiennie.
   -Wiesz...dzisiaj nie odprowadzę cię do domu. Moja dorożka przyjechała.-puściłam jej oczko i podbiegłam do mężczyzny wychodzącego z pojazdu. Na powitanie pocałował mnie w policzek i pomachał do Akiry.
   -Mam nadzieje, że nie zepsułem ci planów na dziś.
Zaczęłam się rozglądać dookoła. Kiedy byłam pewna, że nie ma już nikogo, kto mógłby mnie rozpoznać, zdjęłam perukę i puściłam mu oczko.
   -Nie. Wszystko idzie zgodnie z moją myślą. Wsiadamy?
Poklepał mnie po głowie i wsiadł na miejsce pasażera.
   -Dzisiaj ty prowadzisz. Aha no i ładnie dziś wyglądasz.-podał mi kluczyki.
Pomachałam na pożegnanie do dziewczyny, która cały czas stała po drugiej stronie ulicy z uśmiechem na ustach.

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 12 "Zostawiamy naszą miłość za sobą i rozpoczynamy nową."

Rozdział dodany z małym opóźnieniem, ale miałam naprawdę dużo materiału do nauczenia się na lekcje.
Ilość słów: 1776

***

-Naprawdę jest świetny!-słyszałam piski wydobywające się z ust dziewczyn stojących
przy oknie.
   -Ale i tak Kei jest lepszy. Ma takie cudne oczy, włosy, ogólnie jest boski. A jego klatka piersiowa...-znów zaczęły piszczeć na co zatkałam uszy.
Od paru dni panowało wielkie poruszenie. Od kiedy walnęłam Keia w twarz wszystkie dziewczyny uznały go za wielkodusznego, ponieważ ponoć wziął całą odpowiedzialność na siebie.
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę klasy. Sacha stał przed wejściem do niej i uśmiechał się.
   -Sto kółek? Oni naprawdę nie dają ci żyć. Należało mu się.
   -Już po fakcie. I to było parę dni temu.-weszłam do pomieszczenia i zajęłam swoje miejsce.
Lekcje mijały bardzo szybko. Po ostatnich zajęciach do klasy jak oparzony wleciał Naoki chwytając mnie za rękę. W biegu wytłumaczył mi o co chodzi i, że musimy biec do Ikaros.
   -Musimy pogadać.-wydyszałam zmęczona.
Obok nasz przeszedł Susumu. Spojrzał na Naokiego, spuścił głowę i przegryzł wargę nie zatrzymując się. Poszliśmy szybko na dach a ja z impetem zamknęłam za nami drzwi.
   -Dobra to teraz mamy do pogadania.-szkarłatnowłosa i blondyn siedzieli a ja nachylałam się nad nimi.-Mam ochotę wam naprawdę przywalić. Dlaczego to zawsze ja dowiaduje się o takich rzeczach na końcu!?
Skrzywili się na co szybko ucichłam i usiadłam obok nich.
   -Ja...chyba coś do niego czuje.-wyszeptał lekko zaczerwieniony.
   -To leć do niego i powiedz mu o tym.
Chłopak zaczął się śmiać na co się uśmiechnęłam.
   -Przecież to co się stało między wami musi coś znaczyć. Jeżeli coś do siebie czujecie, to nie macie co tego ukrywać. Musisz zrobić pierwszy krok, inaczej nigdy nie będziecie razem.-mówiła szkarłatnowłosa chwytając go za rękę.
   -Specjalistka od rad. Dajesz nam rady, których sama nie słuchasz. Gdybyś ich posłuchała to ty i Brandon...-mówiłam wnerwiona na cały świat.
   -Cicho bądź. Ja i Brandon to co innego.
   -To nic innego?-Naoki lekko się uśmiechnął.
   -To nic innego? Dziewczyno przejrzyj na oczy! Ty i Brandon jesteście sobie pisani dziewczyno!
   -Że nie wspomnę o tobie i Kei'u.
   -Teraz to już przegięłaś.-powiedziałam i skierowałam się do drzwi. Kiedy je otworzyłam ujrzałam Brandona. Ikaros patrzyła na niego tak, jakby chciała go zabić. Przeszłam obok niego i zamknęłam drzwi. Zacisnęłam powieki a kiedy je otworzyłam stałam na środku mojego pokoju. Zdjęłam perukę, soczewki i ubrałam się w piżamę. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Służące od razu się ukłoniły a ja nawet się z nimi nie witając wzięłam kubełek lodów z zamrażarki.
   -Nie ma śmietankowo-truskawkowych?-spytałam z wyrzutem.
Kobiety pokiwały przecząco głową na co westchnęłam. Wbiegłam do pokoju i założyłam spodnie a na to narzuciłam płaszcz. Wyjęłam portfel z torebki i szybko zeszłam na dół.
   -Gdzie jest najbliższy sklep?-spytałam na co one wytłumaczyły mi jak dojść do pobliskiego marketu.
Szybko wybiegłam z domu i pobiegłam do niego. Był to mały supermarket. Weszłam do niego i szybko skierowałam się do zamrażarek. Popatrzyłam na opakowania z lodami i zaczęłam wybierać, które z nich wziąć. Wybieranie lodów bardzo mnie odprężało. Byłam naprawdę dziwną osobą. W końcu zdecydowałam się na pudełko lodów leżących na samym dole. Wzięłam i zapłaciłam za nie.
Kiedy wróciłam do zamku szybko pobiegłam do swojego pokoju uprzednio biorąc łyżkę. Weszłam do pokoju i palnęłam się nią w głowę.
   -Zapomniałam, że nie mam telewizora....
Szybko weszłam do łazienki i zapukałam do pokoju Keia. Upadła mi łyżka, więc się po nią schyliłam. Kiedy podniosłam głowę do góry nade mną stał czarnowłosy. Wycierał sobie włosy białym ręcznikiem. Zrobiłam się pała czerwona, ponieważ miał na sobie tylko jeansowe spodnie. Przełknęłam głośno ślinę na co on się uśmiechnął.
   -Co chcesz?
   -Masz telewizor?
Chłopak popatrzył na mnie jak na idiotkę i pokazał, żebym weszła.
   -Mogę u ciebie obejrzeć film?
Czarnowłosy przytaknął i rzucił pilot w moją stronę.
   -Gdzie telewizor?-spytałam a Kei walnął się z otwartej dłoni w czoło.
Nacisnął pewien przycisk na pilocie a ten pojawił się przed łóżkiem.
   -Można go przesunąć tam?-wskazałam na kanapy a on przytaknął.
Sekundę później telewizor znalazł się po drugiej stronie stolika. Położyłam nogi na kanapie, otwarłam pudełko z lodami i zaczęłam je jeść. W połowie filmu obok mnie usiadł Kei i oglądaliśmy razem. Kiedy film się skończył przetarłam oczy i popatrzyłam na Keia, który spał. Szturchnęłam go i czekałam aż otworzy oczy. Nie otwarł. Ponowiłam próbę obudzenia go, ale to wciąż nic nie dało. Kiedy się poruszyłam usta chłopaka spoczęły na moim policzku.
Serce zaczęło mi bić coraz szybciej.
To nie jest prawda.....
Spojrzałam w jego stronę i lekko się uśmiechnęłam. Poklepałam go po głowie i odsunęłam lekko od siebie. Wstałam i wbiłam w niego wzrok.
   -I co by tu z tobą....-wzięłam kołdrę z jego łóżka i nakryłam go nią.
Podrapałam się po głowie i usiadłam przy nim na podłodze. Zaczęłam skakać po kanałach szukając czegoś sensownego w telewizji. Parę minut później zadzwonił telefon a ja bez patrzenia odebrałam.

~Wszystkiego najlepszego!
Chciałam być z tobą w twoje urodziny, ale jednak się nie wyrobię.
Przepraszam.~

~Po co udajesz, że ci zależy?
Nigdy się mną nie interesowałaś.
Mam wystąpić w twojej kolejnej durnej reklamie?
Na tym ci zależy? Pierdol się...~

~Haruka! Jak ty się odzywasz do matki?~

~Ja nigdy nie miałam matki~

Rozłączyłam się a łzy same mi napłynęły do oczu.
   -Cholera!-wykrzyczałam i cisnęłam telefonem o ścianę.
Aparat rozpadł się na wiele części a szkło ze szybki na kilka kawałków.
Podpełzłam tam i spojrzałam na aparat. Walnęłam ręką w podłogę. Czułam, jak szkło wbija mi się w ręce. Zaczęłam łkać. Położyłam głowę na ziemi i coraz głośniej zaczęłam płakać.
Po chwili poczułam jak ktoś przytula mnie w pasie. Odwróciłam się do tej osoby przodem i wtuliłam się w jej ramie.
   -Płacz...-wyszeptał mi cicho do ucha klepiąc mnie po głowie.
Zacisnęłam palce na jego plecach najmocniej jak umiałam. Czarnowłosy odsunął mnie od siebie i popatrzył mi w oczy.
   -Nie wiesz jak to jest....Nie wiesz jak to jest, kiedy chcesz wrócić do domu a tam nikt na ciebie nie czeka. Chce do niej zadzwonić i powiedzieć jej jak bardzo chcę, aby tu była, ale ona i tak mnie wyśmieje. Nie wiesz co się czuje, kiedy spaceruje się samotnie w parku patrząc na rodziny z dziećmi. Uśmiechają się do siebie, bawią się ze sobą....Dlaczego ja nie mogłam tego doświadczyć? Dlaczego mnie to spotkało? Przez nią nie mam ojca...Nie mam nikogo! Nienawidzę jej, ale jest moją jedyną rodziną. Dlaczego jestem sama?
Na te słowa chłopak przyciągnął mnie do siebie i bardzo mocno przytulił.
   -Dziewczyna którą lubię....Jest bardzo głupia. Wieży w słodką miłość. Jej romantyczny entuzjazm...po prostu jest naiwna. Od czasu kiedy ją straciłem obiecałem sobie, że nie uwierzę w szczęśliwą miłość. Miłość jest bólem. Nie wiem dlaczego, ale kiedy ją widzę po prostu odpycham od siebie te myśli i kurczowo trzymam się tego, że mogę być z nią szczęśliwy. Jest nieprzewidywalna. Czasem działa na własną niekorzyść. Jednym uśmiechem sprawia, że cały świat staje się piękniejszy....
   -Dlaczego mi to mówisz?
Uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie.
   -Musisz być do niej podobna. Być szczęśliwa i zawsze się uśmiechać. Nie ważne co się będzie dziać. W końcu jesteś moją narzeczoną. Musisz być kimś z kim spędzę resztę swojego życia szczęśliwy.
   -Czyli mam ci ją zastąpić?
Pokiwał przecząco głową.
   -Chcę, abyś załagodziła ból po jej odejściu.
   -Więc co zamierzasz?
   -Zamierzam dać jej wolną rękę. Dlatego ty mi też coś musisz obiecać.-wyszeptał i przejechał opuszkami palców po moim policzku.-Zapomnisz o tym palancie z którym nie mogłaś się pożegnać i poszukasz swojej prawdziwej miłości. Zostawimy złe wspomnienia za sobą i stworzymy nowe, piękniejsze z osobami które pokochamy. Zostawiamy naszą miłość za sobą i rozpoczynamy nową.
Przytaknęłam i pisnęłam z bólu. Dopiero zorientowałam się, że mam kawałki szkła powbijane w różne części ciała.
Miodowooki wstał, wziął mnie na ręce i przeniósł na swoje łóżko. Przyniósł cztery ręczniki, apteczkę i usiadł naprzeciw wyjmując pensetą szkło z mojej ręki. Wrzucał je do małego szklanego pojemniczka i polewał rany wodą utlenioną.
   -Tu też masz.-wyszeptał i zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej.
Zaczerwieniłam się a on się uśmiechnął.
   -To chyba już wszystkie. Teraz trzeba tylko zabandażować....
Kiedy już do końca opatrzył mi rany poszłam do garderoby i przejrzałam się w lustrze. Miałam zabandażowane kolana, ręce od dłoni aż do łokci i przyklejony plaster na czole. Mimowolnie się uśmiechnęłam i zaczęłam się śmiać. Chłopak wszedł do pomieszczenia i uśmiechnął się do mnie.
   -Nie mów, że nie masz rodziny. Od teraz masz nas.
   -Jesteś jak mój starszy brat. Dziękuje ci za to.
   -Mogłabyś się odwrócić w moją stronę a nie mówić do lustra.
Zrobiłam tak jak chciał i po sekundzie stykaliśmy się nosami.
   -I tak na końcu zakochasz się we mnie. To, że zrobiłaś się teraz czerwona świadczy o tym, że już coś do mnie czujesz.
   -N..n..nie....
   -Więc jeżeli zrobię to teraz to się nie obrazisz?-wyszeptał i przyparł mnie do ściany.
Przyssał się do mojej szyi zostawiając po sobie czerwony ślad. Odsunęłam go od siebie i uśmiechnęłam się.
   -Jeżelibym się w tobie kochała to rzuciłabym ci się na szyje i zaczęła błagać o więcej.
Walnął palcem w moją klatkę piersiową i uśmiechnął się.
   -To już wie, ale mózg wypiera od siebie tą wiadomość. Taka jest prawda.-zniknął za drzwiami a ja usiadłam na tachcie przed lustrem.-U siebie w pokoju na stoliku masz gorącą czekoladę. Wypij ją szybko. A tak poza tym...-zajrzał do garderoby.-wszystkiego najlepszego.-puścił mi oczko i zostawił samą w pomieszczeniu.
Wyszłam z garderoby i udałam się do swojego pokoju uprzednio zabierając szczątki swojego telefonu z podłogi. Usiadłam na ziemi, wzięłam łyk gorącej czekolady i położyłam głowę na kanapie.
Dlaczego powiedziałeś, żebyśmy zostawili naszą miłość za sobą? Dlaczego brzmiało to tak, jakbyś mówił do osoby, którą kochasz? Dlaczego przy tobie moje serce szaleje? Wcale nie wypieram od siebie wiadomości, że mogę być w tobie zakochana. To i tak jest niemożliwe. Dlaczego stałeś się dla mnie taki miły? Dlaczego sprawiłeś mi ból tym, że puściłeś mnie wtedy z objęć?
Poskładałam telefon, który o dziwo się włączył. Na wyświetlaczu miałam jedną nieodebraną wiadomość. Otworzyłam ją i przeczytałam.

~Wszystkiego najlepszego.
Będę jutro w mieście, więc wpadnę
cię odwiedzić. Mam nadzieje, że
nie będziesz zła, jeżeli zostanę na
noc. Myślę, że prezent ci się spodoba.
Tata.~

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Popatrzyłam na kciuk z którego spływała krew. Wyjęłam kawałek szkła i poszłam do łazienki. Zmoczyłam palec wodą i zawinęłam go w papier toaletowy. Wzięłam laptopa i włączyłam skype'a. Zadzwoniłam do niego a kiedy odebrał uśmiechnęłam się promiennie.
   -Dawno nie rozmawialiśmy.
   -Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale miałem dużo pracy. Matka złożyła ci życzenia?
Przytaknęłam.
   -Co u ciebie?
   -Jakby ci to powiedzieć....jestem zaręczony.
   -W takim razie gratulacje. Kim jest ta szczęściara?
   -Przedstawię ci ją jutro. Teraz chyba czas pomyśleć o twoim ślubie.
   -Nawet nie wiesz jak ja często o nim myślę....
   -Naprawdę? W takim razie się cieszę. Nie będę ci już zaprzątał głowy. No i zapomniałbym gratuluje zdania na prawo jazdy.-uśmiechnął się na zakończenie naszej rozmowy i rozłączył się.
Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Rzuciłam się na łóżko i automatycznie zasnęłam.