Zapraszam do czytania.
***
Minęło półtora tygodnia.
~Przepraszam za dzisiaj.
Byłem trochę zmęczony.
Może wyskoczymy gdzieś
przy najbliższej okazji?
Sacha.~
Wzięłam jedną z czekoladek do ust. Była o smaku truskawkowym. Wyszłam z całą bombonierką na balkon, gdzie stał Kei. Chciałam go wystraszyć, więc zaczęłam się skradać. Nim zdążyłam krzyknąć za nim usłyszałam, że płacze.
Tak....on płakał.
Podeszłam trochę bliżej i oparłam się o balustradę i popatrzyłam na niego.
Jeszcze mnie nie zauważył, ponieważ cały czas wył.
-Przestaniesz beczeć? To zaczyna się już robić wnerwiające!-wykrzyczałam na co on wystraszony popatrzył na mnie.
-Co ty tu robisz?-wyszeptał ścierając łzy z twarzy.
-A nie widać? Stoję i słucham. Może i jestem wścibska, ale muszę wiedzieć co się stało. Tylko mi nie mówi, że nic.
Uśmiechnął się lekko i spuścił głowę w dół.
-Dziewczyna, którą lubię....
-Skoro problemy sercowe to ja ci nie pomogę.-powiedziałam a on zerknął na mnie.-Wyżalić mi się oczywiście możesz.
-Wydaje mi się, że ma kogoś innego. W ogóle mnie nie zauważa. Może i patrzy na mnie na przerwach, ale wydaje się, jakby się mną nie interesowała. Jeszcze się z nią pokłóciłem. Próbuje się z nią dogadać, ale gdy widzę ją z tym chłopakiem to gotuje się we mnie. Ulegam impulsom i przez to jest coraz gorzej. Chociaż wydaje się, jakbyśmy się do siebie zbliżali to i tak jesteśmy od siebie coraz dalej. Nie mogę zrozumieć o czym myśli. Ona jest dla mnie tak bardzo niezrozumiała....-w tym momencie walnął w balustradę.
Szybko chwyciłam jego rękę i przyciągnęłam go do siebie. Płotek nie przeszkadzał mi w tym, aby do objąć.
-Nie chcę zostać sam...-powiedział opierając głowę o moje ramie.
Zmierzwiłam jego włosy i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju, wbiegłam do łazienki, jego pokoju a na końcu na balkon. Szybko chwyciłam jego policzki i pocałowałam go w czoło. Przyciągnęłam go do siebie mocniej i przytuliłam.
-Ona nie jest tego warta!-wykrzyczałam łkając.
Kei odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w oczy.
-Jeżeli się kogoś kocha to nie można pozwolić na to, aby ta druga osoba płakała! To nie jest coś co się nazywa miłością!-znów wpadłam w jego objęcia.-Nie chcę cię widzieć takiego. Nie chcę, żebyś cierpiał. Stajesz się wtedy słaby. Nie jesteś tą samą osobą!-usłyszałam jak chłopak się śmieje. Odsunęłam się od niego lekko i zaczęłam chichotać.-Ej ty! Oddawaj mi Keia! Chcę go z powrotem!-zaczęłam krzyczeć przez co chłopak się uśmiechnął.
-Wariatka.
Pogłaskałam go po głowie i chwyciłam bombonierkę z mojego balkonu. Wepchnęłam mu jedną z nich do buzi. Uśmiechnął się i poczochrał mi włosy.
-Najlepsze to one nie są.
-Od Sachy. Smacznego.-zaczęłam się śmiać, kiedy on szybko wleciał do pokoju i wziął do ręki butelkę z wodą. Napił się z niej i westchnął.
-Ten pedał nigdy nie miał dobrego gustu.
Zaczęłam się śmiać po czym poszłam do swojego pokoju.
-Idziemy?
Chłopak przytaknął i chwycił mnie za ramie. Zniknęliśmy i pojawiliśmy się pod schodami. Chwyciłam się za głowę i uśmiechnęłam się do niego.
-Ty pierwszy.
Czarnowłosy skinął głową i odszedł. Po pięciu minutach podążyłam w jego ślady i pojawiłam się w klasie. Podeszłam do Akiry i przytuliłam ją. Akurat zadzwonił dzwonek, więc usiadłam na miejsce i czekałam, aż nauczyciel wejdzie. Akari wszedł i rozpoczęliśmy lekcje.
Od razu po niej podeszła do mnie złotowłosa i szturchnęła mnie w ramie.
-Co ty do niego masz?
-Hym?
-Do Keia. Gapiłaś się na niego przez całą lekcje. Zakochałaś się w nim prawda? Spotykasz się z nim? Nie...niemożliwe! Powiedz mi jeszcze, że wy...że....Jesteście zaręczeni!-walnęłam ją w czoło i uśmiechnęłam się.
-Ja? Z nim? Udowodnić ci?
Dziewczyna skinęła głową a ja do niego podeszłam. Akurat zadzwonił dzwonek, więc miałam mało czasu. Kei popatrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy stanęłam nad nim. Nachyliłam się nad jego uchem.
-Mogę cię uderzyć?-słyszałam jak chłopak przełknął ślinę, ale nim zdążył odpowiedzieć walnęłam go z pięści w twarz.
Właśnie w tym samym czasie wszedł nauczyciel. Spojrzał na nas i kazał nam wyjść na korytarz.
-A tak w ogóle to kim jest ta dziewczyna?-spytałam na co on przyśpieszył.-Ej!-krzyknęłam i ruszyłam za nim.
Droga Akiro....Może on nie jest wcale taki zły jak myślałam. Jeżeli pozna się go lepiej to może zaskoczyć. W sumie zrozumiałam, że on też ma uczucia i chce być kochany. Ale może kiedyś ci o tym opowiem....
Pobiegłam za nim i zaczęłam się drzeć. W końcu stanął i uśmiechnął się do mnie.
-Sto! Nareszcie...-rzucił się na trawę i zaczął się śmiać.
Położyłam się obok niego i westchnęłam.
-Tooo.....Kim ona jest?-uśmiechnęłam się szeroko na co on wstał jak oparzony i zaczął biec.
-Nie dowiesz się!-wykrzyczał i zaczął się śmiać.
Ruszyłam za nim.
A może wcale nie jest taki zły.....
-Poczekaj! I tak to z ciebie wycisnę!
Ikaros wyszła ze szpitala, ale przyszła do domu Brandona z raną postrzałową.
Siedziałam właśnie przy niej i wycierałam jej spocone czoło chusteczką.
Brązowowłosy zszedł ze schodów i ukucnął przy niej.
-Będzie dobrze.-zmierzwiłam jego włosy na co on się uśmiechnął.
Szkarłatnowłosa zmarszczyła czoło i zaczęła pokrzykiwać przez sen.
Przytuliłam ją do siebie i głaskałam po głowie dopóki się nie uspokoiła.
Wstałam i wzięłam do ręki torbę z której wyjęłam telefon. Uśmiechnęłam się promiennie dlatego, że w mojej komórce było wiele nieodebranych połączeń a wszystkie od Sachy. Zadzwoniłam do niego.
~Co chciałeś?~
~Chciałem cię tylko usłyszeć. Gdzie jesteś?
Spotkamy się dzisiaj?~
~Nie masz co marzyć. Jadę dzisiaj do szkoły.
Nowa masa papierów do wypełnienia czeka na mnie.
Jak chcesz to możesz mi pomóc.~
~Za ile?-zaczęłam chichotać nie mogąc się opanować.~
~Cieszę się, że jesteś taki chętny do pomocy.
Za jakieś dziesięć minut.~
~Okej. Nie bierz auta.-rozłączył się.~
Włożyłam aparat z powrotem do torebki i ubrałam sweterek. Podbiegłam do mężczyzny i pocałowałam go w policzek. Ikaros poklepałam po głowie i ubrałam botki. Otworzyłam drzwi by po chwili znaleźć się na dachu szkoły.
-Nie wyszło...-westchnęłam i weszłam do budynku.
Dosłownie dwie minuty później otworzyłam drzwi do klasy. Przy biurku siedział Kei, który słysząc moje kroki westchnął. Ostatnimi czasy kłóciliśmy się coraz częściej. Co prawda nie lubiliśmy się, ale teraz to już był szczyt. Pół tygodnia wcześniej wykrzyczałam co o nim myślę na co chciał mnie uderzyć. Papiery leżały na ostatnim stole, więc usiadłam i zaczęłam je uzupełniać.
Po co ja mu w ogóle pomagam?
Zerknęłam na niego i mimowolnie zrobiłam się cała czerwona. Właśnie w tej samej sekundzie podniósł głowę a nasze spojrzenia się spotkały. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Siedzieliśmy tam może z trzy, cztery minuty, dopóki nie usłyszeliśmy dźwięku otwieranych drzwi. Od razu spuściłam głowę i uśmiechnęłam się promiennie.
-Mam nadzieje, że wam nie przeszkadzam.-usłyszałam delikatny głos.
Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć do kogo należał.
Sacha.....
-Spóźniłem się?-schylił się nade mną i wziął połowę dokumentów.
Pokiwałam głową, kiedy usiadł obok mnie. Wróciłam do wypełniania ich, aż nie skończyłam pierwszego pliku. Białowłosy zaczął ziewać i lekko przysypiał, ale zawsze go budziłam. W końcu był aż tak zmęczony, że nie mógł podnieść głowy. W sumie to słodko wyglądał, gdy spał. Podkrążone oczy nadawały mu jeszcze większej słodyczy. Położyłam głowę na stół i patrzyłam się na niego. Zaczęłam rysować palcem kontur jego ust. Lekko dotykałam jego warg i uśmiechałam się. Podniosłam się z miejsca i zaniosłam do Keia papiery.
-Dlaczego ja ci w ogóle pomagam?-spytałam się sama sobie i zerknęłam na zegarek
Wzięłam do ręki torbę i obudziłam Sachę. Leniwie podniósł głowę i uśmiechnął się promiennie.
-A chciałem cię zabrać na kolacje...-wyszeptał i podniósł się.
Poklepałam go po głowie i wyszliśmy pojawiając się w zamku. Chłopak uprzednio żegnając się ze mną poszedł do swojego pokoju. Zaczęłam chodzić po zamku bez żadnego celu, aż w końcu dotarłam do miejsca w którym nie byłam.
Stałam na środku małego, ale pięknego ogrodu. Rosło tu bardzo dużo róż. Zaczęłam chodzić pomiędzy nimi rozglądając się dookoła. Szłam wyznaczoną dróżką, aż dotarłam do małej altanki. Usiadłam na wiszącej ławeczce i przeciągnęłam się. Zaczęłam się kołysać i głośno śmiać. Czasem zachowywałam się jak małe dziecko. Nie wiem dlaczego, ale nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie widziałam dosłownie nic, prócz ciemności. Chwyciłam się za nie. Przypomniało mi się epizod z mojego życia o którym chciałam zapomnieć. Kiedy byłam mała matka zabrała mnie ze sobą na piknik do swojej przyjaciółki. Byłam wtedy mała, więc od razu rzuciłam się na huśtawkę i zaczęłam się bujać. Po kilku godzinach kiedy chciałam schodzić ławka się zarwała akurat wtedy, gdy nogi miałam pod nią. Leżałam tam i krzyczałam przez godzinę, aż sąsiadka mnie znalazła i zadzwoniła po karetkę. Kompletnie pijana matka pojechała do domu zapominając o mnie. Cudem uniknęła jakiegokolwiek wypadku. Leżałam wtedy w szpitalu przez tydzień, aż rany się nie zagoiły. Cudem uniknęłam kalectwa, ponieważ następna chwila zwłoki mogłaby mnie pozbawić dalszej zdolności samodzielnego chodzenia. Po chwili zaczęłam widzieć już całkiem dobrze, ale z moich oczu popłynęły łzy. Szybko je starłam.
-Co ty tu robisz?-usłyszałam głos mężczyzny stojącego za mną.
Szybko się odwróciłam i uśmiechnęłam się do niego.
-A chciałem cię zabrać na kolacje...-wyszeptał i podniósł się.
Poklepałam go po głowie i wyszliśmy pojawiając się w zamku. Chłopak uprzednio żegnając się ze mną poszedł do swojego pokoju. Zaczęłam chodzić po zamku bez żadnego celu, aż w końcu dotarłam do miejsca w którym nie byłam.
Stałam na środku małego, ale pięknego ogrodu. Rosło tu bardzo dużo róż. Zaczęłam chodzić pomiędzy nimi rozglądając się dookoła. Szłam wyznaczoną dróżką, aż dotarłam do małej altanki. Usiadłam na wiszącej ławeczce i przeciągnęłam się. Zaczęłam się kołysać i głośno śmiać. Czasem zachowywałam się jak małe dziecko. Nie wiem dlaczego, ale nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie widziałam dosłownie nic, prócz ciemności. Chwyciłam się za nie. Przypomniało mi się epizod z mojego życia o którym chciałam zapomnieć. Kiedy byłam mała matka zabrała mnie ze sobą na piknik do swojej przyjaciółki. Byłam wtedy mała, więc od razu rzuciłam się na huśtawkę i zaczęłam się bujać. Po kilku godzinach kiedy chciałam schodzić ławka się zarwała akurat wtedy, gdy nogi miałam pod nią. Leżałam tam i krzyczałam przez godzinę, aż sąsiadka mnie znalazła i zadzwoniła po karetkę. Kompletnie pijana matka pojechała do domu zapominając o mnie. Cudem uniknęła jakiegokolwiek wypadku. Leżałam wtedy w szpitalu przez tydzień, aż rany się nie zagoiły. Cudem uniknęłam kalectwa, ponieważ następna chwila zwłoki mogłaby mnie pozbawić dalszej zdolności samodzielnego chodzenia. Po chwili zaczęłam widzieć już całkiem dobrze, ale z moich oczu popłynęły łzy. Szybko je starłam.
-Co ty tu robisz?-usłyszałam głos mężczyzny stojącego za mną.
Szybko się odwróciłam i uśmiechnęłam się do niego.
-Siedzę. Dlaczego tu jesteś?
-Może dlatego, że ten teren należy do mnie?-powiedział ironicznie.
Szybko wstałam i przeprosiłam.
Szybko wstałam i przeprosiłam.
-Wiesz, że nie za bardzo cię lubię....-przytaknęłam.-....ale co się stało?
Usiadłam z powrotem i mimowolnie poleciały mi łzy.
-Nic...-usiadł obok mnie i poklepał mnie po plecach. Uśmiechnęłam się do niego, ale kiedy spojrzałam mu w oczy oparłam głowę na jego klatce piersiowej.-Ja nie chcę już taka być! Chcę z tym wszystkim skończyć! Nie chcę już być zabawką w jej rękach...
Chłopak westchnął i przytulił mnie. Usłyszałam dźwięk telefonu i wyciągnęłam go z torebki. Odebrałam nie patrząc na to kto dzwonił.
Rozłączyłam się i popatrzyłam na chłopaka. Był trochę zażenowany tą całą sytuacją.
-Przepraszam, że musiałeś to słyszeć.-podrapałam się po głowie i wstała.-Może....mógłbyś mnie odprowadzić do pokoju?-chłopak przytaknął i poszliśmy do zamku.
~No nareszcie żeś odebrała! Od paru dni nie można się do ciebie dodzwonić!
Martwię się o ciebie!~
~Akurat...Po jaką cholerę dzwonisz?~
~To nie...~
~Cholera mów!-wykrzyczałam najgłośniej jak mogłam.~
~Przyjeżdżam na parę dni. Mam nadzieje, że
miło spędzimy czas w twoje urodziny.~
~Spędzisz go sama. Przeprowadziłam się.
Aha i tak w ogóle, nie chcę spędzać swojego czasu z taką pospolitą
kurwą jak ty.~
-Przepraszam, że musiałeś to słyszeć.-podrapałam się po głowie i wstała.-Może....mógłbyś mnie odprowadzić do pokoju?-chłopak przytaknął i poszliśmy do zamku.
Po drodze opowiedział mi trochę o swoim ogrodzie. Dobrze mi się z nim rozmawiało, ponieważ nie był już taki poważny jak przy innych. Odprowadził mnie pod same drzwi. Pożegnaliśmy się a ja weszłam do pokoju. Zatrzymałam się przy łóżku i uśmiechnęłam się. Leżało na nim pudełko czekoladek i liścik. Przeczytałam go po czym uśmiechnęłam się i rozpakowałam bombonierkę.
~Przepraszam za dzisiaj.
Byłem trochę zmęczony.
Może wyskoczymy gdzieś
przy najbliższej okazji?
Sacha.~
Wzięłam jedną z czekoladek do ust. Była o smaku truskawkowym. Wyszłam z całą bombonierką na balkon, gdzie stał Kei. Chciałam go wystraszyć, więc zaczęłam się skradać. Nim zdążyłam krzyknąć za nim usłyszałam, że płacze.
Tak....on płakał.
Podeszłam trochę bliżej i oparłam się o balustradę i popatrzyłam na niego.
Jeszcze mnie nie zauważył, ponieważ cały czas wył.
-Przestaniesz beczeć? To zaczyna się już robić wnerwiające!-wykrzyczałam na co on wystraszony popatrzył na mnie.
-Co ty tu robisz?-wyszeptał ścierając łzy z twarzy.
-A nie widać? Stoję i słucham. Może i jestem wścibska, ale muszę wiedzieć co się stało. Tylko mi nie mówi, że nic.
Uśmiechnął się lekko i spuścił głowę w dół.
-Dziewczyna, którą lubię....
-Skoro problemy sercowe to ja ci nie pomogę.-powiedziałam a on zerknął na mnie.-Wyżalić mi się oczywiście możesz.
-Wydaje mi się, że ma kogoś innego. W ogóle mnie nie zauważa. Może i patrzy na mnie na przerwach, ale wydaje się, jakby się mną nie interesowała. Jeszcze się z nią pokłóciłem. Próbuje się z nią dogadać, ale gdy widzę ją z tym chłopakiem to gotuje się we mnie. Ulegam impulsom i przez to jest coraz gorzej. Chociaż wydaje się, jakbyśmy się do siebie zbliżali to i tak jesteśmy od siebie coraz dalej. Nie mogę zrozumieć o czym myśli. Ona jest dla mnie tak bardzo niezrozumiała....-w tym momencie walnął w balustradę.
Szybko chwyciłam jego rękę i przyciągnęłam go do siebie. Płotek nie przeszkadzał mi w tym, aby do objąć.
-Nie chcę zostać sam...-powiedział opierając głowę o moje ramie.
Zmierzwiłam jego włosy i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju, wbiegłam do łazienki, jego pokoju a na końcu na balkon. Szybko chwyciłam jego policzki i pocałowałam go w czoło. Przyciągnęłam go do siebie mocniej i przytuliłam.
-Ona nie jest tego warta!-wykrzyczałam łkając.
Kei odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w oczy.
-Jeżeli się kogoś kocha to nie można pozwolić na to, aby ta druga osoba płakała! To nie jest coś co się nazywa miłością!-znów wpadłam w jego objęcia.-Nie chcę cię widzieć takiego. Nie chcę, żebyś cierpiał. Stajesz się wtedy słaby. Nie jesteś tą samą osobą!-usłyszałam jak chłopak się śmieje. Odsunęłam się od niego lekko i zaczęłam chichotać.-Ej ty! Oddawaj mi Keia! Chcę go z powrotem!-zaczęłam krzyczeć przez co chłopak się uśmiechnął.
-Wariatka.
Pogłaskałam go po głowie i chwyciłam bombonierkę z mojego balkonu. Wepchnęłam mu jedną z nich do buzi. Uśmiechnął się i poczochrał mi włosy.
-Najlepsze to one nie są.
-Od Sachy. Smacznego.-zaczęłam się śmiać, kiedy on szybko wleciał do pokoju i wziął do ręki butelkę z wodą. Napił się z niej i westchnął.
-Ten pedał nigdy nie miał dobrego gustu.
Zaczęłam się śmiać po czym poszłam do swojego pokoju.
***
Poprawiałam perukę i otwarłam drzwi prowadzące do pokoju Keia.
Chłopak wiązał krawat. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się.-Idziemy?
Chłopak przytaknął i chwycił mnie za ramie. Zniknęliśmy i pojawiliśmy się pod schodami. Chwyciłam się za głowę i uśmiechnęłam się do niego.
-Ty pierwszy.
Czarnowłosy skinął głową i odszedł. Po pięciu minutach podążyłam w jego ślady i pojawiłam się w klasie. Podeszłam do Akiry i przytuliłam ją. Akurat zadzwonił dzwonek, więc usiadłam na miejsce i czekałam, aż nauczyciel wejdzie. Akari wszedł i rozpoczęliśmy lekcje.
Od razu po niej podeszła do mnie złotowłosa i szturchnęła mnie w ramie.
-Co ty do niego masz?
-Hym?
-Do Keia. Gapiłaś się na niego przez całą lekcje. Zakochałaś się w nim prawda? Spotykasz się z nim? Nie...niemożliwe! Powiedz mi jeszcze, że wy...że....Jesteście zaręczeni!-walnęłam ją w czoło i uśmiechnęłam się.
-Ja? Z nim? Udowodnić ci?
Dziewczyna skinęła głową a ja do niego podeszłam. Akurat zadzwonił dzwonek, więc miałam mało czasu. Kei popatrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy stanęłam nad nim. Nachyliłam się nad jego uchem.
-Mogę cię uderzyć?-słyszałam jak chłopak przełknął ślinę, ale nim zdążył odpowiedzieć walnęłam go z pięści w twarz.
Właśnie w tym samym czasie wszedł nauczyciel. Spojrzał na nas i kazał nam wyjść na korytarz.
***
-Uduszę cie ździro!-wykrzyczał Kei robiąc dziewięćdziesiąte okrążenie.
Biegłam tuż za nim. Patrzył na mnie tak, jakby chciał mnie udusić gołymi rękoma. Uśmiechnęłam się do niego i przyśpieszyłam tak, że byliśmy na równi.-A tak w ogóle to kim jest ta dziewczyna?-spytałam na co on przyśpieszył.-Ej!-krzyknęłam i ruszyłam za nim.
Droga Akiro....Może on nie jest wcale taki zły jak myślałam. Jeżeli pozna się go lepiej to może zaskoczyć. W sumie zrozumiałam, że on też ma uczucia i chce być kochany. Ale może kiedyś ci o tym opowiem....
Pobiegłam za nim i zaczęłam się drzeć. W końcu stanął i uśmiechnął się do mnie.
-Sto! Nareszcie...-rzucił się na trawę i zaczął się śmiać.
Położyłam się obok niego i westchnęłam.
-Tooo.....Kim ona jest?-uśmiechnęłam się szeroko na co on wstał jak oparzony i zaczął biec.
-Nie dowiesz się!-wykrzyczał i zaczął się śmiać.
Ruszyłam za nim.
A może wcale nie jest taki zły.....
-Poczekaj! I tak to z ciebie wycisnę!
Czekam na dalszy ciąg :D <3
OdpowiedzUsuń