sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 11 "Przestaniesz beczeć?"

Ciesze się z tylu wejść i komentarzy. (zaciesz)Miałam trochę pomysłów na ten rozdział i wybrałam (chyba) najlepszy.
Zapraszam do czytania.

***

Minęło półtora tygodnia.
Ikaros wyszła ze szpitala, ale przyszła do domu Brandona z raną postrzałową.
Siedziałam właśnie przy niej i wycierałam jej spocone czoło chusteczką.
Brązowowłosy zszedł ze schodów i ukucnął przy niej.
   -Będzie dobrze.-zmierzwiłam jego włosy na co on się uśmiechnął.
Szkarłatnowłosa zmarszczyła czoło i zaczęła pokrzykiwać przez sen.
Przytuliłam ją do siebie i głaskałam po głowie dopóki się nie uspokoiła.
Wstałam i wzięłam do ręki torbę z której wyjęłam telefon. Uśmiechnęłam się promiennie dlatego, że w mojej komórce było wiele nieodebranych połączeń a wszystkie od Sachy. Zadzwoniłam do niego.

~Co chciałeś?~

~Chciałem cię tylko usłyszeć. Gdzie jesteś?
Spotkamy się dzisiaj?~

~Nie masz co marzyć. Jadę dzisiaj do szkoły.
Nowa masa papierów do wypełnienia czeka na mnie.
Jak chcesz to możesz mi pomóc.~

~Za ile?-zaczęłam chichotać nie mogąc się opanować.~

~Cieszę się, że jesteś taki chętny do pomocy.
Za jakieś dziesięć minut.~

~Okej. Nie bierz auta.-rozłączył się.~

Włożyłam aparat z powrotem do torebki i ubrałam sweterek. Podbiegłam do mężczyzny i pocałowałam go w policzek. Ikaros poklepałam po głowie i ubrałam botki. Otworzyłam drzwi by po chwili znaleźć się na dachu szkoły.
   -Nie wyszło...-westchnęłam i weszłam do budynku.
Dosłownie dwie minuty później otworzyłam drzwi do klasy. Przy biurku siedział Kei, który słysząc moje kroki westchnął. Ostatnimi czasy kłóciliśmy się coraz częściej. Co prawda nie lubiliśmy się, ale teraz to już był szczyt. Pół tygodnia wcześniej wykrzyczałam co o nim myślę na co chciał mnie uderzyć. Papiery leżały na ostatnim stole, więc usiadłam i zaczęłam je uzupełniać.
Po co ja mu w ogóle pomagam?
Zerknęłam na niego i mimowolnie zrobiłam się cała czerwona. Właśnie w tej samej sekundzie podniósł głowę a nasze spojrzenia się spotkały. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Siedzieliśmy tam może z trzy, cztery minuty, dopóki nie usłyszeliśmy dźwięku otwieranych drzwi. Od razu spuściłam głowę i uśmiechnęłam się promiennie.
   -Mam nadzieje, że wam nie przeszkadzam.-usłyszałam delikatny głos.
Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć do kogo należał.
Sacha.....
   -Spóźniłem się?-schylił się nade mną i wziął połowę dokumentów.
Pokiwałam głową, kiedy usiadł obok mnie. Wróciłam do wypełniania ich, aż nie skończyłam pierwszego pliku. Białowłosy zaczął ziewać i lekko przysypiał, ale zawsze go budziłam. W końcu był aż tak zmęczony, że nie mógł podnieść głowy. W sumie to słodko wyglądał, gdy spał. Podkrążone oczy nadawały mu jeszcze większej słodyczy. Położyłam głowę na stół i patrzyłam się na niego. Zaczęłam rysować palcem kontur jego ust. Lekko dotykałam jego warg i uśmiechałam się. Podniosłam się z miejsca i zaniosłam do Keia papiery.
   -Dlaczego ja ci w ogóle pomagam?-spytałam się sama sobie i zerknęłam na zegarek
Wzięłam do ręki torbę i obudziłam Sachę. Leniwie podniósł głowę i uśmiechnął się promiennie.
   -A chciałem cię zabrać na kolacje...-wyszeptał i podniósł się.
Poklepałam go po głowie i wyszliśmy pojawiając się w zamku. Chłopak uprzednio żegnając się ze mną poszedł do swojego pokoju. Zaczęłam chodzić po zamku bez żadnego celu, aż w końcu dotarłam do miejsca w którym nie byłam.
Stałam na środku małego, ale pięknego ogrodu. Rosło tu bardzo dużo róż. Zaczęłam chodzić pomiędzy nimi rozglądając się dookoła. Szłam wyznaczoną dróżką, aż dotarłam do małej altanki. Usiadłam na wiszącej ławeczce i przeciągnęłam się. Zaczęłam się kołysać i głośno śmiać. Czasem zachowywałam się jak małe dziecko. Nie wiem dlaczego, ale nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie widziałam dosłownie nic, prócz ciemności. Chwyciłam się za nie. Przypomniało mi się epizod z mojego życia o którym chciałam zapomnieć. Kiedy byłam mała matka zabrała mnie ze sobą na piknik do swojej przyjaciółki. Byłam wtedy mała, więc od razu rzuciłam się na huśtawkę i zaczęłam się bujać. Po kilku godzinach kiedy chciałam schodzić ławka się zarwała akurat wtedy, gdy nogi miałam pod nią. Leżałam tam i krzyczałam przez godzinę, aż sąsiadka mnie znalazła i zadzwoniła po karetkę. Kompletnie pijana matka pojechała do domu zapominając o mnie. Cudem uniknęła jakiegokolwiek wypadku. Leżałam wtedy w szpitalu przez tydzień, aż rany się nie zagoiły. Cudem uniknęłam kalectwa, ponieważ następna chwila zwłoki mogłaby mnie pozbawić dalszej zdolności samodzielnego chodzenia. Po chwili zaczęłam widzieć już całkiem dobrze, ale z moich oczu popłynęły łzy. Szybko je starłam.
   -Co ty tu robisz?-usłyszałam głos mężczyzny stojącego za mną.
Szybko się odwróciłam i uśmiechnęłam się do niego.
   -Siedzę. Dlaczego tu jesteś?
   -Może dlatego, że ten teren należy do mnie?-powiedział ironicznie.
Szybko wstałam i przeprosiłam. 
   -Wiesz, że nie za bardzo cię lubię....-przytaknęłam.-....ale co się stało?
Usiadłam z powrotem i mimowolnie poleciały mi łzy.
   -Nic...-usiadł obok mnie i poklepał mnie po plecach. Uśmiechnęłam się do niego, ale kiedy spojrzałam mu w oczy oparłam głowę na jego klatce piersiowej.-Ja nie chcę już taka być! Chcę z tym wszystkim skończyć! Nie chcę już być zabawką w jej rękach...
Chłopak westchnął i przytulił mnie. Usłyszałam dźwięk telefonu i wyciągnęłam go z torebki. Odebrałam nie patrząc na to kto dzwonił.

~No nareszcie żeś odebrała! Od paru dni nie można się do ciebie dodzwonić!
Martwię się o ciebie!~

~Akurat...Po jaką cholerę dzwonisz?~

~To nie...~

~Cholera mów!-wykrzyczałam najgłośniej jak mogłam.~

~Przyjeżdżam na parę dni. Mam nadzieje, że
miło spędzimy czas w twoje urodziny.~

~Spędzisz go sama. Przeprowadziłam się.
Aha i tak w ogóle, nie chcę spędzać swojego czasu z taką pospolitą
kurwą jak ty.~

Rozłączyłam się i popatrzyłam na chłopaka. Był trochę zażenowany tą całą sytuacją.
   -Przepraszam, że musiałeś to słyszeć.-podrapałam się po głowie i wstała.-Może....mógłbyś mnie odprowadzić do pokoju?-chłopak przytaknął i poszliśmy do zamku.
Po drodze opowiedział mi trochę o swoim ogrodzie. Dobrze mi się z nim rozmawiało, ponieważ nie był już taki poważny jak przy innych. Odprowadził mnie pod same drzwi. Pożegnaliśmy się a ja weszłam do pokoju. Zatrzymałam się przy łóżku i uśmiechnęłam się. Leżało na nim pudełko czekoladek i liścik. Przeczytałam go po czym uśmiechnęłam się i rozpakowałam bombonierkę.

~Przepraszam za dzisiaj.
Byłem trochę zmęczony.
Może wyskoczymy gdzieś
przy najbliższej okazji?
                         Sacha.~

Wzięłam jedną z czekoladek do ust. Była o smaku truskawkowym. Wyszłam z całą bombonierką na balkon, gdzie stał Kei. Chciałam go wystraszyć, więc zaczęłam się skradać. Nim zdążyłam krzyknąć za nim usłyszałam, że płacze.
Tak....on płakał.
Podeszłam trochę bliżej i oparłam się o balustradę i popatrzyłam na niego.
Jeszcze mnie nie zauważył, ponieważ cały czas wył.
   -Przestaniesz beczeć? To zaczyna się już robić wnerwiające!-wykrzyczałam na co on wystraszony popatrzył na mnie.
   -Co ty tu robisz?-wyszeptał ścierając łzy z twarzy.
   -A nie widać? Stoję i słucham. Może i jestem wścibska, ale muszę wiedzieć co się stało. Tylko mi nie mówi, że nic.
Uśmiechnął się lekko i spuścił głowę w dół.
   -Dziewczyna, którą lubię....
   -Skoro problemy sercowe to ja ci nie pomogę.-powiedziałam a on zerknął na mnie.-Wyżalić mi się oczywiście możesz.
   -Wydaje mi się, że ma kogoś innego. W ogóle mnie nie zauważa. Może i patrzy na mnie na przerwach, ale wydaje się, jakby się mną nie interesowała. Jeszcze się z nią pokłóciłem. Próbuje się z nią dogadać, ale gdy widzę ją z tym chłopakiem to gotuje się we mnie. Ulegam impulsom i przez to jest coraz gorzej. Chociaż wydaje się, jakbyśmy się do siebie zbliżali to i tak jesteśmy od siebie coraz dalej. Nie mogę zrozumieć o czym myśli. Ona jest dla mnie tak bardzo niezrozumiała....-w tym momencie walnął w balustradę.
Szybko chwyciłam jego rękę i przyciągnęłam go do siebie. Płotek nie przeszkadzał mi w tym, aby do objąć.
   -Nie chcę zostać sam...-powiedział opierając głowę o moje ramie.
Zmierzwiłam jego włosy i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju, wbiegłam do łazienki, jego pokoju a na końcu na balkon. Szybko chwyciłam jego policzki i pocałowałam go w czoło. Przyciągnęłam go do siebie mocniej i przytuliłam.
   -Ona nie jest tego warta!-wykrzyczałam łkając.
Kei odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w oczy.
   -Jeżeli się kogoś kocha to nie można pozwolić na to, aby ta druga osoba płakała! To nie jest coś co się nazywa miłością!-znów wpadłam w jego objęcia.-Nie chcę cię widzieć takiego. Nie chcę, żebyś cierpiał. Stajesz się wtedy słaby. Nie jesteś tą samą osobą!-usłyszałam jak chłopak się śmieje. Odsunęłam się od niego lekko i zaczęłam chichotać.-Ej ty! Oddawaj mi Keia! Chcę go z powrotem!-zaczęłam krzyczeć przez co chłopak się uśmiechnął.
   -Wariatka.
Pogłaskałam go po głowie i chwyciłam bombonierkę z mojego balkonu. Wepchnęłam mu jedną z nich do buzi. Uśmiechnął się i poczochrał mi włosy.
   -Najlepsze to one nie są.
   -Od Sachy. Smacznego.-zaczęłam się śmiać, kiedy on szybko wleciał do pokoju i wziął do ręki butelkę z wodą. Napił się z niej i westchnął.
   -Ten pedał nigdy nie miał dobrego gustu.
Zaczęłam się śmiać po czym poszłam do swojego pokoju.

***

Poprawiałam perukę i otwarłam drzwi prowadzące do pokoju Keia.
Chłopak wiązał krawat. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się.
   -Idziemy?
Chłopak przytaknął i chwycił mnie za ramie. Zniknęliśmy i pojawiliśmy się pod schodami. Chwyciłam się za głowę i uśmiechnęłam się do niego.
   -Ty pierwszy.
Czarnowłosy skinął głową i odszedł. Po pięciu minutach podążyłam w jego ślady i pojawiłam się w klasie. Podeszłam do Akiry i przytuliłam ją. Akurat zadzwonił dzwonek, więc usiadłam na miejsce i czekałam, aż nauczyciel wejdzie. Akari wszedł i rozpoczęliśmy lekcje.
Od razu po niej podeszła do mnie złotowłosa i szturchnęła mnie w ramie.
   -Co ty do niego masz?
   -Hym?
   -Do Keia. Gapiłaś się na niego przez całą lekcje. Zakochałaś się w nim prawda? Spotykasz się z nim? Nie...niemożliwe! Powiedz mi jeszcze, że wy...że....Jesteście zaręczeni!-walnęłam ją w czoło i uśmiechnęłam się.
   -Ja? Z nim? Udowodnić ci?
Dziewczyna skinęła głową a ja do niego podeszłam. Akurat zadzwonił dzwonek, więc miałam mało czasu. Kei popatrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy stanęłam nad nim. Nachyliłam się nad jego uchem.
   -Mogę cię uderzyć?-słyszałam jak chłopak przełknął ślinę, ale nim zdążył odpowiedzieć walnęłam go z pięści w twarz.
Właśnie w tym samym czasie wszedł nauczyciel. Spojrzał na nas i kazał nam wyjść na korytarz.

***

-Uduszę cie ździro!-wykrzyczał Kei robiąc dziewięćdziesiąte okrążenie.
Biegłam tuż za nim. Patrzył na mnie tak, jakby chciał mnie udusić gołymi rękoma. Uśmiechnęłam się do niego i przyśpieszyłam tak, że byliśmy na równi.
   -A tak w ogóle to kim jest ta dziewczyna?-spytałam na co on przyśpieszył.-Ej!-krzyknęłam i ruszyłam za nim.

Droga Akiro....Może on nie jest wcale taki zły jak myślałam. Jeżeli pozna się go lepiej to może zaskoczyć. W sumie zrozumiałam, że on też ma uczucia i chce być kochany. Ale może kiedyś ci o tym opowiem....

Pobiegłam za nim i zaczęłam się drzeć. W końcu stanął i uśmiechnął się do mnie.
   -Sto! Nareszcie...-rzucił się na trawę i zaczął się śmiać.
Położyłam się obok niego i westchnęłam.
   -Tooo.....Kim ona jest?-uśmiechnęłam się szeroko na co on wstał jak oparzony i zaczął biec.
   -Nie dowiesz się!-wykrzyczał i zaczął się śmiać.
Ruszyłam za nim.

A może wcale nie jest taki zły.....

   -Poczekaj! I tak to z ciebie wycisnę!

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 10 "Robota papierkowa."

Dobrze to teraz dla was rozdział 10.
W zeszłym roku myślałam, że w połowie Stycznia zacznę dopiero 1 rozdział, ale jakoś mnie naszła wena i oto rozdział 10.
Taki krótki, ale chciałam szybko go dodać.

***

Czekałam, aż zdarzy się cud i puści mnie, albo jak zawsze wrzuci do łazienki.
Czułam na swojej skórze jego oddech. Dostałam gęsiej skórki i położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Odepchnęłam go od siebie i usiadłam na łóżku.
   -Nie powinno cię to interesować. Miałam ci jeszcze powiedzieć, że Ikaros trafiła do szpitala. Zapomniałam.
Mężczyzna stał z obojętną miną oparty o meblościankę. Wpatrywał się we mnie i wzdychał.
   -Długo będę czekał, aż mi powiesz co ci się śniło?
Wzięłam jego szklankę i napiłam się z niej. Zrobił wielkie oczy, kiedy się uśmiechnęłam i powiedziałam, że to już nie ważne. Weszłam do łazienki i przeszłam przez nią trafiając do mojego pokoju.

***

Siedziałam przy łóżku szkarłatnowłosej czekając na Brandona.
Chłopak przyszedł, pocałował mnie w policzek i usiadł na krześle stojącym z drugiej strony łóżka.
   -Radzisz sobie jakoś?-spytałam, kiedy chłopak pocałował ją w rękę.
   -Jutro będzie trzeci miesiąc. Chciałbym, aby się już obudziła.
Chwyciłam go za dłoń i uśmiechnęłam się szeroko. Wstałam i poprawiłam wazon z kwiatami stojący na szafce. Wzięłam swój płaszcz i wyszłam. Zeszłam na dół i stanęłam przed drzwiami wyjściowymi. Rozłożyłam parasol i wyszłam z budynku. Poszłam na parking i wyciągnęłam kluczyki z torebki. W ciągu trzech miesięcy wydarzyło się dość wiele. Sari i Irina zaczęły uczyć mnie nowych sztuczek, zdałam testy na praw jazdy i od miesiąca mieszkałam w ziemskim domu. Dzisiaj miałam wracać do zamku po odpoczynku od Keia. Pożarliśmy się miesiąc wcześniej o jedną z moich sztuczek, którą na nim testowałam. Wsiadłam do auta i ruszyłam. W pół godziny dotarłam do mieszkania i wzięłam z niego małą butelkę wody. Włożyłam ją do torebki, kiedy usłyszałam, że dzwoni mi telefon. Chwyciłam go i odebrałam.

~Halo.....~

~Przyjedź do szkoły. Robota papierkowa.~

~Jeżeli usłyszę przeprosiny z twoich ust to z miłą chęcią.~

Rozłączyłam się, wbiegłam do pokoju, założyłam perukę oraz soczewki i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i w pięć minut byłam na miejscu. Weszłam do szkoły i skierowałam się do klasy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Mężczyzna siedzący za biurkiem spojrzał na mnie znad okularów i westchnął. Wzięłam do ręki papiery leżące na biurku i zaczęłam je przeglądać.
   -Od kiedy nosisz okulary?-spytałam ściągając mu je z nosa.
   -To nie okulary. Dzięki temu szybciej się czyta.-odebrał mi je i nałożył na siebie.
Chwyciłam stos białych kartek i przełożyłam je sobie na moją ławkę. Zaczęłam je wypełniać, ale po chwili chłopak zerknął na mnie i zapytał, dlaczego tak daleko usiadłam.
   -Dopóki nie usłyszę swojego przepraszam będę tu siedziała.
Kiedy wypełniłam szesnastą kartkę otworzyłam okno i ściągnęłam płaszcz. W ślady ubrania poszły też soczewki i peruka. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Wróciłam do wypełniania dokumentów a kiedy skończyłam odłożyłam je na biurko. Kei wziął do ręki jeden z nich i podał mi do wypełnienia taki sam stos. Wzięłam go i bez słowa położyłam na swoim stole.
Pięć minut później zadzwonił telefon, który szybko odebrałam.

~Halo?~

~Cześć. Wracasz dzisiaj? Nie wiem, czy nie zrobić ci imprezy powitalnej.
Ciotka lata wesoła i krzyczy, czy zrobić ci tort.
O której będziesz? Czekamy na ciebie.~

~Ano....będę jak skończę wypełniać dokumenty szkolne.
Kei zadzwonił, że mam przyjechać i mu pomóc. Może za jakąś godzinę się zjawie.
Do zobaczenia.-rozłączyłam się i uśmiechnęłam od ucha do ucha.~

Włożyłam aparat do torebki i wróciłam do wypełniania dokumentów. Kiedy skończyłam położyłam je na biurko. Założyłam płaszcz, perukę, wzięłam do ręki torebkę i podeszłam do biurka.
   -Wychodzę, jeżeli nie masz nic przeciwko.
Zanim zdążyłam zrobić krok mężczyzna sparaliżował mnie wzrokiem.
   -Kto dzwonił?-spytał z lekką ironią w głosie.
Zarzuciłam włosami i popatrzyłam mu w oczy.
   -Sacha dzwonił. Pytał, o której wracam, ponieważ chciał zrobić mi imprezę powitalną.
Widziałam, jak chłopak zaciska pięści. W sekundę znalazł się naprzeciw mnie i przygryzł wargę. Pchnął mnie tak, że wylądowałam na biurku. Wszystkie dokumenty były porozwalane dookoła nas. Próbowałam wstać, ale mężczyzna przycisnął mnie do blatu. Zaczęłam się wyrywać, ale nie dałam rady. Czarnowłosy rozpiął mi płaszcz i spojrzał głęboko w oczy.
   -Nauczysz się w końcu!-wykrzyczał mi prosto w oczy i przyssał się do mojej szyi.
Sama nie wiedziałam dlaczego, ale sprawiło mi to lekką przyjemność, ale tylko przez pierwsze sekundy. Po otrząśnięciu się z szoku odepchnęłam go od siebie. Spoliczkowałam go i zapięłam z powrotem ubranie.
   -Mógłbyś się w końcu opanować! Niewyżyta seksualnie świnia! Prawda jest taka, że zazdrościsz Sachy tego, że jest lepszy od ciebie we wszystkim! Jesteś skończonym idiotą.-w drugi policzek uderzyłam go z większą siłą i wyszłam z pomieszczenia.

~Za chwilę będę.
Mam dzisiaj jakąś dziwną ochotę
na krewetki....Mam nadzieje, że
są świeżo zrobione.~

Weszłam do auta i ruszyłam do domu, gdzie odstawiłam pojazd do garażu. Zgięłam pierwszy palec a w jego ślady poszedł czwarty i piąty. Zamknęłam oczy i pojawiłam się tuż przed pałacem. Strażnicy wpuścili mnie do środka a w wejściu powitała mnie Irina. Zaczęła piszczeć i drzeć się, że już wróciłam.
Chłopcy wyszli z pokoi, przywitali się ze mną i zaprowadzili mnie do sali w której jeszcze nie byłam.
   -To jest nasza sala balowa. Szybko zajmij swoje miejsce.
Kobieta odsunęła mi krzesło na co przytaknęłam. Usiadłam na nie a kiedy wszyscy już usiedli zaczęliśmy biesiadowanie.
Kiedy wszyscy byliśmy już lekko podpici Irina zostawiła mnie z chłopakami.
Podeszłam do Ade i chwyciłam go za ramie.
   -Muszę do toalety...-zamruczałam i usiadłam na krzesło obok niego.
   -Lewa wnęka drugie drzwi z prawej.
Skinęłam głową i pociągnęłam go za ramię.
   -Nie chce sama....
Czarnooki wstał i zaprowadził mnie do toalety. Poczekał, aż z niej wyjdę i zaprowadził mnie na sale.
Na środku parkietu tańczyli Sacha, Lori, Louis, Shin oraz Sari i Makoto, które pojawiły się nie wiadomo skąd. Podbiegłam do nich i uwiesiłam się na szyi białowłosego.
   -Sacha...Teraz ty nalewasz.-uśmiechnęłam się od ucha do ucha i podałam mu kieliszek.
Nalał mi trunku do kieliszka. Wypiłam napój jednym łykiem i zaczęłam tańczyć razem z nimi.
W końcu doszliśmy do takiego etapu, że nie wiedzieliśmy jak się nazywamy.
   -Saecha....Saechaaa....Seacha...-wołałam do białowłosego.
   -On się tak nie nazywa! To jest Saecheanka...-Sari objęła Makoto i wzięła łyk trunku.
Mężczyzna popatrzył na nas i nalał nam do kieliszków wódkę uprzednio rozlewając ją na pół stołu.
   -Ile ty tego zmarnowałeś człowieku!-wykrzyczała nasza znawczyni trunków do której dobierał się Akari.
Dotknęłam jego ramienia i uśmiechnęłam się.
   -Seanesei...seehensei...
Mężczyzna zerknął na mnie i pomachał mi. Zanurzyłam usta w trunku i ledwo dając radę podniosłam się.
Miodowooki popatrzył na mnie i objął mnie ramieniem.
   -Odprowadzę cię....-wyszeptał całując mnie w policzek.
Przytaknęłam i uwiesiłam się na niego.
Szliśmy korytarzem lekko się chwiejąc. W końcu białowłosy oparł mnie o ścianę i objął ramieniem.
Usłyszeliśmy skrzypienie drzwi zza których wyszedł Kei. Popatrzył na nas na co podszedł i wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się do Sachy i pożegnałam się z nim.
Czarnowłosy otwarł drzwi od mojego pokoju i położył mnie na łóżko. Dopiero po chwili zauważyłam, że miodowooki ma na sobie tylko ręcznik przewiązany w pasie.
Stanął nade mną i uśmiechnął się szyderczo.
   -Kara?-spytał ironicznie.
   -A rób se co chcesz. Mam cie w dupie.-otworzył szeroko oczy, kiedy wpełzłam pod kołdrę.
Przytuliłam się do poduszki i patrzyłam na niego.
   -Wkurwiająca jesteś, wiesz?
   -Jestem tu po to, żeby utrudnić ci życie.-uśmiechnęłam się pokazując mu wszystkie swoje zęby.
Chłopak nachylił się nade mną i walnął mnie palcem w głowę. Dotknęłam się w tamto miejsce i pokazałam mu język.
   -Jesteś nawalona jak messerschmitt.
   -To spróbuj imprezować z Sari i się nie najebać.-wyszeptałam przeciągając się.-A teraz wynoś się z mojego pokoju.
Chwyciłam go za twarz i odepchnęłam na bok.
   -Ubierz się wreszcie, bo...
Kei podniósł jedną brew i uśmiechnął się.
   -Bo...?
   -Bo...bo tak!-wykrzyczałam dumna i zamknęłam oczy.
Walnął mnie w twarz i usiadł na łóżku. Uśmiechnął się od ucha do ucha i nachylił się nade mną.
W tej samej chwili wydęłam usta i zwymiotowałam mu na nogi.
Skrzywił się niemiłosiernie widząc to i zawołał pokojówki uprzednio wchodząc do toalety.
Przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam.

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 9 "Poznam cię bez twojej zgody."

Mam nadzieje, że blog was nie nudzi, bo staram się jak mogę, żeby jakoś wyszedł ;3
Zapraszam do czytania.

***

Kiedy byłam już umyta zaczęłam walić się po głowie.
Oczywiście jak to ja musiałam zrobić coś, dzięki czemu Kei domyślił się, że jestem w pokoju. Kiedy upadłam na balkonie spadła mi peruka. Krążyłam po całym pokoju uprzednio zamykają balkon na klucz. Uprzedziłam też służące, że nie chcę widzieć nikogo w pokoju. Został jeszcze problem z drzwiami od łazienki. Nie chciałam używać żadnych sztuczek, bo czułam, że może się to dla mnie źle skończyć. W końcu rzuciłam się na łóżku i zaczęłam dotykać się w miejscach, które dotykał Kei. Szybko otrząsnęłam się z szoku i podeszłam do drzwi łazienki. Szybko położyłam tam kołdrę i poduszki.
   -Chyba już wiem, dlaczego kiedyś kobiety nosiły pas cnoty...-westchnęłam i położyłam się na ziemi.
Sen przyszedł bardzo szybko i mimo obaw przespałam pół nocy, ale druga połowa nie zapowiadała się tak przyjemnie. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do łazienki przez co zerwałam się ze snu. Ktoś puścił wodę w umywalce i przemywał sobie twarz. Mimowolnie zrobiłam się cała czerwona, ale udawałam, że śpię.
Oczywiście ja głupia nie pomyślałam o tym, że drzwi otwierają się w drugą stronę. Chłopak spojrzała na mnie, ale szybko zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Przeszedł przeze mnie i uklęknął na ziemi. Uśmiechnął się i zniknął w drzwiach garderoby, kiedy ktoś chwycił za klamkę do drzwi. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą białowłosego chłopaka z uśmiechem na ustach.
   -Co ty robisz?
Zerwałam się szybko i rzuciłam pościele na łóżko. Sacha przytulił mnie i pocałował w czoło.
   -I co? Jaka była kara?-położył mi podbródek na głowę i przytulił mnie mocniej.
Wiedziałam, że będę miała nie małe problemy, kiedy białowłosy wyjdzie z pokoju. Odsunęłam się od niego i poprosiłam o to, żeby wyszedł. Zrobił jak kazałam a ja szybko podążyłam w stronę toalety. Naciskałam już klamkę, kiedy poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę. Chciałam się wyrwać, ale nie miałam tyle siły. Osobnik ten szybko stanął przede mną. Pocałował mnie w czoło i zaczął się śmiać.
   -Mam rozumieć, że faceci tacy jak Sacha cię kręcą?
Otwarłam szeroko oczy i wbiegłam do garderoby. Zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o ścianę.
   -Tempa jak blondynka. Do garderoby masz dwie pary drzwi.-zamknął je za sobą i w ułamku sekundy stanął naprzeciw mnie. Popchnął mnie tak, że wylądowałam na tachcie. Obserwowałam każdy jego najmniejszy ruch. Patrzył na mnie o wiele inaczej niż wtedy, kiedy pierwszy raz się na mnie zdenerwował. Zaczął przebierać w moich rzeczach raz po raz wywalając niektóre z nich na ziemie. Po paru minutach odwrócił się w moją stronę i przysunął swoją twarz tak blisko, że od mojej dzieliły go milimetry.
   -Dlaczego nie mogę cię rozszyfrować?-wyszeptał.
   -Może dlatego, że tego nie chcę? Jeżeli będę chciała to sama się przed tobą otworzę.-mówiłam tak, żeby mój głos brzmiał bardzo naturalnie.
Szczerze to gotowało się we mnie. Nie wiedziałam dlaczego jego szept działał na mnie pobudzająco. W sumie to był pierwszy raz, kiedy aż tak bardzo chciałam poczuć bliskość drugiego człowieka.
Haruka opanuj się.....
   -A może poznam cię bez twojej zgody?-szybko wpił się w moje usta a ja po chwilowym proteście oddałam pieszczotę.
Pocałunek z każdą chwilą coraz bardziej się pogłębiał. Rozchyliłam je lekko i po sekundzie wtargnął tam swoim językiem. Badał wnętrze moich ust bardzo dokładnie. Czasem cicho pojękiwałam w jego usta, które jak się okazało miały malinowy smak. Zaczęłam rozpinać mu koszulę a kiedy dotarłam do ostatniego guzika on przerwał pocałunek. Jęknęłam z wyrzutem na co on się uśmiechnął. Ściągnęłam z niego koszulę i impulsywnie naparłam na niego swojego ustami. Oplotłam się nogami w okół jego bioder i zaczęłam coraz nachalniej smakować jego usta. Wplotłam swoje palce w jego włosy i.....
   -Kyaaa.....!-wykrzyczałam zrywając się z podłogi. Byłam cała spocona. Popatrzyłam na zegarek i szybko pobiegłam do garderoby. Wzięłam ubrania i jak strzała wleciałam do łazienki. Szybko się ubrałam i włożyłam soczewki. Oczywiście jak to ja zapomniałam, że peruka była w pokoju Keia. Uszczęśliwiło mnie tylko to, że czarnowłosy nie przyszedł do mojego pokoju i....
Szybko wyparłam tę myśl z mojej głowy i zajrzałam do pokoju mężczyzny. Nie było go tam. Peruka leżała na komodzie, więc szybko podbiegłam i ją wzięłam. Nałożyłam ją na głowę i wchodząc do łazienki pojawiłam się w szkole. Wyszłam na zewnątrz, gdzie trwała ostatnia konkurencja. Podeszłam do bramy wyjściowej a po niecałej minucie zobaczyłam biegnącą w moją stronę szkarłatnowłosą. Uśmiechnęłam się do niej, ale szybko posmutniałam. Zauważyłam, że dziewczyna płacze. Pobiegłam za nią, ale nie mogłam jej dogonić. W końcu dziewczyna wbiegła na ulicę. Przy niej zatrzymał się jeden z samochodów i wciągnął ją do środka. Nie miałam już siły go gonić. Stanęłam przy jednym z budynków i oparłam się o niego. Zauważyłam, że niedaleko mnie jest kawiarnia, więc zaczęłam przeszukiwać kieszenie spodni. Znalazłam trochę pieniędzy, więc weszłam do niej i zamówiłam latte. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam myśleć o tym co się stało. Kiedy skończyłam pić napój zauważyłam jak to samo auto podjeżdża przed kawiarnie i wyrzuca ją na chodnik. Szybko odjechali a ja wybiegłam z pomieszczenia. Sprawdziłam, czy oddycha i szybko zadzwoniłam na pogotowie. Szkarłatnowłosa miała porozdzierane ubrania. Po pięciu minutach, które dłużyły mi się niemiłosiernie karetka przyjechała. Zabrali Ikaros, oraz mnie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zadzwoniłam do Brandona.


~Halo?~

~Gdzie jesteś? Jak mogłeś zostawić ją samą!?-wykrzyczałam
zdenerwowana.~

~-Uspokój się i powiedz o co dokładnie ci chodzi. Gdzie Ikaros?~

~Ty idioto przez ciebie Ikaros leży w szpitalu!~

Usłyszałam dźwięk upadającego telefonu, ale się nie rozłączałam.

~Halo?-usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
Rozpoznałam go bardzo szybko.

~Sho? Ty też przyjeżdżaj! Ikaros jest w szpitalu, stan krytyczny.~

Tym razem rozmówca się rozłączył a ja poszłam do recepcji, gdzie musiałam podać dane szkarłatnowłosej.
Kiedy ujrzałam chłopaków biegnących w stronę budynku otwarłam drzwi i znalazłam się w pokoju zamkowym. Usiadłam na kanapę i chwyciłam się za głowę. Wiedziałam, że tego dnia coś będzie nie tak, ale nie spodziewałam się tego, że Ikaros trafi do szpitala. Martwiłam się o nią i to bardzo. Cały czas obwiniałam się za jej wypadek. W końcu z myślenia wyrwał mnie dźwięk odpalanej zapalniczki. Wychyliłam się lekko i ujrzałam Keia rozmawiającego przez telefon. Śmiał się przez cały czas i co pół minuty zaciągał się papierosem. W końcu dostrzegł mnie i rozłączył się. Wbiłam wzrok w ziemie.
   -Nie rozmawiałam jeszcze z Sachą. Zadowolony?
Skinął głową i przysunął mi papierosa.
   -Nie chce.-wyszeptałam i postawiłam krok w tył.-A tak w ogóle to gdzie masz swoją srebrną zapalniczkę?
Patrzył na mnie zdziwiony i w końcu się uśmiechnął.
   -Nic ci nie zrobię. Jeszcze mnie dzisiaj nie wnerwiłaś.-kiedy to powiedział przeszły mnie dreszcze i przypomniał mi się sen, który przyśnił mi się tego samego dnia.
Jak na zawołanie zrobiłam się cała czerwona i podeszłam do barierek. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i patrzyłam na ludzi przechadzających się pod nami. Cisze przerywał tylko stukot moich paznokci i zaciąganie się papierosem, przez Keia.
Cały czas miałam przed sobą wizje naszego pocałunku. Co chwila chwytałam się lekko za dolna wargę i szybko puszczałam. Czasem też lekko ją przegryzałam. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy zaczęłam jeździć językiem po górnej wardze. Czułam, jakby to nie był sen. Jakby to co się stało było prawdą. Po części wypierałam z siebie tą wizje, ale z drugiej strony było to bardzo przyjemne uczucie nawet, jeżeli był to sen.
   -Co ty właściwie robisz?-z zamyślenie wyrwał mnie jego cichy szept.
Odwróciłam się w jego stronę co było błędem, ponieważ dzieliły mnie milimetry od jego twarzy.
Nie wiedząc dlaczego moje serce zaczęło bić szybciej i miałam coraz bardziej czerwoną twarz.
Kei przyglądał mi się bardzo uważnie. W końcu wbiłam sobie zęby w usta tak mocno, że z dolnej wargi zaczęła mi lecieć krew.
Mógłbyś się odsunąć!?....-krzyczałam w swojej głowie, ale z ust nie mogłam wydobyć ani jednego słowa.
   -Powiedz...to był sen?-wyszeptałam tak cicho, że czarnowłosy ledwo usłyszał.
Otworzył szeroko oczy nie wiedząc co powiedzieć.
   -Krótko mówiąc...byłeś wczoraj w nocy u mnie w pokoju?
Mężczyzna przytaknął.
   -Spałaś pod łazienką. Byłaś odkryta, więc cię przykryłem.
Spytałam się go tylko, czy coś jeszcze zrobił na co on odpowiedział, że wyszedł z pokoju. Zaczęłam skakać ze szczęścia i się śmiać. W końcu oparłam się o płotek i uśmiechnęłam się.
Mężczyzna nachylił się nad moją twarzą i znów przybrał ten swój zboczony uśmieszek.
   -Powiedz....co ci się śniło? Kiedy wszedłem do pokoju miałaś uśmiech od ucha do ucha i jęczałaś prosząc o jeszcze. Chyba nie śniło ci się, że....
Zaczął się śmiać i coraz bliżej przysuwał swoją twarz.
   -W sumie to nie jestem zdziwiony. Po tym jak się do mnie ostatnio dobierałaś to....
Znowu spaliłam buraka i szybko zerwałam się na równe nogi. Wbiegłam do pokoju zostawiając go samego na balkonie. Jednym zamaszystym ruchem ręki otwarłam garderobę i wleciałam do niej jak strzała. Zaczęłam piszczeć i skakać z radości na tachcie. W końcu w drugim kącie pokoju zauważyłam, jak coś błysnęło. Podeszłam do tego czegoś i wzięłam to do ręki. Była to zapalniczka Keia, której dzisiaj wyjątkowo nie miał. Ściągnęłam perukę i rzuciłam ją na bok. Zaczęłam bawić się urządzeniem opierając się o ścianę. Mimo tego, że czarnowłosy powiedział, iż nic między nami nie było to podświadomie zaczęłam myśleć, że coś jednak się stało. Usiadłam na tachcie i zaczęłam przyglądać się ubraniom. Zauważyłam, że są inaczej powieszone, niż wczorajszego dnia. Zaczęłam przyglądać się sobie w lustrze i wmawiać sobie, że nic się nie działo.
Przecież nie mogłam oddać pierwszego pocałunku takiemu człowiekowi jak on. Przecież nie mogłam....STRACIĆ Z NIM DZIEWICTWA!
Szybko zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do laptopa. Włączyłam go i zaczęłam szukać wzmianek o stracie dziewictwa.
Bla...bla...bla....błona dziewicza....bla...bla...bla...ból brzucha...
...bingo! Nie bolał mnie brzuch. Przeczytałam dalej i zaczęłam się denerwować.
Nie jest to regułą.
Musieli tu to kurwa napisać!?
W końcu palnęłam się w głowę i zaczęłam się śmiać.
Debilko....Przecież ty masz miesiączkę!
Oczywiście uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy o tym myślałam, ale znając charakter Keia wszystko było możliwe....
Rzuciłam się na łóżko i patrzyłam w sufit. Zaczęłam wyobrażać sobie klatkę piersiową czarnowłosego.
Weź się opanuj wariatko! Przecież już ją widziałaś! A tak w ogóle to co cię ona interesuje! Myśleć o kimś takim jak on...Palnij się w łeb, albo ja to zrobię!-uwielbiałam się kłócić ze swoimi myślami.

Akira....co ty w nim widzisz? Naprawdę się nad tym zastanawiam....
To idiota i palant, który cały czas mnie dręczy. W sumie jakby na niego popatrzeć to znalazłabym coś, co jest w nim pociągające. Może oczy? Nie... Uszy? Ano....chyba nie. Ręce? Nie! Mam ich kategorycznie dosyć! Charakter? Tssaaa...na pewno. Styl? To się chyba zalicza do tego, że jest pociągający. Usta? Te malinowe, delikatne usta i język, który pieścił moje podniebienie. Chciałabym go jeszcze raz posmakować....Idiotka! Nawet nie wiesz, czy się całowaliście! Cholera! Ja już tak więcej nie wytrzymam! Idę mu zrobić awanturę....ale może kiedyś ci o tym opowiem.

Wstałam i szybko przechodząc przez łazienkę stanęłam na środku jego pokoju. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, kiedy na łóżko rzuciłam mu zapalniczkę. Westchnął głęboko i wziął ją do ręki.
   -A ja jej szukałem....Uprzedzaj jak coś bierzesz! I jeszcze bez mojej zgody? Dałbym ci nauczkę, ale nie mam siły.-przeciągnął się i przyłożył do ust szklankę z napojem.
   -Powiedz mi szczerze....Czy my to zrobiliśmy....-wyszeptałam a chłopak wypluł napój, który miał w ustach.
Zaczął kaszleć i walić się dłonią w klatkę piersiową. Odłożył szklankę, wstał i podszedł do mnie. Chwycił mnie za podbródek i rozkazał, abym spojrzała mu w oczy.
Zrobiłam jak chciał i czekałam, aż coś powie.
   -Nie wiem co ci się uroiło w tej twojej niewyżytej seksualnie główce, ale wiedz, że nie tknąłbym cię nawet patykiem.
   -Właśnie mnie dotykasz...-wyszeptałam a na mojej twarzy zawitał szyderczy uśmiech.
Chłopak zarechotał i przycisnął mnie do ściany. Tym razem się nie uśmiechnął tak jak zawsze.
   -Powiedz mi dokładnie co ci się śniło....-wyszeptał przygryzając płatek mojego ucha.
Po moim ciele znów przeszedł dziwny dreszcz a miejsca w których mnie dotykał stawały się gorące.

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 8 "Dzień pełen wrażeń."

No to przyszedł czas na rozdział 8.
Jestem z siebie dumna ^-^

***

Chłopak szybko przybliżył swoją twarz do mojej i uśmiechnął się.
Zakrył mi oczy tak, żebym nie widziała co robi. Wyczuwałam jego oddech na moim policzku. Poczułam, że przybliża się do moich ust, ale szybko je zacisnęłam. Mężczyzna odsłonił mi oczy i uśmiechnął się.
   -Nie jestem taki.-pogłaskał mnie po głowie i położył się z drugiej strony.
Kiedy próbowałam wstać szybko mi pomógł i zaprowadził mnie do łazienki.
Podziękowałam i zamknęłam drzwi. Przemyłam sobie twarz i skorzystałam z toalety. Cały czas patrzyłam na drzwi od pokoju Keia, aż w końcu stanęłam naprzeciw wejścia do jego pokoju. Uchyliłam je lekko, aż w końcu wślizgnęłam się do niego. Zaczęłam się rozglądać po nim, aż w końcu doszłam do wniosku, że nie było większej różnicy w układzie mojego pokoju. Takie same meble i takie same rozmieszczenie ich. Nic specjalnego. Zaczęłam się po nim rozglądać szukając mężczyzny, ale go tam nie było.
   -Chyba Sacha pomylił pokoje. Ty zresztą też.-popatrzyłam na drzwi wejściowe i podrapałam się po ręce.
Zamknęłam drzwi od łazienki i stanęłam na środku pokoju. Kei popatrzył na mnie spode łba i pokazał na drzwi od łazienki.
   -Dziękuje za to, że mi pomogłeś.-skinęłam głową i wbiłam wzrok w ziemie.
Usłyszałam jak przełknął ślinę i zaczął stawiać kroki w moim kierunku.
   -Jak na dziwkę sprawiasz bardzo dużo kłopotów...
Podniosłam głowę do góry na co on złapał mnie za podbródek.
   -...jestem ciekawy ile ci to zajmie.-popchnął mnie na łóżko i położył ręce po obu stronach mojej głowy. Zaczął gwizdać i dotykać opuszkami palców mojego policzka.-Kiedy zrozumiesz, że teraz jesteś moja i mogę z tobą zrobić co chce? Jestem w stanie rozkochać w sobie wszystko co się rusza. Jesteś moją własnością a ja nie lubię, kiedy ktoś się bawi moimi zabawkami. Mam nadzieje, że się podporządkujesz....-chwycił mnie za ramię i wrzucił do łazienki.
Pomasowałam się po ręce i weszłam do mojego pokoju. Łóżko było pościelone a pokój posprzątany. Popatrzyłam na mężczyznę, który siedział na kanapie i jadł śniadanie. Pokazał ręką, abym usiadłam naprzeciwko niego. Zrobiłam tak i wzięłam się za jedzenie mojego śniadania. Jedliśmy w ciszy. Czasem lekko dotykałam brzucha i syczałam z bólu.
   -Masz.-podał mi małą tabletkę i przysunął szklankę z wodą.
Połknęłam ją i poszłam się przebrać. Kiedy byłam już ubrana wyszłam na balkon i położyłam się na leżaku. Sacha przeskoczył przez płotek na balkon Keia i wziął z niego leżak. Wrócił na mój balkon i postawił leżak obok mnie. Położył się na nim i zaczął mnie dźgać palcem w policzek. Udawałam, że to mnie nie rusza, ale w końcu zaczęłam się śmiać. Zaczęłam go gilgotać, aż w końcu dostaliśmy głupawki i przestaliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Cały czas się śmialiśmy i wygłupialiśmy. W końcu przysunął się do mnie i poklepał mnie po głowie.
   -Dlaczego wychodzisz za takiego palanta jak on.....
Przegryzłam wargę, wstałam i podeszłam do barierki.
   -Bo to wcale nie tak....Moja przyjaciółka chorowała na raka i zmarła w szkolnej ubikacji. Znalazł mnie Hitaro i zaoferował pomoc. Nie czytałam kontraktu i wyszło na to, że będę musiała wyjść za Keia. W sumie to nie jest taki zły. To nie to, że go lubię czy coś, ale patrząc na niego naprawdę miał w życiu pod górkę. Może i miał kochających rodziców, ale nie miał przyjaciół. Jeszcze nie był zwyczajnym dzieckiem....musiał być naprawdę smutny.
Białowłosy zaczął się śmiać. Podszedł do mnie i poklepał mnie po głowie.
   -Jesteś zadziwiająca. Kei jest dla ciebie okropny, ale ty nie masz mu tego za złe. Szczerze to jesteś pierwszą dziewczyną, która mnie aż tak bardzo interesuje. Szczerze to chyba zaczynam być o ciebie zazdrosny.
Kiedy na niego spojrzałam wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przeskoczyłam szybko na balkon Keia odstawiając jego leżak. Wpełzłam również do jego pokoju i zaczęłam przeszukiwać szuflady. W końcu dokopałam się do jego kalendarza i spisałam jeden z numerów. Szybko wróciłam na swój balkon i wbiłam jeden z numerów.

~Halo.....~

~Ano...Dodzwoniłam się do Ikaros?~

~Tak. Z kim rozmawiam?~

~Możesz mnie nie pamiętać...To ja jestem tą dziewczyną z dachu...~

~Haruka! Jasne, że cie pamiętam.~

~Możemy się spotkać? Chciałabym z tobą porozmawiać...~

~Jasne. Za dziesięć minut w paku?~

~Okej. Będę czekać...~

Szybko ubrałam sweterek i wbiegłam do toalety a jak się okazało wyszłam w przenośnej ubikacji w parku. Szybko z niej wyszłam i pobiegłam na najbliższą ławkę. Usiadłam na niej i czekałam na szkarłatnowłosą dziewczynę, która przyszła parę minut później. Przywitała się ze mną i zaczęłyśmy rozmawiać. W sumie to bardzo szybko się polubiłyśmy. Nie rozmawiałyśmy ze sobą jak obce osoby, ale jak przyjaciółki, które znają się już parę długich lat. W końcu weszłyśmy na temat Keia i.....
   -A tak w ogóle to po co rozmawiałaś z Keiem?
Szkarłatnowłosa uśmiechnęła się i poklepała mnie po głowie.
   -Kei miał mi coś do powiedzenia. W sumie to nawet nie wiem skąd wiedział tak dużo o mnie. Powiedział, że jeżeli będę potrzebowała z kimś porozmawiać to mam przyjść do ciebie. Tak więc jestem.-tu uśmiechnęła się do mnie i podrapała się po głowie.-Wszystko z tobą w porządku?
Przytaknęłam i szybko zeszłam na ziemie. Myślałam o tym dlaczego czarnowłosy powiedział, że Ikaros może ze mną porozmawiać. W sumie to nie spodziewałam się czegoś takiego po 'takim' człowieku. Uśmiechnęłam się lekko do dziewczyny.
   -O czym rozmawialiście?
Tu dziewczyna opowiedziała mi całą swoją historię od początku i to, że mówi mi o tym, bo Kei powiedział, że nikomu się nie wygadam. Zrobiło mi się jej smutno, więc na końcu opowieści przytuliłam ją mocno i nie chciałam puścić.
   -A ja myślałam, że moje życie było męczarnią! Przez ciebie się rozkleiłam....-wytarłam oczy chusteczką.-A tak w ogóle....dobra przejdę do sedna sprawy. Za dwa dni są zawody i jak mniemam będziesz na nich. Chciałabym, abyś po zawodach uważała na siebie. Mam złe przeczucia....-zamyśliłam się, ale po chwili wróciłam na ziemie i ujrzałam trzech mężczyzn stojących przy Ikaros.
Uśmiechnęłam się do nich i przedstawiłam się.
Brązowowłosy chłopak, którego widziałam na dachu nazywał się Brandon a obok niego stał zielonowłosy Susumu i blondwłosy Naoki. Powiedzieli, że muszą porwać na chwilę Ikaros. Zgodziłam się, ale najpierw zabrałam na stronę Brandona.
   -O co chodzi?-spytał nie odrywając wzroku od szkarłatnowłosej.
   -Kochasz ją?
Chłopak podrapał się po głowie i wyszeptał, że najprawdopodobniej nie. Wzięłam jego telefon i spisałam sobie jego numer. Oddałam mu aparat i oddaliłam się zostawiając go samego. Oczywiście jakieś dwie minuty później pojawiłam się w pokoju. Ziewnęłam i znowu poczułam ból podbrzusza. Szybko pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam do ubikacji. Nie nawidziłam miesiączek. Były dla mnie strasznie bolesne od kiedy pamiętam. Nie zdarzały mi się regularnie. W sumie to raz na dwa miesiące, ale przez tydzień bardzo źle się czułam.
Spłukałam wodę i wyszłam z pomieszczenia. Rzuciłam się na łóżko i włączyłam sobie grę na telefonie. Tetris....naprawdę to było jedyne co wybawiało mnie z nudy.

***

Oczywiście jak to ja musiałam zaliczyć spóźnienie.
Akari nie był już taki opryskliwy jak kiedyś. Znał moją pozycję i to skłaniało go do tego, żeby być dla mnie miłym. Akira jak to ona wypytywała o to, czy byłam wtedy z Keiem. Na każdą wzmiankę tego imienia robiło mi się niedobrze. I to ja miałam być jego narzeczoną!? Żałosne....
   -Mówiłam ci, że to był syn pani Kato.
   -Kato?-spytała unosząc do góry jedną brew. Nienawidziłam kiedy to robiła.-Myślałam, że nazywała się Ueda....Ok. Nie wnikam, ale proszę oto klucze o które ostatnio prosiłaś.
Szybko wytłumaczyłam jej, że Kato to jej nazwisko panieńskie i kazałam jej zatrzymać klucz, ponieważ miała co jakiś czas wpadać i podlewać mi kwiaty.
Spojrzałam w stronę wianuszka dziewczyn i obiektu ich westchnień. Wszystkie mówiły, że nawet "Lost Devils" nie dorównują mu pięknem. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Te dziewczyny były coraz bardzie żałosne. Popatrzyłam w stronę drzwi i ujrzałam w nim Sachę, który uśmiechał się do mnie i ręką pokazywał, że mam do niego podejść.
   -I jak księżniczce wiedzie się pierwszy dzień w szkole?-spytał głaskając mnie po głowie.
Białowłosy zerknął w stronę Keia i uśmiechnął się do mnie lekko. Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy na zewnątrz. Nie wiem dlaczego, ale były osoby, które gwizdały na nasz widok. Kiedy byliśmy na dworze Sacha zaczął się śmiać.
   -Masz dzisiaj przejebane. Boże...Jego mina była bezcenna.....
   -Ty się śmiejesz a ja mam dzisiaj znowu dzień pełen wrażeń.
Strzeliłam focha i czekałam, aż chłopak zacznie mnie przepraszać. O dziwo tego nie zrobił. Przytulił mnie do siebie, poklepał po głowie i odszedł jak gdyby nigdy nic. Uśmiechnęłam się i chciałam wrócić do klasy, kiedy zobaczyłam przed schowkiem Brandona.
   -Pilnuj jutro Ikaros. Mam złe przeczucia. Niech nie wraca do domu sama.-wyszeptałam i poszłam dalej.
   -O co ci.....-nie słyszałam co powiedział dalej, bo zniknęłam za budowlą. Poszłam z powrotem do klasy a kiedy do niej weszłam dzwonek od razu zadzwonił.
Usiadłam na miejscu i czekałam na koniec wszystkich zajęć.
Oczywiście chwile po wszystkich zajęciach trafiłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam się za brzuch i pisnęłam. Wzięłam z szafki opakowanie z tabletkami i łyknęłam jedną z nich nie popijając wodą. Chwile później zrobiło mi się trochę lepiej i wzięłam się za odrabianie lekcji. Nigdy nie siedziałam zbyt długo nad książkami a teraz utwierdziło mnie przekonanie, że moje życie samo się ułoży. Byłam ustawiona do końca życia i nie musiałam być zbytnio wykształcona. Kiedy skończyłam odrabiać pracę domową wpakowałam podręczniki do torby i uśmiechnęłam się.
Klasnęłam dwa razy w dłonie i poszłam na balkon. O dziwo nie spotkałam tam Keia, który o tej porze zawsze palił papierosa. W sumie to po pięciu minutach zaczęłam się martwić, więc szybko przeskoczyłam przez płotek co okazało się być błędem. Upadłam i syknęłam z bólu. Bolała mnie noga, ale szybko wstałam i weszłam do pokoju. Nie wiem czemu, ale odczuwałam pewną przyjemność z tego, że robiłam mu na złość. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, aż w końcu weszłam do jego garderoby. Popatrzyłam na ubrania wiszące na wieszakach i uśmiechnęłam się lekko.
No mogę przyznać, że styl masz.....
Przebierałam w jego ubraniach do momentu, kiedy nie usłyszałam otwierających się drzwi. Schowałam się za nimi i wstrzymałam oddech. Mogłam się domyślić, że Kei wszedł do pokoju i wziął ręcznik, aby się umyć po całym dniu w szkole.
Wyszedł z pomieszczenia i usłyszałam, jak trzasnął drzwiami od toalety. Szybko wyszłam z garderoby i pobiegłam na balkon.
Nie! Nie zrobię tego drugi raz.
Na palcach pobiegłam do drzwi i chwyciłam za klamkę. Zamek nie puszczał....zakluczył! Dupek!
Zaczęłam szukać klucza i po paru minutach znalazłam go w pudełku leżącym na komodzie. Otwarłam je i usłyszałam, że czarnowłosy podchodzi do drzwi. Znów pobiegłam do garderoby i schowałam się za drzwiami. Usłyszałam tylko, że chłopak zatrzymuje się w połowie pokoju i zgrzyta zębami. Drzwi się otworzyły a ja znów wstrzymałam powietrze. Brzuch zaczął mnie boleć, ale nie zwracałam na to uwagi. Chłopak wszedł do pomieszczenia i chwycił za jeden z wieszaków. Zerknął na drzwi, ale się nie wychylałam, więc mnie nie zauważył. Usłyszałam jego kroki i trzaśnięcie drzwi. Odetchnęłam z ulgą mając zamknięte oczy. Kiedy je otworzyłam zamurowało mnie. Przede mną stał wysoki, czarnowłosy, półnagi chłopak wpatrujący się we mnie z tym swoim zboczonym uśmieszkiem. W okół pasa miał owinięty ręcznik a z włosów skapywały mu raz po raz kropelki wody, które zdradzały, że właśnie wyszedł spod prysznica. Dotknął mojego policzka i uśmiechnął się. Nienawidziłam jego dotyku na swoim ciele. Poniekąd mnie to obrzydzało a poniekąd, wręcz przeciwnie, podniecało. Zaczynałam tłumaczyć to sobie buzowaniem hormonów i tym, że jest jedynym chłopakiem, który dotykał mnie w ten sposób. Chwycił mnie za rękę i puścił na środku pokoju. Wodził wzrokiem po całym moim ciele. Czekałam, aż się odezwie, ale tego nie robił. Wolałam szybko to zakończyć i mieć na dzisiaj spokój, ale on wybrał inny sposób. Torturował mnie. Stałam tam nieruchomo i wpatrzona w meblościankę próbowałam znaleźć rozwiązanie z zaistniałej sytuacji.
To wszystko przez Sachę....-tłumaczyłam sobie w myślach próbując obwiniać wszystkich, ale nie siebie.
W końcu popatrzyłam w jego oczy na co on podszedł do mnie i zaczął szeptać coś niezrozumiale wodząc wzrokiem po moim karku. Miał gorący i dosyć przyjemny oddech. Chciałam się chwycić za brzuch, ale on wziął moją rękę i przysunął ją sobie to twarzy.
   -Kiedy zrozumiesz, że jesteś moją własnością...-mimo, że szeptał jego głos rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Przeszły mnie dreszcze i skarciłam się w myślach. W końcu to była moja wina. Przez to, że jestem ciekawska wlazłam do jego pokoju i zaczęłam grzebać mu w rzeczach.
W sumie też bym się wnerwiła, gdyby ktoś zrobił mi coś takiego.
Opuszkami palców swojej prawej ręki dotykał mój podbródek. Stałam do niego tyłem, ale byłam przekonana, że on widzi moją bezsilność wypisaną na twarzy. Podniósł mi lekko głowę i przygryzł mi ucho.
   -Dzisiaj dam ci nauczkę....Czekaj na mnie w nocy....-jego słowa sprawiły, że zadrżałam. Przejechał palcami po moim policzku i zaprowadził mnie do drzwi prowadzących do toalety. Wrzucił mnie tam i zamknął drzwi.
Co do tej nocy miałam złe przeczucia....

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 7 "Bardzo się cieszę, że mam cie obok."

Ok. Teraz taka trochę smutna wiadomość.
Jak wiadomo trzeba wracać do szkoły i okazało się, że mam wadę wzroku, więc posty nie będą tak szybko dodawane.
Dobra to taki rozdzialik dzień przed moimi urodzinkami....jakieś najście weny xD.
:Taki krótki, ale piszę go wieczorem a do szkoły na 7:10 mam lekcje. :/

***

Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się pod moje powieki.
Otworzyłam je lekko i szybko odwróciłam się na drugi bok. Wzięłam do ręki zegarek i cisnęłam nim o podłogę.
   -Pierdolcie się...-wychrypiałam i ześlizgnęłam się z łóżka.
Podrapałam się po głowie i ściągnęłam z łóżka kołdrę. Poduszka poszła w ślady kołdry a ja położyłam na niej głowę. Usłyszałam pukanie do drzwi, ale automatycznie schowałam głowę pod kołdrą. Usłyszałam skrzypienie drzwi i zamruczałam.
   -Panienko król wzywa.-wyszeptała a ja od razu zerwałam się i pobiegłam do garderoby.
Wzięłam do ręki koszule koloru latte, jasne jeansy, srebrne kolczyki kulki i poszłam się ubrać. Kiedy byłam gotowa od razu pobiegłam do sali tronowej. Szybko do niej wbiegłam i od razu się zatrzymałam. Przed Hitaro stał Shin, całe Lost Devils, Sari, Irina, Kei, i kobieta z niebieskimi włosami. Podeszłam i stanęłam obok nich. Uśmiechnęłam się do mężczyzny i puściłam mu oczko.
   -Jeżeli wszyscy są to zaczniemy.....Gdzie jest Akari?-spytał po sekundzie rozglądając się dookoła.
Szybko wyszedł z pomieszczenia a wszyscy oprócz Keia zaczęli się śmiać. Popatrzyłam na chłopaka. Wydać było, że go też wyrwano ze snu. Irina, niebieskowłosa kobieta i Shin stanęli na przeciwko mnie.
   -Oshiba Makoto.-ukłoniła się lekko i popatrzyła mi w oczy.
Dygnęłam i szybko wzięłam za rękę Shina. Chciałam mu się spytać dlaczego wszyscy się tu zebrali, ale uprzedził mnie mówiąc, że to moje spotkanie zaręczynowe. 
Irina podeszła do mnie i zaciągnęła do Keia. Złączyła nasze ręce i odsunęła się trochę.
   -Tak jest idealnie. Będzie z was świetne małżeństwo. Gdzie jest Hitaro? Oni mi się już wszyscy gubią....-wyszeptała i wybiegła z pomieszczenia.
Zerknęłam na Keia i szybko wyrwaliśmy sobie dłonie. Shin i Sacha chwycili mnie za dłonie.
Blondyn pytał się, czy nie jestem głodna a białowłosy uśmiechał się do mnie zalotnie aż w końcu mnie przytulił.
   -Skoro nie chcesz go trzymać za rękę to tego nie rób. Wiem, że to musi być ciężkie....
Kei uśmiechnął się do niego a mi puścił oczko. Szarpnął mną w swoją stronę tak mocno, że twarzą wylądowałam na jego klatce piersiowej. Dostrzegłam, że uśmiecha się szyderczo do Sachy.
   -Przykro mi, ale nie jesteśmy chyba aż tak blisko....-uderzyłam go z kolana w przyrodzenie, wyrwałam się z objęcia i poprawiłam sobie bluzkę.
Podeszłam do Sachy i ukłoniłam się lekko do Keia.
   -Jestem głodna...-zawyłam a w mgnieniu oka przy mnie znalazł się Shin.
Zaproponował, abyśmy coś zjedli a ja przytaknęłam. Poszliśmy do jego pokoju, który o dziwo znajdował się na piętrze. Szybko wybiegłam na jego balkon i odetchnęłam.
   -Jak tu ładnie....U mnie nie widać za bardzo miasta....
Mężczyzna położył na stolik jedzenie i pokazał ręką, abym usiadła.
W sumie to nigdy nie jadłam śniadania na balkonie z widokiem na miasto. Z Shinem bardzo często się śmiałam. Może i był o dwa lata starsza i powinnam zwracać się do niego grzeczniej, ale nie umiałam. Przy nim czułam się bardzo swobodnie. Nadszedł też taki czas, że rzucaliśmy w siebie jedzeniem. Przy nim byłam całkowicie beztroska, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. W końcu, kiedy jedzenie walało się po całym pokoju wyszliśmy i poszliśmy do sali tronowej. Wszyscy patrzyli na nas jak na idiotów, ale się tym nie przejmowaliśmy. Widziałam jak Kei wygina usta w grymasie.....a może to był uśmiech? Nie zastanawiałam się nad tym długo bo po sekundzie odwrócił się do mnie plecami i wyszedł. W końcu dowiedzieliśmy się, że kiedy nas nie było spotkanie dotyczące mojego za mąż pójścia zostało odwołane. Pożegnałam się z wszystkimi i poszłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i podrapałam się w miejscu, gdzie niedawno znajdował się gips. Nie mogłam uwierzyć w to, że zaledwie parę dni temu nienawidziłam Keia tak bardzo, że miałam ochotę wydrapać mu oczy. W tym momencie chwyciłam za telefon i wybiegłam na balkon.

~Co u ciebie?~

~Chyba mam katar...~

~Wpaść do ciebie?~

~Nie kłopocz się aaapsik.....dam sobie
aaapski.....radę. Za chwile zaczyna się...

   -Z kim znowu pierdolisz?-usłyszałam głos nadchodzący z mojej lewej strony. Zakryłam mu usta i posłałam zabójcze spojrzenie.

~Okej, okej, okej....ja już kończę, bo przyszedł
syn pani...ano...pani Uedy. Ja muszę kończyć. Pa...~

Szybko się rozłączyłam, ale zdążyłam usłyszeć pytanie, czy tam jest Kei. Włożyłam telefon do kieszeni spodni, ale wcześniej go nim zdzieliłam. Chłopak pomasował się po głowie i oddał mi dwa razy mocniej. Wygięłam usta w grymasie i pokazałam mu język odsuwając się od płotka dzielącego nas. Popatrzyłam w dół i pomachałam do ogrodników.
   -Hejo rodzinko!-usłyszałam krzyk dochodzący znad mojej głowy. Podniosłam ją a nade mną na dachu siedział Louis i jadł jabłko.
Chwyciłam się za serce i usiadłam. Chłopak pomachał do czarnowłosego i ugryzł jabłko.
   -Co ty tam robisz?!-zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko umiałam.
Chłopcy wygięli usta w grymasie a ja szybko zakryłam buzię. Mój donośny głos czasem przeszkadzał. 
Niebieskowłosy zniknął a ja podrapałam się po głowie. Kei podał mi papierosa a ja szybko go odpaliłam i wsadziłam sobie do buzi.
   -Podobasz się Sachy.-powiedział to a ja zaczęłam głośno kaszleć nie mogąc wziąć oddechu.
Źrenice mi się rozszerzyły do czasu, aż nie wzięłam głębokiego oddechu. Sparaliżowałam go wzrokiem i uśmiechnęłam się promiennie.
   -Może i on mi się podoba. Tego jeszcze nie wiem, ale może jestem w stanie się w nim zakochać.
Niecałą sekundę później poczułam czyiś oddech na swojej szyi i przyparto mnie do drzwi balkonu.
   -W sumie to jesteś jeszcze ciekawsza niż myślałem.-przejechał dłonią wzdłuż mojej ręki.
Stałam nieruchomo oddychając ciężko. Nie wiedziałam jak się zachować. Szybko przysunął usta do mojego ucha i zagwizdał w nie.
   -Mogłem cię zerżnąć kiedy tego chciałaś. Sacha chce mieć to co moje, ale nie dam mu tej pieprzonej satysfakcji.-przejechał palcami po moim policzku i przypomniałam sobie wszystko co Takeo mi zrobił. Chciałam go od siebie odepchnąć, ale nie byłam aż tak silna.-Potrafię rozkochać w sobie wszystko co się rusza wliczając w to ciebie. Zapamiętaj, teraz jesteś tylko moja i nigdy się już ode mnie nie uwolnisz chyba, że w chwili swojej jebanej śmierci.-odwrócił moją twarz w prawą stronę, uśmiechnął się i wszedł do swojego pokoju. Usiadłam na podłogę i dotknęłam swojego policzka. Nie chciałam odwrócić twarzy w drugą stronę, ponieważ cały czas się bałam, że on może tam stać.
Po kwadransie weszłam do pokoju i padłam na łóżko.
 Akira....ten twój gach to niezły palant. Mam ochotę go zarżnąć, ale nie mogę, bo w ten sposób umrzesz. Chciałabym ci tak wiele powiedzieć o moim teraźniejszym życiu, ale to chyba nie jest wskazane....Może kiedyś się o tym dowiesz.....
Wstałam i otworzyłam szufladę z której wyjęłam kalendarzyk. Popatrzyłam na niego i podrapałam się po głowie.
  -Już tydzień....
Podeszłam do drzwi, ale nie zdążyłam ich nawet otworzyć, ponieważ dostałam okropnego bólu brzucha. Chwyciłam się klamki i upadłam na kolana. Zaczęłam krzyczeć z bólu. Przed straceniem przytomności widziałam wysoką postać z czarnymi włosami. Zamknęłam oczy i odleciałam.

***

Ocknęłam się następnego dnia i spojrzałam na zegarek.
Chciałam się podnieść, ale uniemożliwił mi to ból brzucha. Dotknęłam się za niego i pisnęłam. Popatrzyłam na postać klęczącą pod moim łóżkiem i uśmiechnęłam się. Miodowooki chłopak trzymał mnie za rękę i spał. Ocknął się i uśmiechnął się do mnie.
   -Nareszcie się ocknęłaś....
Przytaknęłam i zrobiłam się czerwona.
   -Wyglądasz słodko, kiedy śpisz....
Mężczyzna zaczął się śmiać i dotknął opuszkami swoich palców mojego policzka. Było to przyjemniejsze niż ostatnim razem, kiedy to zrobił.
Wtuliłam się w jego dłoń i uśmiechnęłam się.
   -Wbrew pozorom.....bardzo się cieszę, że mam cię obok.

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 6 "Myślę, że to może być dobre rozwiązanie."

Jakoś dobrnęłam do rozdziału 6.
Podoba wam się blog?
Niby mam te sto ileś wyświetleń za które bardzo dziękuje, ale nie wiem, czy wam się podoba.
Prosiłabym, abyście zostawili swoje wrażenia po tym rozdziale nawet jako anonimy.
Z góry dziękuje.

***

Oparłam głowę w miejsce, gdzie niedawno znajdowały się drzwi.
Walnęłam pięścią w ścianę i czekałam na odzew z drugiej strony. Najprawdopodobniej nikogo tam nie było.
Kei siedział na kanapie, która niegdyś robiła za jacuzzi.
-Idiotka....-wychrypiał.
-Przestań zrzędzić. Głowa mnie boli.....
Chłopak parsknął śmiechem i przeciągnął się.
-Myśl lepiej, jak się stąd wydostać....
Znów zaczęłam pstrykać palcami, ale to nic nie dawało.
-Może spróbuj tak, jak to zdematerializowałaś.
Przytaknęłam, wstałam, rozprostowałam kości i złożyłam ręce.
-I coo....-wysyczałam.
-Rób tak dalej. Jeszcze chwila i padniesz trupem. A właśnie,-pstryknął palcami.-może jedno z nas się podda i samo się zabije.-popatrzył na mnie.-No dalej. Mnie tutaj potrzebują....-pogonił mnie ręką.
Pokazałam mu środkowy palec i wstałam. Podbiegłam do niego i chwyciłam go za podbródek.
-Kim była ta dziewczyna z dachu?
Odepchnął mnie od siebie z wymówką "A co cię to interesuje?".
Wzięłam mu z kieszeni jednego papierosa, którego od razu mi wyrwał.
Prychnęłam i walnęłam go w głowę.
-Na za dużo sobie pozwalasz dziewczynko!-wykrzyknął po czym poprawił sobie grzywkę.
-Odwróć się!-wykrzyczałam wskazując na ubikacje. 
Przełknął głośno ślinę i popatrzył mi w oczy.
-Że teraz? Tak tutaj? Chyba cię pojebało!?
Odwrócił się a ja usiadłam na toalecie uprzednio ściągając spodnie. Załatwiłam potrzebę, umyłam ręce i szturchnęłam go w plecy.
-Możesz już się odwrócić.-usiadłam obok niego i przytuliłam się do jednej z poduszek.
Dosłownie sekundę później usłyszałam burczenie w moim brzuchu. Zrobiłam się cała czerwona z niewiadomych mi przyczyn.
-Jak już masz się do czegoś przydać to zamień mydło w jedzenie. Też jestem głodny.-przytaknęłam i próbowałam zmienić mydło w jedzenie, ale nie mogłam.
Mężczyzna westchnął a ja złapałam się za głowę.
-Boliii.....
-W twoim przypadku na pewno myślenie boli.
Walnęłam go w rękę i odwróciłam głowę w drugą stronę.
Siedziałam tak przez pięć minut, aż poczułam, że robi się coraz goręcej.
Chciałam spytać Keia, czy mu też jest ciepło, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że chłopak jest już bez bluzki. Zrobiłam się cała czerwona nie odrywając wzroku od jego klatki piersiowej. Zerknął na mnie i uśmiechnął się.
-Wiem, że jestem boski....
-....i taki skromny.-westchnęłam i położyłam głowę na oparcie kanapy.-Kyaa.....-wykrzyczałam sekundę później wpadając do jacuzzi.-Co się stało?
Kei chwycił mnie za rękę.
-Jak to zrobiłaś!?-wykrzyczał i po sekundzie puścił moją dłoń.
Zaczęłam drapać się po głowie, bo dopiero zrozumiałam, że mam całą mokrą bluzkę. Widać mi było stanik.
Znów zrobiłam się cała czerwona a chłopak zaczął się śmiać.
-Jebana cnotka...-naprawdę mnie wnerwiał, kiedy mówił te dwa słowa.-I tak nie masz co zakrywać. Pogódź się z tym wreszcie.
Zazgrzytałam zębami i zanurkowałam. Posiedziałam w wodzie pięć minut i wynurzyłam się z powrotem. Ociekając wodą wyszłam z jacuzzi i zawinęłam się w ręcznik.
Zaczęło robić się coraz zimniej. Zawinęłam się jeszcze mocniej i podeszłam do ściany.
-To już nie jest śmieszne! Dajcie nam wyjść!
Z drugiej strony usłyszałam pukanie i męski głos.
-Co panienka tam robi!!?-Shin zaczął walić coraz mocniej.
-Shin! Ratujesz mi życie! Wydostań mnie stąd! Nie wytrzymam z tym osobnikiem ani chwili dłużej!
Usłyszałam trzask drzwi i odwróciłam się w stronę chłopaka, który stał w samych bokserkach.
Cała czerwona rzuciłam mu ręcznik w który się owinął. Zaczęłam się trząść z zimna czekając, aż Shin wróci. Nie musiałam długo czekać. Dwie minuty później usłyszałam głos blondyna oznajmiający, że mam się odsunął od ściany. Odeszłam na drugi koniec łazienki czekając, aż chłopak nas wydostanie. Nim mrugnęłam ściana wybuchła tworząc nam przejście.
Szybko wybiegłam i znalazłam się w swoim pokoju. Uwiesiłam się na szyi Shina i zaczęłam mu dziękować.
-To nie mi należą się podziękowania tylko jemu.-wskazał na osobę stojącą obok niego.
Ukłoniłam się i podziękowałam. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Mam nadzieje, że nic się panience nie stało.
Zachichotałam i chwyciłam się za brzuch.
-Może pójdziemy coś zjeść?-podrapał się w głowę a ja przytaknęłam. Wbiegłam do garderoby i szybko się tam przebrałam.
Po dziesięciu minutach miałam na sobie białą sukienkę, beżowy płaszcz i szpilki w kolorze pudrowego różu. Wzięłam ze sobą białą torebkę i szybko nałożyłam makijaż. Wybiegłam z garderoby i stanęłam na środku mojego pokoju.
-I jak?-spytałam Shina.
Uśmiechnął się do mnie i podał mi tabletkę.
-Na ból głowy. Przyda się.-puścił  mi oczko, kiedy połknęłam kapsułkę.
Wybiegłam z pomieszczenia.
Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Sacha. Uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę.
-Idziemy?
Przytaknęłam i wyszliśmy.
Kiedy byliśmy na mieście białowłosy pokazał mi całą okolicę. W restauracji zamówił dla mnie najdroższe danie, które smakowało wyśmienicie. Oczywiście wymieniliśmy się numerami telefonów. Chodząc po mieście zauważyłam, że wiele osób wskazywało na nas palcami. Speszyłam się przy tym trochę, ale nic nie mówiłam chłopakowi. Kiedy wróciliśmy oczywiście odprowadził mnie pod drzwi pokoju. Pożegnaliśmy się a ja weszłam do środka. Szybko otworzyłam drzwi od balkonu i wybiegłam na niego.
Położyłam się na leżak tam stojący i westchnęłam.
Pięć minut później na drugi balkon wyszedł Kei. Popatrzył na mnie i odpalił papierosa.
-Już po randce?-spytał i zaciągnął się.
-To nie była randka. Byłam po prostu głodna. Jako twoja narzeczona nie mogę się z nikim umawiać.
-Wystarczy, że założysz perukę.
Wstałam i spojrzałam co robią ludzie pod nami. Ogrodnicy podlewali kwiaty a służące już po pracy czytały książki. Pomachałam do nich na co one ukłoniły się.
-Powiedz mi, dlaczego one tu są?
Popatrzył na mnie i włożył sobie miętową gumę do ust.
-Są tu z prostej przyczyny. Znasz historie o tym skąd się wzięły diabły? Według wierzeń kościoła są anioły, które nie chciały, aby syn wielkiego był człowiekiem i nimi rządził. To wszystko kłamstwo. W sumie na początku wszyscy cieszyli się tym, że zwyczajny człowiek będzie ważniejszy od nich. Tu sprowadziło nas to, że nie chcieliśmy się słuchać Boga. Po drugiej stronie nie jest tak kolorowo jak się myśli. Ciągła rutyna. Może i dusza nie umiera, ale robienie ciągle tego samego stało się nudne. Wyszczególnione jednostki rozpętały rewolucje w niebie. Żeby nie zawadzić większości oddano nam niezamieszkaną część nicości. Wszyscy myślą, że niczego nie ma w nicości. Wszystko to bzdura. Wiesz skąd się wzięła nazwa nicość?-pokiwałam przecząco głową.-W nicości są trzy światy. Nasz, czyli czerwony, niebo, czyli biały i ciemny w którym mieszkają ciemni ludzie. Są to po prostu niezdecydowane istoty, które chcą na własność posiąść biały jak i czerwony świat. Pomiędzy nami co roku tworzy się przejście dzięki któremu spotykają się bóstwa Boże. Jest ich dziesięć. Pięć z naszego świata i pięć z białego. Mamy podpisany pakt z białą planetą. My nie atakujemy ich świata a oni naszego. W razie ataku ciemnych ludzi pomagamy sobie nawzajem. Zdarza się on co roku. Ten sam dzień, ta sama godzina....-w tym miejscu posmutniał.-Teraz mamy ciebie.
Popatrzyłam na niego i podeszłam bliżej barierki dzielącej nas.
-Rok temu została ustalona data ogłoszenia moich zaręczyn. Wypada ona w dzień ataku. Będziesz nam kulą u nogi, ale nie możemy nic zrobić. Została ona odgórnie ustalona.
-Podsumowując....W piekle można umrzeć.-przytaknął.-Miałeś rok na znalezienie narzeczonej.-znów przytaknął.-Czy coś się stało podczas któregoś z ataków?-następny raz przytaknął.
-Byłem wtedy w drugiej klasie. Może i nie byłem najpiękniejszy, ale byłem mądry. Podobała mi się wtedy dziewczyna.
-Pierwsza miłość?
-Tak. Nie była jak inne dziewczyny. Biegała i krzyczała, że będzie księżniczką piekieł. Bardzo mi się podobała. W sumie to tylko ona była dla mnie miła. Podczas jednego z ataków nie było mnie tydzień w szkole. Okazało się, że rodzice przenieśli ją do innej szkoły. Nie wiedziałem nawet, gdzie mieszkała, więc nie byłem w stanie jej znaleźć.
-To dlaczego teraz jej nie znajdziesz?
-Wiem kim jest i gdzie mieszka. Chodzi do tej samej szkoły co ja. Nie mam odwagi po prostu podejść i spytać, czy mnie pamięta.
Uśmiechnęłam się do niego a on wypluł gumę.
-Też mnie coś takiego spotkało.-zerknął na mnie i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.-Też w drugiej klasie. Byłam chłopczycą. Kiedy wszystkie dziewczyny bawiły się lalkami ja latałam z pistoletem. Był też chłopak, którego nikt nie lubił. Zawsze przynosiłam mu kanapki na śniadanie i jedliśmy je razem. Wiedziała, że udaje, że nie ma śniadania. Czuł się po prostu samotny. Rodzice uważali, że jest to nieodpowiednie zachowanie dla dziewczynki i postanowili mnie przenieść do innej szkoły. Nie było go, kiedy się przenosiłam, więc nie mogłam się z nim pożegnać. Myślę, że rozpoznałabym go nawet teraz. Nie wiem dlaczego, ale czasami mi się śni. W sumie to później nie zakochałam się w nikim innym prócz niego. Może jest mi przeznaczony?-zaczęłam się śmiać.-Ktoś taki jak ja wierzy w przeznaczenie? Nie interesująca się mną matka. Ojciec, który nie jest moim ojcem. Przepraszam. Teraz to zaczynam ci się żalić.
Podał mi paczkę z papierosami oraz zapalniczkę.
-Chcesz?-wzięłam od niego jednego, zapaliłam, zaciągnęłam się i zaczęłam kaszleć.-Po co palisz, jeżeli się przez to dusisz?
-Odreagowuje przez to problemy.
Chłopak zaczął się śmiać i uśmiechnął się do mnie.
-To dziwne uczucie....
-Co?-cały czas się do mnie uśmiechał.
-Po raz pierwszy jesteś dla mnie miły i szczerze się do mnie uśmiechasz....
-Zaczynam myśleć, że jesteśmy podobni, ale patrząc na ciebie to tobie bardziej los dał po dupie.
-Może zakopiemy topór wojenny?-podałam mu rękę, którą po chwili uścisnął.
-Myślę, że to może być dobre rozwiązanie.
Weszliśmy do swoich pokoi a ja od razu rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam się za klatkę piersiową i walnęłam się w głowę.
-To na pewno z zimna. Serce szybciej bije na zimnie. Tak. To na pewno to.

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 5 "To nie tak!"

Dobra nie wiem jak to się dzieje, ale chyba mam przypływ weny i nie mogę przestać pisać.
Dobra zapraszam do czytania!

***

Wyszłam z jacuzzi i wytarłam się ręcznikiem.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i sięgnęłam po szczoteczkę do zębów.
-Poddajesz się? Ja tak mogę cały dzień.-usłyszałam pukanie nadchodzące z drugiej strony drzwi.
Umyłam zęby, ubrałam się, nałożyłam na siebie perukę oraz soczewki, otworzyłam zamek i uchyliłam drzwi. 
Chłopak spał pod drzwiami. Szturchnęłam go nogą na co on zamruczał.
-Możesz iść. Nie będę taka cięta. Masz pięć minut do lekcji. Powodzenia.-wyszeptałam mu do ucha na co on chwycił mnie za szyje.
-Mówiłem, żebyś mnie nie denerwowała. Pożałujesz.
-Ej opanuj się. Bo pójdziesz do więzienia. Jak to twoja matka powiedziała do dwudziestego piątego roku życia masz kuratora, ale mogą cie zapudłować, więc radze ci być dla mnie miłym.-pogłaskałam go po głowie i poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam drzwi od balkonu i pojawiłam się w szkolnej toalecie.
Wyszłam z niej i udałam się na zewnątrz. Trwała już tam zabawa w najlepsze. Podeszłam do Akiry i pocałowałam ją w policzek.
-Wszyscy są zachwyceni tą nową.
-"Lost Devils" przyjadą dzisiaj. Będą chodzić do naszej szkoły.-wyszeptałam na co ona zaczęła piszczeć.
-Naprawdę!? Skąd wiesz?
-Mam swoje dojścia...-uśmiechnęłam się i zaczęłam się rozglądać.-Idioty jeszcze nie ma?
-Jak o tym mówisz to go nie widziałam.....Zawsze był przed lekcją. Nigdy się nie spóźniał. A tak w ogóle co cię to interesuje!?-zaczęła robić mi przesłuchanie.
Opuściłam złotowłosą i poszłam poszukać Keia. Widziałam szkarłatnowłosą dziewczynę, która była opleciona wianuszkiem chłopaków. Nie zwracałam na nią większej uwagi i dalej szukałam czarnowłosego chłopaka. Weszłam do szkoły i zaczęłam się rozglądać. Pobiegłam do klasy, gdzie siedział Takeo i reszta chłopaków ze starszych klas. Weszłam do pomieszczenia i uśmiechnęłam się do nich.
-Musimy chyba coś sobie wytłumaczyć.-Takeo uśmiechnął się do mnie na co ja westchnęłam.
Podszedł do mnie i dmuchnął mi w twarz.
-Jak mogłaś się tak zachować...Przecież sama tego chciałaś....
Walnęłam go z kolana w przyrodzenie na co on się skrzywił.
Odwróciłam się w drugą stronę i chciałam odejść, ale jeden z nich przyciągnął mnie do siebie.
-Może pokarzesz mi swoje piękne włosy...-pocałował mnie w szyje na co walnęłam go w twarz.
Chciałam iść, ale reszta złapała mnie i przyparła do ściany. Jeden z nich złapał mnie za włosy i kiedy miał już za nie pociągnąć ktoś złapał go za rękę i uderzył go w brzuch. Zamknęłam oczy i po minucie je otwarłam. Mężczyźni leżeli na ziemi a przede mną stało czterech chłopaków. Jeden z nich odwrócił się w moją stronę i pocałował mnie w rękę.
-Princesso....
Zrobiłam się cała czerwona. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Sa..sa...Sacha!-wykrzyczałam na cały głos na co on się uśmiechnął.
Reszta mężczyzn odwróciła się w moją stronę na co chwyciłam się za sztuczne włosy i ściągnęłam.
-J..j...jestem Harada Haruka. Miło mi was poznać.
Białowłosy chwycił mnie za policzek i potarł go opuszkami swoich palców.
-To my raczej powinniśmy się przedstawić takiej osobistości.-przełknęłam głośno ślinę na co on zaczął chichotać.-Morri Sacha. Lider grupy Lost Devils, którą ponoć bardzo lubisz. Przedstawię ci resztę. To jest Ade-wskazał na chłopaka stojącego po jego prawej stronie.-trochę sztywny, ale czasem jest śmieszny. Ten w czarnych włosach to Lori. Najmłodszy z nas. Luisa mam nadzieje, że nie będę musiał ci przedstawiać. Radzę ci zamykać okna w pokoju, bo ma bardzo dziwne hobby. To w takim razie wszystkich ci przedstawiłem. Będziemy musieli iść, jeżeli oczywiście pozwolisz.-wyszli po czym ja zaczęłam chichotać.
W drzwiach zobaczyłam Keia na co od razu spoważniałam.
-Co się kurwa patrzysz? Przypominam ci o więzieniu, więc mogę robić co chce! Aha i Sacha przyjechał. Tak wiesz...tylko informuje.
Parsknął i odszedł. Wyszłam z pomieszczenia chwile po nim i założyłam perukę. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyzn leżących na podłodze i posmutniałam. Poszłam do toalety i wyszłam w swoim pokoju. Wbiegłam szybko do garderoby i zaczęłam przebierać w ubraniach, aż w końcu szukała pudło, którego szukałam.
Otwarłam je i wzięłam ubrania, które w nim leżały.
Poszłam do toalety i się w nie przebrałam. Nałożyłam mocny makijaż, ściągnęłam soczewki i perukę. Przejrzałam się jeszcze raz i uśmiechnęłam się do siebie. Wyszłam z ubikacji i poszłam do garderoby. Włożyłam soczewki do pudełka i odłożyłam perukę na przeznaczone jej miejsce. Obejrzałam się jeszcze raz w lustrze i nałożyłam dla efektu mocną czerwoną szminkę. Byłam zadowolona.
Miałam na sobie kabaretki, krótką purpurową spódniczkę, która nie zakrywała mi do końca pośladków. Na to miałam założoną czarną bluzkę bez ramiączek i fioletowe futrzane bolerko. Szczerze wyglądałam jak prostytutka, ale chciałam takie sprawiać wrażenie. Wyciągnęłam z innego pudła inną blond perukę. Nałożyłam ją na głowę i przykryłam czerwonym kapeluszem. Krótkie blond włosy wyglądały bardziej pociągająco, niż długie. Założyłam szpilki i ruszyłam do wyjścia. Otworzyłam drzwi balkonu i pojawiłam się przed mieszkaniem. Poprawiłam spódniczkę i poszłam do jednego ze znanych mi klubów.

***

Panowała ciemność, którą przebijały tylko światła kolorowych reflektorów.
Stałam przy jednej z ścian wyjściowych. W jednej dłoni trzymałam papierosa a w drugiej butelkę wódki. Dwóch mężczyzn stało obok i dobierało się do mnie. Nie protestowałam. Wzięłam łyk wódki po czym zaciągnęłam się papierosem. Chwyciłam jednego z nich za koszulę, zaczęłam zjeżdżać po ścianie, a gdy już siedziałam na ziemi wypuściłam dymka z ust prosto w jego usta. Przegryzłam wargę i wzięłam jeszcze jeden łyk trunku. Nawet nie zauważyłam, że siedziałam przy samym wejściu. Popatrzyłam na otwarte drzwi i uśmiechnęłam się, kiedy chłód owiał moje ciało. Było tam bardzo duszno a ja czułam, że nie jestem na tyle silna, aby wrócić do domu. Popatrzyłam na mężczyznę stojącego nade mną i wyciągnęłam z jego kieszeni paczkę papierosów. Zapaliłam jednego i włożyłam go sobie do buzi. Poprzedni wylądował na ziemi lekko przypalając mi kabaretki. Naprawdę wyglądałam jak rasowa prostytutka. Podniosłam się jeszcze o własnych siłach i poszłam na parkiet. Następny łyk i zrobiło się bardziej kolorowo. Zaczęłam tańczyć w rytm muzyki aż nie zrobiło się wokół mnie tłoczno. Wróciłam na swoje miejsce i wyrzuciłam papierosa na zewnątrz. Znów usiadłam i zaczęłam zajmować się chłopakiem stojącym obok mnie. Całowałam go po szyi, policzkach i czole tak długo, aż swobodnie mogłam z jego kieszeni wyjąc całą paczkę fajek. Ciemnowłosy zrobił mi malinkę na szyi. Uśmiechnęłam się szyderczo i odepchnęłam go od siebie. Odpaliłam następną fajkę i wzięłam następny łyk wódki. Usiadłam na ziemi i zaciągałam się papierosem tak długo, aż ktoś mi go nie wyrwał z ust. Spojrzałam się na tą osobę i zaczęłam się śmiać. Następny łyk trunku był moim ostatnim, bo osobnik ten wziął mi też alkohol. Pociągnął mnie za rękę tak mocno, że wstałam. Wyciągnął mnie z klubu. Zrobiło mi się automatycznie zimno. Wzięłam z paczki nowego papierosa i odpaliłam go. Nie zdążyłam go nawet przyłożyć do ust, bo wylądował w ręce chłopaka.
-Kurwa ogarnij się wreszcie!-następny, tym razem niezapalony papieros wylądował w jego dłoni. W końcu wziął ode mnie całą paczkę.-Wkurwiasz mnie!
Ciągnął mnie za rękę przez całe miasto, aż wepchnął mnie do domu. Zakluczył drzwi od środka i wepchnął mnie do mojego pokoju. Wyrwałam mu z ręki alkohol i wzięłam łyk. Oblizałam usta i chuchnęłam mu w twarz. Wyciągnęłam z kieszeni papierosa i zapaliłam jednego. Zaciągnęłam się i zadowolona z siebie zachichotałam.
-Widzę, że rączki cię świerzbią. Nawet o tym nie myśl.-zaczęłam się śmiać i przegryzłam sobie wargę.
-Nie jesteś lepsza....-powiedział i szyderczo się uśmiechnął.
W sekundę znalazłam się obok niego i polizałam jego policzek.
-Przyznałeś się, ale nie możesz nic zrobić. Przypominam o więzieniu.....
Zagwizdał mi prosto do ucha, kiedy rozpięłam mu pierwszy guzik koszuli.
-Jesteśmy tacy sami. Dla nas nie ma jutra. Żyjemy chwilą, więc dlaczego by.....
-...nie spróbować?-dokończył zdanie, wyrwał mi i wywalił na ziemie papierosy i butelkę oraz przyparł mnie do ściany. Szybko zbliżyłam się do jego ust, ale on uśmiechnął się szyderczo.-Nie jesteśmy tacy sami.-dotknął mnie palcem w klatkę piersiową.-Zachowujesz się jak szmata, która za paczkę fajek zrobi wszystko.-wepchnął mi do rąk paczkę z papierosami i wyszedł.
Podeszłam do lustra w łazience i spojrzałam na siebie. Rozmazany makijaż, przypalone kabaretki, rozdarta bluzka, naprawdę wyglądałam jak szmata.
Usiadłam na podłodze i zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia ze strasznym bólem głowy.
Waliło ode mnie fajkami i alkoholem.
Wstałam z kafelek i wyszłam za drzwi pojawiając się w moim pokoju zamkowym.
-Kurwa!-wykrzyczałam na co do pokoju przybiegły cztery służące.-Przynieście mi aspirynę,-służące skinęły głowami i miały zamiar wyjść.-albo nie Ketonal. Najlepiej forte!-kobiety wyszły a ja padłam na łóżko i przytuliłam się do poduszki.
Po minucie kobiety wróciły z tabletkami oraz z wodą. Przywlokły za sobą także skacowaną Sari.
Wygięłam usta w uśmiechy, ale wyszło to bardziej jak grymas, go kobiety się speszyły i szybko wyszły.
-Głupie pierdolenie, że nie wypije...-niebieskooka położyła się obok mnie.-A tobie co?
-Jakieś dwa lata mojego życia poszło się jebać.
Kobieta spojrzała w moją stronę i pogłaskała mnie po głowie.
-Nie dość, że się schlałam, to jeszcze dobierałam się do Keia.-wypowiedziałam a Sari mnie przytuliła.-A na dodatek wziął coś z twojego pokoju. Takie blond włochate zwierze.
Zerwałam się szybko a ból głowy mnie otumanił.
-Uduszę tego śmiecia! Moja peruka!
-Zajebał ci perukę!?-Sari również zerwała się i również ból głowy ją otumanił.-Zajebiemy śmiecia!-zaczęła się śmiać a po chwili wydęła wargi w niezadowoleniu.
-Dziewczyny! Sari będzie za chwile wymiotować!-kobiety wbiegły i postawiły jej miskę przy łóżku a ona jak na zawołanie wydaliła wczorajszą kolacje.-Zostawcie. Na tym się nie skończy.-wyszeptałam i chwyciłam się za głowę.-Jak mam go załatwić?-spytałam kobietę, która wycierała usta w rękaw bluzki.
-Kopniak w plecy powinien to załatwić.-powiedziała z uśmiechem na twarzy.-Moje życie jest niesprawiedliwe! Hirato jest ostatnim śmieciem! I jeszcze jego jebany synek! Wkurwiający wszystkich bachor!-krzyczała i znów zwymiotowała.
Poklepałam ją po plecach, połknęłam tabletkę i poszłam się przebrać.
-Dziewczyny! Przynieście nową miskę!-wykrzyczałam i zniknęłam za drzwiami.
Pojawiłam się na szkolnym dachu. Podrapałam się po głowie, bo wcale nie chciałam się tam znaleźć.
Zobaczyłam Keia stojącego z jakąś dziewczyną. Szybko zobaczyłam w niej kobietę, którą widziałam poprzedniego dnia. Czarnowłosy pogłaskał ją po głowie i przybliżył do niej swoją twarz. Wzięłam rozbieg i z całej siły kopnęłam go w plecy.
-Moim rozkazem jest zostanie twoją żoną, choć tego nie chce. Mógłbyś się chociaż trochę wysilić i nie flirtować z kim popadnie. Przypominam ci, że masz zakaz randkowania póki jesteśmy razem.-splunęła.
Kei upadł a dziewczyna uklękła przy nim.
-Nic ci nie jest?
Zaczęłam się śmiać.
-Wyglądasz tak żałośnie, że aż mi cie żal. Za chwile zawlokę cie do domu i dam ci porządne lanie.
Kei odwrócił głowę w moją stronę. Nie dawałam po sobie poznać, że mam kaca.
-Haruko stałaś się połączeniem Sari i Iriny! Odejdź ode mnie ty potworze.-wycedził u uśmiechnął się do mnie.-Tylko, że jakimś słabym. A może boisz się pobić swojego ukochanego?-wyszeptał tak cicho, że tylko ja mogłam go usłyszeć.
-Odseparuj swoją dziewczynę od tego....-spojrzałam na Keia-lovelasa. Tak, to dobre określenie.
-T...t...to nie tak!-wykrzyczała Ikaros.  Spojrzałam na nią ze zdziwieniem-Key miał mi coś ważnego do powiedzenia. Na pewno nie chciał się ze mną spotykać!-wyszeptała.
-Nasza rozmowa nie ma nic wspólnego z tobą.-powiedział wstając-Ty i tak już masz swoich pięciu adoratorów.
-To nie tak! W sumie i tak ci się nie muszę tłumaczyć!-wykrzyczałam waląc go w klatkę piersiową.
-A ja tobie!-odwrócił się do mnie plecami zapalają papierosa.
Także się odwróciłam i czekałam, aż osoby stojące w drzwiach pójdą.
-Oddawaj moją perukę!-wykrzyczałam i chwyciłam go za ramie.
-Puszczaj szmato!-wykrzyczał i wykręcił mi rękę.
Na to tylko czekałam. Zamknęłam oczy a kiedy je otworzyłam stałam razem z nim w naszej łazience.
Chłopak w kruczoczarnych włosach spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-A oto, co nauczyłam się od twojej matki.
Złączyłam ręce i przysunęłam je do twarzy. Klamki w drzwiach poznikały a z umywalki zrobiło się krzesło na które usiadłam.
-Sztuczka, którą nauczyła mnie twoja matka. Materializacja i dematerializacja przedmiotów. Fajna, co nie?-uśmiechnęłam się do niego szyderczo.-A teraz gadaj, gdzie schowałeś perukę.-wyszeptałam.
Chłopak próbował wyważyć drzwi, ale sprawiłam, że drzwi zniknęły.
-To nic nie da. Znikanie to moja następna specjalność, którą tylko ja potrafię zatrzymać. Nawet, kiedy przebijesz się przez ścianę ja sprawie, że ona znów się pojawi.
-Zajeb gnoja!-usłyszeliśmy krzyki z drugiego pokoju.
Uśmiechnęłam się sama do siebie a on w tym samym czasie podszedł do jacuzzi.
Włożył do niego rękę i wyciągnął moją perukę.
-Peruczko! Co on ci zrobił!?-wyrwałam mu perukę i obdarzyłam go zabójczym wzrokiem.
-Teraz drzwi.-powiedział a ja pstryknęłam palcami.
Popatrzyłam na ściany w których nadal nie było drzwi. Powtórzyłam to jeszcze pięć razy, aż załamałam ręce.
-Surprise!-usłyszeliśmy głos Iriny dobiegający zza ściany.-Nie wyjdziecie stąd dopóki nie dojdziecie do konsensusu. Jeżeli będzie trzeba to przetrzymam was tam przez weekend. Powodzenia dzieciaczki!

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 4 "Sacha!"

Coś nie sądziłam, że przez te parę dni napiszę cztery rozdziały.
Zaciesz.... :3
Dobra to zapraszam was do czytania.

***

Patrzyłam na jego rozszerzone źrenice nie wiedząc co zrobić.
Chciałam iść, ale trzymał mnie z całej siły za ramiona.
-Przestaniesz się wreszcie popisywać? To boli idioto.
Odepchnął mnie od siebie. Chwyciłam się za prawe ramie i pisnęłam.
-Mógłbyś się opanować!
Wstał z łóżka i pokazał ręką, żebym wyszła.
Popatrzyłam na niego i od razu zamknęłam oczy.
-Mógłbyś...no wiesz.-po omacku pokazałam na jego klatkę piersiową.
Spojrzał się na nią i założył szlafrok.
-Jebana cnotka.-wysyczał, chwycił mnie za rękę, otworzył łazienkę i wepchnął mnie do niej.
-Czemu mam siedzieć w twojej łazience!
-Jakbyś nie zauważyła to mamy wspólną łazienkę.-zatrzasnął drzwi a ja otworzyłam drzwi znajdujące się po drugiej stronie.
Weszłam do mojego pokoju i podrapałam się po głowie.
W rękach trzymałam opakowanie od soczewek. Odłożyłam soczewkę do mojego opakowania a opakowanie chłopaka postawiłam obok swojego.
Położyłam się do łóżka i zasnęłam.

***

-Panienko....panienko....-słyszałam głosy, które powoli wybudzały mnie ze snu.
W końcu otworzyłam oczy i zobaczyłam pięć kobiet stojących nade mną.
-Za pięć minut zaczynają się panienki lekcje.-powiedziała jedna z nich na co zerwałam się z łóżka.
-Dlaczego budzik nie dzwonił!?
-Panicz kazał wejść i wyłączyć budzik. Powiedział także, że mamy panienkę obudzić pięć minut przed zajęciami.
Zacisnęłam dłonie w pięści i wyszczerzyłam się do nich.
Wleciałam jak poparzona do łazienki i nawet nie wchodząc pod prysznic ubrałam się. Uszykowane ubrania leżały już w pomieszczeniu. W minutę umyłam zęby i wleciałam do garderoby. Wzięłam perukę i opakowanie z soczewkami.
-Jak mogę się stąd wydostać?-spytałam a kobiety wzruszyły ramionami.
Miałam minutę do rozpoczęcia lekcji, więc pobiegłam do Iriny.
-Jak mogę się stąd wydostać!?-wykrzyczałam w jej stronę.
Zdziwiona kobieta uśmiechnęła się do mnie i podbiegła do mnie.
-No i jak było w nocy? Opowiadaj!
-Nic nie było. Po prostu zabrał mi soczewki i musiałam ich szukać, ale mniejsza z tym. Jak mogę się stąd wydostać.
-To proste. Kiedy podpisałaś ten papierek to zyskałaś także trochę korzyści. Wystarczy, że pomyślisz o miejscu, gdzie chcesz się pojawić. Przejdziesz przez jakiekolwiek drzwi i się tam pojawisz. Uważaj, bo robisz to pierwszy raz. U mnie tak wesoło nie było. Pojawiłam się w przenośnej toalecie. Okej to teraz zmykaj. Trzy sekundy zostały ci do rozpoczęcia zajęć.
Pomyślałam o korytarzu i z zamkniętymi oczami otworzyłam drzwi.
Kiedy już je otworzyłam stałam w toalecie. Westchnęłam i wybiegłam z niej. Za szczęście znajdowała się niedaleko mojej klasy, więc pobiegłam do niej szybko. Zatrzymałam się tuż przed drzwiami przypominając sobie, że nie mam na sobie peruki ani soczewek. Nałożyłam na siebie sztuczne włosy i otworzyłam pudełeczko z soczewkami. Stałam jak wryta, ponieważ wzięłam nie to pudełko. Okularów też nie zabrałam ze sobą, więc zasłoniłam oczy i weszłam do pomieszczenia.
-Przepraszam za spóźnienie...-wychrypiałam i usiadłam na swoje miejsce.
Akari nic nie powiedział. Prowadził lekcje nie zwracając na mnie uwagi.
Włożyłam telefon do piórnika i zaczęłam pisać do Akiry.

~Nie mam dzisiaj soczewek.~

~Powaliło cię? Czemu ich nie zabrałaś?~

~Wzięłam nie to pudełko.
Naprawdę nie wiem co mam zrobić.~

~Najlepiej od razu ściągnij perukę.
Niech wszyscy wiedzą, że ich oszukiwałaś.~

~Nie zaczynaj.~

~Miałam ci się coś spytać.
Jak wczoraj nagrałaś mi się na pocztę słyszałam czyiś głos.
Wydawało mi się, że słyszałam Keia. Stałaś gdzieś obok niego?~

~Wiesz, że go nienawidzę.
Nie chce mi się już z tobą pisać. Pa.~

Po chwili patrzenia na to, co bazgroli Akari dostałam wiadomość.

~Co robicie na lekcji? 
Jak sprawuje się mój synek?~

~Nijak. Siedzi w ławce i pisze coś w zeszycie.
Mogłabyś mi przynieść soczewki? Zapomniałam ich z garderoby.~

W odpowiedzi dostałam tylko uśmiechniętą emotikonę. Wyszczerzyłam zęby w szyderczym uśmiechu i popatrzyłam na chłopaka.
Jeszcze się zemszczę......
Kiedy zadzwonił dzwonek pobiegłam do łazienki. Czekałam na Irinę, która pojawiła się minutę po moim wejściu. Przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
-Wiesz, że pierwszy raz jestem w szkole Keia? To takie ekscytujące! Proszę twoje soczewki. Może pójdziemy do niego?-zachichotała, kiedy skończyłam wkładać soczewki do oczu.
Przytaknęłam na co ona chwyciła mnie za rękę i wybiegła z toalety.
-Mam lepszy pomysł.-powiedziałam i wyszeptałam jej coś do ucha na co ona przytaknęła.
Poszłam do klasy i podeszłam do Akiry.
-On był obok ciebie, prawda?
Popatrzyłam na dziewczynę i zaczęłam się śmiać.
-Jesteś naprawdę głupia. Co ja miałabym z nim robić w jednym pomieszczeniu. Pomyślałaś o tym?
Dziewczyna podrapała się po głowie i przeprosiła mnie. Wyciągnęłam z torby pudełko śniadaniowe w którym jak się okazało nie było zwykłe śniadanie.
W jednej z przegródek leżał ryż polany sosem z którego wychodził napis "Dla mojej nowej córeczki". W innej leżała niedawno co wypieczona melonowa bułka, a jeszcze w innej leżały krewetki w sosie śmietanowym. Naprawdę nie spodziewałam się, że Irina potrafi robić coś takiego. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam jeść. Stojąca obok mnie blondynka prychnęła.
-Masz takie same śniadanie jak Kei. Wiesz o tym? Coś mi tu nie pasuje. I ten napis....dalej! Mów kto ci zrobił coś takiego!
-Kobieta u której obecnie mieszkam.-powiedziałam z ustami wypchanymi jedzeniem.-Nie mówiłam ci, że zajmuje je z pewną starszą kobietą, która uważa, że jestem jej nową córeczką. Stąd ten napis. Co ja miałabym wspólnego z Keiem? Mogłaś słyszeć jej syna. Ma dwadzieścia dwa lata i czasem ją odwiedza. Ma głos podobny do niego, ale by ci się nie spodobał.-skłamałam. Wiedziałam, że będę musiała to od teraz robić na porządku dziennym.
Kiedy zjadłam zadzwonił dzwonek a wszyscy, którzy byli na zewnątrz wrócili do klasy.
Wpatrywałam się w Keia i grupkę dziewczyn stojących obok niego. W końcu do klasy weszli jego kumple i zaczęli mu gratulować. Zerknął na mnie ze spojrzeniem mówiącym, że mnie zabije, ale ja tylko się uśmiechnęłam i pomachałam mu.
-Kei czy to prawda? Naprawdę masz narzeczoną?-dziewczyny stojące w okół niego zaczęły piszczeć ze złości na co on uśmiechnął się do nich.
-Naprawdę w to wierzycie?-powiedział z uwodzicielskim spojrzeniem po czym pogłaskał jedną z nich po policzku.-Jesteście takie ładne....jakbym mógł was opuszczać.-na te słowa wszystkie dziewczyny łącznie z Akirą zaczęły się rozpływać.
-No chyba kurwa nie....-ścisnęłam długopis, kiedy zerknął na mnie i uśmiechnął się.
Nauczyciel wszedł do sali i zaczęliśmy lekcje.

***

Wszystkie zajęcia minęły a my dowiedzieliśmy się, że następnego dnia nie będzie zajęć.
Wyszłam z klasy i czekałam na osobnika w czarnych włosach, który wyszedł jako ostatni.
Chwyciłam go za ramię i czekałam, aż przeniesie nas do innego miejsca. Chłopak odszedł i zostawił mnie samą. Walnęłam się w głowę i poszłam do toalety.
Najbezpieczniejsze miejsce....
Kiedy otwarłam drzwi dostałam SMSa przez co się zdekoncentrowałam i wylądowałam w miejscu w którym nie powinnam się znaleźć.
Wyszłam z drzwi w jakimś centrum handlowym. Zaczęłam się rozglądać, bo nie znałam tego miejsca. Chwyciłam za telefon, który był kompletnie wyładowany. Podrapałam się po głowie i zaczęłam chodzić po sklepach.
W pewnym momencie zdjęłam perukę i soczewki, bo było mi w nich niewygodnie.
Kiedy było już późno zaczęłam pytać ludzi o zamek królewski na co odpowiadali mi śmiechem. Nie poddawałam się, aż w końcu pewna starsza kobieta powiedziała mi w jakim kierunku mam iść.
Szłam kilometr, aż w końcu dotarłam do bramy. Oczywiście jak to ja, aby wejść musiałam natłuc strażnikom. Oczywiście ludzie przy drzwiach wejściowych mnie także nie rozpoznali, przez co musieli dzwonić do Iriny, która wybiegła po mnie przed dom.
-Co się stało?
-Idiota nie chciał mnie ze sobą zabrać. To się stało.
Kobieta zaczęła się śmiać, kiedy opowiedziałam jej co przechodziłam przez cały dzień.
-A nie mogłaś jeszcze raz się teleportować?
Uśmiechnęłam się do niej i stanęłam jak wryta.
-Ano....to tak można?
Wzięła mnie za rękę i weszłyśmy do zamku.
-Czas na to, abym oprowadziła cię po całej budowli.
Przedstawiała mnie wszystkim osobą pracującym w budynku. Uśmiechała się przez cały czas do służby i pytała, czy nie za ciężko pracują. Na pierwszy rzut oka można było się przekonać, że jest miłą i empatyczną osobą. Chciałam mieć zawsze kogoś takiego przy sobie. Można powiedzieć, że o takiej matce zawsze marzyłam. Była piękna, mądra i kochała cały świat. W sumie to była ucieleśnieniem wszystkich cech, których nie posiadała moja matka.
-Teraz przedstawię cię najważniejszym osobą w tym domu. Będziesz widziała ich bardzo często, więc musisz się przyzwyczaić się do ich charakterów.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i weszłam do pomieszczenia.
Na środku sali znajdowali się dwaj mężczyźni ubrani w garnitury.
Otworzyłam szeroko buzię i walnęłam się w czoło.
-Eto....Czy wy się już znacie?-zdziwiona Irina kręciła głową to w moją stronę, to w ich stronę.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Dobrze to czas na pierwszą osobę. Ten osobnik to Noda Akari. Jest on jedną z najważniejszych osób w naszym zamku ponieważ jest kuratorem Keia oraz...
-....Wychowawcą mojej klasy....-rzuciłam w jego stronę mordercze spojrzenie.-Wiedziałam, że masz coś w sobie z diabła no ale, żeby aż tak!-krzyczałam w jego stronę na co on się trochę speszył.
-Haruko to nie tak jak myślisz. On jest z drugiej strony. W sumie to zesłał nam go Bóg, kiedy dowiedział się, że Kei ciągle się bije.
Podrapałam się po głowie. Pokiwałam do niego a on uśmiechnął się w moją stronę i pokazał na głowę oraz oczy. Wtedy zorientowałam się, że nie mam peruki i soczewek. Zrobiłam się cała czerwona i podeszłam do mężczyzny obok.
-Ja cię kojarzę......Wiem! To przez ciebie ten spaślak mnie dopadł! Naprawdę mam ochotę cię....ughh!
Podał mi rękę i uśmiechnął się.
-Przepraszam za sprawienie problemu. Jestem Iseki Shin, ale może mi panienka mówić jakkolwiek panienka chce.
-Skończ proszę z tą panienką.-dygnęłam lekko na co on się zaczerwienił.
-Iseki Shin a dokładniej twój pupilek. Potrafi zmienić się w tygrysa, więc pełni też rolę twojego ochroniarza. Jeżeli się już do ciebie przyzwyczai to będziesz jak jego zdobycz. Nie pozwoli się do ciebie zbliżyć. Jeszcze jedna osoba miała tu być....-na te słowa wysoka brązowowłosa kobieta weszła do pomieszczenia.
-Hejo rodzinko! Co u was!?-wyszczerzyła się do mężczyzn na co ci się skrzywili.
-Na szczęście dzisiaj nie jesteś pijana. Haruko przedstawiam ci naszą szefową obrony Sari. Możesz ją znaleźć codziennie w jej komnacie całkiem pijaną. To ten pokój co mówiłaś, że wygląda jak winnica.
Kobieta podeszła do mnie i zaczęła się śmiać.
-To ty mała załatwiłaś tych nieudaczników na bramie!? Brawo! Nareszcie miałam pretekst, żeby ich zwolnić.-przytuliła się do mnie pocałowała mnie w policzek.-Dobra robota. Chłopaki idziemy. Musicie mi się pomóc rozpakować!
Mężczyźni wyszli razem z Sari a ja i białowłosa zostałyśmy same. po sekundzie zaczął mi dzwonić telefon.
Kobieta popatrzyła na mnie zdziwiona i uśmiechnęła się.
-Nie odbierzesz?
-Biuro obsługi klienta.-oświadczyłam i usiadłam na jedno z krzeseł.
-Lubisz "Lost Devils"?
Przytaknęłam a ona zaczęła chichotać i wyciągnęła komórkę.
-Powiedz....Który członek jest twoim ulubionym?
-Sacha.-odpowiedziałam uśmiechając się do niej.
-Nie przypominam ci go?
Przyjrzałam się kobiecie i faktycznie wyglądała jak on. Miała miodowe oczy i białe włosy. W sumie to mogłaby być jego matką.
-Tylko mi nie mówcie, że to brat Keia.-położyłam głowę na stole.
-Nie. Jest moim bratankiem. Jak chcesz to go tu sprowadzę razem z resztą.
Oczy mi się zaświeciły i chwyciłam ją za ręce.
-Możesz to zrobić!?
-Jasne. Powiem nawet więcej. Za dwa dni będzie chodził z wami do szkoły.
Przytuliłam ją mocno i pobiegłam do swojego pokoju. Od razu wyszłam na balkon i zaczęłam piszczeć.
-Sacha!-zaczęłam krzyczeć.
Sekundę później na balkon wyszedł Kei i zaczął się we mnie wpatrywać.
-Przestań drzeć mordę. Co ty pierdolisz o tym pedale?
Pokazałam mu język i zaczęłam rechotać.
-Sacha przyjeżdża. Nie mogę uwierzyć, że go poznam. I jeszcze będzie chodził do naszej szkoły. Twoja matka jest genialna! A to wszystko dzięki temu, że mam jako dzwonek "Good Luck".
Chłopak przeskoczył przez płotek i podniósł mnie za bluzkę do góry. W sekundę skierował mną tak, że znalazłam się po za płotkiem. Tylko on decydował o mojej śmierci. Wystraszyłam się go i chwyciłam się jego bluzki.
-Puść mnie idioto!
-Z jak największą chęcią. Zaczęłaś mnie już wkurwiać.-poluźnił uścisk a ja zaczęłam krzyczeć.
-Postaw mnie na ziemie! Proszę cię! Nic ci nie zrobiłam!
-Wnerwiłaś mnie moją matką w szkole, ale teraz puściły mi nerwy. W ciągu niecałych trzech dni mam ochotę kogoś poćwiartować, ale tym razem poszedłbym do paki. Najprościej jest cię cicho załatwić.
-Postaw mnie na ziemie!-zaczęłam krzyczeć i płakać. -Zrobię wszystko tylko mnie puść!
Uśmiechnął się szyderczo i postawił mnie na ziemie.
-Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy. Jeszcze jeden wybryk a nie żyjesz.-postawił mnie na ziemi, przeskoczył na swój balkon i zniknął w drzwiach.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Iriny.

***

Usłyszałam pukanie do drzwi i szybko zerwałam się z łóżka.
Wzięłam ubrania i wbiegłam do łazienki. Zakluczyłam drzwi od swojej strony i od strony Keia.
Włączyłam jacuzzi i weszłam do niego. Oparłam głowę o zagłówek i uśmiechnęłam się promiennie.
Usłyszałam walenie do drzwi i głośnie krzyki.
-Otwieraj je idiotko, bo inaczej się sam tam dostane.
-Nie możesz. Byłam wczoraj u Iriny i pytałam się o co chodzi z teleportowaniem się. Nie możesz wtargnąć do zamkniętego pomieszczenia. jestem od ciebie o sto razy mądrzejsza. Kazałam wszystkim kobietą pozamykać ubikacje w całym zamku. Słuchają się Iriny a nie ciebie. Powodzenia życzę. Aha no i jak jeszcze raz zrobisz mi coś takiego to obiecuje, że zniszczę ci całe życie.-uśmiechnęłam się sama do siebie zanurzając głowę w wodzie.