środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 32 "Kocham cię."

No to macie kolejny rozdział.
Myślę, że na niego czekaliście od początku ^^
Jeszcze zostało nam duużooo do końca, więc będziecie mieli co czytać :)
Dzisiaj taki krótki, ale powinien się spodobać ;))
No to czytajcie ;3

~YukinoKaki

***

Stałam jak wryta nie mogąc wydusić z siebie słowa.
Patrzyłam, jak czarnowłosy odchodzi, aż w końcu znika za budynkiem.
   -Zajebiście mi to wyszło!-usłyszałam za sobą śmiech blondynki.-Skoro wszystko jest już jasne, to możemy się znowu przyjaźnić, co nie?-zacisnęłam dłonie w pięści.-Muszę powiedzieć, że jego mina była bezcenna. To co, idziemy się napić?-położyła głowę na moim ramieniu.
Do moich oczu zaczęły napływać łzy, a paznokcie wbijać się w skórę.
   -Zamknij się...-wyszeptałam na co ta podniosła brew.
   -Co jest? Przecież jesteśmy przyjaciółkami. Chodź, napijemy się.
   -Zamknij się ty wredna suko!-odwróciłam się w jej stronę policzkując ją.
Dziewczyna patrzyła na mnie nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Chwyciła się za piekące miejsce i zaczęła chichotać.
   -No cóż...Szkoda. A już myślałam, że będzie okej. W takim razie do zobaczenia w szkole. Ciekawe, czy teraz Kei będzie mógł odpowiedzieć na moje uczucia. A jeżeli nie, to będę się na nim mściła.
   -Wiesz, że jesteś wredna?
   -Wiesz, że złamaliście mi serce? Na niego się nie mogę gniewać, ale na ciebie to co innego. Skoro już się polubiliście, to mogę to wykorzystać przeciwko niemu. Pomożesz mi, prawda?-spytała podchodząc bliżej.-Bo wiesz...Nie chciałabyś, żebym zerwała nasze kontakty, racja?-zacisnęłam zęby.-No cóż...Zostawiam cię z tą myślą i idę. Mam naprawdę dużo nauki. Zgadamy się, prawda?-znów na jej ustach pojawił się milutki uśmiech.-To ja zmykam, papasie!-i odeszła.
Patrzyłam przed siebie nie wiedząc co zrobić. Przecież naprawdę polubiłam Keia. Chciałam mu o wszystkim powiedzieć, a teraz...Tylko przez to, że byłam zaślepiona Akirą wszystko zepsułam.
W końcu zamknęłam oczy i pojawiłam się w zamku. Chłopak siedział w salonie. Chciałam do niego podejść, ale gdy ten mnie zobaczył automatycznie skierował się w stronę schodów.
   -Kei...-wyszeptałam, kiedy postawił nogę na pierwszym stopniu.
Poszedł na górę, a ja pobiegłam za nim. Złapałam go dopiero wtedy, kiedy naciskał na klamkę swojego pokoju.
   -Kei, bo ja...
   -Bo ty co?-zepchnął moją rękę ze swojej.-O co ci w tym wszystkim chodziło?
   -To nie tak...
   -A jak?
   -Bo to wszystko jest inne, niż myślisz. Ja tak naprawdę...
   -Nie chcę już tego słuchać, odechciało mi się nawet na ciebie patrzeć.-odwrócił się w moją stronę. Dopiero wtedy zobaczyłam, że do jego oczu napłynęły łzy.-Nie chcę cię już więcej widzieć. Jutro ma cię tu nie być. Zniknij z mojego życia raz na zawsze-wszedł do pokoju zatrzaskując mi drzwi przed nosem.
Stałam jak wryta nie wiedząc co zrobić. W głowie miałam pustkę. Rozum z sercem toczył walkę o to, co zrobić. W końcu upadłam na kolana zakrywając twarz w dłoniach.
   -Lubie cie. Ja tak naprawdę bardzo cię lubię-wyszeptałam dając upust łzą.
Nawet nie miałam siły iść do pokoju. Zasnęłam pod drzwiami jego pokoju.
Obudziłam się rano myśląc, że to wszystko było tylko koszmarem, ale się pomyliłam.
Obolałe plecy dały o sobie znać od razy po przebudzeniu, więc wydałam z siebie cichy, ledwo słyszalny jęk.
   -Więc to wszystko nie było snem i dzisiaj będę musiała się wyprowadzić, prawda?-powiedziałam wstając.
Weszłam do swojego pokoju rozglądając się po nim.
Niby kiedyś marzyłam o tym dniu, ale kiedy nadszedł czułam się, jakby ktoś wyrwał ze mnie serce.
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do łazienki i puszcza wodę w prysznicu. Podeszłam do drzwi opierając na nich czoło.
   -Czyli to tak ma wyglądać, prawda?-westchnęłam odpychając się od nich.
Podeszłam do drzwi balkonowych i szeroko je otwarłam. Od razu moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wyszłam na zewnątrz opierając się o balustradę. Spojrzałam na balkon obok, przez co na moich ustach pojawił się uśmiech.
   -Nawet tego będzie mi brakowało-usiadłam na leżak rozglądając się dookoła. W końcu mój wzrok zatrzymał się na paczce papierosów, która leżała na jego balkonie.

Zapomniał nawet o papierosach...Idiota.

Przeskoczyłam na jego balkon i chwyciłam za paczkę, z której wyleciała zapalniczka. Od razu na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech, ponieważ przypomniało mi się, kiedy ją znalazłam w swojej garderobie. Usiadłam na balustradzie, zaczynając machać nogami w tą i wew tą. 

Wtedy naprawdę byłam na niego zła...

Zeskoczyłam z balustrady i przeskoczyłam na swój balkon słysząc, jak chłopak otwiera drzwi od łazienki. Zamknęłam drzwi od balkonu, prędzej znikając w swoim pokoju.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się bała na niego spojrzeć. Nie chciałam widzieć jego twarzy. Chodź już raz go opuszczałam to było o wiele bardziej bolesne. Wtedy robiłam to ze swojej własnej, nieprzymuszonej woli, a teraz...
Usiadłam na łóżko zacierając ręce. Zerknęłam na zegarek, na którym widniała godzina czternasta.
   -Naprawdę długo dzisiaj spałam.
W końcu po paru chwilach wstałam i udałam się do garderoby. W sumie, to nie miałam zbyt wiele rzeczy do spakowania. Większość należała do Iriny. Wyciągnęłam walizkę, która stała za drzwiami i położyłam ją ta tachcie. Podeszłam do szafy i zaczęłam wyciągać z niej rzeczy, które należały do mnie. Nie miałam tutaj za dużo moich ubrań. Prawie wszystkie były prezentami od miodowookiej. 
Przez przypadek wzięłam do ręki białą spódniczkę z kwiatami sakury.
   -Cholera...-szepnęłam, kiedy zaczęła do mnie napływać kolejna masa wspomnień.
Cisnęłam nią o szafę, kontynuując szukanie następnych rzeczy.
W końcu spakowałam się. Wzięłam ze sobą walizkę i położyłam ją na łóżko.
Zerknęłam na swoje rzeczy i uznałam, że muszę się przebrać. Wyjęłam z walizki brązową sukienkę, białe szpilki i poszłam się przebrać.
Stanęłam przed lustrem spoglądając na siebie. Wyglądałam naprawdę okropnie.
Zmyłam wczorajszy makijaż, weszłam pod prysznic, a po piętnastu minutach byłam już mniej więcej ogarnięta.
Wzięłam parę rzeczy z łazienki i wyszłam z niej. 
W końcu pozabierałam wszystko z pokoju i spojrzałam na zegarek.
   -Szesnasta...-wyszeptałam zamykając walizkę.
Zestawiłam ją na ziemie patrząc na drzwi od łazienki. Zaciągnęłam tam walizkę, w końcu stając przed wejściem do pokoju czarnowłosego. Zastukałam cicho. Kiedy nie usłyszałam odpowiedzi zdecydowałam się na uchylenie drzwi.
Ujrzałam stojącego przed lustrem Keia. Poprawiał marynarkę, którą miał na sobie.
Zakaszlałam cicho, na co ten odwrócił się w moją stronę.
   -Ja...
   -Myślałem, że już cię nie ma-wypowiedział trochę zezłoszczony.-Co chciałaś?
   -Pożegnać się.
   -Super. W takim razie możesz już iść-odwrócił się w moją stronę.-No dalej, zjeżdżaj-zasygnalizował ruchem ręki, abym wyszła.
Zrobiłam jak chciał. Zamknęłam za sobą drzwi, odgarniając grzywkę na bok. 
Dopiero teraz do mnie dotarło, że to już taki prawdziwy koniec, że nigdy więcej go nie zobaczę. Wyjechałam z walizką do pokoju, aby ostatni raz sprawdzić, czy niczego nie zapomniałam.
Założyłam Keiowi obroże, spakowałam jego rzeczy i pogłaskałam go po głowie.
Kiedy miałam już znikać usłyszałam, jak drzwi mojego pokoju się otwierają.
   -Co się dzieje?-spytała lekko zdziwiona białowłosa.
Popatrzyłam na nią z sztucznym uśmiechem. Kobieta podeszła do mnie chwytając mnie za ramiona.
   -Nic się nie stało. Po prostu...-pociągnęłam nosem.
   -Kei coś ci zrobił, prawda? Już ja go dorwę!-kobieta chciała odejść, ale zdążyłam złapać ją za rękaw bluzki.
   -To moja wina. Wszystko spieprzyłam-usiadłam na łóżku opowiadając jej, co się stało.
Kiedy kobieta mnie wysłuchała przetarła dłonią czoło.
   -Dobra, chodź. On chyba już nigdy ci tego nie powie-złapała mnie pod pachę i zaprowadziła do swojego pokoju.
Kazała mi usiąść na kanapie. Zrobiłam jak chciała. Kobieta wyjęła z szafy album z zdjęciami. Usiadła obok mnie otwierając go na jednej ze stron.
   -Proszę-podała mi go czekając na jakąkolwiek reakcje.
Patrzyłam na zdjęcia lekko zszokowana. Głowa zaczęła mnie boleć, kiedy zobaczyłam zdjęcia Keia z dzieciństwa.
   -Właśnie dlatego tu jesteś. Nie mogłam patrzeć na to, jak on cierpi. Sprowadziłam cię tu, abyście się na siebie otwarli, a wyszło jak wyszło. Myślałam, że w końcu sobie coś przypomnisz, albo on się wygada, ale...-uciszyłam ją jednym ruchem dłoni.
Patrzyłam na zdjęcie nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Mój mózg działał na zdwojonych obrotach przywracając mi połowę wspomnień z dzieciństwa.
   -Jak to możliwe, że on...że ja się nie zorientowałam? To wszystko co mówił...to było o mnie. Dlaczego nie skojarzyłam faktów? Dlaczego sobie jego nie przypomniałam? Dlaczego on mi o tym nie powiedział?-zaczęłam zadawać sobie pytania. Irina poklepała mnie po plecach.-Gdzie on jest?
   -Teraz? Najprawdopodobniej na dachu. Ma dzisiaj spotkanie z ważnymi ludźmi. Biegnij, szybko. Na dachu mamy pas startowy. Powinnaś zdążyć.
Wstałam szybko wybiegając z pomieszczenia.
Biegłam w amoku. Przez cały czas wpadałam na służbę, co chwila się potykałam. Nie zwracałam na to uwagi. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na pasie startowym. Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam aż tak ślepa i nie dostrzegałam jego uczuć. W końcu się tam znalazłam. 
Helikopter już startował. Biegłam najszybciej jak mogłam. Widziałam, że czarnowłosy mnie zauważył. Pomachał do mnie trochę zdziwiony moim zachowaniem. Pokazywałam, aby wylądował, ale zleciał tylko nieco niżej i wychylił się z maszyny.
   -Zejdź!-krzyczałam najgłośniej jak mogłam.
   -Co!? Nic nie słyszę!-krzyczał patrząc na mnie.-Za chwile się spóźnię na spotkanie...
   -To ważne! Zejdź!
   -Nie mogę! Mów!
Walnęłam się z pięści w nogę.
   -Kocham cię...-wyszeptałam.
   -Głośniej!
   -Kocham cię.-powiedziałam już nieco odważniej.
   -Głośniej! Nic nie słyszę!
   -KOCHAM CIĘ TY IDIOTO! KEI! KOCHAM CIĘ! Kocham cię....kocham...
Patrzył na mnie zdziwiony i zasygnalizował pilotowi, aby odlecieli. Patrzyłam na niego zdziwiona. Czy on to słyszał? Może nie...Przecież nie będę już tak odważna, aby mu to powiedzieć... Położyłam się na pas startowy i zaczęłam płakać. Płakałam....ze szczęścia? Z bólu? Płakałam z miłości do tego idioty...
Zakryłam oczy w dłoniach nie mogąc uwierzyć w to, co zrobiłam.
To miało być moje wyznanie miłosne? Żałosne...
W końcu wstałam patrząc na niebo.
   -Cholerny idiota-wyszeptałam uśmiechając się sama do siebie.-Nie jesteś już zły, prawda? Wracaj szybko, będę na ciebie czekać, nigdzie nie odejdę.

Prawda jest taka, że mogłam się teleportować, ale chyba za dużo nad tym nie myślałam.
Rzuciłam się na łóżko patrząc przy tym tępo w sufit.
   -Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to ty byłeś chłopakiem, którego szukałam, co?-spytałam po raz ostatni, po czym zapadłam w głęboki sen.

Zapraszam do komentowania :)

1 komentarz: