Znaczy...Wena jest, ale dostałam lenia i jakoś nie chce mi się pisać (ostatnio się uwzięłam na dramy i tak jakoś....).
Ale oczywiście nie zaprzestane pisania!
Rozdział na który nie miałam pomysłu, ale myślę, że wam się spodoba. :)
~YukinoKaki
***
I znów siedzenie w szkole, patrzenie przez okno, czekanie, aż lekcja się skończy.
Minęły już dwa dni od ostatniej imprezy. Kenta stał się bardzo opiekuńczy, nie opuszczał mnie na krok. Po części się cieszyłam, a po części, wręcz przeciwnie, wnerwiałam.
Spojrzałam na otwarte drzwi, gdzie stał Kenta. Machał do mnie i czekał, aż lekcja się skończy.
Ten człowiek był niemożliwy. Dzwonek zadzwonił parę sekund później. Brązowowłosy wszedł do klasy i szybko mnie przytulił. Zazgrzytałam zębami ze złości, ale szybko się odwróciłam a uśmiech zawitał mi na twarzy.
Ten człowiek był niemożliwy. Dzwonek zadzwonił parę sekund później. Brązowowłosy wszedł do klasy i szybko mnie przytulił. Zazgrzytałam zębami ze złości, ale szybko się odwróciłam a uśmiech zawitał mi na twarzy.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem cię odebrać. Zabieram cie dziś na super pyszny obiad, następnie na zakupy, a potem na plaże. Obiecuje, że będziesz się dobrze bawić. Chodźmy...
-Dzisiaj nie mogę. Może kiedy indziej? Wybierzemy się gdzieś w przyszłym tygodniu?
-Ymm...Okej. Dlaczego dzisiaj nie możesz?
Powiedziałam mu, że mam bardzo ważne rzeczy do załatwienia, więc sobie odpuścił. Wyszedł po chwili mówiąc, że spieszy się do pracy, ale jak dla mnie wyglądało to tak, jakby nie chciał wyjść na olanego. W wejściu chłopak minął się z Iriną, która szybko wbiegła do pomieszczenia nie zauważając mnie. Podbiegła do Keia i Akariego, którzy po chwili szybko zabrali swoje rzeczy i wybiegli z pomieszczenia. Białowłosa sekundę później pojawiła się obok mnie oznajmiając, że jest sytuacja kryzysowa i, że muszę szybko się z nią udać do zamku.
Zrobiłam tak jak kazała, i już po minucie znalazłyśmy się w sali tronowej, gdzie cała nasza 'wesoła' rodzinka czekała na wieści od miodowookiej.
O dziwo ta usiadła na tronie, założyła nogę na nogę i uśmiechnęła się promiennie.
-Będziemy mieli kontrole!
Wszyscy patrzyli po sobie w poszukiwaniu odpowiedzi.
-A coś więcej?-spytała po chwili wnerwiona Sari.
-Sprawdzą, czy związek Keia i Haruki jest prawdziwy. Jeżeli coś będzie nie tak to będziemy mieli po dupie.
-Kontrola?-do pomieszczenia wbiegł Hitaro.
-U..Um...
-Czyli, że co? Będziemy musieli udawać kochającą się parę?-spytałam po chwilowym przemyśleniu wszystkiego.
Na twarzy wszystkich dookoła zawitały uśmiechy, prócz Keia i Sachy, którzy patrzyli na siebie przerażeni.
Pacnęłam się w głowę akurat wtedy, kiedy drzwi się otworzyły a do pomieszczenia weszło czworo mężczyzn. Patrzyłam na nich zdziwiona i nim zdążyłam coś powiedzieć czarnowłosy objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Chciałam go walnąć, ale ten szybko wyszeptał, że to komisja.
Na mojej twarzy zawitał szeroki, udawany uśmiech, którym musiałam zamydlić im oczy.
-Witam-Irina podeszła do nich i przedstawiła wszystkich.
Naprawdę ich nie polubiłam. Nadęci, otyli faceci, którzy patrzyli się na wszystkich z wyższością.
Białowłosa wraz z mężem zaprowadzili ich do pokoi, które im przygotowali. Kiedy tyko drzwi się zamknęły ja i Kei odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Chłopak kichnął na co ja się zaśmiałam.
-Wszechpotężny Kei się rozchorował?
-Zadaj sobie pytanie, przez kogo. Pewna idiotka, która zachowywała się jak lafirynda musiała być wyprowadzona z imprezy, więc rozchorowałem się przez nią.
-Nie potrzebnie wyciągałeś mnie z imprezy! Nie rozchorowałbyś się wtedy! I nie jestem łatwa!
-Tak czy inaczej to twoja wina! Jak zamierzasz mi to wynagrodzić?-znów na twarzy miał ten zboczony uśmiech.
-Wybij sobie z głowy te sprośne myśli. Idź do pokoju i weź jakieś leki.
Zazgrzytałam zębami i podałam mu następną, z którą zrobił to samo.
-Nie chcę.
-Czyli, że co? Będziemy musieli udawać kochającą się parę?-spytałam po chwilowym przemyśleniu wszystkiego.
Na twarzy wszystkich dookoła zawitały uśmiechy, prócz Keia i Sachy, którzy patrzyli na siebie przerażeni.
Pacnęłam się w głowę akurat wtedy, kiedy drzwi się otworzyły a do pomieszczenia weszło czworo mężczyzn. Patrzyłam na nich zdziwiona i nim zdążyłam coś powiedzieć czarnowłosy objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Chciałam go walnąć, ale ten szybko wyszeptał, że to komisja.
Na mojej twarzy zawitał szeroki, udawany uśmiech, którym musiałam zamydlić im oczy.
-Witam-Irina podeszła do nich i przedstawiła wszystkich.
Naprawdę ich nie polubiłam. Nadęci, otyli faceci, którzy patrzyli się na wszystkich z wyższością.
Białowłosa wraz z mężem zaprowadzili ich do pokoi, które im przygotowali. Kiedy tyko drzwi się zamknęły ja i Kei odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Chłopak kichnął na co ja się zaśmiałam.
-Wszechpotężny Kei się rozchorował?
-Zadaj sobie pytanie, przez kogo. Pewna idiotka, która zachowywała się jak lafirynda musiała być wyprowadzona z imprezy, więc rozchorowałem się przez nią.
-Nie potrzebnie wyciągałeś mnie z imprezy! Nie rozchorowałbyś się wtedy! I nie jestem łatwa!
-Tak czy inaczej to twoja wina! Jak zamierzasz mi to wynagrodzić?-znów na twarzy miał ten zboczony uśmiech.
-Wybij sobie z głowy te sprośne myśli. Idź do pokoju i weź jakieś leki.
***
Stałam przy łóżku czarnowłosego idioty, który cały czas kaszlał.
-Masz-podałam mu tabletkę, którą szybko rzucił w kąt.Zazgrzytałam zębami i podałam mu następną, z którą zrobił to samo.
-Nie chcę.
-Wnerwiasz mnie! Łykaj tą tabletkę!-wzięłam do ręki szklankę z wodą.
-Zmuś mnie!
-Łykaj te jebane tabletki!-wykrzyknęłam oblewając go zawartością szklanki.
Przetarł oczy patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Czy ty...
-A teraz proszę cię grzecznie kochanie...Łykaj tą tabletkę, albo wsadzę ci ją drugą stroną! Bardzo ładnie proszę...-odstawiłam kubek i wyszłam z pomieszczenia.
Przetarł oczy patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Czy ty...
-A teraz proszę cię grzecznie kochanie...Łykaj tą tabletkę, albo wsadzę ci ją drugą stroną! Bardzo ładnie proszę...-odstawiłam kubek i wyszłam z pomieszczenia.
Za drzwiami stał jeden ze członków rady. Miałam ochotę go udusić, ale przerwał mi to dzwonek oznajmiający, że dostałam SMSa.
~Gdzie jesteś?
Znów gdzieś zniknęłaś.
Jego też nie ma w szkole...
Jesteś z nim? Martwię się...
Pamiętaj, że obiecałaś mi wspólny wyjazd.~
Znów gdzieś zniknęłaś.
Jego też nie ma w szkole...
Jesteś z nim? Martwię się...
Pamiętaj, że obiecałaś mi wspólny wyjazd.~
Niski, brązowowłosy członek rady zmierzył mnie wzrokiem na co tylko uśmiechnęłam się lekko.
-Coś nie tak?
-Zastanawiam się dlaczego książę cię wybrał. Jesteś taka brzydka...
Zamurowało mnie. Czy on właśnie powiedział, że jestem brzydka? Co on sobie wyobrażał? Chciałam na niego nakrzyczeć i wytknąć mu jego wygląd, ale ktoś zasłonił mi usta.
-Jeżeli masz wytykać wygląd mojej narzeczonej to najpierw spójrz na siebie nadęta, spasła, niewychowana świnio. Przypominam, że nie jesteś u siebie-miodowooki chciał wciągnąć mnie do swojego pokoju, ale walnęłam go w nogę i szybko wyrwałam mu się.
-Weź się czasem przymknij i daj mi coś powiedzieć! Nie tykaj mnie! Nie odzywaj się do mnie ty wnerwiający człowieku! Ty też się zamknij-skierowałam wzrok na członka rady.
Chciałam odejść, ale zauważyłam, że czarnowłosy ma mój telefon w swojej ręce. Wyrwałam mu go i szybko zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
-Czy on powiedział, że jestem ładna?-spaliłam się rumieńcem.-Może nie bezpośrednio, ale zawsze...
Dotknęłam się w kostkę i cicho pisnęłam. Miałam siłę, którą szkodziłam sama sobie.
W pudełku były cztery laleczki, każda w innym kolorze.
Pierwsza białą, druga zielona, trzecia czerwona a ostatnia brązowa.
Domyślałam się do czego służą, ponieważ kiedy je dotykałam mój znak zaczynał świecić.
Oczywiście miałam już go na stałe na karku. Zamknęłam oczy a kiedy je otworzyłam stała przy mnie białowłosa kobieta, ubrana w białą sukienkę.
-A ty to kto?-spytałam po paru sekundach.
-Ann, twoja laleczka. Pomóc ci w czymś?-uśmiech nie znikał jej z twarzy.
-Nie..Tylko...Są jakieś instrukcje jak was używać?
-Jeżeli będziesz chciała, abyśmy się przy tobie pojawiły, to tak zrobimy. Możesz nas używać do manipulacji innymi lub do walki z przeciwnikami. Jestem lalką zimy. Trzecią z pięciu głównych wudu. Miło mi cię poznać. Wiosna, czyli ta zielona to Bell, czerwona to lato, Riss, a brązowa, czyli jesień to Nin. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Co mam z wami zrobić?
-Nic. Za chwilę znikniemy i pojawimy się jako uzupełnienie twojego znaku. Będzie on teraz świecił czterema kolorami. To ja już znikam, ponieważ mamy małą imprezkę. Narka-nim się zorientowałam kobiety już przy mnie nie było.
Po jakiejś godzinie poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Szybko znalazłam się w pokoju Keia. Nie było go tam. Następne uderzenia sprawiły, że zaczęłam zwijać się po podłodze.
Komisja stawała się coraz bardziej dociekliwa. Miałam ich już serdecznie dość. Nie wystarczyło im to, że musiałam się opiekować tym dupkiem.
-Twoje lekarstwo-wyszeptałam podając czarnowłosemu tabletki.
-Nie chcę.
-Nie wkurwiaj mnie! Żryj!
-Nie chcę.
Odgarnęłam grzywkę na bok.
-Przypominam przez kogo się z tobą użeram...
-Przypominam przez kogo tu leżę.
-Co? Niby to moja wina!?-wykrzyczałam zdenerwowana.
-Jakbyś nie odeszła...-zakrył sobie usta.-Nieważne...
-Jakbym nie odeszła, to co?
-Jakbyś nie odeszła to nie musiałbym się wysilać, abyś wróciła.
-Nie mogę cię zrozumieć! O co ci właściwie chodzi?
Przełknął głośno ślinę i wbił we mnie wzrok.
-Czytałem twoje SMSy. Umówiłaś się z nim. Nie chciałem, abyś się z nim spotkała.
Ten człowiek...Naprawdę...
Usiadłam przy nim, poczochrałam mu włosy na co uśmiechnął się lekko.
-Idiota...Jak będę chciała to wrócę. Nie możesz mnie do tego zmusić. A teraz połknij tabletkę, bo musisz wyzdrowieć, zrozumiano?
Kiedy chłopak wziął leki mogłam ze spokojem zostawić go samego.
-Ten głupek...Nawet kiedy zrobi coś złego to potrafi być słodki.
Rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po telefon.
Chyba zacznę usuwać SMSy....
Przełknęłam ślinę...Pierwszy kęs.
Rozejrzałam się dookoła. Wszystko chyba było w porządku.
Przełknęłam ślinę...Drugi kęs.
Znów rozejrzałam się dookoła i odetchnęłam z ulgą.
Przełknęłam ślinę...Trzeci kęs.
-To kiedy możemy się spodziewać dzieci?-zakrztusiłam się.
Co oni wszyscy widzieli mnie jako maszynę do robienia dzieci?
-A wiecie co...Nie będzie dzieci!-coś we mnie pękło.-Żadnych dzieci nie będzie! Zamierzam zostać dziewicą do końca swojego jebanego życia. A jeżeli wam to kurwa nie odpowiada, to proszę spierdalać-rzuciłam sztućce na stół i szybko wyszłam z pomieszczenia.
Oczywiście przemyślałam swoje zachowanie już po fakcie. Nie miałam ochoty ich przepraszać. Zero przepraszania!
Czarnowłosy pojawił się w moim pokoju mówiąc, że rada skończyła śledztwo i wydadzą ostateczny wyrok na nas.
Kiedy skończył mówić w biegu zaczęłam ich szukać. W końcu znalazłam ich w jednym z pokoi. Całą ich rozmowę było słychać.
Komisja rozmawiała o nas. Moja ciekawość była większa niż sądziłam. Nie myślała, że zniżę się do tego, aby ich podsłuchiwać.
-Co do tego małżeństwa mam pewne obawy...
-Ja też. Wydaje mi się, że nie jest prawdziwe.-mężczyzna przy kości zaczął mieć zastrzeżenia.
-Ja też....
-I ja.
-Są za młodzi na małżeństwo...
-Widać, że udają. Chyba żadna kobieta nie jest taką cnotką.
-A ten ich synek. No prozę was...Jakaś błazenada.
Z impetem otworzyłam drzwi na co wszystkie siedzące tam osoby podskoczyły.
-Błazenada!?-byłam dosyć wnerwiona.-Posłuchajcie mnie i to lepiej uważnie. Nie podnosicie z miejsc tych swoich otyłych tyłków, więc nie macie prawa oceniać kogoś takiego jak on! Może i wydaje się być zły, ale kiedy się go bardziej pozna to jest o wiele lepszy. Pracowity, zaradny, dosyć mądry. Nie chcę czegoś takiego słyszeć! Czy wy myślicie nad tym co mówicie!?-główny zarządca grupy chciał coś powiedzieć, ale sparaliżowałam go wzrokiem.-Powinniście się wstydzić! Należy się wam lekcja dobrego wychowania! Najlepiej u Sari....Chociaż nie, byłoby jeszcze gorzej. Przejdę teraz do rzeczy. Jeżeli jeszcze raz usłyszę coś takiego z waszych ust o moim narzeczonym to osobiście wydrapie wam oczy, powyrywam serca, choć wątpię, czy je macie i powieszę przed swoim łóżkiem jako zabawki, ale najpierw trochę zabawy z laleczkami wudu. Rozumiemy się?
Wszyscy zgodnie kiwali głowami na co się uśmiechnęłam.
-Dziękuje za zrozumienie wszechpotężna rado. To ja się już będę zbierała, bo muszę dać Keiowi leki. Mam nadzieje, że ten idiota znowu się nie będzie bić...
Wyszłam z pomieszczenia rozpromieniona.
Wzrok miałam wbity w ziemię. Po paru krokach ujrzałam dobrze znane mi buty. Szybko podniosłam głowę do góry i spaliłam buraka.
-Powiedz mi....Co to właściwie było?
-A nic...Należało im się. I nie schlebiaj sobie. Musiałam coś wymyślić. A teraz do łóżeczka i lyly. Trzeba się wyspać! A ja już idę.
Złapał mnie za rękę na co odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał jak dzieciak, któremu trudno zrozumieć o czym mówię. Podeszłam do niego i złożyłam pocałunek na jego policzku.
-No idź już spać.
-Co ty tu robisz?
-Jadę z wami na wakacje! W końcu podwójne randki są wspaniałe!
-Ano....O czym ty mówisz? Jakie podwójne randki!?
-Ja też chciałbym wiedzieć-usłyszałam za sobą głos miodowookiego.
-No to mamy dla was niespodziankę. Jedziemy na weekend nad jezioro! Będzie zabawnie! Mamy załatwiony hotel, więc nie musimy się o nic martwić-blondynka była do tego wszystkiego pozytywnie nastawiona.
Odwróciłam się w stronę Keia, który stał z szeroko otwartymi ustami.
Patrzył na mnie jak na idiotkę.
Wtedy nie wiedziałam, przez co będę musiała przejść.
-To co, jedziemy?
Czarnowłosy pojawił się obok mnie.
-Wiedziałaś?
-Myślałam, że to miał być wyjazd mój i Kenty...
-To miała być wasza randka?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chłopak już na początku podróży wydawał się zły.
Akira...Jeżeli powiem ci, że ten idiota mnie molestuje to mi uwierzysz, prawda?
Proszę....Odseparuj go ode mnie!
-Coś nie tak?
-Zastanawiam się dlaczego książę cię wybrał. Jesteś taka brzydka...
Zamurowało mnie. Czy on właśnie powiedział, że jestem brzydka? Co on sobie wyobrażał? Chciałam na niego nakrzyczeć i wytknąć mu jego wygląd, ale ktoś zasłonił mi usta.
-Jeżeli masz wytykać wygląd mojej narzeczonej to najpierw spójrz na siebie nadęta, spasła, niewychowana świnio. Przypominam, że nie jesteś u siebie-miodowooki chciał wciągnąć mnie do swojego pokoju, ale walnęłam go w nogę i szybko wyrwałam mu się.
-Weź się czasem przymknij i daj mi coś powiedzieć! Nie tykaj mnie! Nie odzywaj się do mnie ty wnerwiający człowieku! Ty też się zamknij-skierowałam wzrok na członka rady.
Chciałam odejść, ale zauważyłam, że czarnowłosy ma mój telefon w swojej ręce. Wyrwałam mu go i szybko zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
-Czy on powiedział, że jestem ładna?-spaliłam się rumieńcem.-Może nie bezpośrednio, ale zawsze...
Dotknęłam się w kostkę i cicho pisnęłam. Miałam siłę, którą szkodziłam sama sobie.
***
Bawiłam się laleczkami, które wyjęłam z drewnianej skrzynki.
Znalazłam je tego samego dnia, w którym pokłóciłam się z Keiem, jeżeli można było nazwać to kłótnią.W pudełku były cztery laleczki, każda w innym kolorze.
Pierwsza białą, druga zielona, trzecia czerwona a ostatnia brązowa.
Domyślałam się do czego służą, ponieważ kiedy je dotykałam mój znak zaczynał świecić.
Oczywiście miałam już go na stałe na karku. Zamknęłam oczy a kiedy je otworzyłam stała przy mnie białowłosa kobieta, ubrana w białą sukienkę.
-A ty to kto?-spytałam po paru sekundach.
-Ann, twoja laleczka. Pomóc ci w czymś?-uśmiech nie znikał jej z twarzy.
-Nie..Tylko...Są jakieś instrukcje jak was używać?
-Jeżeli będziesz chciała, abyśmy się przy tobie pojawiły, to tak zrobimy. Możesz nas używać do manipulacji innymi lub do walki z przeciwnikami. Jestem lalką zimy. Trzecią z pięciu głównych wudu. Miło mi cię poznać. Wiosna, czyli ta zielona to Bell, czerwona to lato, Riss, a brązowa, czyli jesień to Nin. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Co mam z wami zrobić?
-Nic. Za chwilę znikniemy i pojawimy się jako uzupełnienie twojego znaku. Będzie on teraz świecił czterema kolorami. To ja już znikam, ponieważ mamy małą imprezkę. Narka-nim się zorientowałam kobiety już przy mnie nie było.
Po jakiejś godzinie poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Szybko znalazłam się w pokoju Keia. Nie było go tam. Następne uderzenia sprawiły, że zaczęłam zwijać się po podłodze.
***
Weszłam do pokoju chłopaka, który miał pełno opatrunków.
Nie było mi go żal. Przecież to przez niego wszystko mnie bolało. Na szczęście Irina dała mi tabletki, przez które mogłam na pięć minut odciąć się od Keia.Komisja stawała się coraz bardziej dociekliwa. Miałam ich już serdecznie dość. Nie wystarczyło im to, że musiałam się opiekować tym dupkiem.
-Twoje lekarstwo-wyszeptałam podając czarnowłosemu tabletki.
-Nie chcę.
-Nie wkurwiaj mnie! Żryj!
-Nie chcę.
Odgarnęłam grzywkę na bok.
-Przypominam przez kogo się z tobą użeram...
-Przypominam przez kogo tu leżę.
-Co? Niby to moja wina!?-wykrzyczałam zdenerwowana.
-Jakbyś nie odeszła...-zakrył sobie usta.-Nieważne...
-Jakbym nie odeszła, to co?
-Jakbyś nie odeszła to nie musiałbym się wysilać, abyś wróciła.
-Nie mogę cię zrozumieć! O co ci właściwie chodzi?
Przełknął głośno ślinę i wbił we mnie wzrok.
-Czytałem twoje SMSy. Umówiłaś się z nim. Nie chciałem, abyś się z nim spotkała.
Ten człowiek...Naprawdę...
Usiadłam przy nim, poczochrałam mu włosy na co uśmiechnął się lekko.
-Idiota...Jak będę chciała to wrócę. Nie możesz mnie do tego zmusić. A teraz połknij tabletkę, bo musisz wyzdrowieć, zrozumiano?
Kiedy chłopak wziął leki mogłam ze spokojem zostawić go samego.
-Ten głupek...Nawet kiedy zrobi coś złego to potrafi być słodki.
Rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po telefon.
Chyba zacznę usuwać SMSy....
***
Jedzenie obiadów podczas kontroli było najgorsze.
Obserwowali każdy ruch. Nie mogłam się przy nich najeść, ponieważ czułam, że jeżeli zrobię coś niewłaściwego to może się to dla wszystkich źle skończyć.Przełknęłam ślinę...Pierwszy kęs.
Rozejrzałam się dookoła. Wszystko chyba było w porządku.
Przełknęłam ślinę...Drugi kęs.
Znów rozejrzałam się dookoła i odetchnęłam z ulgą.
Przełknęłam ślinę...Trzeci kęs.
-To kiedy możemy się spodziewać dzieci?-zakrztusiłam się.
Co oni wszyscy widzieli mnie jako maszynę do robienia dzieci?
-A wiecie co...Nie będzie dzieci!-coś we mnie pękło.-Żadnych dzieci nie będzie! Zamierzam zostać dziewicą do końca swojego jebanego życia. A jeżeli wam to kurwa nie odpowiada, to proszę spierdalać-rzuciłam sztućce na stół i szybko wyszłam z pomieszczenia.
Oczywiście przemyślałam swoje zachowanie już po fakcie. Nie miałam ochoty ich przepraszać. Zero przepraszania!
Czarnowłosy pojawił się w moim pokoju mówiąc, że rada skończyła śledztwo i wydadzą ostateczny wyrok na nas.
Kiedy skończył mówić w biegu zaczęłam ich szukać. W końcu znalazłam ich w jednym z pokoi. Całą ich rozmowę było słychać.
Komisja rozmawiała o nas. Moja ciekawość była większa niż sądziłam. Nie myślała, że zniżę się do tego, aby ich podsłuchiwać.
-Co do tego małżeństwa mam pewne obawy...
-Ja też. Wydaje mi się, że nie jest prawdziwe.-mężczyzna przy kości zaczął mieć zastrzeżenia.
-Ja też....
-I ja.
-Są za młodzi na małżeństwo...
-Widać, że udają. Chyba żadna kobieta nie jest taką cnotką.
-A ten ich synek. No prozę was...Jakaś błazenada.
Z impetem otworzyłam drzwi na co wszystkie siedzące tam osoby podskoczyły.
-Błazenada!?-byłam dosyć wnerwiona.-Posłuchajcie mnie i to lepiej uważnie. Nie podnosicie z miejsc tych swoich otyłych tyłków, więc nie macie prawa oceniać kogoś takiego jak on! Może i wydaje się być zły, ale kiedy się go bardziej pozna to jest o wiele lepszy. Pracowity, zaradny, dosyć mądry. Nie chcę czegoś takiego słyszeć! Czy wy myślicie nad tym co mówicie!?-główny zarządca grupy chciał coś powiedzieć, ale sparaliżowałam go wzrokiem.-Powinniście się wstydzić! Należy się wam lekcja dobrego wychowania! Najlepiej u Sari....Chociaż nie, byłoby jeszcze gorzej. Przejdę teraz do rzeczy. Jeżeli jeszcze raz usłyszę coś takiego z waszych ust o moim narzeczonym to osobiście wydrapie wam oczy, powyrywam serca, choć wątpię, czy je macie i powieszę przed swoim łóżkiem jako zabawki, ale najpierw trochę zabawy z laleczkami wudu. Rozumiemy się?
Wszyscy zgodnie kiwali głowami na co się uśmiechnęłam.
-Dziękuje za zrozumienie wszechpotężna rado. To ja się już będę zbierała, bo muszę dać Keiowi leki. Mam nadzieje, że ten idiota znowu się nie będzie bić...
Wyszłam z pomieszczenia rozpromieniona.
Wzrok miałam wbity w ziemię. Po paru krokach ujrzałam dobrze znane mi buty. Szybko podniosłam głowę do góry i spaliłam buraka.
-Powiedz mi....Co to właściwie było?
-A nic...Należało im się. I nie schlebiaj sobie. Musiałam coś wymyślić. A teraz do łóżeczka i lyly. Trzeba się wyspać! A ja już idę.
Złapał mnie za rękę na co odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał jak dzieciak, któremu trudno zrozumieć o czym mówię. Podeszłam do niego i złożyłam pocałunek na jego policzku.
-No idź już spać.
***
-Przepraszam za spóźnienie!-krzyczałam podbiegając do Kenty.
Obok niego stała blondynka, przez co się bardzo zdziwiłam.-Co ty tu robisz?
-Jadę z wami na wakacje! W końcu podwójne randki są wspaniałe!
-Ano....O czym ty mówisz? Jakie podwójne randki!?
-Ja też chciałbym wiedzieć-usłyszałam za sobą głos miodowookiego.
-No to mamy dla was niespodziankę. Jedziemy na weekend nad jezioro! Będzie zabawnie! Mamy załatwiony hotel, więc nie musimy się o nic martwić-blondynka była do tego wszystkiego pozytywnie nastawiona.
Odwróciłam się w stronę Keia, który stał z szeroko otwartymi ustami.
Patrzył na mnie jak na idiotkę.
Wtedy nie wiedziałam, przez co będę musiała przejść.
-To co, jedziemy?
Czarnowłosy pojawił się obok mnie.
-Wiedziałaś?
-Myślałam, że to miał być wyjazd mój i Kenty...
-To miała być wasza randka?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chłopak już na początku podróży wydawał się zły.
Akira...Jeżeli powiem ci, że ten idiota mnie molestuje to mi uwierzysz, prawda?
Proszę....Odseparuj go ode mnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz