sobota, 30 maja 2015

Rozdział 29 "Sa...Sacha..."

Zapraszam do czytania!
~YukinoKaki

***

-Haruka, idziesz?-usłyszałam za sobą delikatny głos białowłosej kobiety.
Pokręciłam przecząco głową cały czas wtulając się w dłoń czarnowłosego.
Jakoś przebrnęłam przez pierwsze pięć dni po wypadku. Następne dni nie zapowiadały się zbyt spokojnie. Dzień wcześniej lekarze wznawiali pracę jego serca defiblyratorem. Naprawdę strasznie się o niego bałam. Ten idiota przyprawiał mnie o zawał.
   -Ładną mamy dzisiaj pogodę, prawda?-spytałam po chwili. Odpowiedziała mi cisza.-Kiedy się obudzisz? Ostatnio nie mam z kim pogadać....Akira nie chce ze mną gadać, z Kentą zerwałam, a do Sachy nie chcę iść. Od dwóch dni zachowuje się bardzo dziwnie. Czuje, że może coś do mnie czuć. Fajnie by było, jakbyś się obudził i go trochę zwyzywał...Nawet za tym tęsknie-ziewnęłam spoglądając na zegarek.-Muszę już iść. Kei pewnie jest głodny. Jak mu nie dam jeść to strasznie szaleje. Naprawdę przypomina mi ciebie-odgarnęłam włosy z jego czoła i lekko musnęłam ustami spoconą skórę na twarzy miodowookiego.
Zniknęłam i pojawiłam się w pokoju Keia, gdzie pies o tym samym imieniu wariował na łóżku. Kiedy mnie zobaczył szybko z niego zeskoczył.
   -Tęskniłeś, prawda?-w odpowiedzi dostałam parę szczeknięć.
Nasypałam psu karmy i usiadłam na kanapie wyjmując uprzednio z meblościanki dokumenty. Od wypadku Keia to ja zajmowałam się dokumentami. Musiałam przyznać, że ta praca była okropna, ponieważ mieli tam swoje własne pismo, którego nie znałam. Dostałam kartkę, jaki znak odpowiada danej literze, więc było mi trochę łatwiej.
Kei, kiedy już zjadł położył się na moich stopach. Pogłaskałam go nie odrywając się od zajęcia.
Służące po chwili przyniosły mi kawę. Podziękowałam im w dalszym ciągu zajmując się pisaniem.
Oczywiście szybko się tym zmęczyłam, więc już po paru godzinach poszłam się wykąpać. Tamtego dnia zasnęłam dosyć szybko.
Obudziło mnie warczenie psa. Zerwałam się na równe nogi. W pokoju ujrzałam Sachę, opierającego się o futrynę drzwi, popijającego kawę.
   -Czyli to tu ostatnio śpisz...
Przytaknęłam szybko siadając na łóżko. Chłopak po chwili usiadł obok mnie.
   -Co ty tu robisz?
   -Sprawdzam, czy wszystko z tobą w porządku-gdy mówił przysuwał się coraz bliżej mnie.
Oddalałam się, aż w końcu wstałam i poszłam do garderoby.
Białowłosy był skołowany, ale po chwili ruszył za mną.
   -Masz już nawet rzeczy w jego garderobie...
   -Muszę za chwilę wyjść. Śpieszę się do szpitala.
   -Dziś znów idziesz? Musisz mieć duże wyrzuty sumienia...
Odwróciłam się w jego stronę paraliżując go wzrokiem.
   -Po prostu się o niego martwię. Mógłbyś już iść? Nie mam dziś ochoty na rozmowę...-wyszeptałam szybko idąc w stronę łazienki.
Gdy usłyszałam, że chłopak wyszedł z pokoju westchnęłam z ulgą. Naprawdę nie chciałam się w tamtym okresie z nikim widywać, w szczególności z białowłosym.

***

Otworzyłam po cichu drzwi od sali i popatrzyłam na łóżko.
   -Perfidny leniuch...-westchnęłam.
Usiadłam na krześle obok łóżka wyjmując z tory stertę dokumentów.
   -Widzisz co muszę przez ciebie robić? Mógłbyś się szybciej wybudzić. Ta praca jest naprawdę męcząca...
Zaczęłam wypełniać papiery, a kiedy skończyłam już większość do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
   -O to znowu ty-wyszeptała po chwili.
   -Czy to źle?
   -Nie. Musi mieć stałą opiekę, więc bardzo nam pomagasz. Przyniosłam wyniki badań.
   -I?
   -Na chwilę obecną nie jest za dobrze. Możliwe, że stan się poprawi, ale to mało prawdopodobne...O! Znów ma za niskie tętno...Już naprawdę nie wiem co mam z nim zrobić.
   -Rozumiem...Mogłaby pani już iść? Mam zamiar go wybudzić...-spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
Pielęgniarka szybko opuściła sale. Poprawiłam włosy, a następnie szybko spakowałam dokumenty.
Nachyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach lekki pocałunek.
Po paru sekundach uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam torbę na ramię i szybko wyszłam z pomieszczenia.
   -Tętno ma już dobre. Nie musicie dziękować-powiedziałam do pielęgniarki, która stała za drzwiami.
   -Jak to panienka zrobiła?
Uśmiechnęłam się szyderczo.
   -Mam na niego swoje sposoby...

Albo jestem idiotką, albo zaczynam cię kochać...

Kiedy wróciłam do domu pies wylegiwał się na łóżku. Dałam mu jeść, a następnie zajęłam się resztą dokumentów.
Gdy już wszystko było skończone usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam bez patrzenia, co było błędem.

~Haruka!
Ty cholerna dziewucho, gdzie się podziewasz!?~

~Aktualnie siedzę w piekle i popijam sobie herbatkę
z Lucyferem, a co?~

~Skończ już żartować i wracaj do domu!~

~Aktualnie znajduje się w domu.
Jak będę miała taką potrzebę to przyjdę.
Skończ do mnie dzwonić.
Jesteś uciążliwa....~

~Jestem twoją matką!~

~Matką?
Gdybyś chciała wiedzieć, to ja już od dawna nie mam matki.
Nie jestem w nastroju do kłótni.
Rozłączysz się pierwsza?~

~Haru...!~

~W takim razie ja się rozłączam!~

Telefon trafił na łóżko a ja obok niego. Coraz bardziej denerwowała mnie ta kobieta. W sumie to nie powinnam się tak do niej zwracać, ale nie miałam innego wyboru. Dzwoni do mnie po tym, jak przypaliła mi szyję papierosem. Ona naprawdę była godna pożałowania.
Po godzinie pokojówki przyniosły mi kolacje, którą zjadłam ze smakiem.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam.
Pojawiłam się w pokoju Eve. Dziewczyna siedziała na fotelu popijając kawę.
   -Nareszcie jesteś. Myślałam, że już nie zdołam cię ściągnąć.
   -O co ci chodzi.
   -O nic. Usiądź i napij się ze mną.
Nie mogłam jej rozgryźć. Była zupełnie inna. Wodziła za mną wzrokiem przez cały czas chichocząc pod nosem. Wzięłam do ręki kubek, który leżał na stole i popatrzyłam w jego zawartość.
   -No dalej, do dna.
Tak jak myślałam, coś było nie tak. Odłożyłam kubek na stolik nie odrywając wzroku od dziewczyny.
   -Powiedz...Dlaczego Kei jest w szpitalu? Przecież miałam do tego nie doprowadzić, a jednak...
   -Cóż...Nie mogę przewidzieć wszystkiego. Musisz się z tym pogodzić. Kei jest w bardzo ciężkim stanie. Nieuniknione, że umrze.
   -Skąd wiesz w jakim jest stanie?
   -Oj, kochana. Długo będziesz mnie jeszcze o wszystko wypytywać? Czuję się dziwnie.
   -Ostatnie pytanie...Dlaczego w mojej kawie pływa trutka na szczury? Myślisz, że jestem taka głupia, aby to wypić.
Brązowowłosa przegryzła wargę wbijając we mnie wzrok.
   -Nie wiem, o co ci chodzi.
   -Miałaś coś wspólnego z wypadkiem Keia?
   -Co do wypadku to nic nie wiem.
   -Co się z tobą dzieje.
   -Przestań zadawać tyle pytań...
Podniosłam się z miejsca chwytając nóż, który leżał na stole. Skierowałam go w stronę kobiety.
   -Co mi chciałaś zrobić, mów!
   -Wnerwiasz mnie dziecinko. Nie radzę ci tego robić...-zazgrzytała zębami.
   -Mów! O co ci do cholery chodzi!
   -A mogłaś to tak spokojnie wypić...Nie byłoby wtedy takiego zamieszania. Przestań krzyczeć, bo mi uszy puchną.
   -Dlaczego chciałaś mnie otruć?
   -Ojj...I tu się grubo mylisz. Nie chciałam cie otruć, chciałam cie zabić. W sumie to mogłam zacząć od Keia i widzieć twoją rozpacz, ale wolałam ci tego oszczędzić. Ciekawe jak wtedy wyglądałaby Irina...
   -Czego od nas chcesz?
Automatycznie włosy kobiety zrobiły się białe, a oczy miodowe. Wyglądała jak bliźniaczka Iriny.
   -Chcę zobaczyć moją siostrę na skraju rozpaczy-w jej dłoni pojawił się sztylet.-Najpierw ty, później on-wymachiwała nim to na prawo, to na lewo.-A na końcu Hitaro. Zemsta jest taka cudowna...Wbijesz w siebie ten nożyk, czy sama mam ci go wbić.
Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam się obudzić, ale nie wiedziałam jak. Rzuciłam nóż w jej stronę. Rozciął jej policzek, nic więcej jej nie zrobił.
   -Oj głupiutka...Jeżeli mnie zabijesz, to znikniesz już na zawsze. Nie wiedziałaś? Aktualnie znajdujesz się w moim śnie. Jeśli ja się nie obudzę, to ty też. Prosta filozofia.
   -Jest też bransoletka...
   -Możesz ja zniszczyć tylko wtedy, kiedy jesteś po za snem. Kochana...Jestem mądrzejsza od ciebie. Napijesz się?
   -Pierdol się!
   -Dobrze...Skoro nie ty, to muszę iść do niego...Problemu nie będzie. Na pewno przekaże mu ładne pozdrowienia. Upss...Nie usłyszy ich-kobieta zniknęła.
Nie wiedziałam co zrobić. Jeżeli to co mówiła było prawdą, to nie mogłam się stamtąd wydostać.
Jedynym wyjściem była bransoletka, ale nie miał mi jej kto ściągnąć.
Chwila...Jeszcze był Kei...
Skupiłam się na zwierzęciu. Jedną ze sztuczek, których nauczyła mnie Irina, była telepatia.
Szybko przekazałam zwierzęciu potrzebne informacje i już po chwili obudziłam się w pokoju czarnowłosego. Przetarłam oczy szybko wstając. Pogłaskałam psa sekundę później znikając.
Byłam w szpitalu, w sali miodowookiego. Rozejrzałam się dookoła nigdzie nie znajdując Eve.
Przytuliłam do siebie chłopaka nie wiedząc co zrobić.
Usłyszałam głośny pisk maszyny stojącej obok czarnowłosego. Szybko zawołałam lekarzy, którzy natychmiast podjęli się próbie ratowania jego życia.
Stałam przed salą nie wiedząc co ze sobą zrobić. Usłyszałam śmiech dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się szybko i ujrzałam rozpromienioną Eve.
   -Co ty mu zrobiłaś?
   -Ja? Absolutnie nic. Mówiłam, że ty skarbie pójdziesz na pierwszy ogień. Do zobaczenia. Jeszcze z tobą nie skończyłam-białowłosa zniknęła a ja usiadłam na ziemi.
Oparłam się o ścianę czekając, aż lekarze wyjdą.

***

-Już jestem-wykrzyczałam, ale odpowiedziały mi maszyny.
Usiadłam przy łóżku uprzednio całując chłopaka na powitanie.
   -Jest dzisiaj brzydka pogoda. Pojechałabym w jakieś ładne miejsce. Co o tym myślisz? Jak wyzdrowiejesz, to pojedziemy gdzieś razem? Byłoby naprawdę fajnie...-usłyszałam skrzypienie drzwi. Odwróciłam się a na mojej twarzy zawitał sztuczny uśmiech.-Co ty tu robisz Sacha?
   -Dzisiaj wszyscy przyszliśmy się z nim zobaczyć. Mam cię wziąć na dwór. Musisz się przewietrzyć. Idziemy?
   -Ano...Dobrze-odwróciłam się w stronę czarnowłosego.-Za chwilę wrócę. Pa-zmierzwiłam mu włosy.
Chłopak wyprowadził mnie na zewnątrz. Nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać.
Chodziliśmy tak jakieś pół godziny. Przez cały czas patrzyłam na zegarek.
Bardzo chciałam wrócić do Keia. Chłopak szedł coraz szybciej. Zostawałam w tyle.
Poczułam na ubraniu kroplę wody.
   -Chodźmy. Zaczyna padać a moja fryzura nie najlepiej znosi deszcz...-powiedziałam i ruszyłam przodem.
Wiedziałam co chciał mi powiedzieć, ale nie chciałam usłyszeć tych słów z jego ust.
   -Kocham cię!-wykrzyczał na co się zatrzymałam.Odwróciłam się do niego i zaczęłam się śmiać.
   -Nawet tak nie żartuj-z każdą następną sekundą stawałam się coraz bardziej przemoknięta.
   -Chodźmy. Pewnie na nas czekają.
   -Odpowiedz...-miodowooki nie odpuszczał.
Chodź staliśmy parę metrów od siebie to mogłam dostrzec, że mówi śmiertelnie poważnie.
Staliśmy tak przez chwile, aż chłopak nie zaczął się do mnie zbliżać.
   -Sa...Sacha...
   -Odpowiedz!-naciskał coraz bardziej.-Jestem dla ciebie kimś więcej?
Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy.
   -Ja...
   -Coraz bardziej prosisz się o lanie.....
Odwróciłam się i ujrzałam czarnowłosego chłopaka.Nadal miał na sobie wiele opatrunków.
   -Kei! Obudziłeś się! Powinieneś wracać do szpitala! Jesteś jeszcze za słaby....
   -Ty też siedź cicho. Na parę dni straciłem przytomność a ty już romansujesz sobie z kimś innym....Kiedy usłyszałam, że jesteście na randce odzyskałem siły. Gdy wrócimy do domu czeka cię kara. Idziemy...-chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę.
Kiedy postawił pierwszy krok poczułam, jak z drugiej strony inna osoba chwyta moją dłoń. Czarnowłosy zatrzymał się i spojrzał na Sachę zabójczym spojrzeniem.
   -Ona tu zostanie póki nie odpowie.....
Widziałam, jak do teraz opanowany Kei był powoli wytrącany z równowagi.
Pociągnął mnie mocniej. Sacha puścił moją dłoń. Schowałam się za nadal słabym czarnowłosym. Chłopak poklepał mnie po głowie i podszedł do Sachy.Chwycił jego bluzkę i podniósł go do góry. Pierwszy cios, który mu zadał był lekki.
   -Tylko na tyle cie stać?-wyrechotał białowłosy.
Kei stał się już śmiertelnie poważny.
   -Nie rób tego!-krzyczałam, ale to nic nie dawało. Podbiegłam do niego i chwyciłam jego dłoń. -Chodźmy....-wyszeptałam i odciągnęłam go od siebie.
W końcu ustąpił. Widziałam, że był bardzo zmęczony.
Bardzo się cieszyłam, że chłopak się obudził. Bardzo to nawet za mało powiedziane. Chciałam rzucić się mu na szyję i piszczeć ze szczęścia. Byłam też na niego zła. Jak on mógł wyjść z łóżka? Ledwo trzymał się na nogach.
   -Musimy wracać. Zawołam pielęgniarki.
   -Nie. Powiedziałem Irinie, że mają mnie przepisać do innego szpitala.
   -To znaczy?
   -Wracam do domu.
Nie mogłam uwierzyć w to co mówił. W końcu zniknęliśmy i pojawiliśmy się w jego pokoju.
Chłopak od razu stanął jak wryty.
   -Co to ma kurwa być?
   -Ano...Kei, poznaj Keia.
Miodowooki popatrzył na mnie z chęcią mordu.
   -Dlaczego on leży w moim łóżku? A może jeszcze lepsze pytanie, dlaczego moje ubrania leżą porozwalane na kanapie?
   -To nie tak jak myślisz...
   -Niech zgadnę...Tak bardzo za mną tęskniłaś, że spałaś w moich ciuchach, w moim łóżku i z psem, którego nazwałaś moim imieniem, nie mylę się?
Zrobiłam się cała czerwona. Miodowooki poklepał mnie po głowie. Uśmiechnęłam się do niego, a ten po sekundzie chwycił mnie za bluzkę i wrzucił do łazienki. W moje ślady poszedł pies.
   -O co ci chodzi?
   -Od dzisiaj masz zakaz wstępu do mojego pokoju!
   -Jeszcze zobaczymy...
Czarnowłosy trzasnął na zakończenie rozmowy drzwiami, na co ja wybuchłam głośnym śmiechem.

Chyba już wszystko wraca do normy...

***
W następnym rozdziale....
**
   -Wszyscy wyjeżdżają na tydzień. Jesteśmy sami...
*
   -Kei! Nic ci nie jest! 
   -Kei!
   -Nic nic. A co z tobą? Jesteś cała?
*
   -Dziękuje...
   -Za co?
   -Za...wiesz...
   -Za co?
   -Za to, że mnie uratowałeś! Zadowolony?
*
 Mimo wszystko zależy mi na tym głupku...



środa, 20 maja 2015

Rozdział 28: "Wszystko w rękach Boga..."

Dziękuje wam za czytanie.
Jakoś ostatnio w pisaniu pomaga mi nowy album BTS i dzisiaj jeszcze znalazłam sobie dwie piosenki nowych zespołów. Gwałcąc je pomagam sobie w pisaniu ♥
Oczywiście miałam w szkole opr od przyjaciółki, bo blog się nie może skończyć itp, itd...
Jakoś nie wiedziałam jak się zabrać za ten rozdział. Wszystko mi się mieszało w głowie, ale postanowiłam go napisać, więc oto i on. Mam nadzieje, że będziecie bardziej skorzy do komentowania :) Proszę o napisanie swoich odczuć na temat tego rozdziału :)
~YukinoKaki

***

Czy wy także mieliście takie dni, w których chcieliście nie istnieć?
Ja już takie miałam. Przez zwykłe błahostki chciałam zniknąć ze świata i odrodzić się jako ktoś inny w zaświatach.
Czasem co prawda myślałam o samobójstwach.
Czasem jest to najlepsze rozwiązanie.
Byłam głupia, prawda?
Chociaż tego nie dostrzegała to były osoby, którym zależało na moim istnieniu.
Akira...Na początku była tylko ona.
Następnie doszło do tego wszystkiego Lost Devils, Kei, Irina Hitaro,
Akari, Sari, Kenta, służące.
Komuś na mnie zależało, ale tego nie zauważałam.
Pamiętam, że moje postrzeganie całego świata zmieniło się drastycznie tamtej nocy.
Zegary znów wybijały północ.
Siedziałam na krześle czekając, aż operacja się skończy.
W końcu wyszedł lekarz.
Miał ponurą minę.
Bałam się zapytać, bałam się, że przez moją głupotę nigdy go już nie ujrzę.
W końcu powiedział to, czego najbardziej się obawiałam.
Nie mogłam się poruszyć.
Przed moja twarzą znów pojawił się obraz nieoddychającego, czarnowłosego chłopaka.
Znów przed oczami miałam kałużę krwi.
Irina, Hitaro...Wszyscy płakali.
Nawet Sacha zalał się łzami.
Patrzyłam na wszystkich dookoła nie mogąc uwierzyć, że to się stało.
To się nie stało, prawda?
Na jego miejscu powinnam leżeć ja.
Wstałam i popatrzyłam na wejście do sali operacyjnej.
Ruszyłam w tamtą stronę, ale Sacha zdążył złapać mnie w pasie i przytulić do siebie.
Chłopcy podbiegli chwilę później, aby złapać mnie za ręce.
Wyrywałam się najmocniej jak tylko mogłam.
Obok mnie stanęła Irina i położyła mi rękę na ramieniu.
Wyszeptała coś, a po chwili wylądowałam na kolanach znów zalewając się łzami.
To ja powinnam leżeć na jego miejscu.
Ja powinnam zajmować to cholerne miejsce!
Długo myślałam nad sensem swojego życia.
Miałam dla kogo żyć, miałam kogoś, kto się mną opiekował.
Miałam kogoś, kto stał się moim światem.
Miałam kogoś, kto poświęcił swoje życie, aby mnie ratować.
I ten cholerny ktoś nie mógł mnie tak po prostu zostawić!
Chłopcy puścili mnie, abym ponownie tej nocy mogła zalać się łzami.

***

Przed wejściem do szkoły dostałam gęsiej skórki.
Zawsze, kiedy działo się coś złego ją dostawałam. Był to zwiastun złych wiadomości, które tego dnia napływały do mnie masami. Otworzyłam drzwi od budynku i szybko dostałam się do klasy. Powitał mnie szeroki uśmiech Ikaros oraz Brandona.
   -Coś się stało?
   -Ano…-zaczęła szkarłatnowłosa.-Chcielibyśmy zaprosić cię na obiad. W sumie to nie my, ale ojciec Brandona.
Patrzyłam na nią zdziwiona.
   -Jasne, oczywiście, że wpadnę, w końcu sam dyrektor zaprasza mnie na obiad…
Odeszli weseli nic więcej nie mówiąc.

Może ten dzień nie będzie aż taki zły…

Weszłam do klasy, rozpakowałam się i czekałam na lekcje. Akira o dziwo nie przywitała się ze mną. Nie wiedziałam o co może jej chodzić. Zawsze się ze mną witała, ale teraz coś musiało się stać. Dzwonek zadzwonił i lekcja się zaczęła. Wiedziałam, że po niej czeka mnie ciężka rozmowa z Akirą.
Tak jak przypuszczałam, kiedy lekcja się skończyła blondynka poprosiła mnie o rozmowę. Poszłyśmy do miejsca, gdzie zawsze mogłyśmy ze spokojem porozmawiać, czyli na ławkę pod schodami. Kiedy usiadłyśmy dziewczynie po policzku spłynęła łza.
   -Myślę, że Kei nic do mnie nie czuje…
   -Mówiłam ci, żebyś się z nim nie wiązała. Wiesz, że od zawsze go nie lubiłam...
Zielonooka westchnęła głośno i zaczęła mi się żalić. Przerwałam jej w połowie prosząc, aby przyniosła picie z automatu. Tak jak myślałam, dziewczyna przystała na prośbę.
Kiedy czekałam na nią zauważyłam, że korytarzem przechodzi Kei. Zawołałam go do siebie na co ten szybko przyszedł. Uśmiechał się od ucha do ucha, próbując pocałować mnie w policzek. Odepchnęłam go od siebie i kazałam mu usiąść.
Zdziwiony zrobił tak, jak kazałam.
   -Robisz wodę z mózgu Akirze…
   -Ja?-zaczął chichotać.-Myślisz, że to przeze mnie?
   -A przez kogo? Na pewno nie przeze mnie!
   -Pomyśl o tym. Przez kogo z nią jestem?
Zazgrzytałam zębami nie wiedząc co odpowiedzieć. Czarnowłosy doprowadzał mnie już do szaleństwa.
   -Nie byłoby tematu, gdybyś nie wymyślał tych swoich durnowatych kar…-kiedy wypowiedziałam te słowa miodowooki pociągnął mnie za ramię i przyszpilił do ściany.
Czułam jego oddech na mojej szyi. Patrzył się na mnie tak, jakby chciał mnie zabić.
   -Odsuń się!-wykrzyczałam i odepchnęłam go. To nic nie dało. Znów się do mnie zbliżył.
   -Naprawdę się zdenerwowałem!
Przyssał się do mojej szyi. Dawno nie czułam tego uczucia. Było dość przyjemne. Westchnęłam głęboko i zaczęłam piszczeć z rozkoszy. Robił coraz więcej malinek raz po raz chichocząc.
   -Co się tu dzieje?-usłyszałam cichy głos. Wiedziałam do kogo należy. Szybko odepchnęłam chłopaka od siebie.
   -Akira! To nie tak!-zapłakana dziewczyna pobiegła do klasy a ja za nią.
Poczułam dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Przez pięć sekund nie mogłam oddychać, ale nadal podążałam za dziewczyną.
W wejściu do pomieszczenia chwyciłam ją za nadgarstek.
   -Co nie tak!? Co wy do siebie macie? Jesteście razem, prawda? Śmialiście się ze mnie? Myślałam, że on w końcu odwzajemnił moje uczucia! 
W tym momencie straciłam i chłopaka i przyjaciółkę!-wykrzyczała zdejmując mi perukę. Czułam na sobie wzrok całej klasy. Nawet ludzie ze starszych klas zainteresowali się tym co się dzieje. Stałam tam zażenowana.
   -Oczy też ma inne!
Ściągnęłam soczewki i wybiegłam z pomieszczenia.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak poniżona. Nie chciałam się więcej pokazywać ludziom na oczy. Wiedziałam, że teraz będę wytykana palcami. Pobiegłam do kantorka Sho.
Yoshida, kiedy zobaczył mnie w tym stanie powiedział, że mam się uspokoić. Wiedział, że chcę zostać sama. Zostawił mnie w kantorku, a sam wyszedł, aby ogarnąć parę spraw w szkole. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Nienawidziłam całego świata za to co się stało, chodź powinnam czuć lekką ulgę. Wreszcie ściągnęłam perukę i soczewki, ale straciłam swoją przyjaciółkę. Nie wiedziałam co myśleć.
Drzwi od kantorka otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł miodowooki chłopak.
Był ostatnią osobą, którą chciałam w tym momencie widzieć. Pochylił się i objął moją twarz w dłonie.
   -Nic się nie stało. Wszystko się ułoży. Naprawdę mi przykro…
   -Idiota, debil, palant, dupek…-zaczęłam uderzać pięściami w jego klatkę piersiową.-Przykro ci? Co mi z twojej przykrości? Odzyskam swoją przyjaciółkę przez twoje współczucie?-darłam się na niego.-Wszystko się ułoży? Zdradziłam swoją najlepszą przyjaciółkę z tobą! Wiesz, jak to cholernie boli? Nic się nie stało? Dla ciebie nic się nie stało! Czy taki debil jak ty wie co to smutek? Wiesz jak to jest, gdy ktoś, kto zastępował ci rodzinę odchodzi? Najlepiej by było, gdybyś zniknął…-szybko wstałam i wbiłam w niego wzrok.-Wynoś się i nigdy nie wracaj! To przez ciebie jestem w takim stanie! Najlepiej by było, gdybyś zniknął z mojego życia raz na zawsze! Wyjdź i nigdy nie wracaj! Umrzyj! Nie chcę cie widzieć! Wynoś się! WYNOCHA!-czarnowłosy po chwili zostawił mnie samą. Padłam na podłogę a z moich oczu leciało coraz więcej łez.
Wiedziałam, że na lekcje nie pójdę. Nie chciałam dzisiaj widzieć Akiry, nie byłam na to gotowa.
Po dwóch godzinach spędzonych w kantorku zrozumiałam, co zrobiłam źle. Ja także nie chciałabym być oszukiwana w sprawach miłosnych. Wiedziałam, że muszę załatwić jeszcze jedną sprawę. Wybiegłam z pomieszczenia wybierając numer do Kenty.

***

Stałam na moście i patrzyłam na wodę.
Obok mnie stanął wysoki mężczyzna i podał mi kubek gorącej czekolady.
   -Co chciałaś mi powiedzieć?-spytał po chwilowej ciszy.
   -Dziękuje za mieszkanie, ale....
   -Ale?
   -Będę musiała się wyprowadzić-był zdziwiony.
Uśmiechnął się do mnie i zaczął chichotać.
   -To przez niego, prawda?
Patrzyłam na niego zdziwiona.
   -Przez kogo?
   -Ten chłopak z twojej szkoły....To przez niego?
   -Tak...nie....sama nie wiem.
   –A ja wiem. Kochasz go. Może i tego nie widzisz, ale inni tak. Patrzysz na niego inaczej. Chciałbym, abyś patrzyła tak na mnie, ale to nie możliwe.
   -Kenta....-nie wiedziałam co powiedzieć.
   -Nic nie szkodzi. Chcę twojego szczęścia. Obiecaj mi tylko, że zostaniemy przyjaciółmi. Chciałbym, aby nasze kontakty się nie zmieniły...
   -Ja też. Rozumiesz to, ale w inny sposób. Mieszkałam z jego rodziną przez dłuższy czas i się do nich przyzwyczaiłam. To nic innego.
   -Z jego rodziną?
    -Tak. Chciałabym cię tylko prosić o to, aby to nie wpłynęło na relacje twoich rodziców z moim ojcem. Nie chciałabym mu sprawiać problemów.
   -Rozumiem. Oczywiście, że to na to nie wpłynie. Myślałem, że masz o mnie inne zdanie. Zaczęliśmy się śmiać.
Oczywiście rozmawialiśmy o wielu rzeczach tamtego dnia. Kenta zaoferował mi swoją pomoc w przewiezieniu rzeczy, ale kategorycznie odmówiłam. Oznajmiłam, że mój bliski przyjaciel (Shin) po nie przyjedzie. Rozmowa minęła lepiej niż myślałam. Około piętnastej pożegnaliśmy się. Brązowowłosy odszedł, a do mnie w tym samym momencie zadzwonił telefon.

~Halo?~

~Haruka masz czas?~

~Jasne. O co chodzi?~

~Przyjdziesz na nasze dzisiejsze nagranie?
Nagrywamy Intro…~

~Jasne. W takim razie do zobaczenia.~

Wiedziałam jak trafić do wytwórni. W końcu byłam ich fanką, więc wiedziałam co zrobić, aby się z nimi zobaczyć. W recepcji czekała przemiła kobieta, która pomogła mi dostać się do studia nagraniowego. Było takie jak sobie wyobrażałam. przy drzwiach stała kanapa, naprzeciw niej wszelaki sprzęt służący do nagrań. Sacha przywitał mnie promiennym uśmiechem, ale nim zdążyłam coś powiedzieć wylądowałam w ramionach Loriego. Wszyscy chłopcy zakaszleli w tym samym czasie, więc ten mnie puścił. Pokazali mi cały sprzęt, nawet listę piosenek i parę tekstów. Cały zespół, prócz Sachy zaczął nagrywać piosenkę. Białowłosy patrzył na mnie zdziwiony.
   -Coś się stało?-spytałam po chwili.
   -Właśnie chciałem o to spytać...Coś cię męczy?
   -Działo się tak wiele, że nawet mi nie przypominaj. Akira oświadczyła, że nie jest moją przyjaciółką, całe przebranie poszło się jebać...
   -Mam rozumieć, że to wszystko przez mojego młodszego kuzyna?
   -Tak...Nie...Nie wiem. Nakrzyczałam na niego po całym zdarzeniu, ale dziwnie się wtedy poczułam. Zerwałam z Kentą...Wszystko się zagmatwało.
   -A nie myślisz, że wszystko jest teraz lepsze? Nie okłamujecie najbliższych wam osób.
   -Sama nie wiem o czym myśleć-chłopcy wyszli z nagrania, więc przyszedł czas na solową piosenkę Sachy.
Oczywiście znów musiałam opowiadać o tym, co się dzisiaj działo.
   -Ten idiota...Nigdy go nie lubiłem!-białooki zaśmiał się głośno.
Poklepał mnie po plecach i poszedł po coś do picia.
   -Louis, Ade...Musicie mi pomóc. Jesteście ode mnie o rok starsi. Doradźcie coś, proszę...
   -Myślę, że teraz poukładasz sobie wszystkie sprawy z Keiem-zaczął Ade.-Próbowałaś sobie zrobić rachunek sumienia? Pomyśl o tym, kim jest dla ciebie Kei. Co zrobił dobrego i jak czułabyś się, gdyby go zabrakło. Zawsze kazałem tak robić Loriemu, kiedy podobała mu się jakaś dziewczyna.
   -I co on wtedy robił?
   -Zrywał z nimi.
   -Ano...Dzięki?
   -Dobra...To pora na nagranie Intro. Najwyższa pora....-Louis pogonił blondyna.
Chłopcy zaczęli nagrywać piosenkę a ja zaczęłam myśleć o Keiu.
Może faktycznie to wszystko nie jest tak, jak mi się wydaje. Może go nie doceniam. Nie wiedziałam już co myśleć.
Chłopcy zaczęli śpiewać. Łagodna pierwsza linijka Ade zwaliła mnie z nóg. Następny w kolejce był Lori, który zaśpiewał swoim anielskim głosem idealnie.
   -Dlaczego? Odpowiesz mi dlaczego? Chcę móc objąć cię ostatni raz....-delikatny, cichy głos Louisa był powalający. Wyobraziłam sobie wszystkie momenty, gdy Kei mnie przytulał. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
   -Dlaczego? Odpowiesz mi dlaczego? Przecież...Nadal mnie kochasz!-wejście przed refrenem powalało nie tylko przez sam tekst, ale przez uczucia, jakimi obdarowywał słuchaczy Sacha. Białowłosy był moim ulubionym wokalistą. Potrafił przekazać masę uczuć dzięki jednej linijce tekstu.
Chłopcy zaczęli śpiewać refren.
   -Chociaż ta miłość jest nieprawdziwa-uśmiechnęłam się lekko, kiedy zaczęli śpiewać te słowa.-Chociaż cierpimy w niej oboje. (chociaż jestem tylko głupcem)-znów dreszcz przeszedł moje ciało. Każdy pocałunek, którym obdarowywał mnie Kei właśnie mi się przypominał.-Czy nie ma sposobu, abym mógł objąć cię ten ostatni raz? Ta miłość, ta miłość, chociaż nieprawdziwa, jeszcze nie jest skończona!-nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. W głowie miałam pełno myśli związanych z czarnowłosym, miodowookim chłopakiem.-Chociaż w tej miłości cierpimy oboje.
Chociaż jestem zbyt samolubny, żeby cie puścić. (pocałuj mnie ostatni raz)-po moim policzku spłynęła łza.-Nie chcę byś mnie opuszczała. Uczucie...uczucie...jestem zbyt samolubny, aby je od ciebie otrzymać...-mężczyźni odłożyli słuchawki i kierowali się do wejścia do pomieszczenia, w którym byłam.
Przegryzłam wargę. Nie chciałam, żeby widzieli mnie zapłakaną. Szybko wybiegłam z pomieszczenia, kiedy ci już wchodzili. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jedynym miejscem, gdzie mogłam się wtedy udać było mieszkanie. Podążyłam tam z nadzieją, że będę mogła odpocząć od ludzi.
Ku mojemu zdziwieniu drzwi od mieszkania były otwarte. 
Weszłam po cichu obawiając się, że zastanę złodzieja. Chwyciłam za kij bejsbolowy, który od czasu wtargnięcia Takeo do mojego domu, miałam schowany przy wieszaku na kurtki.
Bezszelestnie znalazłam się przed wejściem do salonu. Szybko wyskoczyłam gotowa, aby uderzyć nim włamywacza i jeszcze szybciej wypuściłam kij z ręki. Moim oczom ukazała się wysoka, brązowowłosa kobieta ubrana w obcisłą czarną sukienkę. Stała przy komodzie i paliła papierosa.
   -Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Coś się stało kochanie?
   -Chyba właśnie zobaczyłam ducha...Co ty tu kurwa robisz?
   -Nie mów tak do matki. Napijemy się czegoś? Muszę powiedzieć, że stęskniłam się za tobą.
   -Z tobą? Czego mam się z tobą napić? Wódki? Chyba to twój ulubiony napój.
   -Haruka! Nie odzywaj się tak do matki! Będziemy od teraz ze sobą mieszkać. Powinnaś się cieszyć!
Zrobiłam oczy wielkie jak talerze. To nie było możliwe. Ona nie mogła znów wtargnąć w moje życie. Przełknęłam głośno ślinę.
   -Po moim trupie-wysyczałam na co oberwałam od kobiety w twarz.
   -A ty nadal nie nauczyłaś się dobrych manier. Znów będę musiała cię szkolić? Chcesz tego?-podeszła do mnie, przyparła do ściany, ścisnęła za podbródek i przypaliła skórę na karku papierosem, który trzymała w ręce. Kiedy na mojej skórze został widoczny ślad odsunęła się ode mnie.
   -Mam nadzieję, że od teraz będziesz grzeczną dziewczynką....
No moim policzku pojawiła się łza.
   -Zmaż tą łezkę z twarzy, bo aż mi cię żal. 
Uśmiechnęłam się lekko i starłam ją.
   -Ty i żal? Naprawdę jesteś pojebaną suką!
   -Haruka!-wykrzyczała, kiedy wybiegłam z domu.
Znów nie wiedziałam, co ze sobą począć. Zostało mi tylko pójście do szkoły po swoje rzeczy i wrócenie do zamku.
Wylądowałam w szkole, wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę parku.
Przed wyjściem ze szkoły dostałam SMSa od Sachy. Wysłał mi intro nowego albumu.

Ty perfidny człowieku! Chcesz mnie jeszcze bardziej dobić!?

Założyłam słuchawki na uszy i poszłam do parku. Przez cały czas o kogoś zahaczałam. Myślami byłam w odludnym miejscu. Bycie samej przydałoby mi się w tamtym momencie.
Szczerze...Nie pamiętam dokładnie co działo się, kiedy weszłam na jezdnie. Kończyła się piosenka, kiedy ktoś popchnął mnie i upadłam. Odwróciłam się za siebie, aby ujrzeć kałuże krwi. Zamrugałam parę razy nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Niedaleko mnie leżał czarnowłosy chłopak z rozciętą głową. Z jego głowy wylewało się pełno krwi. W końcu otrząsnęłam się i doczołgałam do niego. Położyłam jego czaszkę na swojej dłoni nie wiedząc co zrobić.
   -Kei! Obudź się! Nie żartuj sobie ze mnie! Kei! To już nie jest śmieszne! Niech ktoś zadzwoni po karetkę! Proszę, obudź się!-w tym samym momencie wyczułam, że czarnowłosy przestał oddychać.-Kei! Nie chcę cie stracić! Kei!
Zaczęłam go reanimować, aż nie przyjechała karetka. Zabrali mnie razem z nim. Zadzwoniłam do Iriny, aby przyjechali jak najszybciej. Keia szybko przewieziono na salę operacyjną a mi kazano czekać. Po chwili zjawili się wszyscy. Irina, Hitaro, Sari, Akari, Lost Devils...
Zaczęli mnie wypytywać o to, co się stało, ale po chwili zaprzestali tego widząc, w jakim jestem stanie. Usiedli na krzesłach czekając aż operacja się skończy. Nie mogłam opanować płaczu. To wszystko mnie już przerastało. Ten dzień należał do najgorszych, jakie kiedykolwiek mi się zdarzyły.
Czy wy także mieliście takie dni, w których chcieliście nie istnieć?
Ja już takie miałam. Przez zwykłe błahostki chciałam zniknąć ze świata i odrodzić się jako ktoś inny w zaświatach.
Czasem co prawda myślałam o samobójstwach.
Czasem jest to najlepsze rozwiązanie.
Byłam głupia, prawda?
Chociaż tego nie dostrzegała to były osoby, którym zależało na moim istnieniu.
Akira...Na początku była tylko ona.
Następnie doszło do tego wszystkiego Lost Devils, Kei, Irina Hitaro,
Akari, Sari, Kenta, służące.
Komuś na mnie zależało, ale tego nie zauważałam.
Pamiętam, że moje postrzeganie całego świata zmieniło się drastycznie tamtej nocy.
Zegary znów wybijały północ.
Siedziałam na krześle czekając, aż operacja się skończy.
W końcu wyszedł lekarz.
Miał ponurą minę.
Bałam się zapytać, bałam się, że przez moją głupotę nigdy go już nie ujrzę.
W końcu powiedział to, czego najbardziej się obawiałam.
Nie mogłam się poruszyć.
Przed moja twarzą znów pojawił się obraz nieoddychającego, czarnowłosego chłopaka.
Znów przed oczami miałam kałużę krwi.
Irina, Hitaro...Wszyscy płakali.
Nawet Sacha zalał się łzami.
Patrzyłam na wszystkich dookoła nie mogąc uwierzyć, że to się stało.
To się nie stało, prawda?
Na jego miejscu powinnam leżeć ja.
Wstałam i popatrzyłam na wejście do sali operacyjnej.
Ruszyłam w tamtą stronę, ale Sacha zdążył złapać mnie w pasie i przytulić do siebie.
Chłopcy podbiegli chwilę później, aby złapać mnie za ręce.
Wyrywałam się najmocniej jak tylko mogłam.
Obok mnie stanęła Irina i położyła mi rękę na ramieniu.
Wyszeptała coś, a po chwili wylądowałam na kolanach znów zalewając się łzami.
To ja powinnam leżeć na jego miejscu.
Ja powinnam zajmować to cholerne miejsce!
Długo myślałam nad sensem swojego życia.
Miałam dla kogo żyć, miałam kogoś, kto się mną opiekował.
Miałam kogoś, kto stał się moim światem.
Miałam kogoś, kto poświęcił swoje życie, aby mnie ratować.
I ten cholerny ktoś nie mógł mnie tak po prostu zostawić!
Chłopcy puścili mnie, abym ponownie tej nocy mogła zalać się łzami.
   -Cholera...-wyszeptałam po chwili.-Gdybym nie założyła tych idiotycznych słuchawek....Gdybym nie poszła na nagranie....Gdybym nie poszła do domu....Nic by się nie stało!
   -To nie twoja wina-Irina kucnęła przy mnie i szybko mnie przytuliła.
Jej musiało być ciężej, niż mi. W końcu był on jej jedynym synem. Martwiła się o niego bardziej niż ja.
   -Wszystko w rękach Boga...-wyszeptał Sacha. Powtarzał słowa lekarza.
   -Skoro wszystko w rękach Boga to Kei ma przejebane, prawda?-atmosferę próbował rozładować Lori, ale nie wyszło mu to za dobrze.
Wtuliłam się w ramie białowłosej i znów zalałam się łzami.
   -To moja wina...-usłyszeliśmy po chwili głos Ade.-To ja napisałem do Keia, że ma cię poszukać. Za bardzo martwiłem się tym, że wyszłaś tak szybko, więc napisałem do niego. Potrafię usłyszeć wszystko w odległości kilometra. Słyszałem twój płacz-uderzył pięścią w ścianę.
Po chwili obok nas pojawiła się przy nas białowłosa kobieta.
   -Ann?-spytałam po chwili.
   -Co to za ponure miny? Wszystko będzie ok!-zaczęła krzyczeć na cały szpital rozglądając się dookoła.-A gdzie Nin? Nin!-zaczęła się drzeć, aż obok niej nie pojawiła się brązowowłosa kobieta. Miała na sobie taką samą sukienkę, jaką miała Ann, ale koloru brązowego.-Powiedz im!
Na początek dziewczyna ukłoniła się przed nami. Białowłosa voodoo zaczęła ją poganiać.
   -Przed atakiem wyczułam jego energię Qi. Była bardzo silna, kiedy ochronił panienkę. My niestety nie zdążyłyśmy się zjawić. Mniejsza z tym...Teraz też wyczuwam jego energię. Osłabła, ale nadal można ją poczuć.
   -Czyli?-Sari zdawała się nic nie rozumieć.
   -Nie umarł...Jeszcze.
   -Jeszcze?-spytałam po chwili.
   -To żeś ich pocieszyła!-znów voodoo zabrała głos.-Nin chodziło o to, że trzeba go podtrzymywać przy życiu. Nie umarł, ale jest bliski tego. Walczy o przeżycie. My niestety nie możemy nic zrobić.
   -Dobra, jedno pytanie...Jak wy do cholery to wyczuwacie?-Sari znów nic nie rozumiała.
   -Może dlatego, że jest Yin, uzupełnieniem naszej Yang!
Teraz to i ja już nic nie rozumiałam. Patrzyłam się na Nin, która w ogóle się nie uśmiechała.
Kobiety po chwili zniknęły a mój znak przez parę sekund się świecił.
   -Powinniśmy iść, prawda?-spytała po chwili Irina.
Wszyscy zgodnie skinęli głowami, prócz mnie. Oświadczyłam, że pójdę się jeszcze przejść i wrócę do zamku. Z lekką niechęcią Irina się zgodziła. Gdy oni zniknęli ja wyszłam z szpitala i udałam się do parku. Usiadłam na ławce. Schowałam twarz w dłoniach, aby następnie zacząć płakać.
Kiedy już porządnie się wyryczałam zaczęłam chodzić bez celu po mieście. Zatrzymałam się przy jednym z zaułków. Usłyszałam dochodzący stamtąd pisk. Podeszłam bliżej i ujrzałam przed sobą czarnego, wychudzonego labradora. Patrzył na mnie swoimi smutnymi oczami prosząc o jedzenie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że jest on w niektórych miejscach poraniony.
   -Co jest? Tobie też życie dało po piździe?-usiadłam przy nim i zaczęłam go głaskać po głowie.
Położył łeb na moich kolanach. Uśmiechnęłam się gładząc go po uszach.
   -Jesteś głodny?-kiedy wypowiedziałam te słowa ten wstał i zaczął obchodzić mnie dookoła.-Chcesz iść do mnie? Wykąpie cię i dam jeść?-zaczął wesoło skakać i szczekać.
Dotknęłam go i zniknęliśmy. Pojawiliśmy się w moim pokoju zamkowym. Zawołałam służące, aby przyniosły dużo wody i jedzenia. Zrobiły jak chciałam i już po paru minutach pies leżał najedzony.
Kiedy chciałam wejść do łazienki, ten wszedł za mną. Był naprawdę pociesznym stworzeniem.
   -Co się stało z twoimi właścicielami?-spytałam na co ten zaczął szczekać.-Dobra, okej, już o nich nie mówię. Ale wiesz, że wypadałoby cię umyć. Zaczekaj na mnie a ja przyniosę szampon dla psów, okej?
Pies oczywiście nie posłuchał wyszedł za mną do służących. Podały mi szampon, a ja wróciłam z psem, aby go wykąpać. Zachowywał się bardzo dobrze, kiedy go kąpałam. Potrzebował wiele miłości. Wytarłam go dobrze nie wiedząc co zrobić dalej. Pobawiłam się z nim chwilę, aż był całkowicie suchy. Usiadłam na łóżku, a pies naprzeciw mnie.
   -I jak cię tu nazwać...-popatrzyłam mu w oczy. Bardzo przypominał mi pewną osobę.-Będziesz Kei. Zjawiłeś się w moim życiu nieoczekiwanie, masz czarną sierść i oczy takie jak on. I jesteś tym, czego najbardziej aktualnie potrzebuję.
Popatrzyłam na drzwi od łazienki i szybko znalazłam się w pokoju Keia. Pies oczywiście poszedł razem ze mną. Weszłam do garderoby i wzięłam jedną z jego koszul. Kiedy się umyłam ubrałam ją. Pies leżał na łóżku i piszczał smutny.
   -Ymm...Wiesz, prawda? Też jesteś Kei, więc nie możesz piszczeć, zrozumiano?-zaczęłam chichotać na co pies zaczął merdać ogonem.
Weszłam do łóżka, przytuliłam się do psa i zasnęłam.
Tak...Spałam w JEGO łóżku, nosiłam JEGO koszulę i nazwałam psa JEGO imieniem.
Był tym, czego potrzebowałam aktualnie najbardziej.
Znów naszła mnie myśl, że noże się nie obudzić. Po moich policzkach znów spłynęły łzy a ja znów zaczęłam płakać.
Czy wszystkie najgorsze rzeczy muszą mnie spotykać o północy?

czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 27: "Zaplanowałeś to?"

No to mamy rozdział 27....jeszcze trochę i koniec opowiadania...
Rozdzialik dzisiaj krótki, ale następny postaram się, aby był dłuuugiii....
Kiedy zbiłam sobie palec dostałam atak weny, więc pisze i pisze...
Jakoś ostatnio nie komentujecie...Ktoś to jeszcze w ogóle czyta?
~YukinoKaki

***

Jechaliśmy nic nie mówiąc.
Ciszę przerywało tylko radio, które co chwila się zacinało.
Ja i Kenta siedzieliśmy z przodu, a Kei i Akira z tyłu. Po chwili w radiu usłyszałam jedną z piosenek Lost Devils, więc zaczęłam piszczeć. Po chwili razem z blondynką zaczęłyśmy śpiewać dobrze znaną nam piosenkę.
   -Możemy to wyłączyć?-po paru sekundach odezwał się miodowooki.
   -Jestem za-dołączył do niego brązowowłosy.
Posłałam kierowcy zabójcze spojrzenie, ale nie przestawałam śpiewać. Kiedy piosenka się skończyła usłyszeliśmy w radiu głos Sachy, Loriego, Ade, Louisa i DJa radiowego. Wypowiadali się na temat swojego czwartego mini albumu.
"  -Jaki jest koncept tego albumu?-zaczął DJ.
   -Piosenki, które znajdą się w albumie będą inne, niż zazwyczaj. Tym razem będą nostalgiczne. Opowiadać będą o bólu i cierpieniu, które każdemu z nas towarzyszy. W albumie będzie tylko jedna wesoła piosenka. Intro będzie wolną piosenką, ale już następna będzie szybsza-Ade zaczął rozmowę z DJem.
   -Czy chcielibyście powiedzieć coś jeszcze?
   -Tak. Będzie to nasz pierwszy album, w którym nie będziemy grać na żadnym instrumencie. Skupimy się w nim na wokalu i tańcu, który będzie nowością w naszym zespole. Po raz pierwszy każdy z nas będzie miał solową piosenkę. Prosimy o dużo miłości ze strony fanów.
   -Okej. Czy chcecie kogoś pozdrowić?
Wszyscy chłopcy zaprzeczyli, ale po chwili znów odezwał się Sacha.
   -Pragnę pozdrowić pewną brązowowłosą dziewczynę, która już niedługo wychodzi za mąż. Musisz nam pomóc w nagrywaniu albumu!"
Kiedy skończyła się audycja Akira zaczęła piszczeć.
   -Sacha mówił o tobie!
   -Nie prawda!
   -Znasz go-po chwili odezwał się Kenta.
   -Ano...Jest kuzynem Keia.
Chłopak przytaknął.

***

Wysiedliśmy z auta przed wielkim, czterogwiazdkowym hotelem.
Kenta szybko zaprowadził nas do pokoi. Oczywiście ja i brązowowłosy dzieliliśmy jeden pokój, tak samo jak Kei i Akira. Pokoje mieliśmy bardzo ładne, z widokiem na morze. Oczywiście ja i Akira chciałyśmy szybko pobiec nad jezioro.
Kenta i Kei pozwolili nam na to, więc już po pięciu minutach stałyśmy na brzegu jeziora.
   -Ach...To naprawdę fajne miejsce! Musimy za chwilę przyjść tu z chłopakami.
   -Wiem. Dobrze, że jest dzisiaj ciepło. Musimy się wykąpać! W końcu nie po to przyjechaliśmy tu z samego rana. Szybko musimy przebrać się w stroje kąpielowe, ponieważ za chwile zejdą się ludzie.
Pobiegłyśmy do hotelu i przebrałyśmy się w stroje kąpielowe. Miałam na sobie biały, jednoczęściowy strój. Akira założyła czarne bikini i wpięła sobie biały kwiat we włosy. Wyglądała świetnie, w porównaniu do mnie. Chłopcy czekali już na nas na plaży. Tak jak się spodziewaliśmy było już dużo ludzi. Usiadłyśmy obok chłopaków wgapiając się w wodę. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, nawet Kei i Kenta mieli wspólne tematy. Po paru minutach nawet zaczęliśmy żartować.
   -Masz łaskotki?-Kenta rzucił się na mnie, przez co zaczęłam się głośno śmiać.
Nie mogłam wziąć przez niego oddechu. Zaprzestał, gdy usłyszeliśmy piski i krzyki dziewcząt. Stały parę metrów dalej. Brązowowłosy wrócił do gilgotania mnie, przez co znów zaczęłam się śmiać i błagać, żeby przestał.
   -Przepraszam, ale czy mogę ją pożyczyć?-usłyszałam dobrze znany mi głos.
Spojrzałam w górę i dostrzegłam nachylającego się nade mną białowłosego chłopaka.
Nim zdążyłam coś powiedzieć ten wziął mnie na ręce, pobiegł i wrzucił do jeziora. Miałam ochotę go zabić. Szybko wybiegłam z wody i zaczęłam go obkładać pięściami. Gdy tylko moja złość przeszła wróciłam na swoje miejsce.
   -A tak w ogóle to co wy tu robicie?-spytałam, ponieważ przyszedł nie tylko Sacha, ale całe Lost Devils.
   -Niedaleko jest stacja radiowa, w której mieliśmy wywiad. Pomyśleliśmy, że przed wyjazdem stąd pójdziemy na plaże-Lori zajął miejsce obok i objął mnie ramieniem.-Wiesz kochanie, pogadałbym z tobą trochę dłużej, ale mam ważną sprawę do załatwienia przy barze-wstał i pobiegł do baru.
   -A ten znów zaczyna...Ade, mógłbyś go popilnować?-Sacha patrzył na blondyna, który przytaknął i poszedł tą samą drogą, którą podążył czarnowłosy.-Lori chyba nigdy się nie ustatkuje...
   -Szczególnie, jeżeli będzie zarywać do trzech dziewczyn jednocześnie-odezwała się Akira, która uwiesiła się na Keiu.
Zaczęliśmy się śmiać. Cały dzień spędziliśmy na plaży. Pływaliśmy, chodziliśmy na drinki i leżeliśmy na piasku. Gdy nadeszła pora na obiad Kenta zabrał mnie do jednej z lepszych restauracji, które znajdowały się w mieście. Wybrał dla mnie danie, które smakowało wyśmienicie. Po obiedzie poszliśmy na zakupy, ale i tak nic nie kupiliśmy. Resztę dnia spędziliśmy przechadzając się po promenadzie. Wróciliśmy do pokoju hotelowego przed dwudziestą drugą trzydzieści. Kenta poszedł umyć się jako pierwszy. Czekałam pół godziny, aż niebieskooki zwolnił łazienkę. Mi także kąpiel zajęła pół godziny. Kiedy wyszłam z łazienki zauważyłam, że brązowowłosy już śpi. Chciałam się jeszcze trochę przewietrzyć, więc wyszłam z hotelu. Skierowałam się nad jezioro. W końcu następnego dnia rano mieliśmy wrócić do domu. Na zewnątrz było już chłodno. Nim się spostrzegłam miałam na sobie czarną, pikowaną kurtkę. Odwróciłam się i ujrzałam miodowookiego.
   -Co ty tu robisz?
   -Widziałem, jak wychodzisz. Wiedziałem, że będzie ci zimno, więc przyszedłem.
   -Ano...Dziękuje. Wracaj już. Możesz się znów przeziębić.
   -Nie martw się o to. Wykurowałem się już-na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech.-Och...Zrobiłaś się czerwona na twarzy...
Zasłoniłam szybko swoje policzki na co ten chwycił moje dłonie i położył na swoje policzki.
Patrzyłam na niego zdziwiona.
   -Co ty robisz?-byłam pewna, że rumieniec na mojej twarzy się powiększył.
Chłopak zaśmiał się cicho.
   -Nic...Zimno mi.
   -W takim razie weź kurtkę-chciałam zabrać swoje dłonie z jego policzków, ale ten przytrzymał je mocniej i szybko wpił się w moje usta.
Wybiła północ. Patrzyłam na niego zdziwiona, ale w końcu zamknęłam oczy i pogłębiłam pocałunek. Czarnowłosy puścił moje ręce, a jego powędrowały na moje biodra. Uśmiechnęłam się zarzucając swoje dłonie na jego szyje. Oderwaliśmy się od siebie jakieś trzy minuty później.
Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Poczochrał mi włosy i odsunął się ode mnie.
   -Jest dziś naprawdę zimno-mówił a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
   -Tak, też tak uważam-po chwili zaczęliśmy się śmiać jak głupi.
Mężczyzna chwycił mnie za rękę i zaprowadził mnie na jedno z łóżek plażowych.
   -Jesteś zmęczona, prawda?
W odpowiedzi tylko ziewnęłam. Chłopak kazał mi się przespać, więc zrobiłam tak, jak chciał.
Położył się obok, głaskając mnie przez cały czas po głowie. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i zasnęłam.
Kiedy się obudziłam ujrzałam Keia obok mnie. Gdy spał wyglądał uroczo. Pogłaskałam go po policzku na co ten się obudził.
   -Eto...Obudziłam cię?
   -Nie-odpowiedział przeciągając się.
   -Jak myślisz, obudzili już się?
   -Raczej nie...Powyłączałem im budziki. Nie powinni się prędko obudzić.
   -Czyli...Zaplanowałeś to?
Czarnowłosy przytaknął i szybko wstał. Poprawił sobie włosy, po czym zabrał mnie na śniadanie do pobliskiej knajpki. Po śniadaniu poszliśmy na zakupy, które były bardzo udane. Zaopatrzyłam się w parę nowych ubrań, które musiałam szybko ubrać, bo byłam w piżamie. Oczywiście za wszystko płacił Kei, ponieważ ja nie miałam ze sobą pieniędzy.
   -Już dwunasta. Myślę, że się obudzili-wyszeptałam, kiedy drzwi od mojego pokoju się otwarły.
Akira i Kenta patrzyli na nas pytająco.
   -Jakoś późno wstaliście. My już jesteśmy po śniadaniu. Powinniśmy jechać?-czarnowłosy z uśmiechem na twarzy podał Kencie torby.-Byliśmy też na zakupach.
Niebieskooki patrzył na mnie ze zdziwieniem, ale ja tylko się uśmiechnęłam.

***

Wszyscy wyszliśmy weseli z samochodu.
Zielonooka wyjęła nasze torby z bagażnika. Pożegnaliśmy się ze sobą i odeszliśmy w dwie różne strony. Ja i Kenta podążyliśmy do domu a Kei i Akira poszli na spacer.
Ja i czarnowłosy odwróciliśmy się w tym samym czasie. Uśmiechnął się do mnie. Jego oczy w tamtym momencie wyglądały pięknie, ale nie sądziłam, że one...
   -Wchodzimy?-spytał po chwili Kenta.
   -Jasne. Jestem zmęczona.
....tak szybko się zamkną.

***

W następnym rozdziale:
*
   -Kei! Obudź się! Nie żartuj sobie ze mnie! Kei! To już nie jest śmieszne! Niech ktoś zadzwoni po karetkę! Proszę, obudź się!-w tym samym momencie wyczułam, że czarnowłosy przestał oddychać.-Kei! Nie chcę cie stracić! Kei!
*

środa, 13 maja 2015

Rozdział 26: "No idź już spać."

No to co wam mam napisać...Ostatnio jakoś mi nie idzie. Dodatkowo zbiłam sobie palec, więc nie mogłam za szybko pisać...
Znaczy...Wena jest, ale dostałam lenia i jakoś nie chce mi się pisać (ostatnio się uwzięłam na dramy i tak jakoś....).
Ale oczywiście nie zaprzestane pisania!
Rozdział na który nie miałam pomysłu, ale myślę, że wam się spodoba. :)
~YukinoKaki

***

I znów siedzenie w szkole, patrzenie przez okno, czekanie, aż lekcja się skończy.
Minęły już dwa dni od ostatniej imprezy. Kenta stał się bardzo opiekuńczy, nie opuszczał mnie na krok. Po części się cieszyłam, a po części, wręcz przeciwnie, wnerwiałam.
Spojrzałam na otwarte drzwi, gdzie stał Kenta. Machał do mnie i czekał, aż lekcja się skończy.
Ten człowiek był niemożliwy. Dzwonek zadzwonił parę sekund później. Brązowowłosy wszedł do klasy i szybko mnie przytulił. Zazgrzytałam zębami ze złości, ale szybko się odwróciłam a uśmiech zawitał mi na twarzy.
   -Co ty tu robisz?
   -Przyjechałem cię odebrać. Zabieram cie dziś na super pyszny obiad, następnie na zakupy, a potem na plaże. Obiecuje, że będziesz się dobrze bawić. Chodźmy...
   -Dzisiaj nie mogę. Może kiedy indziej? Wybierzemy się gdzieś w przyszłym tygodniu?
   -Ymm...Okej. Dlaczego dzisiaj nie możesz?
Powiedziałam mu, że mam bardzo ważne rzeczy do załatwienia, więc sobie odpuścił. Wyszedł po chwili mówiąc, że spieszy się do pracy, ale jak dla mnie wyglądało to tak, jakby nie chciał wyjść na olanego. W wejściu chłopak minął się z Iriną, która szybko wbiegła do pomieszczenia nie zauważając mnie. Podbiegła do Keia i Akariego, którzy po chwili szybko zabrali swoje rzeczy i wybiegli z pomieszczenia. Białowłosa sekundę później pojawiła się obok mnie oznajmiając, że jest sytuacja kryzysowa i, że muszę szybko się z nią udać do zamku.
Zrobiłam tak jak kazała, i już po minucie znalazłyśmy się w sali tronowej, gdzie cała nasza 'wesoła' rodzinka czekała na wieści od miodowookiej.
O dziwo ta usiadła na tronie, założyła nogę na nogę i uśmiechnęła się promiennie.
   -Będziemy mieli kontrole!
Wszyscy patrzyli po sobie w poszukiwaniu odpowiedzi.
   -A coś więcej?-spytała po chwili wnerwiona Sari.
   -Sprawdzą, czy związek Keia i Haruki jest prawdziwy. Jeżeli coś będzie nie tak to będziemy mieli po dupie.
   -Kontrola?-do pomieszczenia wbiegł Hitaro.
   -U..Um...
  -Czyli, że co? Będziemy musieli udawać kochającą się parę?-spytałam po chwilowym przemyśleniu wszystkiego.
Na twarzy wszystkich dookoła zawitały uśmiechy, prócz Keia i Sachy, którzy patrzyli na siebie przerażeni.
Pacnęłam się w głowę akurat wtedy, kiedy drzwi się otworzyły a do pomieszczenia weszło czworo mężczyzn. Patrzyłam na nich zdziwiona i nim zdążyłam coś powiedzieć czarnowłosy objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Chciałam go walnąć, ale ten szybko wyszeptał, że to komisja.
Na mojej twarzy zawitał szeroki, udawany uśmiech, którym musiałam zamydlić im oczy.
   -Witam-Irina podeszła do nich i przedstawiła wszystkich.
Naprawdę ich nie polubiłam. Nadęci, otyli faceci, którzy patrzyli się na wszystkich z wyższością.
Białowłosa wraz z mężem zaprowadzili ich do pokoi, które im przygotowali. Kiedy tyko drzwi się zamknęły ja i Kei odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Chłopak kichnął na co ja się zaśmiałam.
   -Wszechpotężny Kei się rozchorował?
   -Zadaj sobie pytanie, przez kogo. Pewna idiotka, która zachowywała się jak lafirynda musiała być wyprowadzona z imprezy, więc rozchorowałem się przez nią.
   -Nie potrzebnie wyciągałeś mnie z imprezy! Nie rozchorowałbyś się wtedy! I nie jestem łatwa!
   -Tak czy inaczej to twoja wina! Jak zamierzasz mi to wynagrodzić?-znów na twarzy miał ten zboczony uśmiech.
   -Wybij sobie z głowy te sprośne myśli. Idź do pokoju i weź jakieś leki.

***

Stałam przy łóżku czarnowłosego idioty, który cały czas kaszlał.
   -Masz-podałam mu tabletkę, którą szybko rzucił w kąt.
Zazgrzytałam zębami i podałam mu następną, z którą zrobił to samo.
   -Nie chcę.
   -Wnerwiasz mnie! Łykaj tą tabletkę!-wzięłam do ręki szklankę z wodą.
   -Zmuś mnie!
   -Łykaj te jebane tabletki!-wykrzyknęłam oblewając go zawartością szklanki.
Przetarł oczy patrząc na mnie z niedowierzaniem.
   -Czy ty...
   -A teraz proszę cię grzecznie kochanie...Łykaj tą tabletkę, albo wsadzę ci ją drugą stroną! Bardzo ładnie proszę...-odstawiłam kubek i wyszłam z pomieszczenia.
Za drzwiami stał jeden ze członków rady. Miałam ochotę go udusić, ale przerwał mi to dzwonek oznajmiający, że dostałam SMSa.

~Gdzie jesteś?
Znów gdzieś zniknęłaś.
Jego też nie ma w szkole...
Jesteś z nim? Martwię się...
Pamiętaj, że obiecałaś mi wspólny wyjazd.~

Niski, brązowowłosy członek rady zmierzył mnie wzrokiem na co tylko uśmiechnęłam się lekko.
   -Coś nie tak?
   -Zastanawiam się dlaczego książę cię wybrał. Jesteś taka brzydka...
Zamurowało mnie. Czy on właśnie powiedział, że jestem brzydka? Co on sobie wyobrażał? Chciałam na niego nakrzyczeć i wytknąć mu jego wygląd, ale ktoś zasłonił mi usta.
   -Jeżeli masz wytykać wygląd mojej narzeczonej to najpierw spójrz na siebie nadęta, spasła, niewychowana świnio. Przypominam, że nie jesteś u siebie-miodowooki chciał wciągnąć mnie do swojego pokoju, ale walnęłam go w nogę i szybko wyrwałam mu się.
   -Weź się czasem przymknij i daj mi coś powiedzieć! Nie tykaj mnie! Nie odzywaj się do mnie ty wnerwiający człowieku! Ty też się zamknij-skierowałam wzrok na członka rady.
Chciałam odejść, ale zauważyłam, że czarnowłosy ma mój telefon w swojej ręce. Wyrwałam mu go i szybko zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
   -Czy on powiedział, że jestem ładna?-spaliłam się rumieńcem.-Może nie bezpośrednio, ale zawsze...
Dotknęłam się w kostkę i cicho pisnęłam. Miałam siłę, którą szkodziłam sama sobie.

***

Bawiłam się laleczkami, które wyjęłam z drewnianej skrzynki.
Znalazłam je tego samego dnia, w którym pokłóciłam się z Keiem, jeżeli można było nazwać to kłótnią.
W pudełku były cztery laleczki, każda w innym kolorze.
Pierwsza białą, druga zielona, trzecia czerwona a ostatnia brązowa.
Domyślałam się do czego służą, ponieważ kiedy je dotykałam mój znak zaczynał świecić.
Oczywiście miałam już go na stałe na karku. Zamknęłam oczy a kiedy je otworzyłam stała przy mnie białowłosa kobieta, ubrana w białą sukienkę.
   -A ty to kto?-spytałam po paru sekundach.
   -Ann, twoja laleczka. Pomóc ci w czymś?-uśmiech nie znikał jej z twarzy.
   -Nie..Tylko...Są jakieś instrukcje jak was używać?
   -Jeżeli będziesz chciała, abyśmy się przy tobie pojawiły, to tak zrobimy. Możesz nas używać do manipulacji innymi lub do walki z przeciwnikami. Jestem lalką zimy. Trzecią z pięciu głównych wudu. Miło mi cię poznać. Wiosna, czyli ta zielona to Bell, czerwona to lato, Riss, a brązowa, czyli jesień to Nin. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
   -Co mam z wami zrobić?
   -Nic. Za chwilę znikniemy i pojawimy się jako uzupełnienie twojego znaku. Będzie on teraz świecił czterema kolorami. To ja już znikam, ponieważ mamy małą imprezkę. Narka-nim się zorientowałam kobiety już przy mnie nie było.
Po jakiejś godzinie poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Szybko znalazłam się w pokoju Keia. Nie było go tam. Następne uderzenia sprawiły, że zaczęłam zwijać się po podłodze.

***

Weszłam do pokoju chłopaka, który miał pełno opatrunków.
Nie było mi go żal. Przecież to przez niego wszystko mnie bolało. Na szczęście Irina dała mi tabletki, przez które mogłam na pięć minut odciąć się od Keia.
Komisja stawała się coraz bardziej dociekliwa. Miałam ich już serdecznie dość. Nie wystarczyło im to, że musiałam się opiekować tym dupkiem.
   -Twoje lekarstwo-wyszeptałam podając czarnowłosemu tabletki.
   -Nie chcę.
   -Nie wkurwiaj mnie! Żryj!
   -Nie chcę.
Odgarnęłam grzywkę na bok.
   -Przypominam przez kogo się z tobą użeram...
   -Przypominam przez kogo tu leżę.
   -Co? Niby to moja wina!?-wykrzyczałam zdenerwowana.
   -Jakbyś nie odeszła...-zakrył sobie usta.-Nieważne...
   -Jakbym nie odeszła, to co?
   -Jakbyś nie odeszła to nie musiałbym się wysilać, abyś wróciła.
   -Nie mogę cię zrozumieć! O co ci właściwie chodzi?
Przełknął głośno ślinę i wbił we mnie wzrok.
   -Czytałem twoje SMSy. Umówiłaś się z nim. Nie chciałem, abyś się z nim spotkała.
Ten człowiek...Naprawdę...
Usiadłam przy nim, poczochrałam mu włosy na co uśmiechnął się lekko.
   -Idiota...Jak będę chciała to wrócę. Nie możesz mnie do tego zmusić. A teraz połknij tabletkę, bo musisz wyzdrowieć, zrozumiano?
Kiedy chłopak wziął leki mogłam ze spokojem zostawić go samego.
   -Ten głupek...Nawet kiedy zrobi coś złego to potrafi być słodki.
Rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po telefon.

Chyba zacznę usuwać SMSy....


***

Jedzenie obiadów podczas kontroli było najgorsze.
Obserwowali każdy ruch. Nie mogłam się przy nich najeść, ponieważ czułam, że jeżeli zrobię coś niewłaściwego to może się to dla wszystkich źle skończyć.
Przełknęłam ślinę...Pierwszy kęs.
Rozejrzałam się dookoła. Wszystko chyba było w porządku.
Przełknęłam ślinę...Drugi kęs.
Znów rozejrzałam się dookoła i odetchnęłam z ulgą.
Przełknęłam ślinę...Trzeci kęs.
   -To kiedy możemy się spodziewać dzieci?-zakrztusiłam się.
Co oni wszyscy widzieli mnie jako maszynę do robienia dzieci?
   -A wiecie co...Nie będzie dzieci!-coś we mnie pękło.-Żadnych dzieci nie będzie! Zamierzam zostać dziewicą do końca swojego jebanego życia. A jeżeli wam to kurwa nie odpowiada, to proszę spierdalać-rzuciłam sztućce na stół i szybko wyszłam z pomieszczenia.
Oczywiście przemyślałam swoje zachowanie już po fakcie. Nie miałam ochoty ich przepraszać. Zero przepraszania!
Czarnowłosy pojawił się w moim pokoju mówiąc, że rada skończyła śledztwo i wydadzą ostateczny wyrok na nas.
Kiedy skończył mówić w biegu zaczęłam ich szukać. W końcu znalazłam ich w jednym z pokoi. Całą ich rozmowę było słychać.
Komisja rozmawiała o nas. Moja ciekawość była większa niż sądziłam. Nie myślała, że zniżę się do tego, aby ich podsłuchiwać.
   -Co do tego małżeństwa mam pewne obawy...
   -Ja też. Wydaje mi się, że nie jest prawdziwe.-mężczyzna przy kości zaczął mieć zastrzeżenia.
   -Ja też....
   -I ja.
   -Są za młodzi na małżeństwo...
   -Widać, że udają. Chyba żadna kobieta nie jest taką cnotką.
   -A ten ich synek. No prozę was...Jakaś błazenada.
Z impetem otworzyłam drzwi na co wszystkie siedzące tam osoby podskoczyły.
   -Błazenada!?-byłam dosyć wnerwiona.-Posłuchajcie mnie i to lepiej uważnie. Nie podnosicie z miejsc tych swoich otyłych tyłków, więc nie macie prawa oceniać kogoś takiego jak on! Może i wydaje się być zły, ale kiedy się go bardziej pozna to jest o wiele lepszy. Pracowity, zaradny, dosyć mądry. Nie chcę czegoś takiego słyszeć! Czy wy myślicie nad tym co mówicie!?-główny zarządca grupy chciał coś powiedzieć, ale sparaliżowałam go wzrokiem.-Powinniście się wstydzić! Należy się wam lekcja dobrego wychowania! Najlepiej u Sari....Chociaż nie, byłoby jeszcze gorzej. Przejdę teraz do rzeczy. Jeżeli jeszcze raz usłyszę coś takiego z waszych ust o moim narzeczonym to osobiście wydrapie wam oczy, powyrywam serca, choć wątpię, czy je macie i powieszę przed swoim łóżkiem jako zabawki, ale najpierw trochę zabawy z laleczkami wudu. Rozumiemy się?
Wszyscy zgodnie kiwali głowami na co się uśmiechnęłam.
   -Dziękuje za zrozumienie wszechpotężna rado. To ja się już będę zbierała, bo muszę dać Keiowi leki. Mam nadzieje, że ten idiota znowu się nie będzie bić...
Wyszłam z pomieszczenia rozpromieniona.
Wzrok miałam wbity w ziemię. Po paru krokach ujrzałam dobrze znane mi buty. Szybko podniosłam głowę do góry i spaliłam buraka.
   -Powiedz mi....Co to właściwie było?
   -A nic...Należało im się. I nie schlebiaj sobie. Musiałam coś wymyślić. A teraz do łóżeczka i lyly. Trzeba się wyspać! A ja już idę‎.
Złapał mnie za rękę na co odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał jak dzieciak, któremu trudno zrozumieć o czym mówię. Podeszłam do niego i złożyłam pocałunek na jego policzku.
   -No idź już spać.

***

-Przepraszam za spóźnienie!-krzyczałam podbiegając do Kenty.
Obok niego stała blondynka, przez co się bardzo zdziwiłam.
   -Co ty tu robisz?
   -Jadę z wami na wakacje! W końcu podwójne randki są wspaniałe!
   -Ano....O czym ty mówisz? Jakie podwójne randki!?
   -Ja też chciałbym wiedzieć-usłyszałam za sobą głos miodowookiego.
   -No to mamy dla was niespodziankę. Jedziemy na weekend nad jezioro! Będzie zabawnie! Mamy załatwiony hotel, więc nie musimy się o nic martwić-blondynka była do tego wszystkiego pozytywnie nastawiona.
Odwróciłam się w stronę Keia, który stał z szeroko otwartymi ustami.
Patrzył na mnie jak na idiotkę.
Wtedy nie wiedziałam, przez co będę musiała przejść.
   -To co, jedziemy?
Czarnowłosy pojawił się obok mnie.
   -Wiedziałaś?
   -Myślałam, że to miał być wyjazd mój i Kenty...
   -To miała być wasza randka?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chłopak już na początku podróży wydawał się zły.

Akira...Jeżeli powiem ci, że ten idiota mnie molestuje to mi uwierzysz, prawda?
Proszę....Odseparuj go ode mnie!

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 25: "Mój narzeczony."

Wiem, że nie byłam w formie i dodałam taki krótki rozdział, ale zrekompensuje wam to, obiecuje!
Więc....Zapraszam do przeczytania moich wypocin (Kasia by mnie zabiła, jeżelibym nie dodała)
~YukinoKaki

***

-Więc...Już wszystko dobrze?
Mężczyzna przytaknął i pocałował mnie w czoło. Szybko przytuliłam się do jego klatki piersiowej na co ten tylko się uśmiechnął.

I tak źle się czuje z tym, że z tobą śpię....

***

Dzień wcześniej....

   -Czyli, że....Co wy mi wmawiacie! Czy wy tak na serio? Nie no ja już nie mogę...Powiedzcie mi to jeszcze raz....Tylko wolniej-chodziłam dookoła przez cały czas drapiąc się po głowie.
   -Sho i Makoto....Makoto się z nim przespała!
   -I co ci do tego szczylu!
   -Szczylu? Jestem od ciebie o rok starszy!
   -Dosyć!-wykrzyczałam, kiedy ci wstali z zamiarem wydrapania przeciwnikowi oczu.
Weszłam naprzeciw nich i położyłam dłonie na biodrach.
   -A tak w ogóle...To co ci do tego Louis?
Chłopak zalał się rumieńcem. Jego czerwona twarz i niebieskie włosy idealnie ze sobą współgrały.
   -Tylko ty mi nie mów, że...Zakochałeś się w Makoto!-Sho nagle podbiegł do niego i go przytulił-A widzisz...Już wiem, dlaczego jesteś zły. Młodszy ci bzyknął laskę...
   -No właśnie o tym mówię!-wykrzyczał w moją stronę.
Chłopacy się jeszcze chwile kłócili, ale dzięki mojej pomocy doszli do porozumienia.
Zostawiłam ich samych, ponieważ wiedziałam, że już więcej się nie będą bić. Rozumiałam to, że Louis jest o to wściekł. Ja także zrobiłabym awanturę o coś takiego. Nie wyobrażałabym sobie tego, że Kei mógłby się przespać z Akirą...

...O czym ty myślisz...Przecież oni nie są razem naprawdę...A jeżeliby byli...Skończ już myśleć!

Bardzo szybko dostałam się do domu. Chociaż nie czułam się w nim najlepiej to musiałam się gdzieś przespać. Pierwszym moim celem stałą się lodówka, która świeciła pustkami. Nie chciało mi się iść do sklepu, więc wyciągnęłam jedzenie, które miałam przygotowane do szkoły.
Irina była najlepszą kucharką w całym wszechświecie. Ryż i krewetki w jej gotowaniu były mistrzostwem. Kiedy zjadłam dostałam SMSa.

~Zrywamy się jutro ze szkoły?~

~Raczej nie. Dość długo mnie nie było.~

~Czym ty się obchodzisz!~

~Szkołą? Moimi nieobecnościami?~

~Ta dziewczyna....naprawdę...!
A po szkole? Chodź z nami na imprezę!~

~Myślę, że da się zrobić.~


W szafie miałam parę ubrań, wiec mogłam się w coś przebrać.
Szybko pobiegłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę i wzięłam kubełek lodów do ręki. Łyżka znalazła się w drugiej dłoni a ja mogłam usiąść i na spokojnie obejrzeć drame.
   -Dobrze by było, jeśli Kei by też obejrzał. Kei!-zawołałam. Po chwili pacnęłam się w głowę.-Przecież go tu nie ma...
Oczywiście byłam smutna. Dobrze się z nim oglądało dramy. Leciał drugi odcinek najnowszej. Pierwszy oglądałam razem z Keiem. Na mojej twarzy szybko pojawił się uśmiech a na policzkach łzy. Nie przeszkadzało mi to, że płacze z niewiadomego mi powodu. Po prostu pozwoliłam na to, aby łzy spływały strumieniami. Zapominałam o nich patrząc na dramę i wpychając w siebie kolejną porcję lodów czekoladowych. Kiedy drama się skończyła zauważyłam, że lodów prawie w ogóle mi nie ubyło a ja cały czas cyckałam łyżkę.
Usnęłam z nią na kanapie.
Obudziłam się przez muchę, która latała nad moim uchem. Szybko ją odgoniłam, wyjęłam łyżkę z buzi, spojrzałam na zegarek i w mgnieniu oka znalazłam się w łazience. Miałam podkrążone oczy. Chociaż spałam dość długo miałam koszmary. O ile koszmarem można nazwać wizję Akiry i Keia całujących się przed szkołą.
   -Ach, kobieto! Czy ty nie masz już lepszych rzeczy do roboty, tylko myślenie o tym?-mówiłam do lustra z szczoteczką do zębów w ustach.
Szybko wyplułam pastę do zębów, aby po paru sekundach znaleźć się przed szafą w której świeciło pustkami.
Jedyne co miałam to wytarte rurki, biały t-shirt i czarne adidasy. Byłam zmuszona, aby się w to ubrać. Oczywiście nie mogło zabraknąć peruki i soczewek. To już naprawdę działało mi na nerwy.
Wyszłam z domu z torbą na ramieniu i jabłkiem w ręce. Zjadłam je w drodze do szkoły.

***

-To co, idziemy?-usłyszałam super szczęśliwy pisk Akiry dochodzący zza moich pleców.
Odwróciłam się i uśmiechnęłam szeroko do niej oświadczając, że muszę się przebrać.
Nie byłam gotowa na to, żeby wyjść. Chciałam się naprawdę spić i zapomnieć o wszystkim co działo się przez ostatnie dni. W szczególności chciałam zapomnieć poprzedni dzień.
Wnerwiony Kenta...Pocałunek Akiry i Keia...Byłam zbyt tym wszystkim przytłoczona, żeby zdrowo myśleć.
W domu Akira wyciągnęła dla mnie czerwone pudło z torby. Otwarłam je i automatycznie się do niej przytuliłam. Tylko ona potrafiła zdziałać cuda.
   -Wszystko, czego potrzebujesz, aby mieć darmowe drinki, fajki i grono adoratorów.
W pudle znajdowało się wiele ubrań, które szybko znalazły się na podłodze a ja i blondynka zaczęłyśmy w nich przebierać.
W końcu wybrałyśmy dla mnie dżinsowe szorty z wysokim stanem, czarne, wiązane buty na korku, białą, lekko wytartą bokserkę i czarną torebkę listonoszkę.
   -A ty się nie przebierasz?-spytałam, kiedy skończyłyśmy się malować.
Dziewczyna zaprzeczała mówiąc, że ona ma już chłopaka i nie chcę, aby brano ją za łatwą.
   -To, że cię biorą za łatwą często pomaga, wiesz?
Blondynka uśmiechnęła się spinając mi włosy w koka.
Gdy byłyśmy gotowe do wyjścia zadzwonił dzwonek. Zielonooka szybko je otworzyła i uwiesiła się na szyi gościa. Miałam co do tego złe przeczucia, które potwierdziły się, kiedy zobaczyłam w wejściu czarnowłosego, miodowookiego chłopaka, który uśmiechał się promiennie.
   -A on co tu robi?
   -Przecież pisałam, że z 'nami'! Naucz się czytać!
   -Myślałam, że to literówka...Dobra, chodźmy! Musimy się szybko wkręcić do klubu...
   -A co to za problem? Wszyscy znają cię tam bardzo dobrze!
Kei spojrzał na mnie szybko za co tylko zbeształam go wzrokiem. Wyszliśmy z domu w pośpiechu i w piętnaście minut, które dłużyły mi się niemiłosiernie, dotarliśmy do klubu.
Bramkarz oczywiście z uśmiechem na ustach mnie wpuścił, uprzednio częstując mnie papierosem.
Wiedziałam, że tej nocy się upije...Musiałam się upić.

***

Głowa upadała mi coraz bardziej na blat baru.
Barman nalewał mi kolejne kieliszki, ale nie pozostawałam sama w piciu. Chłopak za ladą, może trzy lata ode mnie starszy miał problemy sercowe. Rozmawialiśmy ze sobą tak, jakbyśmy znali się od dawna.
   -A ty dlaczego pijesz?-spytał w końcu.
   -Przez problemy. Moje życie to jedno....
   -...wielkie gówno? Wiem coś o tym. Dlaczego patrzysz na kolesia, który tańczy z tą blondyną?
   -Bo jest skończonym dupkiem!
   -Czyli przez faceta...-stuknęliśmy się kieliszkami i wlaliśmy ich zawartość do swoich ust.
Przetarłam oczy, aby zobaczyć Akirę i Keia obściskujących się na parkiecie.
   -Powiedz mi, czy ty też widzisz, że oni się całują?
   -U...Umm...
   -Polej! Ten dupek, aww....powyrywam sobie przez niego wszystkie włosy!
   -Łączy cię z nim coś?
   -Ta...To mój narzeczony! Tyle, że ona o tym nie wie a ja jestem zmuszana do ślubu dla jej dobra!
Chłopak znów nalał nam alkohol.
   -Szacun. A teraz pij. To najlepsze na złagodzenie bólu!
   -Wiem-uśmiech jakim go obdarzyłam był najsłodszym, jakim kiedykolwiek kogoś obdarowałam.
   -Niech ten uśmiech nie znika ci z twarzy. Zemścimy się!
Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Barman uśmiechnął się szarmancko pokazując mi dziewczynę, która tańczyła obok czarnowłosego i złotowłosej.
   -Widzisz tą dziewczynę? Zerwała ze mną. Teraz tańczy z jakimś nadzianym dupkiem. Mam ją ochotę zabić, ale lepsza będzie zemsta, nie sądzisz?
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Nie robiłam tego dla siebie, ale żeby pomóc temu chłopakowi.
Przeskoczył przez bar, chwycił mnie za rękę i porwał do tańca.
Widziałam wzrok jego byłej, który mówił, że mnie zabije. Uśmiechałam się do niego najsłodziej jak tylko umiałam. Nawet się nie spostrzegłam, jak upadłam prosto w ramiona barmana. Chłopak złapał mnie a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Parę sekund później zostałam przez kogoś wyrwana z objęć. Za mną stał czarnowłosy, niezadowolony chłopak, który szybko złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził z pomieszczenia. Nie wyrywałam się. Byłam zadowolona z tego, że zyskałam trochę jego uwagi, że wreszcie oderwał się od Akiry i spojrzał na mnie.
Byłam pewna tego, że dziewczyna nie wróci za szybko do domu.
Miodowooki puścił mnie dopiero, kiedy przekroczyliśmy próg mojego domu. Zamknął za nami drzwi i kazał mi wejść do mojego pokoju. Zrobiłam jak chciał.
Stanęłam na środku pokoju a po chwili w pomieszczeniu pojawił się czarnowłosy.
Stanął naprzeciw mnie i wbił we mnie swoje zimne spojrzenie.
   -Nie sądziłem, że taka jesteś-zabolało, i to bardzo.-Kleisz się do każdego napotkanego faceta, żałosne.
Zrobiło mi się wstyd. Nie sądziłam, że tak to odbierze. Ja tylko chciałam...Właśnie, co chciałam?
Zwrócić na siebie jego uwagę? Byłam zazdrosna o to, że tańczył z Akirą, a nie ze mną, że całował się z Akirą, a nie ze mną?
Na mojej twarzy pojawiły się łzy a uśmiech znikł. Walnęłam go w klatkę piersiową na co ten popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
   -A nie pomyślałeś, że to przez ciebie? Przez to, że całowałeś się z Akirą? Przez to, że patrzyłeś na nią tak dziwnie? Czy nie potrafisz zrozumieć tego, że jestem zazdrosna? Chce być w centrum uwagi, ale czuje się, jakbym była tą odstawianą na bok. To jak teraz wyglądam...Nie pomyślałeś przez kogo chcę tak wyglądać? Alkohol jest jedynym, co potrafi złagodzić mój ból. Ale tobie to nie wystarcza! Musisz się z nią całować nawet wtedy, kiedy chcę o tym zapomnieć! Musisz to robić na moich oczach! Robisz to, bo ci się to podoba, czy po prostu chcesz mnie wnerwić?-mówiłam cały czas waląc w jego klatkę piersiową.-Nie żałuje tego, że się tak ubrałam i, że tam poszłam. Chociaż po części zapomniałam jak się czuje, gdy cie z nią widzę. A teraz proszę cię wyjdź...Idź dopóki jeszcze cię odsyłam!-krzyczałam nie mogąc opanować emocji.
   -A co z twoją dumą?
   -Dumę straciłam w chwili, kiedy zgodziłam się na ślub z tobą.
Chłopak chwycił mnie za nadgarstki i przysunął do siebie. Patrzyłam w jego miodowe oczy, które były cholernie pociągające przez alkohol, który wypiłam. Odepchnęłam go od siebie i usiadłam na łóżku. Mężczyzna zajął miejsce obok mnie. Nie chciałam na niego patrzeć. Za bardzo denerwował mnie widok jego twarzy.
   -Akira za chwile tu będzie-musiał to powiedzieć? Czy w tej sytuacji interesował się tylko nią?
Wstałam i walnęłam go w twarz. Patrzył na mnie jak oniemiały, w ogóle się nie poruszył.
   -Czy ciebie w takiej sytuacji obchodzi tylko Akira?
Kiedy powiedziałam to zdanie chłopak szybko wstał i połączył nasze usta w pocałunku.
Nie ukrywałam, że bardzo mi się to podobało.
Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam się do niego przytulić i pocałować go jeszcze raz, ale tym razem zdrowy rozsądek wziął nade mną górę.
Odsunęłam go od siebie i zalałam się rumieńcem.
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Odwróciłam się i ujrzałam brązowowłosego chłopaka, który chwycił mnie za rękę, wyprowadził z domu i wpakował do czarnego auta.
Po paru minutach, które przejechaliśmy w całkowitej ciszy, wysiedliśmy w garażu. Udałam się do domu nie wiedząc co powiedzieć Kencie. Widziałam, że był przez cały czas wściekły.
   -Poimprezowałaś?-przytaknęłam na co ten poczochrał mi włosy.
   -Nie jesteś zły?
   -Jestem, ale co mogę na to poradzić. Chodź już spać. Jutro weekend a ty miałaś pracować w firmie, zapomniałaś? Ostatnio mamy bardzo dużo pracy.
Posłałam mu słodki uśmiech na co ten złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni.
Rzuciłam się na łóżko patrząc, jak chłopak zdejmuje swoją koszulkę i kładzie się obok mnie.
   -Więc...Już wszystko dobrze?
Mężczyzna przytaknął i pocałował mnie w czoło. Szybko przytuliłam się do jego klatki piersiowej na co ten tylko się uśmiechnął.

I tak źle się czuje z tym, że z tobą śpię....

Przez całą noc myślałam nad tym co się wydarzyło od czasu mojego powrotu.
Życie mi się jeszcze bardziej pogmatwało.
Chciałam, żeby na miejscu Kenty pojawił się Kei. Chciałam, żeby ten czarnowłosy idiota mnie objął, pocałował, albo chociaż pogłaskał po głowie. Niepotrzebnie zgadzałam się na to, że będziemy udawaną parą.

***

W następnym rozdziale:
*
   -Niepotrzebnie wyciągałeś mnie z imprezy! Nie rozchorowałbyś się wtedy!
   -Tak czy inaczej to twoja wina! jak zamierzasz mi to wynagrodzić?
*
   -Kontrola?
   -U..Um...
   -Czyli, że co? Będziemy musieli udawać kochającą się parę?
*
   -Łykaj te jebane tabletki!-wykrzyknęłam oblewając go zawartością szklanki.
Przetarł oczy patrząc na mnie z niedowierzaniem.
   -Czy ty...
   -A teraz proszę cię grzecznie kochanie...Łykaj tą tabletkę, albo wsadzę ci ją drugą stroną! Bardzo ładnie proszę...

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 24: "Chcę to skończyć...."

Dzisiaj będzie krótko, ponieważ się rozchorowałam i nie jestem w najlepszej formie.
Popatrzyłam na głosowanie i mamy (aż) dwa głosy.
Myślałam, że będzie więcej.
~YukinoKaki

***

Wszyscy dookoła patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
Uśmiechnęłam się lekko do Akiry, która szybko mnie przytuliła.
   -Tęskniłam. Mogłaś chociaż zadzwonić! Mam nadzieje, że wszystko z tobą dobrze i nie kłóciłaś się z Keiem.
Zetknęła m na czarnowłosego, który uśmiechnął się do blondynki.
Po chwili zaczęła się lekcja. Akari był w świetnym humorze, pewnie dlatego, że na korytarzu czekała Sari. Po lekcji z nami szybko się ulotnił. Razem z Akirą wyszłam na dziedziniec. Dziewczyna przez cały czas szła za rękę z Keiem. Nie wnerwiało mnie to. Cieszyłam się szczęściem Akiry, chociaż ono nie było prawdziwe.
   -Popatrz kto przyjechał-powiedziała i kazała mi się odwrócić.
Odwróciłam się w drugą stronę i ujrzałam idącego w moją stronę Kente. Przełknęłam głośno ślinę a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.
Bardzo szybko znalazł się obok mnie. Automatycznie mnie przytulił. Odsunęłam się od niego i poczochrałam mu włosy.
   -Mogłaś dać znać.
   -Jak widzisz nic mi nie jest. Możesz wracać do domu. Przyjdę tuż po szkole.
Chłopak szybko zaczął mnie błagać, abym wróciła z nim do domu.
Po paru minutach namowy zgodziłam się. Pożegnałam się z Akirą i z czarnowłosym, który nie wydawał się pozytywnie nastawiony do tego pomysłu.
Gdy odchodziliśmy brązowowłosy objął mnie ramieniem.
   -Chcesz prowadzić?-szybko przytaknęłam na co ten podał mi kluczyki.
Kiedy otwierałam drzwi popatrzyłam na Keia i Akirę, którzy w tamtym momencie się całowali.
Czułam się dziwnie w tamtej chwili. Tak, jakby ktoś wyprał mnie z emocji. Szybko otwarłam drzwi i jeszcze szybciej nimi trzasnęłam. Po sekundzie kluczyk znalazł się w stacyjce a auto ruszyło w zawrotnej prędkości.
Kiedy już dojechaliśmy szybko zniknęłam w drzwiach domu. Chłopak ruszył zaraz za mną.
Wyciągnęłam kubek, nalałam sobie wody i usiadłam na krześle w kuchni. Zanurzyłam usta w napoju, kiedy brązowowłosy stanął obok mnie. Zaczął coś mówić, ale go nie słuchałam. W końcu chwycił kubek, który miałam w ręce i cisnął nim o ścianę. Szkło i woda rozprysły po całym pomieszczeniu.
   -K...Kenta?
   -Posłuchasz mnie wreszcie!?-wydawał się być inny niż zazwyczaj. Wystraszyłam się go.
Przytaknęłam na co ten podszedł do lodówki i wyjął z niej napój.
   -Kim dla ciebie jestem?-otworzyłam szeroko oczy.-No powiedz, kim!?
   -To proste. Jesteś....

No kim on dla ciebie jest? Nie jesteś tu bez powodu!

   -Jestem?
   -Jesteś moim narzeczonym.
Szybko się napił i postawił puszkę na blacie.
   -Narzeczonym? Tylko? Przecież jesteś z kogo kochasz, prawda? Powiedz kim ja dla ciebie jestem!
   -Co cię opętało?
   -Dlaczego to musisz być ty? Dlaczego muszę kochać kogoś dla kogo jestem nikim? Możesz mi to powiedzieć? Chcę to skończyć...
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.
   -Kenta...O co ci chodzi?
   -Akira mi o wszystkim powiedziała. Po tym jak wróciłaś z wyjazdu rozchorowałaś się. Nie byłaś u mnie, u siebie, więc gdzie? Opiekował się tobą? Zniknęłaś na dwa miesiące...Przez dwa miesiące martwiłem się o ciebie jak głupi! Byłaś u niego...wiem to.
   -Zabrałeś mnie ze szkoły tylko dlatego, aby się pokłócić?
   -Widzę jak na niego patrzysz. Kiedy całował się z Akirą wnerwiłaś się, prawda?
   -Ponieważ on nie kocha Akiry. Znam jego prawdziwe intencje wobec niej.
Sekundę później puszka, którą miał w ręce przeleciała tuż przy mojej głowie i wylądowała na ścianie. Wybiegłam z domu. Chciałam iść do szkoły, ale Akira by pytała. Mogłam też iść do zamku, ale wtedy Kei by dociekał. W ostateczności został mi dom. Udałam się do niego, ale nie miałam przy sobie kluczy. Balkon ostatnim razem też zamknęłam, więc nie mogłam wejść. Usiadłam na huśtawkę rozmyślając nad tym, gdzie będę spać. Może i było jeszcze wcześnie, ale chciałam wiedzieć, gdzie się udać.
Poczekałam, aż moja klasa skończyła lekcje i udałam się do sali lekcyjnej po torbę.
Na szczęście przez cały czas była na moim stoliku. Wzięłam ją ze sobą i wyszłam z budynku.
Usłyszałam hałas dochodzący z boku budynku, więc skierowałam się w tamtą stronę. Szybko ukryłam się za drzewem widząc bijących się Louisa i Sho. Białowłosy uderzył głową niebieskowłosego o mur na co ten upadł na ziemie. Parę sekund później znalazł się przy szarookim i uderzył go z kolana w brzuch. Zasłoniłam usta dłonią, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
Oczywiście jak na złość zadzwonił mi telefon. Chłopcy spojrzeli na drzewo za którym się ukryłam. Pomachałam im z szerokim uśmiechem.
   -Nie przeszkadzajcie sobie...
Podrapali się po głowach nie wiedząc co zrobić.
   -A tak w ogóle to o co poszło? Mogę zadzwonić do Ikaros i do Sari, aby z was to wyciągnęły, ale wolę po dobroci...Więc jak?
Mężczyźni usiedli naburmuszeni na trawie. Udałam przy nich i zaczęłam słuchać historii, którą opowiadali.