sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 14 "Koniec rozejmu?"

Przyszedł czas na rozdział 14.
Jakoś za szybko blog się rozkręca.
Chyba trzeba zwolnić tempo ;)
Ilość słów: 2 189

***

Siedziałam za kierownicą i ukradkiem patrzyłam na chłopaka siedzącego obok mnie. 
Uśmiechał się promiennie, ale widać było, że się denerwuje.
   -Możemy wolniej? Wiesz...nigdy nie ufałem kobietą za kierownicą.
Uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.
   -Będziesz się musiał przyzwyczaić.-naparłam całym swoim ciężarem na pedał gazu.
Kenta chwycił się siedzenia i zamknął oczy.
   -Jeszcze pięć minut, jeszcze pięć minut...-powtarzał jak mantrę, dopóki nie stanęłam na poboczu. Rozchylił lekko powieki i nieśmiało się uśmiechnął.
   -Już jesteśmy?
   -Nie. Mógłbyś mieć do mnie większe zaufanie i we nie wierzyć. W końcu mam to jebane prawo jazdy...
Uśmiechnął się do mnie i potargał mi włosy.
   -Muszę się przyzwyczaić. To co, jedziemy?
Ruszyłam a niecałe pięć minut później byliśmy przed wielkim budynkiem.
   -Dzisiejsza niespodzianka.-wyszeptał i chwycił mnie za rękę zaprowadzając do środka.
Weszliśmy do pomieszczenia na co od razu się uśmiechnęłam. Prawda jest taka, że nie wiedziałam, gdzie jadę. Podążałam zgodnie z zaleceniami GPSa. Znajdowaliśmy się na torze gokartowym. Brązowowłosy chwycił mnie za rękę i poszliśmy do mężczyzny, który tam pracował. Po chwilowej rozmowie z nim poszliśmy na tor. Wybraliśmy pojazdy i pojechaliśmy na tor. Trzy godziny zleciały nam bardzo szybko. Cały czas się ścigaliśmy. Wjeżdżaliśmy w siebie próbując wyprzedzić osobę, która wychodziła na prowadzenie. Oczywiście, kiedy skończył nam się czas kłóciliśmy się kto wygrał.
   -Aksz...Jak jestem z tobą zawsze mam pecha.-powiedziałam, kiedy wyszliśmy z budynku.
Kenta uśmiechnął się i potargał mi włosy. Nie wiem dlaczego, ale szybko odwróciłam się za siebie patrząc na pobliskie drzewa.
   -Stało się coś? Wyglądasz na zmartwioną.
Powiedziałam, że nic się nie stało i wsiedliśmy do auta. Jak na zawołanie zaczęło lać. Chłopak uśmiechnął się do mnie i przekręcił kluczyki w stacyjce. Auto nie chciało odpalić.
   -A ponoć te auta są takie świetne...-wyszeptałam i zaczęłam szukać telefonu w torebce.
Brązowowłosy podrapał się po głowie i uśmiechnął się promiennie.
Wyszłam z auta i stanęłam za nim. Zaczęłam pchać pojazd a po chwili pojawił się przy mnie Kenta.
   -Wsiadaj. Zadzwonimy po pomoc.
Spiorunowałam go wzrokiem i kazałam usiąść za kierownicą. Po paru przepchanych metrach auto odpaliło. Z uśmiechem na twarzy oparłam się o auto. Brązowowłosy wyszedł z maszyny i stanął naprzeciw mnie kładąc mi ręce na policzki. Popatrzył mi w oczy i przyłożył swój nos do mojego.
   -Wiesz, że zachowujesz się nieodpowiednio?
Popatrzyłam w jego głębokie, niebieskie oczy.
   -To znaczy?
   -Znam cię niecałe dwa dni a już mi zamieszałaś w głowie. Jak to w ogóle możliwe?-zbliżył swoje usta do moich.
Zamknęłam oczy i czekałam, aż połączy nasze usta, ale tak się nie stało. Otworzyłam oczy i ujrzałam, że tuż przede mną stoi zdyszany, czarnowłosy chłopak.
   -Idiotka...-wychrypiał i chwycił mnie za rękę.
Zaczęłam się wyrywać, ale ścisnął ją mocniej i zaczął biec. Usłyszałam za sobą krzyk Kenty. Chciałam do niego wrócić i mu wszystko wyjaśnić, ale nie miałam jak. Kiedy byliśmy już dość daleko od miejsca zdarzenia Kei puścił moją dłoń.
   -Jesteś idiotą!? Co to miało być!? Śledziłeś mnie!?-krzyczałam najgłośniej jak tylko umiałam, ale w odpowiedzi dostałam tylko jego cichy śmiech.-Bawi cię to? Będę musiała się przed nim tłumaczyć.
   -Powinnaś mi dziękować. Chciałaś pocałować kogoś takiego jak on...
Chwycił mnie za nadgarstek i prowadził przez miasto, aż do pobliskiej cukierni. Poprosił o coś co zamówił i poszliśmy dalej. Następnym naszym przystankiem był sklep RTV i AGD. Kazał mi czekać na zewnątrz, ponieważ miał tam jakąś sprawę do załatwienia. Wyszedł parę minut później z następną siatką w ręce.
Szliśmy jakieś dziesięć minut w całkowitej ciszy. W końcu Kei westchnął i chwycił mnie za rękę.
   -Zmokłaś.
   -Cały czas pada. Chyba to normalne, że zmokłam. Ty też suchy nie jesteś.-uśmiechnął się lekko i puścił moją dłoń.
Wskazał ręką mój dom i ruszył do niego.
Szybko podbiegłam do chłopaka i walnęłam go w głowę.
   -Powaliło cię? W domu jest mój ojciec.
Popatrzyłam na okna i uśmiechnęłam się. W domu jednak nikogo nie było. Podeszłam do drzwi i westchnęłam.
   -Nie mam kluczy. Zostały w torebce w aucie.
   -A balkon?-spytał na co przytaknęłam i poszłam za dom. Drzwi od balkonu nigdy nie zamykamy, więc dzięki temu weszliśmy do środka. Zdjęłam buty i marynarkę po czym poszłam przynieść ręczniki. Zaniosłam jeden z nich chłopakowi, który siedział w salonie. Rzuciłam mu go i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafę na oścież i wyjęłam z niej białą bokserkę z czarną biedronką, krótkie spodenki ombre i fioletową opaskę. Szukałam ubrań dla chłopaka, aż w końcu wyciągnęłam z szafy rzeczy, które dał mi Kenta. Przebrałam się i poszłam dać ubrania czarnowłosemu chłopakowi. Popatrzył na mnie i cisnął nimi o ścianę.
   -O co ci chodzi!?
Wziął pilot do ręki i włączył kanał muzyczny. Podeszłam do telewizora i odłączyłam od niego kable.
   -Patrz na mnie jak do ciebie mówię!
Odwrócił głowę w moją stronę a na jego ustach pojawił się ten zboczony uśmiech, którego nienawidzę.
Wstał z miejsca i przyszpilił mnie do ściany. Przysunął swoje usta do mojego ucha i lekko je przygryzł. Opuszkami palców podniósł mój podbródek do góry. Odciągnął swoje usta od mojego ucha i patrzył na mnie. Drugą rękę położył na ścianie. Odepchnęłam go od siebie i rzuciłam w niego ubraniami, które wcześniej rzucił na ścianę.
   -O co ci kurwa znowu chodzi? Może jesteś po prostu zazdrosny? Kenta stanowi dla ciebie zagrożenie? Przyznaj się, że to ty straciłeś dla mnie głowę a nie ja dla ciebie!
Kei chciał dotknąć mojego policzka, ale odepchnęłam jego rękę. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale po paru sekundach znów się uśmiechnął pokazując wszystkie swoje zęby. Chciałam iść do swojego pokoju, ale ten wygiął swoje usta w grymasie i znów przyparł mnie do ściany.
   -Tak się nie bawimy.-wyszeptał i naparł swoimi ustami na moje.
Patrzyłam na niego ze zdziwieniem próbując go odepchnąć, ale przyciskał mnie do siebie coraz mocniej. Odsunął się ode mnie i wydął usta w grymasie.
    -Mogłabyś się postarać.-wyszeptał a ja otworzyłam szeroko usta.
Czarnowłosy znów się uśmiechnął i szybko wpił się w moje usta. Nie miałam już sił, żeby go od siebie odepchnąć. Wtargnął językiem do moich ust powoli badając ich wnętrze. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam oddawać pieszczotę. Czułam, jak się uśmiecha nie przerywając zajęcia. Jego usta miały smak taki jak z mojego snu. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Po chwili wylądowaliśmy na kanapie. Kei całował moją szyję a co parę pocałunków zostawiał po sobie czerwone ślady. W końcu wrócił do moich ust. Tym razem pocałunek był bardziej namiętny od poprzedniego. Zaczęłam cicho pojękiwać w jego usta na co ten raz po raz chichotał. Odsunęłam się od niego lekko i przywarłam do jego klatki piersiowej. Uśmiechnął się do mnie i zaczął gładzić mnie po włosach.
   -Jeszcze trochę i tak umrę.
Przytulił mnie do siebie mocniej i pocałował w czoło.
   -Wiesz, że na to nie pozwolę.
Samotna łza spłynęła mi po policzku. Miodowooki zmył ją pocałunkiem i uśmiechnął się promiennie.
   -Więcej optymizmu. Jesteś Haruka. Dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych....
Zamknęłam oczy i usłyszałam jak ktoś mówi moje imię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Keia. Chwycił mnie szybko za czoło i uśmiechnął się.
   -Udało się zbić gorączkę...
Szybko się od niego odsunęłam na co on spojrzał na mnie pytająco.
   -Co się stało?
   -Szłaś po ubrania, pamiętasz? Nie było cię dosyć długo, więc poszedłem sprawdzić co się dzieje. Leżałaś na podłodze przed drzwiami. Miałaś naprawdę wysoką gorączkę. Na szczęście trochę udało mi się ją zbić. Będziesz musiała leżeć w łóżku, ale najpierw do lekarza. Chodź...-wyszeptał biorąc mnie na ręce.
Chwycił też siatki i zniknęliśmy pojawiając się w moim pokoju zamkowym.
Położył mnie na łóżko i zawołał pielęgniarkę. Po chwili przybiegła do mnie cała służba oraz Irina, Lost Devils, Hitaro, Sari, Akari i Shin. Wszyscy patrzyli na mnie tak, jakbym umierała. W końcu Irina wyprosiła całą służbę z pokoju i zostaliśmy sami z pielęgniarką.
   -Że też ci się to stało w walentynki....-powiedziała wysoka, czerwonowłosa kobieta podając mi tabletkę.
Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, ale połknęłam tabletkę i położyłam się spać.
Obudziłam się jakieś trzy godziny później. Popatrzyłam na szafkę nocną, gdzie leżało dużo kartek walentynkowych. Wzięłam je i wyszłam na balkon. Chwilę później na balkonie obok znalazł się Kei. Patrzył na mnie i na walentynki, które dostałam.
   -Dlaczego dostałam dzisiaj walentynki?
   -W naszym świecie walentynki są obchodzone dzisiejszego dnia. Są obchodzone tak jak w europie.
Przytaknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Wszedł do środka a ja zostałam sama. W końcu natrafiłam na kartkę, która mocno przykuła moją uwagę. Koloru fioletowego i zrobiona własnoręcznie. Otworzyłam ją i po sekundzie wszystkie inne kartki wyrzuciłam z rąk. Stałam tam jak porażona i wpatrywałam się w jej tekst. Wbiegłam szybko do pokoju, otworzyłam szafkę nocną i wyjęłam z niej dosyć starą walentynkę.
Wpatrywałam się w jej tekst, który był taki sam jak na nowej. Popatrzyłam jeszcze raz na nowsza i dostrzegłam mały napis. Przybliżyłam się do niego i uśmiechnęłam się promiennie.

~Jestem obok....~

Wybiegłam na balkon i zaczęłam się rozglądać na ludzi chodzących pod nim. Na balkon obok wyszedł czarnowłosy. Szybko się do niego odwróciłam i uśmiechnęłam się.
   -On tu jest!
Spojrzał na mnie pytająco i westchnął.
   -Nie miałaś o nim zapomnieć?
   -Nie mogę jeżeli wiem, że jest tuż obok.
Miodowooki wszedł do pokoju i po sekundzie wrócił niosąc mały torcik. Zaczęłam się śmiać i zrobiłam się cała czerwona, kiedy zaczął śpiewać sto lat. Skończył i podstawił mi tort pod nos.
   -Życzenie. W naszym świecie jest bardzo prawdopodobne to, że się spełni.
Zamknęłam oczy i zdmuchnęłam świeczki. Popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać.
Przejechał palcem po torcie i dotknął mojego policzka zostawiając na nim lukrowy ślad. Po paru minutach zaczęliśmy obkładać się kawałkami tortu. Kiedy się skończył zmazywaliśmy go z twarzy, aby następnie go zjeść. Śmialiśmy się z siebie bardzo długo. Po jakiejś godzinie podał mi prezent i uśmiechnął się.
Otworzyłam go szybko i przeskoczyłam przez płotek, tym razem nie odnosząc żadnych obrażeń. Rzuciłam mu się na szyje, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego co robię i odsunęłam się od niego. Dotknął mojego czoła i uśmiechnął się.
   -Gorączka zniknęła.
Kiedy odsunął swoją rękę od mojego czoła walnęłam go tacką na której stał tort. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem i dotknął swoją głowę.
   -A to za co?
   -Za zjebaną randkę.-pokazałam mu język i zaczęłam się śmiać.

Naprawdę nie rozumiem co w nim widzą dziewczyny.
Jest taki dziwny....No bo kto normalny interesowałby się tym z kim się całuje?
I opiekował się mną.....
No i dodatkowo ten powalony sen. Dlaczego on był taki realny?
Moje życzenie....Dlaczego nie było takie, żeby odnaleźć chłopaka, którego kiedyś kochałam?
Chciałam dowiedzieć się jakie są moje prawdziwe uczucia do.....ale może kiedyś ci o tym opowiem.

Walnęłam go jeszcze raz tacką na co on się na mnie rzucił.
Stykaliśmy się nosami. Czułam jego oddech na swojej twarzy.
   -A tak w ogóle to co ci się śniło? Cały czas mówiłaś moje imię.
Zrobiłam się cała czerwona na twarzy i odepchnęłam go od siebie.
   -Nic...to tylko...ja pierdole musisz zaczynać!?-wykrzyczałam i wstałam.
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem i wskazał, żebym usiadła. Zrobiłam jak kazał, ale nie patrzyłam na niego. Wbiłam wzrok w ziemie.
   -Popatrzysz na mnie? Kurwa!-wykrzyczał i przekręcił mi głowę w swoją stronę.
Mimowolnie patrzyłam mu w oczy, które miały piękny kolor.
Przełknęłam głośno ślinę i zrobiłam się cała czerwona.
   -Kim dla ciebie jestem?
Odsunęłam się od niego i wstałam.
   -Jesteś dla mnie....
   -No kim!?
Odwróciłam się w jego stronę. Nachyliłam się nad nim i poklepałam go po głowie.
   -....kimś komu muszę usługiwać. Uwierz mi, gdyby nie to, że Akira może umrzeć to by mnie tu nie było.
Wyszłam z pomieszczenia przez łazienkę. Zamknęłam drzwi w moim pokoju i oparłam się o nie. Mimowolnie po policzku spłynęła mi łza, którą szybko zmazałam. Usłyszałam trzask drzwi.
   -Kurwa! Czyli co, koniec rozejmu?-jego głos słychać było tak wyraźnie, jakby stał tuż obok mnie.
Wzięłam do ręki wazon i cisnęłam nim o ścianę. Nie panowałam nad swoim ciałem. W końcu weszłam do łazienki, aby ochłonąć. Przemyłam twarz i wróciłam do pokoju. Wzięłam paczkę i włączyłam nowy telefon. Zaczęłam się nim bawić, aż w końcu wydusiłam numer do Kenty.

~Halo?~

~Cześć...ja przepraszam za to co się dzisiaj stało.
To mój znajomy. Przykro mi, że tak wyszło.~

~To ja powinienem przeprosić...~

~Nie ma o czym mówić!
Masz moją torebkę?~

~Tak. Przywiozę ci ją jutro.
Teraz będę musiał kończyć. Dobranoc.~

~Ta...Branoc.~

Rozłączyłam się i usiadłam na kanapie. Po chwili usłyszałam pukanie do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi przed którymi stał czarnowłosy mężczyzna. Wpuściłam go do środka na co on od razu rzucił się na łóżko.
   -Mogę spać dzisiaj u ciebie słoneczko, co nie?-puścił mi oczko na co opadła mi szczęka.
   -L..L..Lori....n..n..no wiesz...
Zbagatelizował mnie i przytulił się do poduszki. Podeszłam do niego i zaczęłam go budzić, ale nie wstawał.
Westchnęłam, kiedy usłyszałam pukanie do okna. Podeszłam do niego ze zdziwieniem i otwarłam je. Po drugiej stronie stał Louis a obok niego Ade, Shin i Sacha, który ledwo co trzymał się na nogach.
   -Wolę bardziej przyziemnie metody...-stwierdził białowłosy i puścił mi oczko.
   -To co...wbijamy do ciebie. Przepraszamy, że nie poimprezowaliśmy z tobą w urodziny, ale nie wiedzieliśmy, kiedy są. Teraz mamy walentynki, więc żeby się nie nudzić...-pokazał mi skrzynkę piwa.-...wpuścisz nas?
Skinęłam głową i zaprosiłam ich do środka.
Lori siedział już na podłodze bawiąc się butelką.
   -Coś czuje, że będzie zabawnie.-stwierdziłam patrząc na siedzących w kole mężczyzn.
   -Halooo....A ja!?-usłyszałam krzyk dochodzący z balkonu.
Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam Sari, która siedziała na dachu z kilkoma siatkami w rękach.
   -Ale wiecie, że ja będę musiała jutro iść do szkoły!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz