Jakoś ostatnio w pisaniu pomaga mi nowy album BTS i dzisiaj jeszcze znalazłam sobie dwie piosenki nowych zespołów. Gwałcąc je pomagam sobie w pisaniu ♥
Oczywiście miałam w szkole opr od przyjaciółki, bo blog się nie może skończyć itp, itd...
Jakoś nie wiedziałam jak się zabrać za ten rozdział. Wszystko mi się mieszało w głowie, ale postanowiłam go napisać, więc oto i on. Mam nadzieje, że będziecie bardziej skorzy do komentowania :) Proszę o napisanie swoich odczuć na temat tego rozdziału :)
~YukinoKaki
***
Czy wy także mieliście takie dni, w których chcieliście nie istnieć?
Ja już takie miałam. Przez zwykłe błahostki chciałam zniknąć ze świata i odrodzić się jako ktoś inny w zaświatach.
Czasem co prawda myślałam o samobójstwach.
Czasem jest to najlepsze rozwiązanie.
Byłam głupia, prawda?
Chociaż tego nie dostrzegała to były osoby, którym zależało na moim istnieniu.
Akira...Na początku była tylko ona.
Następnie doszło do tego wszystkiego Lost Devils, Kei, Irina Hitaro,
Akari, Sari, Kenta, służące.
Komuś na mnie zależało, ale tego nie zauważałam.
Pamiętam, że moje postrzeganie całego świata zmieniło się drastycznie tamtej nocy.
Zegary znów wybijały północ.
Siedziałam na krześle czekając, aż operacja się skończy.
W końcu wyszedł lekarz.
Miał ponurą minę.
Bałam się zapytać, bałam się, że przez moją głupotę nigdy go już nie ujrzę.
W końcu powiedział to, czego najbardziej się obawiałam.
Nie mogłam się poruszyć.
Przed moja twarzą znów pojawił się obraz nieoddychającego, czarnowłosego chłopaka.
Znów przed oczami miałam kałużę krwi.
Irina, Hitaro...Wszyscy płakali.
Nawet Sacha zalał się łzami.
Patrzyłam na wszystkich dookoła nie mogąc uwierzyć, że to się stało.
To się nie stało, prawda?
Na jego miejscu powinnam leżeć ja.
Wstałam i popatrzyłam na wejście do sali operacyjnej.
Ruszyłam w tamtą stronę, ale Sacha zdążył złapać mnie w pasie i przytulić do siebie.
Chłopcy podbiegli chwilę później, aby złapać mnie za ręce.
Wyrywałam się najmocniej jak tylko mogłam.
Obok mnie stanęła Irina i położyła mi rękę na ramieniu.
Wyszeptała coś, a po chwili wylądowałam na kolanach znów zalewając się łzami.
To ja powinnam leżeć na jego miejscu.
Ja powinnam zajmować to cholerne miejsce!
Długo myślałam nad sensem swojego życia.
Miałam dla kogo żyć, miałam kogoś, kto się mną opiekował.
Miałam kogoś, kto stał się moim światem.
Miałam kogoś, kto poświęcił swoje życie, aby mnie ratować.
I ten cholerny ktoś nie mógł mnie tak po prostu zostawić!
Chłopcy puścili mnie, abym ponownie tej nocy mogła zalać się łzami.
***
Przed wejściem do szkoły dostałam
gęsiej skórki.
Zawsze, kiedy działo się coś złego ją dostawałam. Był to zwiastun złych
wiadomości, które tego dnia napływały do mnie masami. Otworzyłam drzwi od
budynku i szybko dostałam się do klasy. Powitał mnie szeroki uśmiech Ikaros
oraz Brandona.
-Coś się stało?
-Ano…-zaczęła
szkarłatnowłosa.-Chcielibyśmy zaprosić cię na obiad. W sumie to nie my, ale
ojciec Brandona.
Patrzyłam na nią zdziwiona.
-Jasne, oczywiście, że wpadnę, w
końcu sam dyrektor zaprasza mnie na obiad…
Odeszli weseli nic więcej nie mówiąc.
Może ten dzień nie będzie aż taki
zły…
Weszłam do klasy, rozpakowałam się i czekałam na lekcje. Akira o dziwo nie
przywitała się ze mną. Nie wiedziałam o co może jej chodzić. Zawsze się ze mną witała,
ale teraz coś musiało się stać. Dzwonek zadzwonił i lekcja się zaczęła.
Wiedziałam, że po niej czeka mnie ciężka rozmowa z Akirą.
Tak jak przypuszczałam, kiedy lekcja się skończyła blondynka poprosiła mnie
o rozmowę. Poszłyśmy do miejsca, gdzie zawsze mogłyśmy ze spokojem porozmawiać,
czyli na ławkę pod schodami. Kiedy usiadłyśmy dziewczynie po policzku spłynęła
łza.
-Myślę, że Kei nic do mnie nie
czuje…
-Mówiłam ci, żebyś się z nim nie
wiązała. Wiesz, że od zawsze go nie lubiłam...
Zielonooka westchnęła głośno i zaczęła mi się żalić. Przerwałam jej w
połowie prosząc, aby przyniosła picie z automatu. Tak jak myślałam, dziewczyna
przystała na prośbę.
Kiedy czekałam na nią zauważyłam, że korytarzem przechodzi Kei. Zawołałam
go do siebie na co ten szybko przyszedł. Uśmiechał się od ucha do ucha,
próbując pocałować mnie w policzek. Odepchnęłam go od siebie i kazałam mu
usiąść.
Zdziwiony zrobił tak, jak kazałam.
-Robisz wodę z mózgu Akirze…
-Ja?-zaczął chichotać.-Myślisz, że
to przeze mnie?
-A przez kogo? Na pewno nie przeze
mnie!
-Pomyśl o tym. Przez kogo z nią
jestem?
Zazgrzytałam zębami nie wiedząc co odpowiedzieć. Czarnowłosy doprowadzał
mnie już do szaleństwa.
-Nie byłoby tematu, gdybyś nie
wymyślał tych swoich durnowatych kar…-kiedy wypowiedziałam te słowa miodowooki
pociągnął mnie za ramię i przyszpilił do ściany.
Czułam
jego oddech na mojej szyi. Patrzył się na mnie tak, jakby chciał mnie zabić.
-Odsuń się!-wykrzyczałam i odepchnęłam go.
To nic nie dało. Znów się do mnie zbliżył.
-Naprawdę się zdenerwowałem!
Przyssał
się do mojej szyi. Dawno nie czułam tego uczucia. Było dość przyjemne.
Westchnęłam głęboko i zaczęłam piszczeć z rozkoszy. Robił coraz więcej malinek
raz po raz chichocząc.
-Co się tu dzieje?-usłyszałam cichy głos.
Wiedziałam do kogo należy. Szybko odepchnęłam chłopaka od siebie.
-Akira! To nie tak!-zapłakana
dziewczyna pobiegła do klasy a ja za nią.
Poczułam dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Przez pięć sekund nie mogłam
oddychać, ale nadal podążałam za dziewczyną.
W wejściu do pomieszczenia chwyciłam ją za nadgarstek.
-Co nie tak!? Co wy do siebie
macie? Jesteście razem, prawda? Śmialiście się ze mnie? Myślałam, że on w końcu
odwzajemnił moje uczucia!
W
tym momencie straciłam i chłopaka i przyjaciółkę!-wykrzyczała zdejmując mi
perukę. Czułam na sobie wzrok całej klasy. Nawet ludzie ze starszych klas
zainteresowali się tym co się dzieje. Stałam tam zażenowana.
-Oczy też ma inne!
Ściągnęłam
soczewki i wybiegłam z pomieszczenia.
Jeszcze
nigdy nie czułam się tak poniżona. Nie chciałam się więcej pokazywać ludziom na
oczy. Wiedziałam, że teraz będę wytykana palcami. Pobiegłam do kantorka Sho.
Yoshida,
kiedy zobaczył mnie w tym stanie powiedział, że mam się uspokoić. Wiedział, że
chcę zostać sama. Zostawił mnie w kantorku, a sam wyszedł, aby ogarnąć parę
spraw w szkole. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Nienawidziłam całego
świata za to co się stało, chodź powinnam czuć lekką ulgę. Wreszcie ściągnęłam
perukę i soczewki, ale straciłam swoją przyjaciółkę. Nie wiedziałam co myśleć.
Drzwi
od kantorka otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł miodowooki chłopak.
Był
ostatnią osobą, którą chciałam w tym momencie widzieć. Pochylił się i objął
moją twarz w dłonie.
-Nic się nie stało. Wszystko się ułoży.
Naprawdę mi przykro…
-Idiota, debil, palant, dupek…-zaczęłam
uderzać pięściami w jego klatkę piersiową.-Przykro ci? Co mi z twojej
przykrości? Odzyskam swoją przyjaciółkę przez twoje współczucie?-darłam się na
niego.-Wszystko się ułoży? Zdradziłam swoją najlepszą przyjaciółkę z tobą!
Wiesz, jak to cholernie boli? Nic się nie stało? Dla ciebie nic się nie stało!
Czy taki debil jak ty wie co to smutek? Wiesz jak to jest, gdy ktoś, kto
zastępował ci rodzinę odchodzi? Najlepiej by było, gdybyś zniknął…-szybko
wstałam i wbiłam w niego wzrok.-Wynoś się i nigdy nie wracaj! To przez ciebie jestem
w takim stanie! Najlepiej by było, gdybyś zniknął z mojego życia raz na zawsze!
Wyjdź i nigdy nie wracaj! Umrzyj! Nie chcę cie widzieć! Wynoś się! WYNOCHA!-czarnowłosy
po chwili zostawił mnie samą. Padłam na podłogę a z moich oczu leciało coraz
więcej łez.
Wiedziałam,
że na lekcje nie pójdę. Nie chciałam dzisiaj widzieć Akiry, nie byłam na to
gotowa.
Po
dwóch godzinach spędzonych w kantorku zrozumiałam, co zrobiłam źle. Ja także
nie chciałabym być oszukiwana w sprawach miłosnych. Wiedziałam, że muszę
załatwić jeszcze jedną sprawę. Wybiegłam z pomieszczenia wybierając numer do
Kenty.
***
Stałam na moście i patrzyłam na wodę.
Obok
mnie stanął wysoki mężczyzna i podał mi kubek gorącej czekolady.
-Co chciałaś mi powiedzieć?-spytał po
chwilowej ciszy.
-Dziękuje za mieszkanie, ale....
-Ale?
-Będę musiała się wyprowadzić-był zdziwiony.
Uśmiechnął
się do mnie i zaczął chichotać.
-To przez niego, prawda?
Patrzyłam
na niego zdziwiona.
-Przez kogo?
-Ten chłopak z twojej szkoły....To przez
niego?
-Tak...nie....sama nie wiem.
–A ja wiem. Kochasz go. Może i tego nie
widzisz, ale inni tak. Patrzysz na niego inaczej. Chciałbym, abyś patrzyła tak
na mnie, ale to nie możliwe.
-Kenta....-nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nic nie szkodzi. Chcę twojego szczęścia.
Obiecaj mi tylko, że zostaniemy przyjaciółmi. Chciałbym, aby nasze kontakty się
nie zmieniły...
-Ja też. Rozumiesz to, ale w inny sposób.
Mieszkałam z jego rodziną przez dłuższy czas i się do nich przyzwyczaiłam. To
nic innego.
-Z jego rodziną?
-Tak. Chciałabym cię tylko prosić o to, aby
to nie wpłynęło na relacje twoich rodziców z moim ojcem. Nie chciałabym mu
sprawiać problemów.
-Rozumiem. Oczywiście, że to na to nie
wpłynie. Myślałem, że masz o mnie inne zdanie. Zaczęliśmy się śmiać.
Oczywiście
rozmawialiśmy o wielu rzeczach tamtego dnia. Kenta zaoferował mi swoją pomoc w
przewiezieniu rzeczy, ale kategorycznie odmówiłam. Oznajmiłam, że mój bliski
przyjaciel (Shin) po nie przyjedzie. Rozmowa minęła lepiej niż myślałam. Około
piętnastej pożegnaliśmy się. Brązowowłosy odszedł, a do mnie w tym samym
momencie zadzwonił telefon.
~Halo?~
~Haruka masz czas?~
~Jasne. O co chodzi?~
~Przyjdziesz na nasze dzisiejsze nagranie?
Nagrywamy Intro…~
~Jasne. W takim razie do zobaczenia.~
Wiedziałam jak trafić do wytwórni. W końcu byłam ich fanką, więc wiedziałam co zrobić, aby się z nimi zobaczyć. W recepcji czekała przemiła kobieta, która pomogła mi dostać się do studia nagraniowego. Było takie jak sobie wyobrażałam. przy drzwiach stała kanapa, naprzeciw niej wszelaki sprzęt służący do nagrań. Sacha przywitał mnie promiennym uśmiechem, ale nim zdążyłam coś powiedzieć wylądowałam w ramionach Loriego. Wszyscy chłopcy zakaszleli w tym samym czasie, więc ten mnie puścił. Pokazali mi cały sprzęt, nawet listę piosenek i parę tekstów. Cały zespół, prócz Sachy zaczął nagrywać piosenkę. Białowłosy patrzył na mnie zdziwiony.
-Coś się stało?-spytałam po chwili.
-Właśnie chciałem o to spytać...Coś cię męczy?
-Działo się tak wiele, że nawet mi nie przypominaj. Akira oświadczyła, że nie jest moją przyjaciółką, całe przebranie poszło się jebać...
-Mam rozumieć, że to wszystko przez mojego młodszego kuzyna?
-Tak...Nie...Nie wiem. Nakrzyczałam na niego po całym zdarzeniu, ale dziwnie się wtedy poczułam. Zerwałam z Kentą...Wszystko się zagmatwało.
-A nie myślisz, że wszystko jest teraz lepsze? Nie okłamujecie najbliższych wam osób.
-Sama nie wiem o czym myśleć-chłopcy wyszli z nagrania, więc przyszedł czas na solową piosenkę Sachy.
Oczywiście znów musiałam opowiadać o tym, co się dzisiaj działo.
-Ten idiota...Nigdy go nie lubiłem!-białooki zaśmiał się głośno.
Poklepał mnie po plecach i poszedł po coś do picia.
-Louis, Ade...Musicie mi pomóc. Jesteście ode mnie o rok starsi. Doradźcie coś, proszę...
-Myślę, że teraz poukładasz sobie wszystkie sprawy z Keiem-zaczął Ade.-Próbowałaś sobie zrobić rachunek sumienia? Pomyśl o tym, kim jest dla ciebie Kei. Co zrobił dobrego i jak czułabyś się, gdyby go zabrakło. Zawsze kazałem tak robić Loriemu, kiedy podobała mu się jakaś dziewczyna.
-I co on wtedy robił?
-Zrywał z nimi.
-Ano...Dzięki?
-Dobra...To pora na nagranie Intro. Najwyższa pora....-Louis pogonił blondyna.
Chłopcy zaczęli nagrywać piosenkę a ja zaczęłam myśleć o Keiu.
Może faktycznie to wszystko nie jest tak, jak mi się wydaje. Może go nie doceniam. Nie wiedziałam już co myśleć.
Chłopcy zaczęli śpiewać. Łagodna pierwsza linijka Ade zwaliła mnie z nóg. Następny w kolejce był Lori, który zaśpiewał swoim anielskim głosem idealnie.
-Dlaczego? Odpowiesz mi dlaczego? Chcę móc objąć cię ostatni raz....-delikatny, cichy głos Louisa był powalający. Wyobraziłam sobie wszystkie momenty, gdy Kei mnie przytulał. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Dlaczego? Odpowiesz mi dlaczego? Przecież...Nadal mnie kochasz!-wejście przed refrenem powalało nie tylko przez sam tekst, ale przez uczucia, jakimi obdarowywał słuchaczy Sacha. Białowłosy był moim ulubionym wokalistą. Potrafił przekazać masę uczuć dzięki jednej linijce tekstu.
Chłopcy zaczęli śpiewać refren.
-Chociaż ta miłość jest nieprawdziwa-uśmiechnęłam się lekko, kiedy zaczęli śpiewać te słowa.-Chociaż cierpimy w niej oboje. (chociaż jestem tylko głupcem)-znów dreszcz przeszedł moje ciało. Każdy pocałunek, którym obdarowywał mnie Kei właśnie mi się przypominał.-Czy nie ma sposobu, abym mógł objąć cię ten ostatni raz? Ta miłość, ta miłość, chociaż nieprawdziwa, jeszcze nie jest skończona!-nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. W głowie miałam pełno myśli związanych z czarnowłosym, miodowookim chłopakiem.-Chociaż w tej miłości cierpimy oboje.
Chociaż jestem zbyt samolubny, żeby cie puścić. (pocałuj mnie ostatni raz)-po moim policzku spłynęła łza.-Nie chcę byś mnie opuszczała. Uczucie...uczucie...jestem zbyt samolubny, aby je od ciebie otrzymać...-mężczyźni odłożyli słuchawki i kierowali się do wejścia do pomieszczenia, w którym byłam.
Przegryzłam wargę. Nie chciałam, żeby widzieli mnie zapłakaną. Szybko wybiegłam z pomieszczenia, kiedy ci już wchodzili. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jedynym miejscem, gdzie mogłam się wtedy udać było mieszkanie. Podążyłam tam z nadzieją, że będę mogła odpocząć od ludzi.
Ku mojemu zdziwieniu drzwi od mieszkania były otwarte.
Weszłam po cichu obawiając się, że zastanę złodzieja. Chwyciłam za kij bejsbolowy, który od czasu wtargnięcia Takeo do mojego domu, miałam schowany przy wieszaku na kurtki.
Bezszelestnie znalazłam się przed wejściem do salonu. Szybko wyskoczyłam gotowa, aby uderzyć nim włamywacza i jeszcze szybciej wypuściłam kij z ręki. Moim oczom ukazała się wysoka, brązowowłosa kobieta ubrana w obcisłą czarną sukienkę. Stała przy komodzie i paliła papierosa.
-Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Coś się stało kochanie?
-Chyba właśnie zobaczyłam ducha...Co ty tu kurwa robisz?
-Nie mów tak do matki. Napijemy się czegoś? Muszę powiedzieć, że stęskniłam się za tobą.
-Z tobą? Czego mam się z tobą napić? Wódki? Chyba to twój ulubiony napój.
-Haruka! Nie odzywaj się tak do matki! Będziemy od teraz ze sobą mieszkać. Powinnaś się cieszyć!
Zrobiłam oczy wielkie jak talerze. To nie było możliwe. Ona nie mogła znów wtargnąć w moje życie. Przełknęłam głośno ślinę.
-Po moim trupie-wysyczałam na co oberwałam od kobiety w twarz.
-A ty nadal nie nauczyłaś się dobrych manier. Znów będę musiała cię szkolić? Chcesz tego?-podeszła do mnie, przyparła do ściany, ścisnęła za podbródek i przypaliła skórę na karku papierosem, który trzymała w ręce. Kiedy na mojej skórze został widoczny ślad odsunęła się ode mnie.
-Mam nadzieję, że od teraz będziesz grzeczną dziewczynką....
No moim policzku pojawiła się łza.
-Zmaż tą łezkę z twarzy, bo aż mi cię żal.
Uśmiechnęłam się lekko i starłam ją.
-Ty i żal? Naprawdę jesteś pojebaną suką!
-Haruka!-wykrzyczała, kiedy wybiegłam z domu.
Znów nie wiedziałam, co ze sobą począć. Zostało mi tylko pójście do szkoły po swoje rzeczy i wrócenie do zamku.
Wylądowałam w szkole, wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę parku.
Przed wyjściem ze szkoły dostałam SMSa od Sachy. Wysłał mi intro nowego albumu.
Ty perfidny człowieku! Chcesz mnie jeszcze bardziej dobić!?
Założyłam słuchawki na uszy i poszłam do parku. Przez cały czas o kogoś zahaczałam. Myślami byłam w odludnym miejscu. Bycie samej przydałoby mi się w tamtym momencie.
Szczerze...Nie pamiętam dokładnie co działo się, kiedy weszłam na jezdnie. Kończyła się piosenka, kiedy ktoś popchnął mnie i upadłam. Odwróciłam się za siebie, aby ujrzeć kałuże krwi. Zamrugałam parę razy nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Niedaleko mnie leżał czarnowłosy chłopak z rozciętą głową. Z jego głowy wylewało się pełno krwi. W końcu otrząsnęłam się i doczołgałam do niego. Położyłam jego czaszkę na swojej dłoni nie wiedząc co zrobić.
-Kei! Obudź się! Nie żartuj sobie ze mnie! Kei! To już nie jest śmieszne! Niech ktoś zadzwoni po karetkę! Proszę, obudź się!-w tym samym momencie wyczułam, że czarnowłosy przestał oddychać.-Kei! Nie chcę cie stracić! Kei!
Zaczęłam go reanimować, aż nie przyjechała karetka. Zabrali mnie razem z nim. Zadzwoniłam do Iriny, aby przyjechali jak najszybciej. Keia szybko przewieziono na salę operacyjną a mi kazano czekać. Po chwili zjawili się wszyscy. Irina, Hitaro, Sari, Akari, Lost Devils...
Zaczęli mnie wypytywać o to, co się stało, ale po chwili zaprzestali tego widząc, w jakim jestem stanie. Usiedli na krzesłach czekając aż operacja się skończy. Nie mogłam opanować płaczu. To wszystko mnie już przerastało. Ten dzień należał do najgorszych, jakie kiedykolwiek mi się zdarzyły.
Zaczęli mnie wypytywać o to, co się stało, ale po chwili zaprzestali tego widząc, w jakim jestem stanie. Usiedli na krzesłach czekając aż operacja się skończy. Nie mogłam opanować płaczu. To wszystko mnie już przerastało. Ten dzień należał do najgorszych, jakie kiedykolwiek mi się zdarzyły.
Czy wy także mieliście takie dni, w których chcieliście nie istnieć?
Ja już takie miałam. Przez zwykłe błahostki chciałam zniknąć ze świata i odrodzić się jako ktoś inny w zaświatach.
Czasem co prawda myślałam o samobójstwach.
Czasem jest to najlepsze rozwiązanie.
Byłam głupia, prawda?
Chociaż tego nie dostrzegała to były osoby, którym zależało na moim istnieniu.
Akira...Na początku była tylko ona.
Następnie doszło do tego wszystkiego Lost Devils, Kei, Irina Hitaro,
Akari, Sari, Kenta, służące.
Komuś na mnie zależało, ale tego nie zauważałam.
Pamiętam, że moje postrzeganie całego świata zmieniło się drastycznie tamtej nocy.
Zegary znów wybijały północ.
Siedziałam na krześle czekając, aż operacja się skończy.
W końcu wyszedł lekarz.
Miał ponurą minę.
Bałam się zapytać, bałam się, że przez moją głupotę nigdy go już nie ujrzę.
W końcu powiedział to, czego najbardziej się obawiałam.
Nie mogłam się poruszyć.
Przed moja twarzą znów pojawił się obraz nieoddychającego, czarnowłosego chłopaka.
Znów przed oczami miałam kałużę krwi.
Irina, Hitaro...Wszyscy płakali.
Nawet Sacha zalał się łzami.
Patrzyłam na wszystkich dookoła nie mogąc uwierzyć, że to się stało.
To się nie stało, prawda?
Na jego miejscu powinnam leżeć ja.
Wstałam i popatrzyłam na wejście do sali operacyjnej.
Ruszyłam w tamtą stronę, ale Sacha zdążył złapać mnie w pasie i przytulić do siebie.
Chłopcy podbiegli chwilę później, aby złapać mnie za ręce.
Wyrywałam się najmocniej jak tylko mogłam.
Obok mnie stanęła Irina i położyła mi rękę na ramieniu.
Wyszeptała coś, a po chwili wylądowałam na kolanach znów zalewając się łzami.
To ja powinnam leżeć na jego miejscu.
Ja powinnam zajmować to cholerne miejsce!
Długo myślałam nad sensem swojego życia.
Miałam dla kogo żyć, miałam kogoś, kto się mną opiekował.
Miałam kogoś, kto stał się moim światem.
Miałam kogoś, kto poświęcił swoje życie, aby mnie ratować.
I ten cholerny ktoś nie mógł mnie tak po prostu zostawić!
Chłopcy puścili mnie, abym ponownie tej nocy mogła zalać się łzami.
-Cholera...-wyszeptałam po chwili.-Gdybym nie założyła tych idiotycznych słuchawek....Gdybym nie poszła na nagranie....Gdybym nie poszła do domu....Nic by się nie stało!
-To nie twoja wina-Irina kucnęła przy mnie i szybko mnie przytuliła.
Jej musiało być ciężej, niż mi. W końcu był on jej jedynym synem. Martwiła się o niego bardziej niż ja.
-Wszystko w rękach Boga...-wyszeptał Sacha. Powtarzał słowa lekarza.
-Skoro wszystko w rękach Boga to Kei ma przejebane, prawda?-atmosferę próbował rozładować Lori, ale nie wyszło mu to za dobrze.
Wtuliłam się w ramie białowłosej i znów zalałam się łzami.
-To moja wina...-usłyszeliśmy po chwili głos Ade.-To ja napisałem do Keia, że ma cię poszukać. Za bardzo martwiłem się tym, że wyszłaś tak szybko, więc napisałem do niego. Potrafię usłyszeć wszystko w odległości kilometra. Słyszałem twój płacz-uderzył pięścią w ścianę.
Po chwili obok nas pojawiła się przy nas białowłosa kobieta.
-Ann?-spytałam po chwili.
-Co to za ponure miny? Wszystko będzie ok!-zaczęła krzyczeć na cały szpital rozglądając się dookoła.-A gdzie Nin? Nin!-zaczęła się drzeć, aż obok niej nie pojawiła się brązowowłosa kobieta. Miała na sobie taką samą sukienkę, jaką miała Ann, ale koloru brązowego.-Powiedz im!
Na początek dziewczyna ukłoniła się przed nami. Białowłosa voodoo zaczęła ją poganiać.
-Przed atakiem wyczułam jego energię Qi. Była bardzo silna, kiedy ochronił panienkę. My niestety nie zdążyłyśmy się zjawić. Mniejsza z tym...Teraz też wyczuwam jego energię. Osłabła, ale nadal można ją poczuć.
-Czyli?-Sari zdawała się nic nie rozumieć.
-Nie umarł...Jeszcze.
-Jeszcze?-spytałam po chwili.
-To żeś ich pocieszyła!-znów voodoo zabrała głos.-Nin chodziło o to, że trzeba go podtrzymywać przy życiu. Nie umarł, ale jest bliski tego. Walczy o przeżycie. My niestety nie możemy nic zrobić.
-Dobra, jedno pytanie...Jak wy do cholery to wyczuwacie?-Sari znów nic nie rozumiała.
-Może dlatego, że jest Yin, uzupełnieniem naszej Yang!
Teraz to i ja już nic nie rozumiałam. Patrzyłam się na Nin, która w ogóle się nie uśmiechała.
Kobiety po chwili zniknęły a mój znak przez parę sekund się świecił.
-Powinniśmy iść, prawda?-spytała po chwili Irina.
Wszyscy zgodnie skinęli głowami, prócz mnie. Oświadczyłam, że pójdę się jeszcze przejść i wrócę do zamku. Z lekką niechęcią Irina się zgodziła. Gdy oni zniknęli ja wyszłam z szpitala i udałam się do parku. Usiadłam na ławce. Schowałam twarz w dłoniach, aby następnie zacząć płakać.
Kiedy już porządnie się wyryczałam zaczęłam chodzić bez celu po mieście. Zatrzymałam się przy jednym z zaułków. Usłyszałam dochodzący stamtąd pisk. Podeszłam bliżej i ujrzałam przed sobą czarnego, wychudzonego labradora. Patrzył na mnie swoimi smutnymi oczami prosząc o jedzenie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że jest on w niektórych miejscach poraniony.
-Co jest? Tobie też życie dało po piździe?-usiadłam przy nim i zaczęłam go głaskać po głowie.
Położył łeb na moich kolanach. Uśmiechnęłam się gładząc go po uszach.
-Jesteś głodny?-kiedy wypowiedziałam te słowa ten wstał i zaczął obchodzić mnie dookoła.-Chcesz iść do mnie? Wykąpie cię i dam jeść?-zaczął wesoło skakać i szczekać.
Dotknęłam go i zniknęliśmy. Pojawiliśmy się w moim pokoju zamkowym. Zawołałam służące, aby przyniosły dużo wody i jedzenia. Zrobiły jak chciałam i już po paru minutach pies leżał najedzony.
Kiedy chciałam wejść do łazienki, ten wszedł za mną. Był naprawdę pociesznym stworzeniem.
-Co się stało z twoimi właścicielami?-spytałam na co ten zaczął szczekać.-Dobra, okej, już o nich nie mówię. Ale wiesz, że wypadałoby cię umyć. Zaczekaj na mnie a ja przyniosę szampon dla psów, okej?
Pies oczywiście nie posłuchał wyszedł za mną do służących. Podały mi szampon, a ja wróciłam z psem, aby go wykąpać. Zachowywał się bardzo dobrze, kiedy go kąpałam. Potrzebował wiele miłości. Wytarłam go dobrze nie wiedząc co zrobić dalej. Pobawiłam się z nim chwilę, aż był całkowicie suchy. Usiadłam na łóżku, a pies naprzeciw mnie.
-I jak cię tu nazwać...-popatrzyłam mu w oczy. Bardzo przypominał mi pewną osobę.-Będziesz Kei. Zjawiłeś się w moim życiu nieoczekiwanie, masz czarną sierść i oczy takie jak on. I jesteś tym, czego najbardziej aktualnie potrzebuję.
Popatrzyłam na drzwi od łazienki i szybko znalazłam się w pokoju Keia. Pies oczywiście poszedł razem ze mną. Weszłam do garderoby i wzięłam jedną z jego koszul. Kiedy się umyłam ubrałam ją. Pies leżał na łóżku i piszczał smutny.
-Czyli?-Sari zdawała się nic nie rozumieć.
-Nie umarł...Jeszcze.
-Jeszcze?-spytałam po chwili.
-To żeś ich pocieszyła!-znów voodoo zabrała głos.-Nin chodziło o to, że trzeba go podtrzymywać przy życiu. Nie umarł, ale jest bliski tego. Walczy o przeżycie. My niestety nie możemy nic zrobić.
-Dobra, jedno pytanie...Jak wy do cholery to wyczuwacie?-Sari znów nic nie rozumiała.
-Może dlatego, że jest Yin, uzupełnieniem naszej Yang!
Teraz to i ja już nic nie rozumiałam. Patrzyłam się na Nin, która w ogóle się nie uśmiechała.
Kobiety po chwili zniknęły a mój znak przez parę sekund się świecił.
-Powinniśmy iść, prawda?-spytała po chwili Irina.
Wszyscy zgodnie skinęli głowami, prócz mnie. Oświadczyłam, że pójdę się jeszcze przejść i wrócę do zamku. Z lekką niechęcią Irina się zgodziła. Gdy oni zniknęli ja wyszłam z szpitala i udałam się do parku. Usiadłam na ławce. Schowałam twarz w dłoniach, aby następnie zacząć płakać.
Kiedy już porządnie się wyryczałam zaczęłam chodzić bez celu po mieście. Zatrzymałam się przy jednym z zaułków. Usłyszałam dochodzący stamtąd pisk. Podeszłam bliżej i ujrzałam przed sobą czarnego, wychudzonego labradora. Patrzył na mnie swoimi smutnymi oczami prosząc o jedzenie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że jest on w niektórych miejscach poraniony.
-Co jest? Tobie też życie dało po piździe?-usiadłam przy nim i zaczęłam go głaskać po głowie.
Położył łeb na moich kolanach. Uśmiechnęłam się gładząc go po uszach.
-Jesteś głodny?-kiedy wypowiedziałam te słowa ten wstał i zaczął obchodzić mnie dookoła.-Chcesz iść do mnie? Wykąpie cię i dam jeść?-zaczął wesoło skakać i szczekać.
Dotknęłam go i zniknęliśmy. Pojawiliśmy się w moim pokoju zamkowym. Zawołałam służące, aby przyniosły dużo wody i jedzenia. Zrobiły jak chciałam i już po paru minutach pies leżał najedzony.
Kiedy chciałam wejść do łazienki, ten wszedł za mną. Był naprawdę pociesznym stworzeniem.
-Co się stało z twoimi właścicielami?-spytałam na co ten zaczął szczekać.-Dobra, okej, już o nich nie mówię. Ale wiesz, że wypadałoby cię umyć. Zaczekaj na mnie a ja przyniosę szampon dla psów, okej?
Pies oczywiście nie posłuchał wyszedł za mną do służących. Podały mi szampon, a ja wróciłam z psem, aby go wykąpać. Zachowywał się bardzo dobrze, kiedy go kąpałam. Potrzebował wiele miłości. Wytarłam go dobrze nie wiedząc co zrobić dalej. Pobawiłam się z nim chwilę, aż był całkowicie suchy. Usiadłam na łóżku, a pies naprzeciw mnie.
-I jak cię tu nazwać...-popatrzyłam mu w oczy. Bardzo przypominał mi pewną osobę.-Będziesz Kei. Zjawiłeś się w moim życiu nieoczekiwanie, masz czarną sierść i oczy takie jak on. I jesteś tym, czego najbardziej aktualnie potrzebuję.
Popatrzyłam na drzwi od łazienki i szybko znalazłam się w pokoju Keia. Pies oczywiście poszedł razem ze mną. Weszłam do garderoby i wzięłam jedną z jego koszul. Kiedy się umyłam ubrałam ją. Pies leżał na łóżku i piszczał smutny.
-Ymm...Wiesz, prawda? Też jesteś Kei, więc nie możesz piszczeć, zrozumiano?-zaczęłam chichotać na co pies zaczął merdać ogonem.
Weszłam do łóżka, przytuliłam się do psa i zasnęłam.
Tak...Spałam w JEGO łóżku, nosiłam JEGO koszulę i nazwałam psa JEGO imieniem.
Był tym, czego potrzebowałam aktualnie najbardziej.
Znów naszła mnie myśl, że noże się nie obudzić. Po moich policzkach znów spłynęły łzy a ja znów zaczęłam płakać.
Czy wszystkie najgorsze rzeczy muszą mnie spotykać o północy?
Czy wszystkie najgorsze rzeczy muszą mnie spotykać o północy?
Dzięki Tobie przy tym rozdziale miałam tyle emocji płacz, śmiech, smutek . Uwielbiam jak piszesz bo odpoczywam przy tym oraz przechodzę do innego świata. Dziękuję <3
OdpowiedzUsuń