Ilość słów: 1776
***
-Naprawdę jest świetny!-słyszałam piski wydobywające się z ust dziewczyn stojących
przy oknie.
-Ale i tak Kei jest lepszy. Ma takie cudne oczy, włosy, ogólnie jest boski. A jego klatka piersiowa...-znów zaczęły piszczeć na co zatkałam uszy.
Od paru dni panowało wielkie poruszenie. Od kiedy walnęłam Keia w twarz wszystkie dziewczyny uznały go za wielkodusznego, ponieważ ponoć wziął całą odpowiedzialność na siebie.
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę klasy. Sacha stał przed wejściem do niej i uśmiechał się.
-Sto kółek? Oni naprawdę nie dają ci żyć. Należało mu się.
-Już po fakcie. I to było parę dni temu.-weszłam do pomieszczenia i zajęłam swoje miejsce.
Lekcje mijały bardzo szybko. Po ostatnich zajęciach do klasy jak oparzony wleciał Naoki chwytając mnie za rękę. W biegu wytłumaczył mi o co chodzi i, że musimy biec do Ikaros.
-Musimy pogadać.-wydyszałam zmęczona.
Obok nasz przeszedł Susumu. Spojrzał na Naokiego, spuścił głowę i przegryzł wargę nie zatrzymując się. Poszliśmy szybko na dach a ja z impetem zamknęłam za nami drzwi.
-Dobra to teraz mamy do pogadania.-szkarłatnowłosa i blondyn siedzieli a ja nachylałam się nad nimi.-Mam ochotę wam naprawdę przywalić. Dlaczego to zawsze ja dowiaduje się o takich rzeczach na końcu!?
Skrzywili się na co szybko ucichłam i usiadłam obok nich.
-Ja...chyba coś do niego czuje.-wyszeptał lekko zaczerwieniony.
-To leć do niego i powiedz mu o tym.
Chłopak zaczął się śmiać na co się uśmiechnęłam.
-Przecież to co się stało między wami musi coś znaczyć. Jeżeli coś do siebie czujecie, to nie macie co tego ukrywać. Musisz zrobić pierwszy krok, inaczej nigdy nie będziecie razem.-mówiła szkarłatnowłosa chwytając go za rękę.
-Specjalistka od rad. Dajesz nam rady, których sama nie słuchasz. Gdybyś ich posłuchała to ty i Brandon...-mówiłam wnerwiona na cały świat.
Kobiety pokiwały przecząco głową na co westchnęłam. Wbiegłam do pokoju i założyłam spodnie a na to narzuciłam płaszcz. Wyjęłam portfel z torebki i szybko zeszłam na dół.
-Gdzie jest najbliższy sklep?-spytałam na co one wytłumaczyły mi jak dojść do pobliskiego marketu.
Szybko wybiegłam z domu i pobiegłam do niego. Był to mały supermarket. Weszłam do niego i szybko skierowałam się do zamrażarek. Popatrzyłam na opakowania z lodami i zaczęłam wybierać, które z nich wziąć. Wybieranie lodów bardzo mnie odprężało. Byłam naprawdę dziwną osobą. W końcu zdecydowałam się na pudełko lodów leżących na samym dole. Wzięłam i zapłaciłam za nie.
Kiedy wróciłam do zamku szybko pobiegłam do swojego pokoju uprzednio biorąc łyżkę. Weszłam do pokoju i palnęłam się nią w głowę.
-Zapomniałam, że nie mam telewizora....
Szybko weszłam do łazienki i zapukałam do pokoju Keia. Upadła mi łyżka, więc się po nią schyliłam. Kiedy podniosłam głowę do góry nade mną stał czarnowłosy. Wycierał sobie włosy białym ręcznikiem. Zrobiłam się pała czerwona, ponieważ miał na sobie tylko jeansowe spodnie. Przełknęłam głośno ślinę na co on się uśmiechnął.
-Co chcesz?
-Masz telewizor?
Chłopak popatrzył na mnie jak na idiotkę i pokazał, żebym weszła.
-Mogę u ciebie obejrzeć film?
Czarnowłosy przytaknął i rzucił pilot w moją stronę.
-Gdzie telewizor?-spytałam a Kei walnął się z otwartej dłoni w czoło.
Nacisnął pewien przycisk na pilocie a ten pojawił się przed łóżkiem.
-Można go przesunąć tam?-wskazałam na kanapy a on przytaknął.
Sekundę później telewizor znalazł się po drugiej stronie stolika. Położyłam nogi na kanapie, otwarłam pudełko z lodami i zaczęłam je jeść. W połowie filmu obok mnie usiadł Kei i oglądaliśmy razem. Kiedy film się skończył przetarłam oczy i popatrzyłam na Keia, który spał. Szturchnęłam go i czekałam aż otworzy oczy. Nie otwarł. Ponowiłam próbę obudzenia go, ale to wciąż nic nie dało. Kiedy się poruszyłam usta chłopaka spoczęły na moim policzku.
Serce zaczęło mi bić coraz szybciej.
To nie jest prawda.....
Spojrzałam w jego stronę i lekko się uśmiechnęłam. Poklepałam go po głowie i odsunęłam lekko od siebie. Wstałam i wbiłam w niego wzrok.
-I co by tu z tobą....-wzięłam kołdrę z jego łóżka i nakryłam go nią.
Podrapałam się po głowie i usiadłam przy nim na podłodze. Zaczęłam skakać po kanałach szukając czegoś sensownego w telewizji. Parę minut później zadzwonił telefon a ja bez patrzenia odebrałam.
Rozłączyłam się a łzy same mi napłynęły do oczu.
-Cholera!-wykrzyczałam i cisnęłam telefonem o ścianę.
Aparat rozpadł się na wiele części a szkło ze szybki na kilka kawałków.
Podpełzłam tam i spojrzałam na aparat. Walnęłam ręką w podłogę. Czułam, jak szkło wbija mi się w ręce. Zaczęłam łkać. Położyłam głowę na ziemi i coraz głośniej zaczęłam płakać.
Po chwili poczułam jak ktoś przytula mnie w pasie. Odwróciłam się do tej osoby przodem i wtuliłam się w jej ramie.
-Płacz...-wyszeptał mi cicho do ucha klepiąc mnie po głowie.
Zacisnęłam palce na jego plecach najmocniej jak umiałam. Czarnowłosy odsunął mnie od siebie i popatrzył mi w oczy.
-Nie wiesz jak to jest....Nie wiesz jak to jest, kiedy chcesz wrócić do domu a tam nikt na ciebie nie czeka. Chce do niej zadzwonić i powiedzieć jej jak bardzo chcę, aby tu była, ale ona i tak mnie wyśmieje. Nie wiesz co się czuje, kiedy spaceruje się samotnie w parku patrząc na rodziny z dziećmi. Uśmiechają się do siebie, bawią się ze sobą....Dlaczego ja nie mogłam tego doświadczyć? Dlaczego mnie to spotkało? Przez nią nie mam ojca...Nie mam nikogo! Nienawidzę jej, ale jest moją jedyną rodziną. Dlaczego jestem sama?
Na te słowa chłopak przyciągnął mnie do siebie i bardzo mocno przytulił.
-Dziewczyna którą lubię....Jest bardzo głupia. Wieży w słodką miłość. Jej romantyczny entuzjazm...po prostu jest naiwna. Od czasu kiedy ją straciłem obiecałem sobie, że nie uwierzę w szczęśliwą miłość. Miłość jest bólem. Nie wiem dlaczego, ale kiedy ją widzę po prostu odpycham od siebie te myśli i kurczowo trzymam się tego, że mogę być z nią szczęśliwy. Jest nieprzewidywalna. Czasem działa na własną niekorzyść. Jednym uśmiechem sprawia, że cały świat staje się piękniejszy....
-Dlaczego mi to mówisz?
Uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie.
-Musisz być do niej podobna. Być szczęśliwa i zawsze się uśmiechać. Nie ważne co się będzie dziać. W końcu jesteś moją narzeczoną. Musisz być kimś z kim spędzę resztę swojego życia szczęśliwy.
-Czyli mam ci ją zastąpić?
Pokiwał przecząco głową.
-Chcę, abyś załagodziła ból po jej odejściu.
-Więc co zamierzasz?
-Zamierzam dać jej wolną rękę. Dlatego ty mi też coś musisz obiecać.-wyszeptał i przejechał opuszkami palców po moim policzku.-Zapomnisz o tym palancie z którym nie mogłaś się pożegnać i poszukasz swojej prawdziwej miłości. Zostawimy złe wspomnienia za sobą i stworzymy nowe, piękniejsze z osobami które pokochamy. Zostawiamy naszą miłość za sobą i rozpoczynamy nową.
Przytaknęłam i pisnęłam z bólu. Dopiero zorientowałam się, że mam kawałki szkła powbijane w różne części ciała.
Miodowooki wstał, wziął mnie na ręce i przeniósł na swoje łóżko. Przyniósł cztery ręczniki, apteczkę i usiadł naprzeciw wyjmując pensetą szkło z mojej ręki. Wrzucał je do małego szklanego pojemniczka i polewał rany wodą utlenioną.
-Tu też masz.-wyszeptał i zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej.
Zaczerwieniłam się a on się uśmiechnął.
-To chyba już wszystkie. Teraz trzeba tylko zabandażować....
Kiedy już do końca opatrzył mi rany poszłam do garderoby i przejrzałam się w lustrze. Miałam zabandażowane kolana, ręce od dłoni aż do łokci i przyklejony plaster na czole. Mimowolnie się uśmiechnęłam i zaczęłam się śmiać. Chłopak wszedł do pomieszczenia i uśmiechnął się do mnie.
-Nie mów, że nie masz rodziny. Od teraz masz nas.
-Jesteś jak mój starszy brat. Dziękuje ci za to.
-Mogłabyś się odwrócić w moją stronę a nie mówić do lustra.
Zrobiłam tak jak chciał i po sekundzie stykaliśmy się nosami.
-I tak na końcu zakochasz się we mnie. To, że zrobiłaś się teraz czerwona świadczy o tym, że już coś do mnie czujesz.
-N..n..nie....
-Więc jeżeli zrobię to teraz to się nie obrazisz?-wyszeptał i przyparł mnie do ściany.
Przyssał się do mojej szyi zostawiając po sobie czerwony ślad. Odsunęłam go od siebie i uśmiechnęłam się.
-Jeżelibym się w tobie kochała to rzuciłabym ci się na szyje i zaczęła błagać o więcej.
Walnął palcem w moją klatkę piersiową i uśmiechnął się.
-To już wie, ale mózg wypiera od siebie tą wiadomość. Taka jest prawda.-zniknął za drzwiami a ja usiadłam na tachcie przed lustrem.-U siebie w pokoju na stoliku masz gorącą czekoladę. Wypij ją szybko. A tak poza tym...-zajrzał do garderoby.-wszystkiego najlepszego.-puścił mi oczko i zostawił samą w pomieszczeniu.
Wyszłam z garderoby i udałam się do swojego pokoju uprzednio zabierając szczątki swojego telefonu z podłogi. Usiadłam na ziemi, wzięłam łyk gorącej czekolady i położyłam głowę na kanapie.
Dlaczego powiedziałeś, żebyśmy zostawili naszą miłość za sobą? Dlaczego brzmiało to tak, jakbyś mówił do osoby, którą kochasz? Dlaczego przy tobie moje serce szaleje? Wcale nie wypieram od siebie wiadomości, że mogę być w tobie zakochana. To i tak jest niemożliwe. Dlaczego stałeś się dla mnie taki miły? Dlaczego sprawiłeś mi ból tym, że puściłeś mnie wtedy z objęć?
Poskładałam telefon, który o dziwo się włączył. Na wyświetlaczu miałam jedną nieodebraną wiadomość. Otworzyłam ją i przeczytałam.
~Wszystkiego najlepszego.
Będę jutro w mieście, więc wpadnę
cię odwiedzić. Mam nadzieje, że
nie będziesz zła, jeżeli zostanę na
noc. Myślę, że prezent ci się spodoba.
Tata.~
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Popatrzyłam na kciuk z którego spływała krew. Wyjęłam kawałek szkła i poszłam do łazienki. Zmoczyłam palec wodą i zawinęłam go w papier toaletowy. Wzięłam laptopa i włączyłam skype'a. Zadzwoniłam do niego a kiedy odebrał uśmiechnęłam się promiennie.
-Dawno nie rozmawialiśmy.
-Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale miałem dużo pracy. Matka złożyła ci życzenia?
Przytaknęłam.
-Co u ciebie?
-Jakby ci to powiedzieć....jestem zaręczony.
-W takim razie gratulacje. Kim jest ta szczęściara?
-Przedstawię ci ją jutro. Teraz chyba czas pomyśleć o twoim ślubie.
-Nawet nie wiesz jak ja często o nim myślę....
-Naprawdę? W takim razie się cieszę. Nie będę ci już zaprzątał głowy. No i zapomniałbym gratuluje zdania na prawo jazdy.-uśmiechnął się na zakończenie naszej rozmowy i rozłączył się.
Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Rzuciłam się na łóżko i automatycznie zasnęłam.
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę klasy. Sacha stał przed wejściem do niej i uśmiechał się.
-Sto kółek? Oni naprawdę nie dają ci żyć. Należało mu się.
-Już po fakcie. I to było parę dni temu.-weszłam do pomieszczenia i zajęłam swoje miejsce.
Lekcje mijały bardzo szybko. Po ostatnich zajęciach do klasy jak oparzony wleciał Naoki chwytając mnie za rękę. W biegu wytłumaczył mi o co chodzi i, że musimy biec do Ikaros.
-Musimy pogadać.-wydyszałam zmęczona.
Obok nasz przeszedł Susumu. Spojrzał na Naokiego, spuścił głowę i przegryzł wargę nie zatrzymując się. Poszliśmy szybko na dach a ja z impetem zamknęłam za nami drzwi.
-Dobra to teraz mamy do pogadania.-szkarłatnowłosa i blondyn siedzieli a ja nachylałam się nad nimi.-Mam ochotę wam naprawdę przywalić. Dlaczego to zawsze ja dowiaduje się o takich rzeczach na końcu!?
Skrzywili się na co szybko ucichłam i usiadłam obok nich.
-Ja...chyba coś do niego czuje.-wyszeptał lekko zaczerwieniony.
-To leć do niego i powiedz mu o tym.
Chłopak zaczął się śmiać na co się uśmiechnęłam.
-Przecież to co się stało między wami musi coś znaczyć. Jeżeli coś do siebie czujecie, to nie macie co tego ukrywać. Musisz zrobić pierwszy krok, inaczej nigdy nie będziecie razem.-mówiła szkarłatnowłosa chwytając go za rękę.
-Specjalistka od rad. Dajesz nam rady, których sama nie słuchasz. Gdybyś ich posłuchała to ty i Brandon...-mówiłam wnerwiona na cały świat.
-Cicho bądź. Ja i Brandon to co innego.
-To nic innego?-Naoki lekko się uśmiechnął.
-To nic innego? Dziewczyno przejrzyj na oczy! Ty i Brandon jesteście sobie pisani dziewczyno!
-Że nie wspomnę o tobie i Kei'u.
-Teraz to już przegięłaś.-powiedziałam i skierowałam się do drzwi. Kiedy je otworzyłam ujrzałam Brandona. Ikaros patrzyła na niego tak, jakby chciała go zabić. Przeszłam obok niego i zamknęłam drzwi. Zacisnęłam powieki a kiedy je otworzyłam stałam na środku mojego pokoju. Zdjęłam perukę, soczewki i ubrałam się w piżamę. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Służące od razu się ukłoniły a ja nawet się z nimi nie witając wzięłam kubełek lodów z zamrażarki.
-Nie ma śmietankowo-truskawkowych?-spytałam z wyrzutem.Kobiety pokiwały przecząco głową na co westchnęłam. Wbiegłam do pokoju i założyłam spodnie a na to narzuciłam płaszcz. Wyjęłam portfel z torebki i szybko zeszłam na dół.
-Gdzie jest najbliższy sklep?-spytałam na co one wytłumaczyły mi jak dojść do pobliskiego marketu.
Szybko wybiegłam z domu i pobiegłam do niego. Był to mały supermarket. Weszłam do niego i szybko skierowałam się do zamrażarek. Popatrzyłam na opakowania z lodami i zaczęłam wybierać, które z nich wziąć. Wybieranie lodów bardzo mnie odprężało. Byłam naprawdę dziwną osobą. W końcu zdecydowałam się na pudełko lodów leżących na samym dole. Wzięłam i zapłaciłam za nie.
Kiedy wróciłam do zamku szybko pobiegłam do swojego pokoju uprzednio biorąc łyżkę. Weszłam do pokoju i palnęłam się nią w głowę.
-Zapomniałam, że nie mam telewizora....
Szybko weszłam do łazienki i zapukałam do pokoju Keia. Upadła mi łyżka, więc się po nią schyliłam. Kiedy podniosłam głowę do góry nade mną stał czarnowłosy. Wycierał sobie włosy białym ręcznikiem. Zrobiłam się pała czerwona, ponieważ miał na sobie tylko jeansowe spodnie. Przełknęłam głośno ślinę na co on się uśmiechnął.
-Co chcesz?
-Masz telewizor?
Chłopak popatrzył na mnie jak na idiotkę i pokazał, żebym weszła.
-Mogę u ciebie obejrzeć film?
Czarnowłosy przytaknął i rzucił pilot w moją stronę.
-Gdzie telewizor?-spytałam a Kei walnął się z otwartej dłoni w czoło.
Nacisnął pewien przycisk na pilocie a ten pojawił się przed łóżkiem.
-Można go przesunąć tam?-wskazałam na kanapy a on przytaknął.
Sekundę później telewizor znalazł się po drugiej stronie stolika. Położyłam nogi na kanapie, otwarłam pudełko z lodami i zaczęłam je jeść. W połowie filmu obok mnie usiadł Kei i oglądaliśmy razem. Kiedy film się skończył przetarłam oczy i popatrzyłam na Keia, który spał. Szturchnęłam go i czekałam aż otworzy oczy. Nie otwarł. Ponowiłam próbę obudzenia go, ale to wciąż nic nie dało. Kiedy się poruszyłam usta chłopaka spoczęły na moim policzku.
Serce zaczęło mi bić coraz szybciej.
To nie jest prawda.....
Spojrzałam w jego stronę i lekko się uśmiechnęłam. Poklepałam go po głowie i odsunęłam lekko od siebie. Wstałam i wbiłam w niego wzrok.
-I co by tu z tobą....-wzięłam kołdrę z jego łóżka i nakryłam go nią.
Podrapałam się po głowie i usiadłam przy nim na podłodze. Zaczęłam skakać po kanałach szukając czegoś sensownego w telewizji. Parę minut później zadzwonił telefon a ja bez patrzenia odebrałam.
~Wszystkiego najlepszego!
Chciałam być z tobą w twoje urodziny, ale jednak się nie wyrobię.
Przepraszam.~
~Po co udajesz, że ci zależy?
Nigdy się mną nie interesowałaś.
Mam wystąpić w twojej kolejnej durnej reklamie?
Na tym ci zależy? Pierdol się...~
~Haruka! Jak ty się odzywasz do matki?~
~Ja nigdy nie miałam matki~
-Cholera!-wykrzyczałam i cisnęłam telefonem o ścianę.
Aparat rozpadł się na wiele części a szkło ze szybki na kilka kawałków.
Podpełzłam tam i spojrzałam na aparat. Walnęłam ręką w podłogę. Czułam, jak szkło wbija mi się w ręce. Zaczęłam łkać. Położyłam głowę na ziemi i coraz głośniej zaczęłam płakać.
Po chwili poczułam jak ktoś przytula mnie w pasie. Odwróciłam się do tej osoby przodem i wtuliłam się w jej ramie.
-Płacz...-wyszeptał mi cicho do ucha klepiąc mnie po głowie.
Zacisnęłam palce na jego plecach najmocniej jak umiałam. Czarnowłosy odsunął mnie od siebie i popatrzył mi w oczy.
-Nie wiesz jak to jest....Nie wiesz jak to jest, kiedy chcesz wrócić do domu a tam nikt na ciebie nie czeka. Chce do niej zadzwonić i powiedzieć jej jak bardzo chcę, aby tu była, ale ona i tak mnie wyśmieje. Nie wiesz co się czuje, kiedy spaceruje się samotnie w parku patrząc na rodziny z dziećmi. Uśmiechają się do siebie, bawią się ze sobą....Dlaczego ja nie mogłam tego doświadczyć? Dlaczego mnie to spotkało? Przez nią nie mam ojca...Nie mam nikogo! Nienawidzę jej, ale jest moją jedyną rodziną. Dlaczego jestem sama?
Na te słowa chłopak przyciągnął mnie do siebie i bardzo mocno przytulił.
-Dziewczyna którą lubię....Jest bardzo głupia. Wieży w słodką miłość. Jej romantyczny entuzjazm...po prostu jest naiwna. Od czasu kiedy ją straciłem obiecałem sobie, że nie uwierzę w szczęśliwą miłość. Miłość jest bólem. Nie wiem dlaczego, ale kiedy ją widzę po prostu odpycham od siebie te myśli i kurczowo trzymam się tego, że mogę być z nią szczęśliwy. Jest nieprzewidywalna. Czasem działa na własną niekorzyść. Jednym uśmiechem sprawia, że cały świat staje się piękniejszy....
-Dlaczego mi to mówisz?
Uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie.
-Musisz być do niej podobna. Być szczęśliwa i zawsze się uśmiechać. Nie ważne co się będzie dziać. W końcu jesteś moją narzeczoną. Musisz być kimś z kim spędzę resztę swojego życia szczęśliwy.
-Czyli mam ci ją zastąpić?
Pokiwał przecząco głową.
-Chcę, abyś załagodziła ból po jej odejściu.
-Więc co zamierzasz?
-Zamierzam dać jej wolną rękę. Dlatego ty mi też coś musisz obiecać.-wyszeptał i przejechał opuszkami palców po moim policzku.-Zapomnisz o tym palancie z którym nie mogłaś się pożegnać i poszukasz swojej prawdziwej miłości. Zostawimy złe wspomnienia za sobą i stworzymy nowe, piękniejsze z osobami które pokochamy. Zostawiamy naszą miłość za sobą i rozpoczynamy nową.
Przytaknęłam i pisnęłam z bólu. Dopiero zorientowałam się, że mam kawałki szkła powbijane w różne części ciała.
Miodowooki wstał, wziął mnie na ręce i przeniósł na swoje łóżko. Przyniósł cztery ręczniki, apteczkę i usiadł naprzeciw wyjmując pensetą szkło z mojej ręki. Wrzucał je do małego szklanego pojemniczka i polewał rany wodą utlenioną.
-Tu też masz.-wyszeptał i zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej.
Zaczerwieniłam się a on się uśmiechnął.
-To chyba już wszystkie. Teraz trzeba tylko zabandażować....
Kiedy już do końca opatrzył mi rany poszłam do garderoby i przejrzałam się w lustrze. Miałam zabandażowane kolana, ręce od dłoni aż do łokci i przyklejony plaster na czole. Mimowolnie się uśmiechnęłam i zaczęłam się śmiać. Chłopak wszedł do pomieszczenia i uśmiechnął się do mnie.
-Nie mów, że nie masz rodziny. Od teraz masz nas.
-Jesteś jak mój starszy brat. Dziękuje ci za to.
-Mogłabyś się odwrócić w moją stronę a nie mówić do lustra.
Zrobiłam tak jak chciał i po sekundzie stykaliśmy się nosami.
-I tak na końcu zakochasz się we mnie. To, że zrobiłaś się teraz czerwona świadczy o tym, że już coś do mnie czujesz.
-N..n..nie....
-Więc jeżeli zrobię to teraz to się nie obrazisz?-wyszeptał i przyparł mnie do ściany.
Przyssał się do mojej szyi zostawiając po sobie czerwony ślad. Odsunęłam go od siebie i uśmiechnęłam się.
-Jeżelibym się w tobie kochała to rzuciłabym ci się na szyje i zaczęła błagać o więcej.
Walnął palcem w moją klatkę piersiową i uśmiechnął się.
-To już wie, ale mózg wypiera od siebie tą wiadomość. Taka jest prawda.-zniknął za drzwiami a ja usiadłam na tachcie przed lustrem.-U siebie w pokoju na stoliku masz gorącą czekoladę. Wypij ją szybko. A tak poza tym...-zajrzał do garderoby.-wszystkiego najlepszego.-puścił mi oczko i zostawił samą w pomieszczeniu.
Wyszłam z garderoby i udałam się do swojego pokoju uprzednio zabierając szczątki swojego telefonu z podłogi. Usiadłam na ziemi, wzięłam łyk gorącej czekolady i położyłam głowę na kanapie.
Dlaczego powiedziałeś, żebyśmy zostawili naszą miłość za sobą? Dlaczego brzmiało to tak, jakbyś mówił do osoby, którą kochasz? Dlaczego przy tobie moje serce szaleje? Wcale nie wypieram od siebie wiadomości, że mogę być w tobie zakochana. To i tak jest niemożliwe. Dlaczego stałeś się dla mnie taki miły? Dlaczego sprawiłeś mi ból tym, że puściłeś mnie wtedy z objęć?
Poskładałam telefon, który o dziwo się włączył. Na wyświetlaczu miałam jedną nieodebraną wiadomość. Otworzyłam ją i przeczytałam.
~Wszystkiego najlepszego.
Będę jutro w mieście, więc wpadnę
cię odwiedzić. Mam nadzieje, że
nie będziesz zła, jeżeli zostanę na
noc. Myślę, że prezent ci się spodoba.
Tata.~
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Popatrzyłam na kciuk z którego spływała krew. Wyjęłam kawałek szkła i poszłam do łazienki. Zmoczyłam palec wodą i zawinęłam go w papier toaletowy. Wzięłam laptopa i włączyłam skype'a. Zadzwoniłam do niego a kiedy odebrał uśmiechnęłam się promiennie.
-Dawno nie rozmawialiśmy.
-Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale miałem dużo pracy. Matka złożyła ci życzenia?
Przytaknęłam.
-Co u ciebie?
-Jakby ci to powiedzieć....jestem zaręczony.
-W takim razie gratulacje. Kim jest ta szczęściara?
-Przedstawię ci ją jutro. Teraz chyba czas pomyśleć o twoim ślubie.
-Nawet nie wiesz jak ja często o nim myślę....
-Naprawdę? W takim razie się cieszę. Nie będę ci już zaprzątał głowy. No i zapomniałbym gratuluje zdania na prawo jazdy.-uśmiechnął się na zakończenie naszej rozmowy i rozłączył się.
Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Rzuciłam się na łóżko i automatycznie zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz