Ok. Teraz taka trochę smutna wiadomość.
Jak wiadomo trzeba wracać do szkoły i okazało się, że mam wadę wzroku, więc posty nie będą tak szybko dodawane.
Dobra to taki rozdzialik dzień przed moimi urodzinkami....jakieś najście weny xD.
:Taki krótki, ale piszę go wieczorem a do szkoły na 7:10 mam lekcje. :/
Dobra to taki rozdzialik dzień przed moimi urodzinkami....jakieś najście weny xD.
:Taki krótki, ale piszę go wieczorem a do szkoły na 7:10 mam lekcje. :/
***
Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się pod moje powieki.
Otworzyłam je lekko i szybko odwróciłam się na drugi bok. Wzięłam do ręki zegarek i cisnęłam nim o podłogę.
-Pierdolcie się...-wychrypiałam i ześlizgnęłam się z łóżka.
Podrapałam się po głowie i ściągnęłam z łóżka kołdrę. Poduszka poszła w ślady kołdry a ja położyłam na niej głowę. Usłyszałam pukanie do drzwi, ale automatycznie schowałam głowę pod kołdrą. Usłyszałam skrzypienie drzwi i zamruczałam.
-Panienko król wzywa.-wyszeptała a ja od razu zerwałam się i pobiegłam do garderoby.
Wzięłam do ręki koszule koloru latte, jasne jeansy, srebrne kolczyki kulki i poszłam się ubrać. Kiedy byłam gotowa od razu pobiegłam do sali tronowej. Szybko do niej wbiegłam i od razu się zatrzymałam. Przed Hitaro stał Shin, całe Lost Devils, Sari, Irina, Kei, i kobieta z niebieskimi włosami. Podeszłam i stanęłam obok nich. Uśmiechnęłam się do mężczyzny i puściłam mu oczko.
-Jeżeli wszyscy są to zaczniemy.....Gdzie jest Akari?-spytał po sekundzie rozglądając się dookoła.
Szybko wyszedł z pomieszczenia a wszyscy oprócz Keia zaczęli się śmiać. Popatrzyłam na chłopaka. Wydać było, że go też wyrwano ze snu. Irina, niebieskowłosa kobieta i Shin stanęli na przeciwko mnie.
-Oshiba Makoto.-ukłoniła się lekko i popatrzyła mi w oczy.
Dygnęłam i szybko wzięłam za rękę Shina. Chciałam mu się spytać dlaczego wszyscy się tu zebrali, ale uprzedził mnie mówiąc, że to moje spotkanie zaręczynowe.
Irina podeszła do mnie i zaciągnęła do Keia. Złączyła nasze ręce i odsunęła się trochę.
-Tak jest idealnie. Będzie z was świetne małżeństwo. Gdzie jest Hitaro? Oni mi się już wszyscy gubią....-wyszeptała i wybiegła z pomieszczenia.
Zerknęłam na Keia i szybko wyrwaliśmy sobie dłonie. Shin i Sacha chwycili mnie za dłonie.
Blondyn pytał się, czy nie jestem głodna a białowłosy uśmiechał się do mnie zalotnie aż w końcu mnie przytulił.
-Skoro nie chcesz go trzymać za rękę to tego nie rób. Wiem, że to musi być ciężkie....
Kei uśmiechnął się do niego a mi puścił oczko. Szarpnął mną w swoją stronę tak mocno, że twarzą wylądowałam na jego klatce piersiowej. Dostrzegłam, że uśmiecha się szyderczo do Sachy.
-Przykro mi, ale nie jesteśmy chyba aż tak blisko....-uderzyłam go z kolana w przyrodzenie, wyrwałam się z objęcia i poprawiłam sobie bluzkę.
Podeszłam do Sachy i ukłoniłam się lekko do Keia.
-Jestem głodna...-zawyłam a w mgnieniu oka przy mnie znalazł się Shin.
Zaproponował, abyśmy coś zjedli a ja przytaknęłam. Poszliśmy do jego pokoju, który o dziwo znajdował się na piętrze. Szybko wybiegłam na jego balkon i odetchnęłam.
-Jak tu ładnie....U mnie nie widać za bardzo miasta....
Mężczyzna położył na stolik jedzenie i pokazał ręką, abym usiadła.
W sumie to nigdy nie jadłam śniadania na balkonie z widokiem na miasto. Z Shinem bardzo często się śmiałam. Może i był o dwa lata starsza i powinnam zwracać się do niego grzeczniej, ale nie umiałam. Przy nim czułam się bardzo swobodnie. Nadszedł też taki czas, że rzucaliśmy w siebie jedzeniem. Przy nim byłam całkowicie beztroska, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. W końcu, kiedy jedzenie walało się po całym pokoju wyszliśmy i poszliśmy do sali tronowej. Wszyscy patrzyli na nas jak na idiotów, ale się tym nie przejmowaliśmy. Widziałam jak Kei wygina usta w grymasie.....a może to był uśmiech? Nie zastanawiałam się nad tym długo bo po sekundzie odwrócił się do mnie plecami i wyszedł. W końcu dowiedzieliśmy się, że kiedy nas nie było spotkanie dotyczące mojego za mąż pójścia zostało odwołane. Pożegnałam się z wszystkimi i poszłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i podrapałam się w miejscu, gdzie niedawno znajdował się gips. Nie mogłam uwierzyć w to, że zaledwie parę dni temu nienawidziłam Keia tak bardzo, że miałam ochotę wydrapać mu oczy. W tym momencie chwyciłam za telefon i wybiegłam na balkon.
~Co u ciebie?~
~Chyba mam katar...~
~Wpaść do ciebie?~
~Nie kłopocz się aaapsik.....dam sobie
aaapski.....radę. Za chwile zaczyna się...
-Z kim znowu pierdolisz?-usłyszałam głos nadchodzący z mojej lewej strony. Zakryłam mu usta i posłałam zabójcze spojrzenie.
~Okej, okej, okej....ja już kończę, bo przyszedł
syn pani...ano...pani Uedy. Ja muszę kończyć. Pa...~
Szybko się rozłączyłam, ale zdążyłam usłyszeć pytanie, czy tam jest Kei. Włożyłam telefon do kieszeni spodni, ale wcześniej go nim zdzieliłam. Chłopak pomasował się po głowie i oddał mi dwa razy mocniej. Wygięłam usta w grymasie i pokazałam mu język odsuwając się od płotka dzielącego nas. Popatrzyłam w dół i pomachałam do ogrodników.
-Hejo rodzinko!-usłyszałam krzyk dochodzący znad mojej głowy. Podniosłam ją a nade mną na dachu siedział Louis i jadł jabłko.
Chwyciłam się za serce i usiadłam. Chłopak pomachał do czarnowłosego i ugryzł jabłko.
-Co ty tam robisz?!-zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko umiałam.
Chłopcy wygięli usta w grymasie a ja szybko zakryłam buzię. Mój donośny głos czasem przeszkadzał.
Niebieskowłosy zniknął a ja podrapałam się po głowie. Kei podał mi papierosa a ja szybko go odpaliłam i wsadziłam sobie do buzi.
-Podobasz się Sachy.-powiedział to a ja zaczęłam głośno kaszleć nie mogąc wziąć oddechu.
Źrenice mi się rozszerzyły do czasu, aż nie wzięłam głębokiego oddechu. Sparaliżowałam go wzrokiem i uśmiechnęłam się promiennie.
-Może i on mi się podoba. Tego jeszcze nie wiem, ale może jestem w stanie się w nim zakochać.
Niecałą sekundę później poczułam czyiś oddech na swojej szyi i przyparto mnie do drzwi balkonu.
-W sumie to jesteś jeszcze ciekawsza niż myślałem.-przejechał dłonią wzdłuż mojej ręki.
Stałam nieruchomo oddychając ciężko. Nie wiedziałam jak się zachować. Szybko przysunął usta do mojego ucha i zagwizdał w nie.
-Mogłem cię zerżnąć kiedy tego chciałaś. Sacha chce mieć to co moje, ale nie dam mu tej pieprzonej satysfakcji.-przejechał palcami po moim policzku i przypomniałam sobie wszystko co Takeo mi zrobił. Chciałam go od siebie odepchnąć, ale nie byłam aż tak silna.-Potrafię rozkochać w sobie wszystko co się rusza wliczając w to ciebie. Zapamiętaj, teraz jesteś tylko moja i nigdy się już ode mnie nie uwolnisz chyba, że w chwili swojej jebanej śmierci.-odwrócił moją twarz w prawą stronę, uśmiechnął się i wszedł do swojego pokoju. Usiadłam na podłogę i dotknęłam swojego policzka. Nie chciałam odwrócić twarzy w drugą stronę, ponieważ cały czas się bałam, że on może tam stać.
Po kwadransie weszłam do pokoju i padłam na łóżko.
Akira....ten twój gach to niezły palant. Mam ochotę go zarżnąć, ale nie mogę, bo w ten sposób umrzesz. Chciałabym ci tak wiele powiedzieć o moim teraźniejszym życiu, ale to chyba nie jest wskazane....Może kiedyś się o tym dowiesz.....
Wstałam i otworzyłam szufladę z której wyjęłam kalendarzyk. Popatrzyłam na niego i podrapałam się po głowie.
-Już tydzień....
Podeszłam do drzwi, ale nie zdążyłam ich nawet otworzyć, ponieważ dostałam okropnego bólu brzucha. Chwyciłam się klamki i upadłam na kolana. Zaczęłam krzyczeć z bólu. Przed straceniem przytomności widziałam wysoką postać z czarnymi włosami. Zamknęłam oczy i odleciałam.
-Nareszcie się ocknęłaś....
Przytaknęłam i zrobiłam się czerwona.
-Wyglądasz słodko, kiedy śpisz....
Mężczyzna zaczął się śmiać i dotknął opuszkami swoich palców mojego policzka. Było to przyjemniejsze niż ostatnim razem, kiedy to zrobił.
Wtuliłam się w jego dłoń i uśmiechnęłam się.
-Wbrew pozorom.....bardzo się cieszę, że mam cię obok.
Źrenice mi się rozszerzyły do czasu, aż nie wzięłam głębokiego oddechu. Sparaliżowałam go wzrokiem i uśmiechnęłam się promiennie.
-Może i on mi się podoba. Tego jeszcze nie wiem, ale może jestem w stanie się w nim zakochać.
Niecałą sekundę później poczułam czyiś oddech na swojej szyi i przyparto mnie do drzwi balkonu.
-W sumie to jesteś jeszcze ciekawsza niż myślałem.-przejechał dłonią wzdłuż mojej ręki.
Stałam nieruchomo oddychając ciężko. Nie wiedziałam jak się zachować. Szybko przysunął usta do mojego ucha i zagwizdał w nie.
-Mogłem cię zerżnąć kiedy tego chciałaś. Sacha chce mieć to co moje, ale nie dam mu tej pieprzonej satysfakcji.-przejechał palcami po moim policzku i przypomniałam sobie wszystko co Takeo mi zrobił. Chciałam go od siebie odepchnąć, ale nie byłam aż tak silna.-Potrafię rozkochać w sobie wszystko co się rusza wliczając w to ciebie. Zapamiętaj, teraz jesteś tylko moja i nigdy się już ode mnie nie uwolnisz chyba, że w chwili swojej jebanej śmierci.-odwrócił moją twarz w prawą stronę, uśmiechnął się i wszedł do swojego pokoju. Usiadłam na podłogę i dotknęłam swojego policzka. Nie chciałam odwrócić twarzy w drugą stronę, ponieważ cały czas się bałam, że on może tam stać.
Po kwadransie weszłam do pokoju i padłam na łóżko.
Akira....ten twój gach to niezły palant. Mam ochotę go zarżnąć, ale nie mogę, bo w ten sposób umrzesz. Chciałabym ci tak wiele powiedzieć o moim teraźniejszym życiu, ale to chyba nie jest wskazane....Może kiedyś się o tym dowiesz.....
Wstałam i otworzyłam szufladę z której wyjęłam kalendarzyk. Popatrzyłam na niego i podrapałam się po głowie.
-Już tydzień....
Podeszłam do drzwi, ale nie zdążyłam ich nawet otworzyć, ponieważ dostałam okropnego bólu brzucha. Chwyciłam się klamki i upadłam na kolana. Zaczęłam krzyczeć z bólu. Przed straceniem przytomności widziałam wysoką postać z czarnymi włosami. Zamknęłam oczy i odleciałam.
***
Ocknęłam się następnego dnia i spojrzałam na zegarek.
Chciałam się podnieść, ale uniemożliwił mi to ból brzucha. Dotknęłam się za niego i pisnęłam. Popatrzyłam na postać klęczącą pod moim łóżkiem i uśmiechnęłam się. Miodowooki chłopak trzymał mnie za rękę i spał. Ocknął się i uśmiechnął się do mnie.-Nareszcie się ocknęłaś....
Przytaknęłam i zrobiłam się czerwona.
-Wyglądasz słodko, kiedy śpisz....
Mężczyzna zaczął się śmiać i dotknął opuszkami swoich palców mojego policzka. Było to przyjemniejsze niż ostatnim razem, kiedy to zrobił.
Wtuliłam się w jego dłoń i uśmiechnęłam się.
-Wbrew pozorom.....bardzo się cieszę, że mam cię obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz