Usiadłam obok Sachy, który uśmiechał się do Loriego. Sari zaczęła kręcić butelką a my wszyscy czekaliśmy na kogo wypadnie. Na pierwszy ogień poszedł Ade, który nie wykazywał zainteresowania co do gry.
-Tooo....pytanie czy wyzwanie?
-Pierdole.....-wyszeptał wzdychając głęboko.
Brązowowłosa walnęła go w ramie na co ten się położył.
-Dobra...pytanie.
Wszyscy wpatrywaliśmy się w Sari, która w ułamku sekundy uśmiechnęła się od ucha do ucha. Nastała chwilowa, grobowa cisza. Wszyscy zastanawialiśmy się jakie pytanie wymyśli Sari.
-Jesteś prawiczkiem?-walnęła prosto z mostu na co wszyscy otwarli szeroko usta.
-Tak!-całe Lost Devils, prócz Ade odpowiedziało zbiorowo.
-Jest gejem.-dodał Louis z uśmiechem na ustach.
Wszyscy patrzyli na nich ze zdziwieniem.
-Popierdoleniec. Mówiłem już, że jestem Hetero.
-Ale to nie zmienia faktu, że jesteś prawiczkiem.
-A kto powiedział, że jestem?-uśmiechnął się szeroko i zjadł kawałek kurczaka, który leżał przed nim w pudełku z CFK (takie nasze KFC).
-Nie jesteś taki szybki jak nasz książę.-białowłosy zaśmiał się po czym spojrzał na drzwi od ubikacji.
Patrzyłam na nich wszystkich z ciekawością i cisnącym się pytaniem na usta "niby jak? Z kim?", ale zdołałam zdusić w sobie ciekawość. Ade wyrwał butelkę z rąk Sari i zaczął nią kręcić. Wypadło na miejsce w którym nikt nie siedział. Było skierowane na drzwi, które otworzyły się sekundę później. Stała w nich Irina a tuż za nią Makoto i Akari.
-Jestem naprawdę smutna. Nie zaprosiliście mamci do zabawy...-białowłosa mówiła z dającym się usłyszeć wyrzutem w głosie.-To co? Wypadło na mnie. Wyzwanie!
Usiedli obok nas przez co Ade trochę się speszył. Patrzyliśmy na niego czekając, aż wymyśli zadanie dla Iriny.
-Mów!-wnerwiona brunetka zaczęła krzyczeć na chłopaka, który wymyślał zadanie.
-Nie wiem! Poddaje się!-zdenerwowany blondyn wykrzyczał prosto do ucha Sari.
-W takim razie ja wymyślam! Irina ty moja kochana... Idziesz po swojego synalka i nie wracasz bez niego!
Miodowooka skinęła głową i wyszła z pomieszczenia. Oczywiście wybrała krótszą drogę, czyli przez łazienkę. Patrzyliśmy na drzwi, które zostawiła otwarte. Całą rozmowę było słychać.
-Do pokoju Haruki.
-Idź.
-Do pokoju Haruki.
-Wypierdalaj!
-Bo pokaże im zdjęcia...
-Już idę mamusiu.
Czarnowłosy i Irina pojawili się w drzwiach parę sekund później. Na ustach białowłosej widniał uśmiech od ucha do ucha. Kei chciał zająć miejsce na którym wcześniej siedziała Irina, ale ta wskazała, aby usiadł obok mnie. Była to dla mnie nie komfortowa sytuacja, ponieważ po mojej prawej stronie siedział Sacha a po lewej Kei. Białowłosy szturchnął mnie lekko w ramie i przesłał uśmiech szeroki od ucha do ucha. Irina zaczęła kręcić butelką, która po paru sekundach wypadła na Louisa. Niebieskowłosy poklepał się po głowie.
-Aksz...I co ja mam wybrać? No w takim razie pytanie.
-Dlaczego nie lubisz woźnego? Miałam ostatnio trochę telefonów ze szkoły, wiec jestem zdenerwowana.
-Wnerwia mnie. Mamy ze sobą małą sprzeczkę, więc może to trochę potrwać, aż stane się dla niego miły.
Czarnooki zaczął kręcić butelką, która wypadła na Makoto. Kobieta, która była przyssana do butelki z piwem pokazała palcem, że wybiera opcje drugą, czyli wyzwanie.
-Ten o tam...-wskazał na nauczyciela.-Masz go pocałować. W usta! Co najmniej przez minutę!-kobieta automatycznie odessała się od butelki a aura wokół niej zrobiła się fioletowa. W rękach trzymała katane, którą przystawiała niebieskowłosemu do gardła.
-Makoto level hard.-podsumował Sacha szturchając w ramię Loriego.-Ty weź coś z nią zrób!
Chłopak kiwnął głową i uszczypnął Makoto w nogę. Kobieta popatrzyła na niego na co on zrobił smutną minę i zaczął raz po raz walić palcem w jej łydki.
-Ty, idiota! Przestań zachowywać się jak dziecko i odpierdol się od mojej nogi!-wykrzyczała na co ten odwrócił głowę do Sachy.
-Nie podziała. Louis jest trupem.
-Schowaj tą zabawkę, albo ci ją skonfiskuje!-wykrzyczał czarnowłosy wyrywając jej z ręki katane.
Dziewczyna wydęła usta w grymasie i usiadła na swoje miejsce.
-Dobra, zrobię to. Zobaczycie, że jeszcze się to na was odbije!-przybliżyła się do mężczyzny a kiedy była już blisko jego ust usłyszeliśmy huk. Patrzyliśmy jak oniemiali na scenę, która odbywała się przed nami. Na nauczycielu leżała Sari, która była przyssana do jego ust. Nawet Makoto, która zawsze była rozgadana nie wiedziała co powiedzieć.
-Dom wariatów.-podsumował Kei.
Zerknęłam na niego, ale okazało się to być błędem, ponieważ w tej samej chwili on również odwrócił swoją głowę. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Miał coś w swoich oczach, coś tajemniczego, ale za razem pociągającego. Zacisnął powieki i odwrócił się, a y zobaczyć romantyczną scenę odgrywaną przed nami. Nie wiem dlaczego, ale coś ukuło mnie w serce. Nie myślałam nad tym więcej i powróciłam wzrokiem do sceny rozgrywanej przede mną. Akurat był jej koniec. Sari chwyciła mężczyznę za rękę i uśmiechnęła się promiennie.
-Jesteśmy razem.-nauczyciel zrobił się cały czerwony na twarzy i przytulił ją do siebie.-Prawda jest taka, że to ja się starałam, żeby go zdobyć. To śmieszne, ale ja jako pierwsza musia...ghgh...-niebieskooki włożył jej kurczaka do ust i objął ją ramieniem.
-Aksz...Mogłabyś się chociaż raz zamknąć!? Psujesz mi reputacje...
Gra trwała dalej. Lekko porażeni pogratulowaliśmy im i wróciliśmy do gry. Chociaż Makoto powinna kręcić butelkę przejęła Sari mówiąc, że to ona wykonała jej zadanie. Wszyscy byliśmy ciekawi kto będzie jej następna ofiarą. Wypadło na wysokiego, białowłosego, miodowookiego chłopaka, który tylko lekko się uśmiechnął wybierając zadanie.
-Ayoo...I co mam zrobić? A miałam już takie piękne pytanie...No dobrze! Więc zadanie...Wskaż osobę którą lubisz!
-Lubię was wszystkich!
Niebieskooka lekko zdenerwowana zakaszlała.
-Którą lubisz. Mam ci przeliterować? L-U-B-I-S-Z...W specjalny sposób.
-Nie mogę ci jej wskazać, ale mogę ci o niej opowiedzieć. Ma bardzo ładne, ciemne, długie włosy, jasne oczy a na jej twarzy zawsze widnieje uśmiech. Ma ogromne poczucie stylu. Jest szalona, ale i poważna, kiedy się tego od niej oczekuje. Zaskakuje mnie swoimi pomysłami. Zawszę, nie ważne w jakiej sytuacji się znajdę, mogę na nią liczyć. Lubimy to samo jedzenie, tą samą muzykę. Lubi mi robić na złość i się ze mną droczyć, przy czym wygląda naprawdę słodko. Jest moją fanką. Uważa, że miłość usłana jest tylko różami. Jest przy mnie i nigdy mnie nie opuści. W sumie to ma tylko jedną wadę.
-Jaką?
-Nie istnieje.-powiedział i lekko posmutniał.
Niebieskooka zrobiła się cała czerwona nie przez to, że wypiła tak dużo alkoholu, ale przez to, że sprawiła, iż po policzku chłopaka spłynęła pojedyńcza łza.
Białowłosy szybko zakręcił butelką i zacisnął powieki. O dziwo wypadło na mnie.
-Pytanie.-oznajmiłam na co Sari jęknęła ze złości mówiąc, że nie umiemy się bawić.
Sacha patrzył to na mnie, to na Keia, aż w końcu klasnął w dłonie.
-Czy w tym pomieszczeniu siedzi ktoś, kogo lubisz?
Patrzyłam zdziwiona na wszystkich dookoła mnie.
-Jest już późno. Powinnam się położyć spać. Wy też! Jutro szkoła! Nie pozwolę wam wagarować.
-Odpowiedz!-wszyscy, prócz Keia krzyknęli chórem.
-Ktoś kogo lubię...Nie mam pojęcia. Osoba, którą kocham...nie znam nawet jej imienia, ale jestem pewna, że jeżeli bym ją ujrzała zorientowała bym się, że to ona.
Zakręciłam butelką i wstałam, aby udać się do łazienki,ale od tego pomysłu odwiódł mnie głos Iriny.
-Ach...A wypadło na Keia. Byłoby wesoło...
Automatycznie wróciłam do kręgu.
-Masz pytanie! Twoja idealna dziewczyna! Kto?
Westchnął głęboko wstając.
-Koniec tej dziecinady!
-Odpowiedz!-wstałam krzycząc mu w twarz.
Przełknął ślinę i zacisnął usta w cienką linie.
-U mnie jest tak jak u Sachy tylko, że mój ideał mnie nie chce! Zadowolona!? To chciałaś usłyszeć!?-wykrzyczał po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Białowłosa wstała i zabrała butelkę.
-Myślę, że na dzisiaj to koniec. Dobranoc dzieciaki. Jutro szkoła.
Wyszła zabierając ze sobą wszystkich, prócz Sachy.
-Ten dupek potrafi wszystko zepsuć.-rzuciła niebieskooka na pożegnanie.
Nauczyciel szybko zakrył jej usta i zamknęli drzwi. Miodowooki uśmiechnął się i wstał z miejsca w którym siedział.
-Do jutra. Śpij dobrze.
Nim dotknął klamkę podbiegłam do niego i chwyciłam jego dłoń.
-Twój ideał...czy on naprawdę nie istnieje?
Usłyszałam jak chichocze po czym zniknął za drzwiami wysuwając rękę z uścisku. Lekko zmartwiona pochyliłam się nad szafką nocną i wyciągnęłam z nich dwie walentynki. Popatrzyłam na nie i uśmiechnęłam się. Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza, którą szybko zmyłam.
-Mój ideał...-wyszeptałam słabo głaszcząc kartki.
W sekundę ogarnął mnie smutek. Upadłam na łóżko bezwładnie zakrywając twarz dłońmi. Zalałam się gromkim płaczem, który nie ustępował dopóki nie zasnęłam. Śniło mi się, że byłam na środku łąki, która była w całości usłana różami. Dotknęłam jednej z nich opuszkami palców. Po paru sekundach zamieniła się w motyla i odleciała w stronę bezkresnego nieba. Patrzyłam na niego próbując go złapać. Wstałam i zaczęłam za nim biec. Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się w pobliskim parku. Patrzyłam na rodziny, które bawiły się ze swoimi dziećmi. Śmiały się, biegały, rozmawiały ze sobą przy czym byli bardzo szczęśliwi. Zerknęłam na napis, który widniał nad wejściem przez co lekko posmutniałam. Chodziłam i patrzyłam na szczęśliwych ludzi. Zdawałoby się, że mnie nie widzą. Niebo w tamtym dniu zdawało się być bardzo błękitne. Bezchmurny, słoneczny dzień, którego dawno na ziemi nie było. Dosłownie po sekundzie poczułam, jak głowa zaczyna mnie boleć a ja znikam. Chłopiec, który biegł za piłką przeszedł przeze mnie. Dotknęłam swojego czoła i poczułam, że ktoś chwyta mnie za prawą rękę. Odwróciłam się do tej osoby i wyrwałam swoją dłoń z jej uścisku. Przede mną stała wysoka, brązowowłosa kobieta, która patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy. Miała na sobie białą, krótką, tiulową spódniczkę, fioletową bluzkę i białą marynarkę. Na butach lśniły jej fioletowe koturny a na ręce tego samego koloru bransoletka. Obok niej była jeszcze jedna, ale biała.
-Haruka, prawda?
Przytaknęłam na co ta się uśmiechnęła. Odgarnęła do tyłu swoje krótkie włosy i chwyciła mnie za rękę.
-Chodź, idziemy.
-Gdzie?-spytałam podejrzliwie.
Zaczęła chichotać na co zrobiłam krok do tyłu.
-Jesteś teraz w swoim śnie. Możesz się przenieść gdzie tylko zechcesz, ale z moją pomocą. Jestem Eveline, ale możesz mi mówić Eve.
-Kim jesteś? Mam wrażenie, że już gdzieś cię widziałam. Jesteś w tym samym wieku co ja, prawda?
-Jestem tobą z przyszłości. Będziemy widywały się bardzo często. Przychodź do mnie, kiedy będziesz czegoś potrzebowała. Teraz zaprowadze cię gdzieś, bo musisz mi pomóc.
Kiedy skończyła mówić wzięła mnie za rękę i dotknęła ręką fioletowej bransoletki. Znalazłyśmy się w szpitalu przed salą operacyjną. Irina, Hitaro i Lost Devils siedzieli przed nią cali zdenerwowani.
-Ile to może trwać!?-wykrzyczał czarnowłosy na co Irina szybko go przytuliła.
Zza rogu wyłoniłam się ja biegnąc w ich kierunku. Byłam cała zapłakana, ledwo co miałam siłę biec.
-Gdzie on jest!?
Wszyscy wskazali na drzwi na co usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać zakrywając twarz w dłoniach. Stanęłam nad sobą i wyciągnęłam rękę w stronę płaczącej na ziemi brązowowłosej dziewczyny. Kiedy już miałam dotknąć jej głowy znalazłam się w innym miejscu. Najprawdopodobniej był to dom Eve, ponieważ ta rzuciła się na łóżko i przytuliła poduszkę.
-Mam do ciebie prośbę. Nie pozwól, aby to się stało. Masz jak najszybciej odnaleźć Keia i sprowadzić go do zamku.
-Przecież jest w zamku.
-Ta operacja...Trochę cie okłamałam. Nie jestem tobą z przyszłości.
-No co ty nie powiedz...-powiedziałam sarkastycznie.-Nie zauważyłam. Jesteś na mnie za chuda.
-Żyje tu od jakiś trzech lat. Jestem jednym z dziesięciu bóstw Bożych. Podczas jednej z misji w waszym świecie zamknięto mnie tu. Najprawdopodobniej moje ciało jest już na pośredniej planecie. Nie przewiduje przyszłości, ale widzę jaka najprawdopodobniej może być. Kei pewnie wyszedł już z domu. Musisz iść go poszukać, albo on...powinnaś się domyślić. Tak czy inaczej musisz zmienić przyszłość.-wyszeptała zakładając mi na dłoń białą bransoletkę.-Masz to nosić przez cały czas. Zero zdejmowania. Kąpiesz się w tym, śpisz i wszystko inne. Dzięki temu będziemy się mogły spotkać w twoich snach. Idź, szybko.
Kiedy to powiedziała nastała ciemność, którą po chwili przebiło światło lampy, które przebijało się przez moje powieki. Zasłoniłam oczy, ale poczułam coś zimnego na twarzy. Rozchyliłam powieki by po chwili ujrzeć białą bransoletkę podrażniającą mój nos. Zerwałam się szybko z łóżka i pobiegłam do pokoju czarnowłosego przez łazienkę. Nie było go tam. Wybiegłam na korytarz i spytałam strażników, gdzie się udał. Odpowiedzieli, że nigdzie nie wychodził. Założyłam na siebie płaszcz oraz buty i wybiegłam z zamku. Rozglądałam się dookoła w jego poszukiwaniu. Nie było go nigdzie, gdzie szukałam. Przez dwie godziny chodziłam i szukałam go tam, gdzie najprawdopodobniej mógł się ukryć. W pewnym momencie zgubiłam się. Na ulicach nie było widać żadnego przechodnia. W końcu zrezygnowana poszłam nad rzekę. Ku mojemu zdziwieniu było tam naprawdę pięknie. Woda była przezroczysta i bardzo czysta. Przejrzałam się w niej, aby poprawić sobie włosy. Zrobiło mi się chłodno, więc zaczęłam skakać w miejscu i chuchać na dłonie. Po paru minutach poszłam dalej, ponieważ przypomniałam sobie co jest moim celem.
-Kei!-wykrzyczałam resztkami sił.
Miałam zachrypnięty głos a z oczu zaczynały mi lecieć łzy. Przeszłam parę metrów dalej, ale na więcej nie było mnie stać. Przewróciłam się w pobliską kałuże zalewając się łzami.
-Kei...-nie miałam już siły, aby mówić.
Położyłam się na plecach i zaczęłam patrzeć na gwiazdy. Podniosłam lekko rękę i zaczęłam rysować coś w powietrzu. Zamknęłam oczy a kiedy to zrobiłam poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce. Powieki miałam cały czas zaciśnięte. Nie miałam potrzeby, aby je rozdzielać. Wiedziałam kto jest przy mnie. Kiedy poczułam, że posadził mnie gdzieś otworzyłam oczy.
-Po co tu przyszłaś?-usadowił się obok mnie i zapalił papierosa.
-Szukałam cię. Miałam złe przeczucia.
-Wracaj do domu. Dziś jest za zimno na nocne spacery. Poza tym jesteś ubrana w piżamę. Nie chce się tobą opiekować, kiedy będziesz chora.
-Trudno. Jestem tu z twojego powodu. Nie znam też drogi do domu, więc nie mogę wracać sama do zamku.
-Teleportacja...
-Ano...Kompletnie o tym zapomniałam...-wyszeptałam kompletnie zażenowana.
Zerknął na mnie, ale po paru sekundach wrócił wzrokiem do gwiazd. Obróciłam się wbijając wzrok w rzekę.
-Za to dzisiaj przepraszam. Nie powinnam była o to pytać. Wiem, że jest to dla ciebie trudny temat...
-Było minęło. Teraz już idź. Przeziębisz się. A w sumie to co mnie to obchodzi? Spadaj.
Przytaknęłam zacierając ręce. Miodowooki wyrzucił papierosa do kałuży i westchnął głęboko. Chciałam dotknąć jego dłoni, ale szybko się powstrzymałam i postawiłam nogi na ziemi. Okazało się to być błędem, ponieważ straciłam równowagę i upadłam. Chłopak zerwał się na równe nogi i szybko wziął mnie na ręce. Patrzyłam na niego zdziwiona.
-Co ty robisz? Mam siłę, aby dojść do zamku.
-Właśnie widzę...
Ruszył przed siebie nie zwarzając na moje protesty.
Akira...Ja go wcale nie lubię, prawda? To dziwne, ale kiedy jest przy mnie czuje się dziwnie szczęśliwa. To pewnie przez to, że dawno nie miałam faceta. Ma bardzo ładne oczy, prawda? Chyba zaczynam rozumieć dlaczego go lubisz. Niby udaje, że niczym się nie interesuje, ale tak naprawdę to bardzo się martwi o ludzi dookoła niego. Może to zabrzmieć dziwnie, ale lubię, kiedy jest przy mnie. Miłość? Zauroczenie? Współczucie? Samotność? Potrzeba bliskości drugiej osoby? Nie wiem przez które z tych uczuć pragnę się do niego przytulić.
-Zimno mi...-wyszeptałam mu cicho do ucha na co ten się uśmiechnął.
-Chyba będzie mi trudno cię znowu znienawidzić. Można powiedzieć, że się do ciebie przyzwyczaiłem...
-To wyznanie miłosne?-spytałam na co ten zaczął się głośno śmiać.
-Nie myśl za dużo, okej? Nie wychodzi ci to najlepiej.
Zacisnęłam mocniej ręce na jego plecach na co ten syknął z bólu. Przeniosłam ręce na jego szyje i mocno się w nią wtuliłam.
-Przepraszam...Nie powinnam poruszać tego tematu...
Czarnowłosy zaczął kaszleć na co zaczęłam ściągać kurtkę. Patrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy zarzuciłam mu ją na plecy.
-Załuż ją spowrotem. Przeziębisz się.
Pokiwałam przecząco głową i wyjęłam z jego kieszeni papierosa. Szybko go odpaliłam po czym zaciągnęłam się mocno.
-Od jutra rzucam. A tak w ogóle to dlaczego się nie przeniesiemy do zamku?
-Nie będę na coś takiego marnował sił. Nie powinnaś się interesować. Bądź zadowolona z tego, że jestem tak uprzejmy i zanosze cię do zamku.
-A czy ktoś powiedział, że nie jestem?-kiedy wypowiedziałam te słowa zakryłam sobie usta.
Miodowooki podniósł jedną brew do góry na co walnęłam go w głowę.
-Nie rób tak! I idź szybciej, bo zamarzam
Po parunastu minutach doszliśmy do zamku. Byliśmy cali zmarznięci, więc zrobiliśmy sobie po kubku gorącej czekolady. W szczególności mi było zimno. Paręnaście minut w piżamie na mrozie może być niebezpieczne. Kiedy skończyliśmy robić picie poszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na kanapę i zaczęliśmy pić. Panowała niezręczna cisza, którą przebijało tylko tykanie zegara.
-Ogólnie co do dzisiejszego dnia to przepraszam. Wiem, że chciałeś dobrze a ja wszystko popsułam.
-Nie ma o czym mówić, ale w przyszłości myśl kogo całujesz.
Byłam lekko zarumieniona. Czarnowłosy patrzył się na mnie i co parę sekund chichotał. W końcu nie wytrzymałam i walnęłam go z poduszki w twarz.
-Przestań...-wyszeptałam cicho.
-Mam nadzieje, że nic o potomstwie nie było w kontrakcie...
-A to dlaczego? Jestem aż tak brzydka?-kiedy wypowiedziałam te słowa szybko zakryłam sobie twarz poduszką.
Chłopak odsunął ją i położył swoją lewą rękę na moim czole, a prawą usadowił na policzku lekko je muskając palcami. Byłam pewna, że na mojej twarzy zagościł trzy razy większy rumieniec.
-Gorączki nie masz...Zaczynasz bredzić. Połóż się spać...
-Nie bredze...-wyszeptałam oburzona i odsunęłam go od siebie.
Miodowooki zabrał swój kubek i wyszedł zostawiając mnie samą. Szybko wskoczyłam do łóżka, ale nie poszłam spać. Patrzyłam na drzwi łazienki myśląc nad tym co powiedział chłopak. Nie nienawidzi mnie...Cały czas miałam tą myśl w głowie. W końcu światło łazienki zgasło a ja wyszłam z łóżka. Poszłam odłożyć kubek do kuchni a kiedy wróciłam pisnęłam ze strachu i szybko zaczęłam dobijać się do pokoju czarnowłosego. Otworzył drzwi a ja szybko wbiegłam do jego pokoju.
-Pa...pa...pa...Tam jest pająk!
-I co w związku z tym?-powiedział lekko wnerwiony.
-Ano...Przenocujesz mnie?
Kiedy to powiedziałam chłopakowi oczy wyszły z orbit. Zamknął drzwi i uśmiechnął się szyderczo.
-Dobrze, ale nie ma niczego za darmo.
Przełknęłam głośno ślinę.
-A jeszcze niedawno byłeś takim miłym człowiekiem...
-Idź spać. Ja jeszcze muszę popracować. Nie musisz wyciągać innej kołdry. Pewnie i tak dzisiaj nie zasnę.
Szybko położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą aż po czubek nosa. Czarnowłosy poklepał mnie po głowie i usiadł przy stoliku rozkładając tam stertę papierów. Patrzyłam na to jak je wypełnia. Wiedziałam, że była to ciężka praca, więc nie przeszkadzałam mu i poszłam spać. Obudziłam się około czwartej nad ranem. Chłopak siedział na podłodze i wypełniał papiery. Głowa co jakiś czas opadała mu na stolik, ale szybko ją podnosił i wracał do wykonywanej czynności. Cicho wstałam i podeszłam do niego. Dotknęłam go w ramię na co odwrócił się w moją stronę. Przetarł oczy i uśmiechnął się lekko.
-Chodź już spać. Za parę godzin idziemy do szkoły.
-Za chwile. Muszę skończyć prace.
-Koniec.-powiedziałam stanowczo i wyrwałam mu dokumenty z ręki.
Kei wstał i powoli ruszył w stronę łóżka. Kiedy się położył nakryłam go. Uśmiechnął się lekko, kiedy położyłam się obok niego. Widać było, że jest zmęczony. Nakrył mnie kołdrą w tym samym czasie przejeżdżając palcem po moim policzku. Uśmiechnęłam się a na moich policzkach zawitał rumieniec. Czarnowłosy poklepał mnie po głowie i przysunął do siebie. Impulsywnie położyłam ręce na jego klatce piersiowej, ale po chwili zorientowałam się co robię. Odsunęłam się od niego szybko i spojrzałam mu w oczy.
-Przepraszam...-szybko spuściłam wzrok.
-Przestaniesz za wszystko przezpraszać?
Po sekundzie poczułam jego usta na swoich. Muskał je lekko, ale po chwili pogłębił pieszczotę. Zamknęłam oczy i zaczęłam oddawać pocałunek. Szybko zacisnęłam ręce na jego szyji. Czułam jak uśmiecha się lekko. Szybko wtargnął językiem do moich ust i zaczął badać ich wnętrze. Jego usta miały słodki, malinowy smak. Odsunął mnie od siebie i zalał się rumieńcem.
-P..prze...przepraszam...
Odwrócił się do mnie plecami i zasnął. Dotknęłam palcami swoje usta i uśmiechnęłam się lekko.
-Przestaniesz za wszystko przezpraszać...-wyszeptałam i zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się o siódmej rano. Kiedy otworzyłam oczy jego już obok nie było, ale wiedziałam, że tym razem to nie był sen. Pocałowaliśmy się naprawdę. Położyłam stopy na podłodze i ujrzałam, że na nodze mam bandaż. Podrapałam się po głowie, ale nie poszłam się ubrać. Siedziałam tam wpatrując się w opatrunek. Wiedziałam, że takie coś mogła zrobić tylko i wyłącznie jedna osoba. Miałam tylko nadzieje, że tamto wydarzenie nie zepsuje naszych relacji.
Najlepszy blog jaki w życiu czytałam <3 Ten rozdział cudowny :)
OdpowiedzUsuńJa po prostu chcę więcej!!!! Uwielbiam to opowiadanie :) <3
OdpowiedzUsuńMam pytanie wrzuciłabyś jakieś zdjęcia bohaterów?
Jestem w trakcie tworzenia szkiców bohaterów (bardziej moja przyjaciółka). W przyszłym tygodniu ustalamy detale na twarzy i ruszamy z rysowaniem (bardziej ona). Będą to ich portrety. Jak jeszcze ją wybłagam to co jakiś czas może ilustracja do rozdziału. Podziękowania dla Mii-chan.! <3 Dziękuję SłodkaCzekoladko za czytanie opowiadania i komentowanie go. ^^
Usuńto superrr <3 nie ma za co dziękować :* to ja dziękuje że mogę czytać twoje opowiadanie <3
Usuń